piątek, 5 września 2025

Książki (nie)zapomniane - "Szczyty iskrzyły się w słońcu i ich wezwanie było silniejsze niż głos rozsądku" (Lionel Terray)

Dwie książki o tematyce górskiej: "Dotknięcie pustki" (Touching the Void) JOE SIMPSONA (ur. 1960) i "Niepotrzebne zwycięstwa. Od Alp do Annapurny" (Les conquérants de l'inutile. Des Alpes à l'Annapurna) LIONELA TERRAY (1921-1965). Pierwsza stanowi maleńki wycinek z życiorysu autora. Druga - prawie kompletną biografię, pozbawioną jedynie ostatniego aktu, dopowiedzianego w posłowiu. Obie napisane z takim literackim talentem, że - zamiast szerszego omówienia - wystarczy kilka cytatów...

"Dotknięcie pustki" Joe Simpsona - brytyjskiego alpinisty i literata - to porażający, wstrząsający pamiętnik z wyprawy na Siula Grande w Andach peruwiańskich (1985 rok), zakończonej tragicznym wypadkiem w czasie zejścia ze szczytu. Simpson rozpoczyna opowieść, by kilkakrotnie "udzielić głosu" koledze, z którym się wspinał, Simonowi Yatesowi. Tę drugą część historii (napisaną kursywą, którą zachowamy) napisał także Simpson. 
 
Chwila. Zerwana lina. Złamana noga. Przeszywający ból. Wewnętrzne rozdarcie:

"Simon wbija we mnie twarde spojrzenie. Potem gwałtownie odwraca głowę, jakby czując, że patrzył za długo i zbyt intensywnie. Zdążyłem (...) uchwycić w jego twarzy wymowny błysk i odgadłem, co znaczy. On wie, że już nie jesteśmy razem. Odbiera mi to resztę odwagi (...). W jego oczach chaos uczuć i myśli. Litość. Dystans, przepaść między człowiekiem a rannym zwierzęciem, któremu nie da się pomóc."

"Wiedziałem, że Joe poleciał (...). Dopiero stojąc przy samym skraju lodu zobaczyłem go niżej na polu śnieżnym (...). Wiedziałem, że jest ranny (...). Wiedziałem, że w naszej sytuacji ma zero szans. Już był martwy. Do głowy mi nawet nie przychodziło, że ja też mógłbym zginąć."

" Zerknąłem za siebie, by zobaczyć ze zdumieniem, iż Joe trawersuje w poprzek stoku (...). Z opuszczoną głową, całkowicie pochłonięty walką, wlókł się bokiem przez zbocze (...). Obserwowałem go dość obojętnie. Nie mogłem mu w niczym pomóc, a sądziłem, że najpewniej i tak spadnie. Nie przejmowałem się tym. Miałem nawet coś w rodzaju nadziei, że tak się stanie. Dopóki o siebie walczył, nie mogłem go zostawić, a nie miałem pojęcia, jak mu pomóc. Sam nie będę miał problemu z zejściem, jeśli natomiast zacznę go sprowadzać, możemy obaj zginąć. Wprawdzie nie bałem się tego, ale przecież byłaby to czysta strata, po prostu rzecz bez sensu. Gapiłem się na niego, niejako wyczekując, że zaraz poleci..."


Tu nie ma miejsca na sentymenty. Brak jakiegokolwiek idealizmu czy romantyzmu. Jest wyłącznie twarda walka o przetrwanie. A jednak Simpson nadludzkim wysiłkiem doczołgał się do bazy. Nikt już wówczas nie wierzył, że żyje. Tę bolesną odyseję opowiada w najdrobniejszych detalach...

Joe Simpson, Dotknięcie pustki, tł. Danuta Hołata, Wacław Sonelski, Katowice 2004. ISBN 8360429006 (sygn. 168902).

"Niepotrzebne zwycięstwa. Od Alp do Annapurny" Lionela Terray. Początek autobiografii, szczegółowo dokumentującej (nie tylko) górskie dokonania:

"Urodziłem się u stóp Alp. Zdobywałem laury w jeździe na nartach, byłem zawodowym przewodnikiem, robiłem wielkie drogi alpejskie, brałem udział w ośmiu ekspedycjach w Andy i Himalaje. Całe życie poświęciłem górom."

Terray. Koleżeński, dzielny, czasem balansujący na granicy heroizmu (np. podczas zdobywania Annapurny). Bezinteresowny i ofiarny ratownik górski, któremu wielka sława nierzadko... przeszkadzała w pracy, bo nie każdy chciał korzystać z usług osoby mającej tak wielkie życiowe osiągnięcia. Instruktor narciarski w Chamonix. Niesamowicie wytrzymały. Na przykład w skałkach Saussois uległ poważnemu wypadkowi. Po złamaniu sześciu żeber trafił do szpitala. Lekarze kazali mu leżeć w łóżku przez pięć tygodni, a leżał... pięć dni. Zdobywał góry Europy, Azji, Ameryki Północnej i Południowej. Z czasem zwolnił tempo, gdyż obiecał to żonie, Marianne. Jako przewodnik miał więcej czasu dla niej i dwóch adoptowanych synów - Nicholasa i Antoine'a. Wrócił więc tam, gdzie zaczął wspinaczki. I tam zginął. 19 września 1965 r., w niedzielę, na wschodniej ścianie Gerbier w masywie Vercors, na południe od Grenoble. Razem z nim życie stracił młody przewodnik, Marc Martinetti. Janusz Kurczab napisał w posłowiu:

"Pogromca wysokich szczytów i stromych ścian, wytrawny alpinista i znawca gór - zginął na niewielkim wapiennym urwisku, otoczonym idyllicznymi łąkami i zbliżającym się ku jesieni lasem..." 

Żona przeżyła go o 42 lata. Oto zakończenie autobiografii. Nie spełniły się ostatnie zdania: 

"Po dwudziestu latach walki na wszystkich górach świata mam w sobie więcej sił i entuzjazmu niż posiada go większość moich młodych towarzyszy. A jednak (... ) tyle lat wysiłków, cierpienia i niebezpieczeństw zmienia człowieka. (...) Gnany nieposkromionymi siłami mojej namiętności, we wszystkich ekspedycjach (...) szedłem zawsze na czele (...) największe ryzyko i najcięższą odpowiedzialność przyjmowałem zawsze z pogodnym sercem. (...) Dzisiaj moja wola nie jest już tak nieugięta i cofnęły się granice mej odwagi. (...) Inni atakować będą szczyty (...). A ja tymczasem obniżać się będę po stopniach drabiny. Słabnąć będą moje siły i odwaga (...). Jeżeli naprawdę żaden serak, żaden kamień, żadna szczelina nie czekają na mnie gdzieś w świecie, by zatrzymać bieg mego życia, nadejdzie dzień, kiedy stary i zmęczony odnajdę spokój pomiędzy zwierzętami i kwiatami. Koło zamknie się i wreszcie zostanę prostym pastuchem, którym tak bardzo chciałem być w dzieciństwie!..."

Lionel Terray, Niepotrzebne zwycięstwa. Od Alp do Annapurny, tł. Danuta Knysz-Rudzka, Oprac. Janusz Kurczab, Kazimierz Marcinek, Warszawa 1975 (sygn. 65141).

Ps. Do tematyki górskiej jeszcze niebawem wrócimy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz