czwartek, 26 listopada 2015

Co się działo w tamten poniedziałek, czyli ostatnie chwile i pogrzeb Wieszcza.

26 listopada 1855 roku. Dzień śmierci Adama Mickiewicza. Co się działo w tamten poniedziałek? I jak wyglądał pogrzeb poety? Przedstawimy na podstawie źródeł.

ŚMIERĆ
26 listopada 1855 r., poniedziałek. Konstantynopol, Jeni-Szeri (Kalendżi Kuluk)

Adam Mickiewicz już od pewnego czasu chorował (podejrzewano cholerę), ale poranek nie zapowiadał gwałtownej śmierci. Poeta, choć osłabiony, wypił kawę ze śmietanką, rozmawiał z przyjaciółmi. Ale nagle sprawy zaczęły toczyć się lawinowo…

Już około godz. 14 wspomniani przyjaciele sprowadzili – pod przymusem – doktora Jana Gembickiego, lekarza tureckiego, jeńca z wojska rosyjskiego, mieszkającego w Konstantynopolu na wolności jako Polak. Nie chciał przyjść dobrowolnie, bo nie wiedział, jak leczyć tę chorobę. Narzekał: Po co mnie tu, ratunku nie ma, już nie żyje, powiedzą, żem go struł! Ale poeta jeszcze żył. Gdy chwilowo odzyskał przytomność, szepnął (wskazując wzrokiem na doktora) do obecnego przy jego łóżku Emila Bednarczyka, emigranta,  emisariusza Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, nauczyciela języków w Turcji: Czego ten człowiek ode mnie chce, nic złego mu nie zrobiłem, powiedz jemu, by sobie poszedł, tak słodko mi było, marzyłem, żem w niebie, a ten zły człowiek przyszedł i przebudził mnie. I nie przyjął przyniesionego przezeń  lekarstwa.

Stan poety się pogarszał. Między 16:30 i 17:00 wezwano jeszcze trzech polskich lekarzy. Między 18:00 a 19:00 nie mógł już mówić. Przybył także ks. Michał Ławrynowicz. Między 19:00 a 21:00 Mickiewicz powiedział jeszcze kilkanaście słów. Słysząc opinię doktorów, że bardzo źle, ksiądz udzielił namaszczenia.

I wreszcie końcówka ostatniego  aktu… Oto relacje naocznych świadków: 
O 7 gestami już tylko dawał znać, że poznaje otaczających. O 8 na koniec poczęła się straszna walka życia ze śmiercią, a o 40 minut na 9-tą zgasła nam ta pochodnia, co oświecała drogę do Polski. (Ildefons Kossiłowski, sekretarz Rady Szkoły Polskiej w Batignolles, podczas wojny wschodniej przebywający w Turcji).
Był to atak cholery piorunujący. (…) Wszystko, co było możliwe, uczyniono, lecz wszystko na próżno. Uderzenie na mózg nastąpiło bezpośrednio. O trzy kwadranse na dziewiątą wyzionął ducha. (Armand Lévy, przyjaciel Mickiewicza).
… przed 9-tą wieczorem na kilka minut Bogu ducha oddał. (Henryk Służalski, emigrant, towiańczyk).
O 9-ej godzinie życie dokończył z zupełną przytomnością umysłu, z smutnym wejrzeniem, nic nie mówiąc. Ksiądz w ostatnim momencie namazał go olejem świętym… (Płk Hipolit Kuczyński, emigrant).
Adam Mickiewicz skończył życie 26 9-bra o godzinie 9-tej wieczorem. (…) Ostatnie momenta były bardzo spokojne… (Stanisław Drozdowski, lekarz wojskowy, kierownik ajencji Hotelu Lambert w Konstantynopolu).

Ale zaraz po śmierci pojawiły się, a z czasem narastały wątpliwości, czy to była cholera. Podniosły się także spory wokół pochówku: Konstantynopol czy Francja (Montmorency). I to, co arcypolskie:  szerokie spektrum opinii - od zachwytów (Zygmunt Krasiński) po ataki (Józef Bohdan Zaleski).

POGRZEB
30 grudnia 1855 r.. Konstantynopol, Jeni-Szeri. Kościół św. Antoniego. Port Top-Hane i statek „Euphrate”. Eksportacja do Francji
Karawan nadciągnął (…). Wyniesiono trumnę, okryto ją całunem, eskorta wojskowa uszykowała się we dwa (…) szpalery, bęben się głucho odezwał, wóz ruszył i w chwili tej na przodzie przed orszakiem księży słyszeć się dały tony ponure marsza pogrzebowego. Kolonia włoska ofiarowała się z popędu własnego (…) bezinteresownie w sposób ten złożyć hołd i oddać posługę nieboszczykowi. (Józef Jeżowski, poeta i tłumacz, wieloletni przyjaciel poety). 
Ambasador angielski przysłał swojego sekretarza, francuski usprawiedliwił się listem, że za późno otrzymał zawiadomienie. (Armand Lévy).
Pierwszy pluton (Kozaków) szedł na czele orszaku. Za nim (…) szli najprzód księża, potem trębacze, a następnie postępował wóz z trumną, zaprzężony dwoma wołami, pokrytymi czarno, które przysłano z lazaretu francuskiego. Za wozem szli przyjaciele i rodacy, otoczeni licznym tłumem ludu. Plutony trzeci i czwarty, prowadzone przez samego majora Jagmina, zamykały pochód. (Mjr Antoni Wieruski, oficer II pułku Kozaków sułtańskich).
Dzień był grudniowy, posępny, mglisty – mgła niekiedy zmieniała się w drobniuchny deszczyk, który mżył i moczył. (…) Wydawało się nam, (…) żeśmy sami Polacy. Pokazało się, żeśmy się mylili. Poza nami, niby rzeka ujęta w łożysko uliczne, płynęły tłumy ludzi, okrytych turbanami czarnymi. Okiem ich ogarnąć nie można było; czoło kolumny tej nas dotykało, koniec gubił się gdzieś w dali niedojrzanej. Ludzie szli w milczeniu, w skupieniu ducha, znamionującym udział w przejmującym nas żalu i smutku. Niespodziankę tę sprawili nam Bułgarzy. (…) Nie sami jednak oni (…). Nie było jeno Turków (…): okrom nich atoli wszystkie zresztą narodowości miały w orszaku pogrzebowym przedstawicieli. Widziałem Serbów, Dalmatów, Czarnogórców, Albańczyków, Greków, Włochów. Bułgarzy zeszli się najliczniej. (Józef Jeżowski).
Na ulicy Pera (…) znajduje się (…) kościół katolicki. Wniesiono do środka trumnę. Setna część ludzi wcisnąć się za nią i wysłuchać nabożeństwa nie mogła. Reszta w szeregach ścieśnionych w błocie i na wilgoci przed kościołem czekała, aż się ceremonia religijna skończyła… (Józef Jeżowski).

Po południu odprowadzono trumnę do portu:
[z kościoła] znowuśmy szli za trumną orszakiem ogromnym (…) do Tophane, gdzie się znajdowała przystań dla (…) łodzi, obsługujących statki do Konstantynopola przychodzące i z Konstantynopola odchodzące. Trumnę przeniesiono na łódź dużą, zawczasu na ten cel zamówioną; w łodzi ulokowali się ksiądz w komeżce, z krzyżem w ręku, i osób kilka. (Józef Jeżowski).

Łódź przewiozła trumnę na statek pocztowy „Euphrate”, który 31 grudnia wyruszył do Marsylii, gdzie dotarł 7 stycznia 1856 roku. 21 stycznia, w poniedziałek, w paryskim kościele św. Magdaleny odprawiono nabożeństwo żałobne. Po nim nastąpiło odprowadzenie zwłok na cmentarz Montmorency. Jeden z uczestników ceremonii, Aleksander Chodźko, zauważył, że uczestniczyło w nim bardzo dużo młodzieży. Nad grobem przemówił Józef Bohdan Zaleski, nawiązując m.in. do arcypoematu Mickiewicza:

Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem,
Zaprowadź zwłoki Wieszcza do Ojczyzny cudem.

Na zakończenie wszyscy odmówili Anioł Pański.

Relacja została przygotowana w oparciu o materiały źródłowe zawarte w książce Kseni Kostenicz Kronika życia i twórczości Mickiewicza. Ostatnie lata Mickiewicza - styczeń 1850 - 26 listopada 1855, z której także pochodzą wszystkie cytaty.



Kostenicz Ksenia, Kronika życia i twórczości Mickiewicza. Ostatnie lata Mickiewicza - styczeń 1850 - 26 listopada 1855, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1978, (Polska Akademia Nauk. Instytut Badań Literackich). (Sygnatury: 82658-60, cz D IX-4/22).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz