piątek, 26 kwietnia 2024

Odpowiedzi (które) czekają na swoje pytania

"Ważne jest, by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać, nie potrafi żyć" stwierdził Albert Einstein. Tak, wielkość naukowca czy filozofa poznaje się po właściwie zadanych pytaniach, a niekoniecznie po udzielonych odpowiedziach. Postęp w dziedzinie odkrywania tajników wiedzy polega na pytaniu o to, czego sobie nie uświadamiamy. Dlatego tylko na pozór paradoksalnie brzmi stwierdzenie José Saramago, że "nieprzeliczona liczba odpowiedzi oczekuje na swe pytania." To znaczy, że najpierw została udzielona odpowiedź, potem postawiliśmy pytanie. Bo badacz nie jest kreatorem świata, tylko jego odkrywcą i kodyfikatorem. Czyż np. zasady dynamiki nie istniały przed ich sformułowaniem a mięta nie posiadała właściwości leczniczych, zanim je odkryto?

Dlaczego o tym piszemy? Zbliża się Dzień Dziecka. Obliczono, że przedszkolak zadaje średnio 437 pytań dziennie, co daje znacznie ponad 105 000 pytań rocznie (zob. poz. 1 w bibliografii; o pytaniach uczniów klas początkowych poczytamy w artykule z poz. 2). Do dziecięcej ciekawości nawiązują poeci piszący dla młodego odbiorcy, np. Joanna Papuzińska w „Pytaniach" czy Małgorzata Borkowska w uroczym wierszyku "Tysiące pytań". Bo któż - oprócz najmłodszych - zastanawiałby się, czy można zrobić dziurę w wodzie? A oto "Pytanie" Jana Twardowskiego:
 
"Co to jest para wodna?
Tylko umysł dziecka
jak źrebak szybki
odpowiedział od razu:
- Dwie małe rybki"

Dorośli też pytają. Kolejne, poważne "Pytania" wspomnianego poety:
 
"Gdzie się prawda zaczyna a gdzie się rozum kończy
gdzie miłość między nami a gdzie już cierpienie?"

O miłość pytają Konstanty Ildefons Gałczyński w "Rozmowie lirycznej" i Jan Lechoń w „*** [Pytasz, co w moim życiu...]”. Filozoficzne rozważania snuje Wisława Szymborska w „Pytaniach zadawanych sobie”. Podobne obserwacje prowadzą o. Andrzeja Madeja do odmiennych wniosków - do... redukcji pytań, których mnogość zamienia na nieustanne zaskoczenie - zachwycenie:

"mogło mnie na świecie nie być
dlaczego istnieję
pytam
zdumiony
miłością"

Bo droga do zdobycia wiedzy dla każdego inna. Niektórych prowadzi przez gęstwinę pytań. Innych przez iluminacje zdarzeń. Są też nieliczni, którym od razu darmo dano opokę pewności. Pytanie - zadziwienie wyraża Jonasz Kofta w "Kiedy się dziwić przestanę":

"Kiedy się dziwić przestanę (...)
Swe ostatnie, niemądre pytanie
Nie zadane, w połowie przerwę (...)
Lżej mi będzie i łatwiej bez tego
Ścichną szczęście i bóle wyśmiane
Bo nie spytam już nigdy - dlaczego? (...)
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie."

Z nieskrywaną sympatią patrzy w „Ptakach-pytakach" na szukającą odpowiedzi (czy raczej sensu!) młodzież:

”Ptaki pytaki
Głupie pingwiny
Z dziobem otwartym na oścież
Takich rzucają
Mądre dziewczyny
Jak Cezar rzucił kości (…)
Poznacie ich po dobrych chęciach
Serio podejściu do tematu
Po tym że mają głos pisklęcia
Że uciekają z rezerwatów
Ptaki pytaki
Brzydkie kaczątka
Którym łatwizna obrzydła
Kiedyś się pewnie
Dodziobią wątku
Wtedy urosną im skrzydła
Potem
Się wzbiją
Ponad głowami
Innych pożółkłych z zazdrości
Tych którzy pytań
Nie zadawali
I skrzydła im nie urosły"

Piękne! Zakończymy "dydaktyczną" poradą Einsteina:

"Większość nauczycieli traci czas na zadawanie pytań, które mają ujawnić to, czego uczeń nie umie, podczas gdy nauczyciel z prawdziwego zdarzenia stara się za pomocą pytań ujawnić to, co uczeń umie lub czego jest zdolny się nauczyć"

i zwierzeniem wybitnego polityka - Daga Hammarsjölda („Drogowskazy”):

"Nie wiem, co albo kto postawił pytanie. Nie wiem, kiedy zostało postawione. Nie pamiętam, żebym dawał na nie odpowiedź. Ale jednego razu komuś czy czemuś odpowiedziałem "t a k". Od tej chwili wywodzi się moja pewność, że istnienie jest pełne sensu".

Bibliografia
1. Ile pytań może zadać przedszkolak?, "Wiadomości Uczelniane Politechniki Opolskiej [online], dostęp: https://wu.po.opole.pl/ile-pytan-moze-zadac-przedszkolak/ [15 maja 2023]
2. Dominika Depta-Marel, Pytanie jako przemiana - analiza dziecięcych pytań, "Edukacja Wczesnoszkolna" 2018/2019, nr 3, s. 22-34


poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Ballare…

Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich (23 kwietnia) oraz Międzynarodowy Dzień Tańca (29 kwietnia). Czy można je połączyć? Jak najbardziej! Włoskie "ballare" znaczy - właśnie! - "tańczyć". Wspominałyśmy już prozatorskie pieśni, których się nie śpiewa (TUTAJ). Teraz będzie o kilku balladach, których się nie tańczy. Nie o znanych: "Balladach i romansach" Mickiewicza, "Dziesięciu balladach o powsinogach beskidzkich" Zegadłowicza (sygn. 41123) ani "Balladzie o więzieniu w Reading" Wilde'a (sygn. 73631, zob. też TUTAJ), ale o "balladach" prozą.

Marek Kochan, Ballada o dobrym dresiarzu
. Nierówne pod względem artystycznym opowiadania ukazujące rozległy przekrój społeczeństwa - od ludzi najbogatszych po najuboższych (sygn. 163475).

Sławomir Łubiński, Ballada o Januszku. Historia pani Gieni, wdowy, fabrycznej sprzątaczki, nieradzącej sobie z wychowaniem krnąbrnego syna, za swe ofiarne życie otrzymującej jedynie obojętność (sygn. 129365).

Waldemar Łysiak, Szuańska ballada o "ślepym wojowniku" Gedeonie i o jego pojedynku z "korsykańskim karłem" Bonaparte. Z autorskiego „Słowa wstępnego”: książka „nie pretenduje do miana pracy historycznej, mimo że jej zawartością są fakty, same fakty i nic jak tylko fakty, ubrane w moją manierę narracji. Nie jestem bowiem stenotypistą dziejów, tylko pisarzem, nie interesuje mnie historia jako nauka, lecz historia jako karmicielka moich literackich obsesji. Pisząc tę książkę, ani przez moment nie starałem się być obiektywny; wolałem narazić się na zarzut, że lepię bajki z rzeczywistości, niż przekazywać rzeczywistość odartą z wyobraźni.” Powieść w 10 Zwrotkach, bo tak nazywane są rozdziały. Faktografia podana w „lirycznej” prozie. Ukazuje losy tzw. szuanów, chłopskich powstańców z okresu rewolucji francuskiej i ich przywódcy - Georgesa Cadoudala (sygn. 94802).

Kornel Makuszyński, Ballada o św. Jerzym. Historia miłości mniszki zakochanej w rycerzu Marcinie… sportretowanym na obrazie. Ten – pragnąc mścić nieprawość - pewnego dnia „wychodzi” z malowidła. Sieje nieco zamieszania, ale (napomniany przez archanioła) zostaje zmuszony do poniechania działań, bo jednego mu brakuje. Tego, co usłyszał od niebieskiego posłańca: „śladem twoim jedzie zima, cóż tobie do spraw wiosny? (...) Wracaj na ziemską dolinę, kędy jest twój ołtarz, iżby się (…) nie rozgniewał Pan Wszechmogący. Czynić chciałeś sprawiedliwość, serce mając kamienne…” (sygn. ZS 54662).

Timo K. Mukka, Ziemia jest grzeszną pieśnią. Ballada. Wioska zagubiona na północy Finlandii. Dojmujący mróz, twarde życie i ciężka praca, widziane z perspektywy Marty Mäkeli - kobiety żądnej wrażeń większych niż te, które niesie codzienność (sygn. 126437).

Danuta Orłowska, Ballada dla Anny Marii. Powieść dla młodzieży. Anna Maria Kruszewska, uczennica. Na zakończenie roku szkolnego otrzymuje nagrodę za pilny udział w próbach chóru szkolnego. Rozpoczynają się wakacje. Dla niej upragnione, ale nie dla kolegi, Maćka. Postanawiają jednak razem „wyrwać się” z domów na podróż autostopem. Chłopak nie przychodzi na umówione spotkanie. I chociaż z czasem okaże się, że miał ważny powód, dziewczyna podąża już za nową sympatią - maturzystą Bartkiem. Chcąc mu zaimponować, dopuszcza się poważnego kłamstwa… (sygn. 61019).

Muriel Spark, Ballada o Peckham Rye. Nieduża przemysłowa miejscowość, w której niebywałe poruszenie wywołuje ucieczka (niedoszłego) pana młodego sprzed ołtarza. Czy spróbuje jeszcze raz i czy narzeczona da mu kolejną szansę? (Sygn. 64506).

Shichiro Fukazawa, Ballada o Narayamie. Opowiadanie spopularyzowane adaptacjami filmowymi. Połowa XIX stulecia. Japońska wioska u stóp wysokiej góry. Stara Orin oczekuje na siedemdziesiąte urodziny, po których – zgodnie z wieloletnim zwyczajem – powinna zostawić w domu miejsce młodszemu pokoleniu. Znalazłszy żonę dla syna – kawalera (Risuke), wyrusza z drugim synem (Tatsuhei) na Narayamę. Wędrują wśród ludzkich szczątków, w śniegu i podmuchach nadciągającej zimy… (sygn. 119938, 122772).

piątek, 19 kwietnia 2024

Książki (nie)zapomniane - „Prawdziwa siła nie czyni wrzawy, ona jest i działa. Prawdziwa etyka zaczyna się tam, gdzie milkną słowa”

„Życie” (Die Lehre der Ehrfurcht vor dem Leben) ALBERTA SCHWEITZERA (1875-1965). Malutka książeczka. Niespełna 70 stron. Zawiera podstawy etyki czci dla życia i zbiór myśli z innych dzieł, wybranych przez samego autora (m.in. z autobiografii - TUTAJ) i spisanych w gabońskim Lambaréné.

Sześć tekstów. Pierwszy - „Problem etyki w wyższym stadium rozwoju myśli ludzkiej” – to odczyt wygłoszony we Francuskiej Akademii Nauk, 20 października 1952 roku. Łączy myśl Wschodu i starożytnej Grecji z filozofią Zachodu. Tematycznie oscyluje wokół definicji działania etycznego i pojęć mu towarzyszących: ofiarności, życzliwości, poszanowania życia będącego synonimem etycznej zasady miłości. Kolejny - „Kultura etyczna” – przynosi uwagi o odpowiedzialności. Dwa następne - „Stosunek człowieka do człowieka” i „Stosunek człowieka do stworzenia” – rozszerzają zasięg działania etycznego na wszystko, co żyje. Wreszcie ostatnie teksty - „Pokój czy wojna atomowa” oraz „Zaniechać niehumanitarnego sposobu myślenia! Zaniechać zbrojeń atomowych!” – stanowią żarliwy apel o porzucenie przemocy w stosunkach międzyludzkich.

Schweitzer to jedna z tych osób, które można by nazwać sumieniem świata. Wszystko, co o nim napiszemy, może okazać się za małe. Dlatego oddamy głos jemu samemu. Oto kilka cytatów. Ku rozważeniu. Ku medytacji.

„Prawdziwa siła nie czyni wrzawy, ona jest i działa. Prawdziwa etyka zaczyna się tam, gdzie milkną słowa.”

„Ten, kto zamierza czynić dobro, nie może oczekiwać, iż ludzie będą mu usuwać kamienie z drogi, ale musi być przygotowany na to, że mu będą je rzucać na drogę.”

„Tak jak fala nie może istnieć sama dla siebie, lecz stale uczestniczy w falowaniu oceanu, tak nie możemy przeżyć naszego życia wyłącznie dla samych siebie, lecz zawsze tylko we współprzeżywaniu otaczającego nas życia.”

„Pierwszym naszym etycznym osiągnięciem jest rozszerzenie kręgu solidarności z innymi ludźmi.”

„Etyka poszanowania życia jest etyką miłości rozszerzającą się na cały wszechświat. Jest to wynikająca z przesłanek rozumowych etyka Jezusa.”

„Ten, kto ma odwagę sądzić i osądzać samego siebie, staje się lepszy.”

„Dopóki człowiek nie obejmie współczuciem wszystkich żywych stworzeń, dopóty on sam nie będzie mógł żyć w pokoju.”

„Istotą dobra jest życie utrzymać, życiu sprzyjać, życie wznosić na jego najwyższy stopień. Istotą zła jest życie unicestwiać, życiu szkodzić, a także życie hamować w jego rozwoju.”

„Wydawało mi się niepojęte, że w wieczornej modlitwie mam się modlić tylko za ludzi. Dlatego, gdy moja matka pomodliła się ze mną i obdarzyła pocałunkiem na dobranoc, po kryjomu odmawiałem jeszcze dodatkową ułożoną przez siebie modlitwę za wszystkie stworzenia: Kochany Boże, chroń i błogosław wszystko, co oddycha, zachowaj od wszelkiego zła i daj spokojny sen.”

Albert Schweitzer, Życie, przeł. Jerzy Piechowski, słowo wstępne G. Goetting, Warszawa 1974 (sygn. cz LV-6/5 d).

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Obłoków zamyślona biel...

14 kwietnia przypada Międzynarodowy Dzień Patrzenia w Niebo. Niezwykły, wielowymiarowy, inspirujący... astronomów, meteorologów, poetów, malarzy, teologów. Niektórych zachwyca, innych niepokoi (vide "Różowe dzwonki, postrzępione niebo" René Magritte'a). Każdy znajduje w nim coś ważnego. My dzisiaj znajdziemy (literackie) chmury...

Pojawiły się w dramacie u początków istnienia gatunku („Chmury” Arystofanesa), są i współcześnie („Po górach, po chmurach” Ernesta Brylla). Mamy je w tytułach powieści („Wiosenne obłoki” Sigrid Undset, „Chmury nad Metapontem” Eyvinda Johnsona), opowiadań („Pierwszy krok w chmurach” Marka Hłaski) i traktatów o duchowości (anonimowy „Obłok niewiedzy”). W Mickiewiczowej epopei:

„Owe obłoki ranne, zrazu rozpierzchnione
Jak czarne ptaki, lecąc w wyższą nieba stronę,
Coraz się zgromadzały."

Jednak najczęściej wspominane są w liryce, gdzie symbolizują różne zjawiska, przeżycia, stany.

Marzenie...

"Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu…
A te różowe, że to nie lody malinowe.
A te złociste pierzaste, że to nie stosy ciastek…"
(Julian Tuwim, Dyzio Marzyciel)

Miłość...

"i twój śmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom."
(Krzysztof Kamil Baczyński, Miłość)

Nierzadko - smutek, melancholię, jak w "Elegii" (Obłoki lotne, żagle uniesień...) Baczyńskiego. Stanowią też... element krajobrazu, scenerię zdarzeń:

"Na błękicie jest polana.
Dwa obłoki to hosanna.
Jeden chłopak, drugi panna."
(Edward Stachura, Na błękicie jest polana)

Sposób istnienia...

"jak po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem
jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem (…)
ten zawodzący śpiew
jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
cudne manowce, cudne manowce, cudne manowce"
(Edward Stachura, Jak)

"Obłoków zamyślona biel
Owoce, drzewa, barwy dnia
To wszystko dzięki tobie trwa
To wszystko w tobie trwa"
(Jonasz Kofta, To ziemia)

Wyrażają ekspansywny optymizm, np. "Obłok w spodniach" Władimira Majakowskiego, ale i przeczucie nadciągającej katastrofy, mroczne fatum:

"A pełno było krwi
na ziemi i w obłokach"
(Krzysztof Kamil Baczyński, Moce)

"chmury strwożone gnane po niebie wpław”

„Przez czarne piaski i diuny wiruje jaskrawa planeta,
O żółte wybuchy eterów śliskim ociera się grzbietem.
Planeta, nad którą władca goni chmury zielone”

„Czy władca jaki
pędzi tak chmury, ich lot obniża,
czy wielki tropiciel znów goni ptaki
nad dziką ziemią (…)"
(Aleksander Rymkiewicz, Tropiciel)

Pojawiają się u pozostałych Żagarystów - Jerzego Zagórskiego (np. „Śmierć Parysa”, „Widowisko w obłokach”, „Znak”) i Czesława Miłosza ("Obłoki", "Trzy zimy"). Są w "Ogłoszeniu" innego katastrofisty, Władysława Sebyły (TUTAJ), w którym szczury:

"Wpiją drobne siekacze w obłoki,
Zanurzą zęby w zachodzące zorze"

Można poprzez nie wyrazić najgłębsze tęsknoty i medytacje metafizyczne:

„Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki
I Tytan prętki lotne czasy pędzą!”
(Mikołaj Sęp Szarzyński, Sonet I. O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego)

Chmury. Obłoki. Płyną, zmieniają kształty, znikają. Inspirują.

piątek, 12 kwietnia 2024

Nasz Mały Leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane: Jean-Luc Godard, „Pogarda” (1963)

Niewierność Penelopy? Nie do pomyślenia! A jednak… Zdrada przydarzyła się żonie Odyseusza... tysiące lat po napisaniu eposu. W metaforycznej powieści Alberta Moravii i jej ekranizacji, czyli w filmie „Pogarda” (Le mépris) JEANA-LUCA GODARDA (1930-2022). Ale – uczciwie powiedziawszy – mąż znacząco przyczynił się do jej decyzji.

Paul Javal jest scenarzystą filmowym. Ma atrakcyjną żonę - Camille. Z początkowej sceny możemy wnioskować, że bardzo się kochają. Ale mają problem: chcieliby prędko spłacić raty za mieszkanie. I oto propozycja zawodowa, którą Paul otrzymuje, może przyczynić się do rozwiązania problemu finansowego. Wybitny reżyser, legenda kina (Fritz Lang gra tu samego siebie), planuje nową ekranizację "Odysei". Z wartościowego pod względem artystycznym scenariusza nie jest jednak zadowolony Jeremy Prokosch - amerykański producent, a prywatnie wrażliwy na kobiece wdzięki playboy. Pojawia się w willi Javalów na Capri, by skłonić Paula do przeredagowania tekstu na bardziej bliski popkulturze niż antycznemu wzorcowi. W malowniczym otoczeniu jego uwadze nie uchodzi też uroda żony gospodarza.

Javal jest w rozterce. Ceni wielkiego reżysera, ale kusi go materialna korzyść oferowana przez producenta. Jeśli jej ulegnie, ponadczasowe arcydzieło zamieni się w jeszcze jeden obraz dla niewyrafinowanego odbiorcy. A Prokosch nie ustępuje. Też ma swoją wizję i nie zapłaci za kolejny wybitny film, którym zachwyci się tylko wąskie grono koneserów. Paul ma jednak jednego asa w rękawie. Dostrzegł fascynację Amerykanina piękną Camille. Pozostawia ich ze sobą na dłuższy czas, znajdując dla siebie prozaiczną wymówkę. Żona nie wierzy. Zaczyna nieufnie spoglądać na męża. Może jest przewrażliwiona. Ale jeśli uczynił to celowo, by jej kosztem zjednać producenta dla własnej koncepcji?

Od tej chwili każde z trojga bohaterów może odczuwać coś na kształt pogardy. Javal do siebie samego, że uległ komercji, a nadto zraził do siebie wierną małżonkę. Camille do męża, że ją uprzedmiotowił, „odpłynął”, gdy go potrzebowała, więcej - uczynił z niej łup dla niechcianego „zalotnika”. Tak, nawiązania do Homera są widoczne nie tylko w scenografii, ale również w warstwie fabularnej. Jednak zakończenie jest inne. Penelopa już nie będzie czekać na Itace. Paul to słabeusz, więc gdy proponuje żonie wspólny powrót do Rzymu, kobieta odmawia. Wsiada do samochodu producenta.

Ruchliwe ulice… Chwila nieuwagi mężczyzny zapatrzonego w siedzącą obok niego piękność… Tragiczny wypadek… Koniec współczesnej, okaleczonej epopei.

O czym jest „Pogarda”? O miłości, która – nie pielęgnowana – wygasa. O rozpadzie małżeńskiej więzi. O ramach i granicach (nie tylko artystycznej) wolności. O dialogu między historią a nowoczesnością. O przemijaniu i trwaniu. O tym, co odwieczne i tym, co chwilowe. Jeszcze raz – dosłownie, brutalnie i boleśnie – okazuje się, że „ars longa, vita brevis”…

Pogarda (Le mépris). Reż. Jean-Luc Godard.1963. Francja, Włochy. 103 min. Główne role: Brigitte Bardot, Michel Piccoli, Jack Palance.

Można przeczytać
Błażej Hrapkowicz, Nowe horyzonty. Godard i psychoanaliza, „Kino” 2010, nr 9, s. 34-36 (Czytelnia).
Aleksander Jackiewicz, Antropologia filmu, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1975, s. 192 (sygn. cz II A-3/12 a).
Piotr Kletowski, Trzy razy Godard, „Dialog” 2010, nr 11, s. 161-167 (Czytelnia).
Paweł Mościcki, Nieznana legenda, „Kino” 2022, nr 12, s. 64-68 (Czytelnia).
Zbigniew Pitera, Leksykon reżyserów filmowych. Reżyserzy zagraniczni, wyd. 2 rozszerz., Warszawa, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1984, s. 129-131 (sygn. 109558).
Łukasz Ziomek, Godard. W poszukiwaniu straconych tożsamości, „Kino” 2011, nr 10, s. 54-57 (Czytelnia).

J.-L. Godard - fot. Flickr

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Politycy

Na ogół nie bardzo ich lubimy. Dziś spojrzymy na nich inaczej. Spróbujemy pokazać, że mieli słabości i wady. Cierpieli. Nierzadko podejmowali decyzje bolesne w skutkach dla nich samych lub dla innych. Oto subiektywny wybór kilku postaci z różnych epok. Okazją będzie Rok Romualda Traugutta i Wincentego Witosa. Od nich zaczniemy.

Romuald Traugutt (1826-1864). Ostatni dyktator powstania styczniowego. Przenikliwy, mądry, tragiczny.

„5 sierpnia 1864 roku o godz. 10 rano (…) został stracony na stoku Cytadeli. Nic w jego życiu sprzed akcesu do powstania styczniowego nie zapowiadało takiego finału. Odkąd sam sięgnął po władzę dyktatora - wszystko.”
(Marcin Czajkowski, Prezes ze Smolnej, „Mówią Wieki” 2013, nr 1, s. 20-23)

Wincenty Witos (1874-1945). Działacz ludowy, premier, później więzień i emigrant. Jego najkrótsza biografia:

„Sam prowadził swoje gospodarstwo, także wtedy, gdy przyszło mu kierować państwem. (…) W Polsce niepodległej był mężem stanu: posłem na sejm RP, trzykrotnym premierem rządu, którego za zasługi dla narodu odznaczono Orderem Orła Białego, ale też za opozycyjną działalność polityczną wtrącono do więzienia, sądzono, skazano i ścigano „Listem Gończym”. (…) Agresja niemiecka na Polskę zbiegła się z osobistą stratą (…). Zmarła jego żona Katarzyna. (…) Nie akceptował zaistniałej po zakończeniu II wojny światowej rzeczywistości (…). Niedługo potem podupadł na zdrowiu (…). Siłę organizmu pokonało dwustronne zapalenie płuc (…). Zgon nastąpił w środę, 31 października 1945 r., o godzinie 6:30, w szpitalu oo. Bonifratrów w Krakowie.”
(Janusz Skicki, Ten, który chłopów Polsce przywrócił. O Wincentym Witosie raz jeszcze, „Wychowawca” 2024, nr 2, s. 20-22)

Cofamy się w czasie. Starożytność. W gronie licznych mężów stanu, polityków, wodzów pojawia się on - młody, dzielny, groźny, pobudzający wyobraźnię. Aleksander Macedoński (356-323 p.n.e.).

„Biesiadował ponad miarę, pił potężnie (…), gdy pił, tracił rozum, zdrowy rozsądek i umiar. Gdy dochodziło do sprzeczek z przyjaciółmi, niepomny na więzy przyjaźni sięgał po broń i zabijał. Gdy trzeźwiał, rozpaczał i mocno się kajał – ale czasu nie można było cofnąć. (…) Dzienniki dworu Aleksandra pisane przez Eumenesa z Kardii (…) szczegółowo relacjonują ostatnie chwile króla. Miał wielką gorączkę, pił wiele wina, miotał się pomiędzy sypialnią a łaźnią. Zmarł (…) w nocy z 10 na 11czerwca 323 roku p.n.e. Pozostawił ogromne dziedzictwo i kłócących się spadkobierców – swoich dotychczasowych dowódców.”
(Maria Falińska, Piwo, Demeter i Aleksander Macedoński, „Mówią Wieki” 2020, nr 6, s. 65-67)

Średniowiecze - pełne barwnych postaci: Karol Młot, Ryszard Lwie Serce, Karol I Wielki, Otton III, Bolesław Chrobry... I ten, który mógł zapisać się w historii lepiej, gdyby nie zawładnęła nim... chciwość. Filip IV Piękny (1268-1314).

„Był 1303 rok. Filipowi umarła żona. Spowodowało to w nim wstrząs: poczuł się powołany do realizacji wielkich czynów. Przez całe życie musiał słuchać, jak porównywano go do jego dziadka, króla, krzyżowca - Ludwika IX Świętego. Filip postanowił, że też zorganizuje krucjatę i odbije Jerozolimę. Potrzebował do tego współpracy zakonów rycerskich. Zaproponował połączenie joannitów i templariuszy (…). Do tego doszły finansowe kłopoty króla (…) czuł się zraniony, ponieważ Jakub de Molay storpedował jego starania o stworzenie wielkiego zakonu. A jednocześnie był od niego zależny: miał u templariuszy wielkie długi. (…) Wilhelm de Nogaret (…) wpadł na pomysł, jak uwolnić króla od długów. Po prostu: pozbywając się wierzyciela. (…) Należało (…) udowodnić, że templariusze są heretykami. (…) Podobno de Molay, umierając w płomieniach, przeklął króla i papieża… Źródłem tej legendy jest to, że miesiąc po jego egzekucji zmarł papież Klemens V, a pół roku później Filip IV (…). Templariuszy nie zniszczyli groźni muzułmanie, ale chrześcijański władca, wnuk świętego króla Ludwika IX.”
(Tomasz Gałuszka, Ostatnia bitwa templariuszy, rozm. przepr. Maciej Muller, „W Drodze” 2015, nr 8, s. 89-101)

Czasy nowożytne. Jest o kim mówić. Elżbieta I Wielka, Henryk VIII Tudor, dynastia Wazów, Wiktoria Hanowerska, Franciszek Józef I... I Napoleon I Bonaparte (1769-1821). Otruty arszenikiem. Nie heros, „bóg wojny”, ale schorowany człowiek.

„Napoleon urodził się z krzywicą. W dzieciństwie i wczesnej młodości był bardzo chudy, o cerze chorobliwie żółtej. W 1789 roku wiele miesięcy spędził w łóżku trapiony wysoką gorączką - wszystko wskazuje na to, że była to odmiana malarii. Od kiedy opuścił słoneczną Korsykę, cierpiał chronicznie  na katar i nieżyty gardła. Dwukrotnie był ranny (…). Jak wielu jeźdźców, cierpiał na hemoroidy, a dodatkowo (…) wielokrotnie spadał z konia, tłukąc się niemiłosiernie. Ponadto cierpiał też na jakiś rodzaj uciążliwej egzemy, spowodowanej – jak twierdzą niektórzy – chorobą nowotworową. Na wygnaniu (…) zaatakował go szkorbut. Okresowo miewał też bolesne zatrzymania moczu (…). Jednak największą dolegliwością cesarza były choroby gastryczne.”
(Bogdan Borucki, Jak zarobić na śmierci Napoleona, „Mówią Wieki” 2021, nr 4, s. 11-16)

Jeszcze dwie osoby z XX wieku (poza wymienionymi wyżej). Nie chcemy wspominać tych, którzy naznaczyli stulecie niewyobrażalnym cierpieniem, nawet nie postaci istotne dla zrozumienia historii stulecia. Dla Polaków szczególnie ważny jest Thomas Woodrow Wilson (1856-1924). Przyjaźnią darzył go Paderewski, wyważone zdania formułował Dmowski, Piłsudski nie był apologetą prezydenta, ale cenił go. Stanisław Kozicki mówił, że w wyglądzie i mowie „robił wrażenie pastora”. W Polsce z dużym rozmachem obchodzono 150. rocznicę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości:  

„Wśród licznych przedsięwzięć, które wówczas podjęto, szczególnie spektakularna była inicjatywa polegająca na zbieraniu podpisów pod życzeniami dla Amerykanów (...). Przez osiem miesięcy 1926 r. zebrano ich około 5,5 mln. Ozdobione rysunkami znanych artystów (...), pięknie oprawione w 111 tomów zostały złożone (…) w Białym Domu na ręce prezydenta USA Calvina Coolidge’a, który przekazał je do Biblioteki Kongresu.”
(Marek Białokur, Prezydent Thomas W. Wilson i jego rola w odbudowie polskiej niepodległości, "Wiadomości Historyczne z Wiedzą o Społeczeństwie" 2019, nr 3, s. 4-9)

I jeszcze Dag Hammarskjöld (1905-1961). Szlachetny. Piękny w postawie moralnej. W chwili śmierci kończył drugą kadencję na stanowisku sekretarza generalnego ONZ. Jego samolot - lecący z misją pokojową - zestrzelono w rodezyjskiej dżungli:

„Katastrofy z 17 września 1961 r. nie przeżył nikt, tylko jedna osoba nie zginęła na miejscu, za to w dobrym stanie przetrwała walizka sekretarza generalnego. Zawierała kilka drobiazgów osobistych, listy i papiery związane z misją, Kartę Narodów Zjednoczonych, mapę stanu Nowy Jork z zaznaczonymi ołówkiem trasami wycieczek pieszych oraz parę książek: poezje Rilkego, Ja i Ty Martina Bubera w wersji oryginalnej i angielskim tłumaczeniu, powieść Jeana Giono Noé z jeszcze nierozciętymi kartkami (…), kieszonkowe angielskie wydanie Nowego Testamentu i Psalmów. Dość dużo wziął ze sobą do samolotu (…) jak na dwudniową podróż.”
(Igor Piotrowski, Walizka Hammarskjölda, „Przegląd Humanistyczny” 2012, nr 1, s. 51-58).

Fot. Flickr.com (źródło: TUTAJ)

piątek, 5 kwietnia 2024

Książki (nie)zapomniane - Dwunastu apostołów czy dwunastu zbójców?

„Wojna powstała z grymasu szatana”. Wie o tym „parszywa dwunastka”, czyli Polacy skierowani z komendy oddziału II Korpusu do miasteczka Monte Sicuro, między Anconą a Loreto. Zakwaterowano ich w zamku na szczycie, by trochę odpoczęli po traumatycznych wydarzeniach, które w minionych latach wojennej zawieruchy były ich udziałem. „Judasz z Monte Sicuro” GUSTAWA MORCINKA (1891-1963).

„Dwunastu niedobitków siedziało koło kominka. Jakby dwunastu apostołów lub dwunastu zbójców z naiwnej ballady.” Dziejowy kataklizm rzucił ich w różne strony Europy. Niektórzy (Ślązacy) musieli służyć w Wehrmachcie, inni przeszli przez piekło obozów, jeszcze inni - szukali drogi do Ojczyzny w obcych partyzantkach. Każdy z nich ma w życiorysie wydarzenie, którego się wstydzi. Nie ma wśród nich ludzi nieporanionych duchowo. Swoistą psychoterapią będą cowieczorne opowieści. Uradzili, by każdy opowiadał o przeżyciu, które nie daje mu spokoju. Rozpoczynają 12 grudnia.

Ten gatunek mocno zadomowił się w literaturze. Od "Księgi tysiąca i jednej nocy " i „Opowieści kanterberyjskich", przez „Dekameron” Boccaccia, aż po… „13 opowieści” Agathy Christie. Z tej tradycji wywodzą się też „Wieczory medańskie”. Teraz Polacy na obcej ziemi snują bolesne historie. Oto niektóre...

... Staszek szukał śmierci, bo zdradziła go Jolanta. Ale śmierć go omijała. Niewiele brakowało, by wpadł w jej objęcia, gdy jego czołg został ostrzelany. Znowu ocalał. A koledzy zabili tego, który doń strzelał. Za późno zorientowali się, że był Ślązakiem... Swoim...
... Żyd, zwany Luminalem, jechał z żoną i córeczką przepełnionym wagonem. Niemcy wieźli ich do gazu. Dał kobiecie i dziecku luminal, by nie cierpiały. Zażyły. I umarły niemal natychmiast. Zanim zdążył połknąć swój, partyzanci odbili transport. Uwolnili i jego...
... Inżynier w Dachau poznał chłopaka - pomocnika kapo, który zabijał fenolem, a potem – by zadośćuczynić za zbrodnie - ratował pozostałych. Po wyzwoleniu obozu nie wrócił do matki, bo czuł się winny. Tak mu doradził Inżynier, który teraz czuje się jeszcze bardziej winny. Bo matka pewnie by dziecku wybaczyła...
... Janek Waleczek, młody nauczyciel, bez pamięci zakochał się w Jeti. Wojna ich rozdzieliła, ale widział ją, gdy szła w kolumnie – popychana przez esesmanów – na śmierć. W ramionach tuliła ich malutkie dziecko. Dostrzegła go, wołała. Ze strachu udał, że nie widzi i nie słyszy...
... Ślązak. Służył w Wehrmachcie. Zdezerterował i przystał do włoskich partyzantów. Życie zawdzięcza Rinaldo, który go - rannego - ocalił. Nie może sobie darować, że w chwili panicznego strachu zabił przyjaciela, bo myślał, że atakuje go Niemiec...
... Straceniec, który cudem przeżył. Niemcy wywieźli Polaków w łodziach na morze. A Anglicy ostrzelali. Dwóch uratowało się. Płynęli, trzymając się niewielkiej deski. I tamten mu ją odstąpił, a sam po cichu poszedł na dno...
... Grupa żołnierzy rozmawiała o wierze. Niektórzy ją stracili. Inni jej nigdy nie mieli. A ten, który miał wiarę, szedł na śmierć jak na spotkanie dziewczyny. Nigdy nie przestaną go podziwiać za ten spokój w sytuacji ostatecznej...
... Kuźma kochał Monikę. Nie zdobył się na wyznanie, ale - jak Cyrano de Bergerac – pisał za sierżanta listy do niej, w których zawarł całą swoją miłość. Tamtej podobały się piękne słowa, więc wyszła za sierżanta. A on nią poniewierał. Poznawszy prawdę - mówiła, że najbardziej skrzywdził ją... Kuźma. Umarła, zostawiając dziecko. Przez lata nie zapomniał jej oskarżenia i potem - w obozie - wziął na siebie winę jej syna...

Wigilia, która bardziej przypomina Wielkanoc i jej Zwycięstwo. Ktoś podpala miasteczko. W tym oczyszczającym ogniu "płoną" także wojenne winy straceńców. Teraz mogą już zejść w dolinę. Judasze, którzy okazali szczerą skruchę. Judasze, którym nikt już nie będzie pamiętał złego.

Gustaw Morcinek, Judasz z Monte Sicuro, posł. opatrzył Jerzy Nowak, wyd. 4, Katowice 1982. ISBN 8321602339 (sygnatury: 97906, 98674).

Fot. Pixabay.com

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Nasz Mały Leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane: "Biała Grzywa" Alberta Lamorisse (1959)

ALBERT LAMORISSE (1922-1970). Jego filmy przenika nieuchwytne piękno. Może dlatego, że są takie... niedzisiejsze. Jakby z innej, piękniejszej, choć też niepozbawionej problemów rzeczywistości. Jerzy Płażewski tak go scharakteryzował: "poeta o tkliwym sercu, kochający fantastykę z bajek dla dzieci, zwierzęta, piękno zachodów słońca i bezinteresowne uczucia. Zginął na posterunku - w katastrofie helikoptera, z którego robił zdjęcia do swego filmu. Krytyka nie byle dla niego łaskawa. Jego naiwny liryzm w naszej brutalnej epoce wydawał się często czymś nie na miejscu. Gdy filmowcy przestali się wstydzić czegokolwiek, nieprzyzwoitym stał się właśnie jego sentymentalizm, pochwała szlachetności i delikatności. Niepodobna wszakże odmówić mu (…) wdzięku i elegancji plastycznej - one się nie zestarzały."

Ten film jednak zdobył uznanie krytyki zarówno europejskiej, jak amerykańskiej, a nawet Złotą Palmę w Cannes. "Biała Grzywa" (Crin blanc: Le cheval sauvage) to piękny koń, wódz stada żyjącego dziko w delcie Rodanu, w nizinnej, bagiennej Camargue. Indywidualista. Podobnie jak Folco - wyobcowany ze środowiska chłopak, mieszkający na uboczu wraz z dziadkiem i młodszym bratem. Zwierzę i dziecko zaprzyjaźniają się ze sobą, chociaż rumak nie pozwala się dosiąść, o czym malec po cichu marzy. Ta niezwykła relacja nie umyka uwadze miejscowych łowców, pragnących pojmać i sprzedać konia. Przekonują łatwowiernego Folco, że po oswojeniu - w którego powodzenie nie wierzą - Biała Grzywa na pewno pozostanie z nim. Sami też podejmują nieudane próby zniewolenia zwierzęcia, a wreszcie podpalają teren, na którym bytuje stado. Spłoszonego konia nieoczekiwanie dosiada Folco. Po raz pierwszy w życiu. I ostatni… Prąd wody znosi ich dalej i dalej… Na pełne morze…

Piękny, poetycki film. Chociaż czarno-biały, mieni się barwami Camargue. A jeśli kogoś zainteresuje temat urzekającej przyjaźni człowieka i zwierzęcia, o jeszcze jednym, równie uroczym filmie może poczytać TUTAJ.

Biała Grzywa (Crin blanc: Le cheval sauvage). Reż. Albert Lamorisse. 1953. Francja. 47 min. Główne role: Alain Emery, Laurent Roche, Pascal Lamorisse, François Perie. Narrator: Jean-Pierre Grenie. Według opowiadania René Guillota.

Można przeczytać
Zbigniew Pitera, Leksykon reżyserów filmowych. Reżyserzy zagraniczni, wyd. 2 rozsz., Warszawa 1984, s. 186 (sygnatura: 109558).
Jerzy Płażewski, 200 filmów tworzy historię najnowszą kina, Warszawa 1973, s. 58 (sygnatura: 66961).

Źródło fot.: Pixabay.com

piątek, 29 marca 2024

Nasze Skarby - Mieczysław Ziemnowicz, „Autorytet a wolność w wychowaniu” (1928)

Mieczysław Ziemnowicz (Mieczysław Kokoszka, 1882-1971). Pedagog, germanista. Nauczyciel, dyrektor szkoły, kurator oświatowy. W latach 30. minionego wieku - wykładowca dydaktyki ogólnej i pedagogiki w Instytucie Pedagogicznym w Katowicach. Oto jedna z jego książek: „Autorytet a wolność w wychowaniu”, licząca prawie sto lat. Od tego czasu przybyło nam pozycji poruszających tę tematykę. Czy poglądy współczesnych pedagogów są znacząco odmienne od tamtych?

„Autorytet jest narzuceniem swej woli drugiemu, ograniczeniem swobody, jest więc zaprzeczeniem wolności; a zatem, jeżeli etykieta autorytetu słusznie została nadana dawnej szkole, to nowa szkoła musi być przeciwieństwem dawnej.”

To jest teza. Punkt wyjścia. Jednak już kilka zdań dalej autor wyraża wątpliwość, czy autorytet wyklucza wolność. Snując rozważania nad powinnościami nauczyciela dochodzi do wniosku, że autorytet jest  i s t o t ą  wychowania:

„Wychowanie polega (…) na autorytecie, który przedstawiają starsi indywidualnie i jako spadkobiercy autorytetu przodków, i w który młodzi wierzą. Im ta wiara w autorytet jest głębsza, im autorytet rzeczywistszy, tym wychowanie skuteczniejsze.”

Jak to pogodzić z wolnością? Trzeba założyć, że istnieją różne autorytety: matki i domu, szkoły, środowiska. I że zmieniają się w wyniku dorastania. Ponadto autorytet może być narzucony lub uznany:

„Narzucony (…) nie ma siły wychowawczej, twórczej, zastąpić go trzeba wolnością dobierania i tworzenia autorytetu, gdyż tylko autorytet oparty na wewnętrznem uznaniu ma siłę.”

Jednak wolność to nie samowola. Ziemnowicz podaje kilka przykładów tej ostatniej. Przytoczymy jeden fragment. Pewnie lekko się uśmiechniemy, czytając…

„Przyjętym zwyczajem nie wolno wyprawiać krzyków na miejscach publicznych. Czy będzie więc dowodem wolności, gdy ktoś zacznie na ulicy w biały dzień wyprawiać wrzaski i krzyki? Nikt nie będzie chyba tego uważał za objaw wolności, ale raczej za objaw rozstroju umysłowego, wymagającego leczenia. Hałasy nocne wyrabiają jedynie awanturnicy, podnieceni alkoholem, a zatem wykazujący pewne zaburzenia psychiczne. Tak zrozumie te objawy każdy przechodzień (…).”

Jaka konkluzja? Nie można usunąć autorytetu z wychowania bez zaprzeczenia istoty wychowania, ale należy „domagać się tworzenia autorytetu, zrozumiałego i uznanego przez tych, którym ma być narzucony.” Poniższe słowa są więc bardzo optymistyczne:

„Autorytet, który przyświecał kilku pokoleniom, znikł, to prawda, ale nie dlatego, że młodzież jest gorsza, lecz tylko dlatego, że się przeżył, że stracił cały kredyt moralny. (…) Aby poznać młode pokolenie i jego dążności, trzeba wniknąć w życie młodzieży i bez uprzedzeń żyć z nią jej życiem. (…) Obawa, że zostawienie wolności decyzji i wyboru młodzieży, obniży autorytet starszych, albo uczyni ich niepotrzebnymi, może przerażać tych, którzy nie mają świadomości, że i dzisiaj tego autorytetu nie posiadają.”

Mieczysław Ziemnowicz, Autorytet a wolność w wychowaniu, Kraków, Skład Główny w Tow. Księgarni Kol. "Ruch" S. A., 1928 (sygn. ZS 2424, ZS 13734).

poniedziałek, 25 marca 2024

Nasz Mały Leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane: „Dwunastu gniewnych ludzi” Sidneya Lumeta; "Dlaczego kłamały" i "Umrzeć z miłości" André Cayatte'a

„Akt oskarżenia” Alfreda Hitchcocka, „Anatomia morderstwa” Otto Premingera, „Świadek oskarżenia” Billy’ego Wildera, „Kto sieje wiatr” i „Wyrok w Norymberdze” Stanleya Kramera, „Podejrzany” Petera Yatesa, „Sprawa Kramerów” Roberta Bentona, „Werdykt” Sidneya Lumeta, „Z zimną krwią” Richarda Brooksa. Co łączy te dzieła? Wszystkie reprezentują ten sam gatunek - film sądowy. Dzisiaj przedstawimy trzy.

„Dwunastu gniewnych ludzi” (Twelve Angry Men) SIDNEYA LUMETA (1924-2011). Jerzy Płażewski streszcza film lapidarnie: „ława przysięgłych zebrała się na posiedzenie. Ani na chwilę nie wyjdziemy w plener, nie cofniemy w niczyją przeszłość, nie zobaczymy ani jednej kobiety. Nic, tylko dwunastu sędziów, którzy siedzą, gadają, wstaną dla rozprostowania kości, gadają, umyją ręce i znów gadają.” Temat jest poważny. Jedenastu zebranych nie ma wątpliwości co do winy młodzieńca, który - jak dowodzono - zabił ojca. Jeden jest przeciwnego zdania. I stara się przekonać pozostałych. Jak mu się to udaje? Film wybitny. W istocie - sąd nad społeczeństwem ferującym wyroki szybko, pod wpływem opinii większości (czy zawsze mającej rację?), działającym dla „dobra ludzkości”, a tym samym zatracającym z pola widzenia pojedynczego człowieka…

Dwunastu gniewnych ludzi (Twelve Angry Men). Reż. Sidney Lumet. 1957. USA. 96 min. Obsada: Henry Fonda, Martin Balsam, John Fiedler, Lee J. Cobb, E.G. Marshall, Jack Klugman, Edward Binns, Jack Warden, Joseph Sweeney, Ed Begley, George Voskovec, Robert Webber.

Można przeczytać
Robert Birkholc, Reżyseria: Sidney Lumet. Reżyser stylu niewidocznego, “Kino” 2013, nr 9, s. 54-56 (Czytelnia).
Krystyna Michalska, Bohdan Michalski, Nowe Hollywood. Rozmowy o sztuce i rzemiośle filmowym, Warszawa 1987, s. 153-158 (sygn. 120075).
Zbigniew Pitera, Leksykon reżyserów filmowych. Reżyserzy zagraniczni, wyd. 2 rozsz., Warszawa 1984, s. 207-208 (sygn. 109558).
Jerzy Płażewski, 200 filmów tworzy historię najnowszą kina, Warszawa 1973, s. 114 (sygn. 66961).

Ps. "Jak ptaki bez gniazd" Lumeta - TUTAJ.

„Dlaczego kłamały” (Les risques du métier) i „Umrzeć z miłości” (Mourir d'aimer) ANDRÉ CAYATTE’A (1909-1989) - reżysera i prawnika, który upodobał sobie tematy sądowe. Bolesne filmy.

„Dlaczego kłamały". Jean Doucet jest nauczycielem w prowincjonalnym miasteczku na północy Francji. Cieszy się bardzo dobrą opinią. Do czasu. Pewnego dnia uczennica zarzuca mu molestowanie. Wkrótce dołączają do niej kolejne dziewczyny. Rozpoczyna się proces. Żona oskarżonego - również nauczycielka -  jest przekonana o niewinności męża, ale "opinia publiczna" już wydała wyrok, zamieniając życie zgodnego małżeństwa w koszmar. A Doucet był niewinny, czego ponad wszelką wątpliwość wreszcie dowiedziono. Czy jednak ci, którzy z łatwością rzucali oskarżenia, zrozumieli swój błąd?

Dlaczego kłamały (Les risques du métier). Reż. André Cayatte. 1967. Francja. 105 min. Główne role: Jacques Brel, Emmanuelle Riva, René Dary, Jacques Harden, Christine Fabréga.

„Umrzeć z miłości”. Gabrielle Russier (1937-1969). Trzydziestoletnia nauczycielka języka francuskiego i łacińskiego, zakochana z wzajemnością w niepełnoletnim uczniu, Gérardzie Leguen. Oto bohaterowie jednego z głośnych skandali obyczajowych lat 60. ubiegłego wieku. Ich tragedia posłużyła do realizacji filmu, w którym ją nazwano Daniele Guenot, jego - Christian Rossi. Kobieta - oskarżona przez rodziców siedemnastolatka o jego uwiedzenie - została osadzona w areszcie. Młodzieńca przeniesiono do innej szkoły. I znowu "opinia publiczna" zaczęła ferować wyroki. Okrutne. Ubliżające godności. Poniżające. Oczywiście, winna była tylko nauczycielka, a prywatnie także matka. Nikt nie dostrzegł, że jej psychika nie wytrzymuje kolejnych zarzutów. Wyszydzona, zaszczuta, popełniła samobójstwo... Czy "sprawiedliwości stało się zadość"? (Przy okazji: te ostatnie słowa stanowią tytuł jeszcze jednego filmu Cayatte'a, dlatego zostały ujęte w cudzysłów).

Umrzeć z miłości (Mourir d'aimer). Reż. André Cayatte. 1971. Francja, Włochy. 110 min. Główne role: Annie Girardot, Bruno Pradal, Claude Cerval, François Simon.

Można przeczytać

Zbigniew Pitera, Leksykon reżyserów filmowych. Reżyserzy zagraniczni, wyd. 2 rozsz., Warszawa 1984, s. 49-50 (sygn. 109558).

Fot. Pixabay.com

piątek, 22 marca 2024

Książki (nie)zapomniane - Nikt by jej nie dostrzegł w tłumie

Nie wyróżniała się urodą ani błyskotliwą inteligencją. Nikt by jej nie dostrzegł w tłumie. A jednak stworzono o niej bijące rekordy popularności broadwayowskie widowisko, a dwoje sławnych reżyserów przeniosło smutną historię jej niespełnionej miłości na duży ekran. Bohaterka "Domu na Placu Waszyngtona" HENRY'EGO JAMESA (1843-1916), mistrza w portretowaniu kobiet. Może właśnie ten kunszt stanowi o nieprzemijającej sławie mało atrakcyjnej, niepozornej Catherine Sloper.

Połowa XIX stulecia. Nowy Jork. W tytułowym domu mieszkają Austin Sloper (bogaty lekarz), jego krewna (Lawinia) oraz córka - Catherine, której narodziny odebrały życie matce, a tego Austin nie potrafi i nie chce dziewczynie wybaczyć. Podświadomie wini ją o śmierć pięknej i inteligentnej żony. Pomimo otaczającego bohaterów dobrobytu, w posiadłości panuje jakiś niewytłumaczalny smutek. Lawinia jest wdową, która nigdy nie zaznała radości macierzyństwa, a Catherine, chociaż "dobra, potulna i uległa", nie potrafiła sprawić, by żywiej zabiło dla niej serce jakiegokolwiek mężczyzny. Jej młodość nieodwołalnie się kończy...

I oto pojawia się uroczy Morris Townsend. Jego zainteresowanie nieśmiałą panną zaskakuje wszystkich. Powoduje konsternację. Budzi podejrzenia... niezupełnie bezpodstawne. Doktor prędko odkrywa, że przystojny mężczyzna jest na utrzymaniu wielodzietnej siostry, bo sam nie posiada żadnej fortuny. Tę niewielką, którą do czasu dysponował, nieodpowiednio wydał. Austin próbuje więc wyperswadować córce małżeństwo. Najpierw grozi jej wydziedziczeniem, a później zabiera w długą podróż po Europie, by - zaznawszy nowych wrażeń - zapomniała o bawidamku szukającym bogatej narzeczonej. Catherine godzi się na wyjazd, bo jest pewna uczuć ukochanego. Sprytny Townsend liczy jednak tylko na siłę perswazji dziewczyny, potrafiącej skłonić ojca do zmiany decyzji w sprawie dyspozycji majątkowej. Życie krzyżuje wszystkie nadzieje. Nikt nie osiąga tego, czego pragnął.

Mijają lata. Catherine nieodmiennie kocha łajdaka, którą ją porzucił, odmawiając ręki kolejnym, uczciwszym kandydatom. Pozostaje wierna jedynej miłości. Ojciec umiera, a ona pozostaje dużym domu tylko z ciotką Lawinią. Pewnego dnia niespodziewanie powraca Morris. Wie, że Sloper nie pozostawił dziewczynie w spadku pieniędzy, przeznaczając je na inny cel. Pragnie ją jednak odzyskać. Spóźniona miłość? Głos rozsądku? Obawa przed samotną starością? Wówczas kobieta postępuje tak, jak nikt by się chyba nie podziewał. Irracjonalnie czy roztropnie?

Coś jednak było w niepozornej, nieśmiałej pannie Sloper, co przyniosło jej trwałe miejsce wśród literackich bohaterek...

Ps. "W kleszczach lęku" ("Dokręcanie śruby") Jamesa - TUTAJ.

Henry James, Dom na Placu Waszyngtona, tłum. Maria  Skroczyńska-Miklaszewska, Warszawa 1974 (sygn. 65205).


poniedziałek, 18 marca 2024

Kolejny Światowy Dzień Poezji, czyli poetycka frazeologia

21 marca przypadnie kolejny Światowy Dzień Poezji. Dziś przyjrzymy się niektórym związkom frazeologicznym w polskiej poezji  powojennej - ich znaczeniom i sposobom użycia.

Twórcy literatury powojennej często sięgają po związki frazeologiczne. Główne przyczyny tego zjawiska, to nasilająca się potoczność języka literatury (poezji), przewaga refleksji intelektualnej nad emocjonalnością, głębsza refleksja metajęzykowa - zainteresowanie samym językiem i jego komunikacyjnymi możliwościami, podejrzliwość wobec samego systemu językowego (np. w poezji „lingwistów”).

Sposoby użycia związków frazeologicznych we współczesnej poezji: dosłowne (bez zmiany znaczenia), niedosłowne (np. przekształcanie, dodawanie, odejmowanie, wymiana członów, zmiana kontekstu, w którym występują). A oto główne funkcje związków frazeologicznych w utworach poetyckich (z przykładami):

- Wprowadzenie skrótowości dla rozbudowanych ujęć znaczeniowych:

"Przeżył przecież taką noc
kiedy zniknął dom,
w którym były wszystkie jego obrazy.
Malowane o głodzie i chłodzie"
(Anna Świrszczyńska, Ojciec w Krakowie)

- Kondensacja treści:

kiw głów
kiw butów
kiw kolan
pociąganie vizaviw
tokkółata
(Miron Białoszewski, Pociągola)

Wiersz przedstawia kolejowy przedział w trakcie jazdy ("kiw") i przywołuje trzy obrazy: 1/ Polski „delegacyjnej”, czyli PRL-u; 2/ popijania alkoholu w trakcie jazdy (nawiązanie do „głowa się kiwa”, "pociąganie"  = „golnąć sobie”, „strzelić sobie gola”); 3/ powrotu kibiców – popijających alkohol? - z meczu („gol”, "kiw" = zwód, "kiwać" = dryblować, "pociąganie" – por. np. „pociągnąć środkiem pola w kierunku bramki”). Kontaminacje (połączenie lub zmieszanie dwóch lub więcej wyrazów) są czynnikiem kondensacji treści.

- Pytanie o związek między językiem a rzeczywistością; ukazanie arbitralności znaku językowego, np. poezja Nowej Fali - tom "Korekta twarzy" Stanisława Barańczaka, "My", "Egzamin" Ewy Lipskiej, "Mała piosenka o cenzurze" Adama Zagajewskiego. Wzbudzenie nieufności wobec języka jako środka komunikacji (np. „lingwiści”). Deformacja rzeczywistości, wynikła z wieloznaczności samego języka, czego efektem bywa pomniejszenie bogactwa świata, np. "Rozkład jazdy" Tymoteusza Karpowicza – TUTAJ.

- Demaskowanie niektórych odmian języka (np. propagandowo-urzędowego), czyli element mowy narzucającej obcą wizję świata:

"Urodzony? (tak, nie; niepotrzebne
skreślić); dlaczego „tak”? (uzasadnić); gdzie?
kiedy? po co? dla kogo żyje? (...)
czy żywi
i czym żywi nieufność? (…)"
(Stanisław Barańczak, Wypełnić czytelnym pismem)

- Metaforyzacja, zwiększanie obrazowości, wzbogacanie języka poezji:

"I ten najmłodszy urodzony
w czepku odszedł w stalowym
hełmie i nie mogła go
pogładzić po głowie"
(Tadeusz Różewicz, Kobieta w czerni stąpa po różach)

W ten sposób – koncentrując wypowiedź wokół głowy („urodzony w czepku”, „hełm”) – ukazuje się ból matki po śmierci („odejściu”) syna – żołnierza. To kolejna odsłona motywu Mater Dolorosa.

- Przeciwnie - środek „odpoetyzowania”, prozaizacji języka:

"ludzie są straszni
po trupach idą
wiadomo stado"
(Tadeusz Różewicz, Która to klasa)

- Konieczność uchwycenia specjalnych odcieni znaczeniowych:

"Nie proszę Ciebie o tę samotność najprostszą
pierwszą z brzegu
kiedy zostaję sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzyć"
(Jan Twardowski, Samotność)

Pierwszy związek frazeologiczny („sam jak palec”) podkreśla samotność związaną z fizyczną nieobecnością innych osób, drugi („nie mam do kogo ust otworzyć”) – z brakiem rozmówców, czyli osób bliskich psychicznie.

- Wzmocnienie, podkreślenie znaczenia związku frazeologicznego:

"Więc tak długo trzeba było rozsądku się uczyć
na pytania logiczne odpowiadać
nie mówić bez sensu i od rzeczy
żeby nagle zobaczyć
że nadzieja może być obok rozpaczy
niewiara obok wiary"
(Jan Twardowski, Żeby nagle zobaczyć)

- Zaskoczenie – wywołane rozszerzeniem lub udosłownieniem znaczenia związku frazeologicznego:

"Sumienie miał czyste. Nie używane."

"Karłom trzeba się nisko kłaniać."

"Miał barwne życie. Zmieniał sztandary."
(Stanisław Jerzy Lec, Myśli nieuczesane)

"Jestem ci już potrzeba
jak umarłemu żywy"
(Ewa Lipska, *** [Na twój pogrzeb])

W wierszu Lipskiej wyrażono oczywistą myśl, że żywi są umarłym potrzebni, bo bez żyjących nie może trwać pamięć o umarłych. Dotyczy to zarówno światopoglądu laickiego, jak religijnego (w tym drugim przypadku – zmarli potrzebują nie tylko pamięci, ale także modlitwy żywych).

"Pośrodku Droga Mleczna.
Któż po niej przechodzi?
To przechodzi ludzkie pojęcie."
(Leopold Staff, Niebo w nocy)
 
- Budulec "wykrzywionej" - groteskowej, surrealistycznej lub komicznej - wizji świata:

"Przyzywam ciebie, Euterpe,
przyzywam ciebie. Muzo miła,
ciebie, coś w gąszczu moich cierpień
do wiatru mnie nie wystawiła"
(Konstanty Ildefons Gałczyński, Na nowy rok pijmy grape-fruitowy sok)

Patetyczny początek i prozaiczne zakończenie fragmentu wywołują efekt komiczny.

Wybrana bibliografia (do skorzystania w Czytelni)
Anna Pajdzińska, Frazeologizmy jako tworzywo współczesnej poezji, Lublin 1993. ISBN 83-85976-00-0.
Anna Pajdzińska, Frazeologizmy w poezji współczesnej. 1. Użycia kanoniczne, „Polonistyka” 1990, nr 10, s. 540-549.
Anna Pajdzińska, Frazeologizmy w poezji współczesnej. 1. Użycia innowacyjne, „Polonistyka” 1991, nr 4, s. 227-236.
Joanna Sojka, Frazeologiczne gry językowe we współczesnych polskich tekstach kabaretowych, „Poradnik Językowy” 2011, nr 10, s. 60-74.


piątek, 15 marca 2024

Ważne są tylko chwile?

To tylko chwila. Przestawiamy wskazówki zegara. Zaczyna się  i n n y (?) czas. „Letni”. Chwile jednak są ważne. Czasem nawet decydujące. Także w literaturze.

„Że mija? I cóż, że przemija?
Od tego chwila, by minęła,
Zalewo moja, już niczyja,
Jak chmur znikome arcydzieła.”
(Leopold Staff, Chwila)

Chwile. Niektóre przez całe życie się pamięta. Chciałoby się zatrzymać, by przypomnieć słynne: „Trwaj, chwilo”, wypowiedziane przez bohatera Johanna Wolfganga Goethego. Są przedmiotem rozważań w filozofii (np. „Chwila” Sörena Kierkegaarda, sygn. 126475-6). Stanowią tytuły tomików poetyckich (np. „Chwila” Wisławy Szymborskiej, sygn. 156533, 157947, „Chwile” Jana Kasprowicza, sygn. ZS 6996/14) lub ich fragmentów (np. „Radość i smutek szczęścia i chwili” Leopolda Staffa - z „Gałęzi kwitnącej”, w kilku zbiorach). Również miniatur literackich (np. „Chwila postoju” Julii Hartwig, sygn. 89821), opowiadań i powieści (np. „Kilka chwil” Juliana Kornhausera, sygn. 67193, „Miejsce i chwila” Kornela Filipowicza, sygn. 113091), wspomnień (np. „Chwila westchnienia” Anne Philipe, TUTAJ).

Są ważne chwile narodu, które ukazują się na swoistym, metafizycznym zegarze historii:

„Godziny wciąż powracają
na wielkiej tarczy historii.
Oto liturgia dziejów.”
(Karol Wojtyła, Myśląc Ojczyzna…)

Nierzadko trudne do nazwania:

„Oto jest chwila bez imienia:
drzwi się wydęły i zgasły."
(Krzysztof Kamil Baczyński, Bez imienia)

Są też chwile zagrożenia, weryfikujące człowieczeństwo i jednoznacznie ukazujące wartość wspólnotowych więzi:

„Idziemy długo, obok siebie, zamknięci każdy w swoim milczeniu, albo wymieniamy słowa puste, pozbawione wszelkiej zawartości. Lecz oto wybiła godzina niebezpieczeństwa. Wówczas wspieramy się nawzajem. Odkrywamy, że należymy do tej samej wspólnoty. (…) Patrzymy na siebie z promiennym uśmiechem. Niczym więźniowie, którzy odzyskali wolność i stają w zachwycie przed ogromem morza.”
(Antoine de Saint-Exupéry, Ziemia, planeta ludzi)

Bywają gorzkim przypomnieniem o przemijaniu:

„Jam jest wieczne wahadło, co wolą sprężyny (…)
Kołysze się nad bezdnią otchłannej głębiny,
A w jednostajnym chodzie mym przeciąga wieczność.
Z niebytu chwilę rodzę, a już w nicość pada... "
(Leopold Staff, Wahadło)

„Niechaj nie trwa ni chwilę,
co być wieczyste nie może.”
(Leopold Staff, Ruiny Palatynu)

Mistycznym zachwytem, nagłą epifanią:

„Dzień taki szczęśliwy,
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego zapomniałem. (…)”
(Czesław Miłosz, Dar)

Chwile przypominają o kaprysach pogody (np. cisza przed burzą w „Panu Tadeuszu Adama Mickiewicza lub „Odchodzącego dnia chwała…” Staffa) i o sprawach najważniejszych – w pamiętnych scenach literackich, w których bohaterowie uświadamiają sobie, że od nich zależy życie i szczęście innych ludzi. Wystarczy przywołać dwa zupełnie różne przykłady: moment decyzji o zabiciu lwa i porywaczy przez Stasia we „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza oraz uświadomienie sobie przez Anię, że kocha Gilberta - w zakończeniu „Ani z Avonlea” Lucy Maud Montgomery.

Ważne są tylko chwile? Może właśnie tak!

poniedziałek, 11 marca 2024

Kobiety

Wielka galeria kobiet - od Antygony i Ewy - przewija się przez karty światowej i ojczystej literatury. Są...
... kobiety - anioły, np. Zosia z "Pana Tadeusza" czy Aniela ze "Ślubów panieńskich",
... kobiety - "dzieci", np. Danuśka z "Krzyżaków",
... kobiety - lalki (nie tylko "salonowe") - przypomniane TUTAJ,
... kobiety fatalne, np. biblijna Dalila (Sdz 16,4-21), Lilith (Iz 34,14), Cathy z "Na wschód od Edenu" (TUTAJ),
... kobiety histeryczne, np. Emilia z "Nad Niemnem", Krzeszowska z "Lalki",
... kobiety - rycerze, żołnierze, np. bohaterka starotestamentowej "Księgi Judyty", "Grażyna", Emilia Plater ze "Śmierci pułkownika",
... kobiety - szalone, np. mitologiczna Medea, Ofelia, Celina z "Nocy i dni",
... kobiety wierne do końca, niemal heroiczne w poświęceniu dla mężczyzny, np. bohaterka "Serca kobiety" Londona (TUTAJ),
... kobiety "wyzwolone", feministki, np. bohaterka "W sieci" Kisielewskiego, "Polka" i "Europejka" Gretkowskiej,
... kobiety zalotne, kokietki, np. Wąsowska z "Lalki", Telimena z "Pana Tadeusza", "Zalotnica niebieska" Magdaleny Samozwaniec.

Są kobiety ze szczytów życia - władczynie (np. królowa Saby - I Krl, 10, "Królowa Margot" Dumasa) i nizin społecznych (np. Gołąbska z "Granicy"). "Kobiety" niezupełnie jeszcze dorosłe (np. "Małe kobietki" Louisy Mary Alcott) i mające już prawie całe życie za sobą (np. Claire Zachanassian z "Wizyty starszej pani" Dürrenmatta)... Siostry (np. "Trzy siostry" Czechowa) i kuzynki (np. "Kuzynka Bietka" Balzaka)... Żony (nie tylko "Żona modna", ale też np. bohaterka wzruszającego opowiadania "Mirra, kadzidło i złoto" O.Henry'ego - TUTAJ) i wdowy (np. Andrzejowa z "Nad Niemnem")... Kobiety porzucone przez mężów (np. Amanda Wingfield ze "Szklanej menażerii" Williamsa - TUTAJ)... Teściowe (np. Noemi z "Księgi Rut", Dominikowa z "Chłopów")... Mieszkanki miasta (np. bohaterki "Ziemi obiecanej") i wsi (np. zamieszkujące Lipce w "Chłopach")... Ciężko pracujące lub szukające pracy (np. "Marta" Orzeszkowej, Lizzie Connolly z "Martina Edena" Londona - TUTAJ)... Działaczki społeczne i oświatowe (np. "Siłaczka" Żeromskiego)... Zakonnice (np. bohaterki "Dialogów karmelitanek" Bernanosa, "Mała święta Teresa" Maxence Van Der Meerscha)... Artystki (np. Róża z "Cudzoziemki" Kuncewiczowej)... Sportsmenki (np. Atalanta)... Uzależnione od alkoholu (np. bohaterka "Nagrobka opiłej babie" Kochanowskiego) i narkotyków (np. "Pamiętnik narkomanki" Rosiek)... Samobójczynie (np. Jokasta, Ofelia, Lady Makbet)... Kobiety skrzywdzone, poniżone, sponiewierane (np. "Błogosławiona, święta" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego - TUTAJ)... Bywa, że "sprzedają" siebie, ale są na swój sposób tragiczne (np. Baryłeczka" de Maupassanta - TUTAJ, "Dama kameliowa" Dumasa)...

I jeszcze one - matki. Czułe, oddane dzieciom (np. Rollisonowa z "Dziadów" cz. III, bohaterka tomiku "Dobranoc matce" Kamieńskiej - TUTAJ), heroiczne (np. Matka Machabeuszów - 2 Mch 7), bolesne (np. ewangeliczna Maryja, matka Balladyny, "Matka Królów" Brandysa)... Wiecznie zatroskane o dom, nieustannie krzątające się wokół niego (np. Kirłowa z "Nad Niemnem", Barbara z "Nocy i dni"). Matki żołnierzy, konspiratorów, działaczy (np. z "Do matki Polki", Pani Soerensen z "Niemców" Kruczkowskiego)... Matki artystów (np. z "Piosenki o Wicie Stwoszu" Gałczyńskiego)... Czasem pozostawiające dzieci dla kochanka lub w celu samorealizacji, także te, które zmuszono do ich pozostawienia (np. tytułowa bohaterka "Nory (Domu lalki)" Ibsena, "Anna Karenina")... I matki występne, dzieciobójczynie (np. Medea, Ewa Pobratyńska z "Dziejów grzechu" Żeromskiego)... Kobiety adoptujące dzieci cudze, szczególnie godne podziwu (np. Grusza Wachnadze z „”Kaukaskiego koła kredowego” Brechta – TUTAJ). Wiele innych... Pięć literackich portretów matek i dwa napisane przez życie - TUTAJ.

Ps. WSZYSTKIE kobiety bardzo serdecznie pozdrawiamy!


Źródło fot. Pixabay.com

piątek, 8 marca 2024

Książki (nie)zapomniane - Trzeba kochać morze, aby tak o nim pisać

Trzeba kochać morze, aby tak o nim pisać. Ale Joseph Conrad twierdził, że w przypadku FREDERICKA MARRYATA (1792-1848) to nieprawda. Doświadczony wilk morski chyba się pomylił. Marryat pracę w brytyjskiej marynarce wojennej zaczął jako chłopiec okrętowy, a skończył w stopniu komandora. Zasłynął stworzeniem sygnalizacji flagowej. Jako pierwszy wprowadził szalupy ratunkowe. Był też grafikiem i literatem. Na Wyspie Świętej Heleny sportretował umierającego Napoleona. Napisał niemało powieści. "Okręt-widmo" (The Phantom Ship) i "Peter Simple" są najbardziej znane. Druga uchodzi za arcydzieło.

"Okręt-widmo" nawiązuje do legendy o Latającym Holendrze. Filip Vanderdecken dowiedział się od konającej matki, że w pokoju, do którego przez lata broniła mu wstępu, znajduje się list przekazany przez ducha jej zmarłego męża. Bo ojciec Filipa był marynarzem. Gdy z powodu burzy nie mógł opłynąć Przylądka Dobrej Nadziei, uciszył bunt załogi wyrzucając za burtę kapitana Schriftena, przywódcę rebelii, i przysiągł na relikwię krzyża (własność żony), iż dokona dzieła nawet za cenę żeglowania "do sądnego dnia". Stało się, jak powiedział. Za bluźnierstwa został ukarany koniecznością nieustannej wędrówki, a wybawić mogło go wyrażenie szczerej skruchy i ucałowanie relikwii przywiezionych z lądu. Ale każdy, kto chciałby mu w tym pomóc, musiał zginąć...

Filip postanowił wybawić duszę ojca. Mijały lata naznaczone nieudanymi próbami. Postarzał się, żona zginęła oskarżona o czary, a jemu samemu skutecznie przeszkadzał nieodstępny, odrażający pilot - duch utopionego kiedyś buntownika. Gdy Vanderdecken wreszcie zrozumiał, z kim ma do czynienia, wspaniałomyślnie przebaczył mu krzywdy, a tym samym otrzymał możliwość uratowania duszy ojca. Bo za zło płaci się dobrem. Załoga fantomowego okrętu została zbawiona za cenę najwyższą, uiszczoną przez syna...

Ps. Fascynujące losy nie tylko Latającego Holendra, ale i innych niezwykłych okrętów - TUTAJ.

Frederick Marryat, Okręt-widmo (online - TUTAJ) i Project Gutenberg - TUTAJ.

"Peter Simple" - prostolinijny chłopak, uznawany w rodzinie za niezbyt rozgarniętego (zob. jego nazwisko!) – decyzją rodziny został przeznaczony do służby w marynarce. Europą wstrząsała kampania napoleońska, odciskająca piętno także na innych kontynentach. Peter trafiał w wir niesamowitych przygód, z których on i jego stały towarzysz, kapitan O'Brien, nieodmiennie wychodzili zwycięsko. We francuskiej niewoli poznał oficera o irlandzkich korzeniach i nazwisku identycznym z tym, które nosił dowódca. Tamten nie tylko nie uczynił mu krzywdy, ale oddał rannego w ręce czułej opiekunki, własnej siostry. Odtąd losy Simple'a znaczyły nie tylko spiski, ucieczki, pogonie, ale również miłość do ślicznej Celestyny.

Przez utwór przewija się barwna galeria osób, które bohater poznał.  Przystojny, szarmancki i zabawny bosman Chucks... Blagier Kearney... Gawędziarz Swinburne... Apatyczny i leniwy kapitan Horton... Sprawiedliwy lord Belmore i wiele innych... Jednak najwięcej krzywdy wyrządził mu stryj, choć i z tej przygody ostatecznie wyszedł zwycięsko, otrzymawszy nadto największy życiowy "awans" - na męża i ojca...

Dwa utwory. Bardzo różne. Pierwszy to zasadniczo powieść grozy, drugi - klasyka gatunku awanturniczo-przygodowego. Łączy je temat marynistyczny. Czy o człowieku, który tak plastycznie kreślił żeglowanie, huragan, sylwetki marynarzy można powiedzieć, że nie kochał morza? Z pewnością nie.

Frederick Marryat, Peter Simple, t. 1-2, przeł. i opatrzył posłowiem Marian L., Pisarek, Gdańsk 1973 (sygn. 57214/I-II).


poniedziałek, 4 marca 2024

Gramatyka (w) poezji

„Jak by się tu wyjęzyczyć” - zastanawiał się Miron Białoszewski... 4 marca przypada Dzień (niektórzy zmieniają go na Święto) Gramatyki! Tak, zmora (niektórych) uczniów ma swoją chwilę w kalendarzu! Istnieje sporo mnemotechnicznych metod wspomagania jej nauki: akrostychy, rymowanki, mapy myśli. Czasem coś podobnego wykorzystują pisarze, ale bez utylitarnego celu. Słowo szczególnie zwraca na siebie uwagę u pisarzy XX wieku: awangardystów, futurystów, lingwistów. Nie tylko u nich. Przypomnimy sobie niektóre „gramatyczne” wiersze?

Fonetyka i fonologia

Niemało takich „dźwiękowych” wierszy u Mirona Białoszewskiego, np. w naśladującym mowę afatyka utworze ”na jesiennej osobności”. Jednak szczególnie dźwięki brzmią w „Ptasim radiu” Juliana Tuwima. Nie zapominajmy też o fonetycznych środkach stylistycznych - instrumentacji głoskowej i jej odmianach: aliteracji, onomatopei, paronomazji (przykłady TUTAJ).  

Morfologia. Fleksja. Słowotwórstwo

Części mowy: „O centaurach, Gramatyka” Zuzanny Ginczanki:

„Przymiotniki przeciągają się jak koty (…)
Oto jest bryła i kształt, oto jest treść nieodzowna,
konkretność istoty rzeczy, materia wkuta w rzeczownik (…)
Zaś przysłówek to nagły cud
niespodzianka potartych krzesiw (…)
A zaimki to malutkie pokoiczki,
gdzie na oknach rosną małe doniczki.”

Rzeczownik, przymiotnik, czasownik - u Kazimierza Wierzyńskiego („Gramatyka na prywatny użytek”):

„Różne są hobbies,
Ja zbieram rzeczowniki (…)
Zbieram też przymiotniki (…)
Nie znoszę tylko czasowników
Ani tak zwanych czasów,
Tego ruchu, który się nie porusza”

Przymiotniki i czasowniki są też np. w wierszach Bez przymiotników” Jana Twardowskiego, „Bezokoliczniki” Tadeusza Peipera i „Lipiec” Juliana Przybosia… Liczby – pojedyncza, np. „Nadwołkowyjskiej nocy liczba pojedyncza” Białoszewskiego… Przypadki, np. dwuznaczne wiersze „Wypadek z gramatyki” i „Z kolejowych przypadków” Białoszewskiego… Tryby, np. „W biały dzień” Szymborskiej… Strony, np. „zakon czynny i bierny” tego pisarza. I czasy, np. „Właściwie każdy wiersz” Szymborskiej lub „O czym myśli dziewczyna na lekcji gramatyki języka polskiego” Ewy Lipskiej:

„Zejdzie z fotografii pisma ilustrowanego
w obcisłych szortach, które poleca na lato.
Albo z ekranu. (...)
Alarm wyobraźni. Perkusja serca.
Stan podgorączkowy nocy. Noc: forma czasu.
Forma czasu przyszłego
złożona z formy osobowej: będę będziesz
będziemy będziecie będą
oraz z form bezokolicznika: kochać
Będę kochać”

Fleksja, czyli np. „*** [I znów jest tak...]” Wierzyńskiego, „Wywód jestem’u” Białoszewskiego. Morfologia i słowotwórstwo, np. kontaminacje słowne Białoszewskiego („Otwockorium”, „Warstwiarstwo”, „Namuzowywanie”, „Zmarwieńsiulpet”).

Składnia

Części zdania, np. filozoficzne, wieloznaczne „Dopełnienie” Tadeusza Różewicza lub "Gramatyka przez sen" Tymoteusza Karpowicza („Rozkład jazdy” TUTAJ).

Leksykologia. Frazeologia

Tutaj mamy np. „Balladę o słownikarzu” Wierzyńskiego i liczne „frazeologiczne” wiersze Stanisława Barańczaka, a w nich przysłowia i ich udosłownienia, stałe lub łączliwe związki, np. „Co jest grane”, „Gdzie drwa rąbią”, „Spójrzmy prawdzie w oczy”, „Ugryź się w język”, „Wziąłem sobie do serca”, „Wypełnić czytelnym pismem” („Te słowa” TUTAJ).

Praktyka językowa. Ortografia i interpunkcja

Normy ortograficzne nie stanowią części systemu językowego ani nie są działem gramatyki, ale ustalonymi przepisami. Podmiot w wierszu „Lekcja gramatyki” Jerzego Harasymowicza zaliczył je jednak do zagadnień gramatycznych i lubił „obserwować” w szkole:

„jak lecą za oknem
swobodne chmur pisownie”

W tym miejscu możemy również umieścić Różewiczowe eksperymenty z ortografią, np. „Końbysięuśmiał” i bardzo poważny „Przecinek” oraz wiersze „hapyent” i  „Otwockanoc” Białoszewskiego.

Ps. Związki frazeologiczne w poezji współczesnej szerzej zostaną omówione 18 marca.

piątek, 1 marca 2024

Co widzi bibliotekarz?

 Co widzi bibliotekarz? Co widzi Czytelnik? To samo, ale…

Czy wiesz, co to jest format MARC 21? Jeśli nie, to się nie martw, bo absolutnie nie musisz go znać, by korzystać z naszej biblioteki. Jeśli już rozbudziliśmy zainteresowanie, podpowiemy, że jest to – z definicji – „struktura służąca do zapisu danych w postaci kodów i informacji słownych”, czyli stanowi rodzaj swoistej „matrycy”, w której te dane są rejestrowane i przechowywane. Dziś zdradzimy nieco tajemnic, by można było poznać coś z tego, w jaki sposób przygotowujemy dla Was informacje o zbiorach. A ponieważ opracowujemy elektroniczną kartotekę zagadnieniową, z niej będą pochodzić przykłady.

Przykład 1. Artykuł (z czasopisma)

BAŚNIE jako element poradnictwa dla najmłodszych / Barbara Skałbania.// Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze. - 2016, nr 3, s. 27-32.

Opis jest prosty i czytelny. Widzisz go w takiej postaci:

A jak wygląda z naszej strony? Wydaje się zdecydowanie bardziej skomplikowany. Oto on:
Przykład 2. Artykuł (z czasopisma) z linkiem do tekstu publikacji

Artykuł z linkiem do tekstu publikacji to taki, który już z poziomu elektronicznej kartoteki możesz zobaczyć pełnotekstowo. Pisałyśmy o tym TUTAJ (instruując, jak korzystać):

BAR mleczny / Jerzy Kochanowski. // Pamięć.pl. - 2013, nr 5, s. 58-59.

W kartotece wygląda tak:

A u nas? Proszę bardzo! Trudniej coś odczytać, prawda? 
Przykład 3. Fragment książki (samodzielnej pracy, rozdziału)

Opis zazwyczaj najdłuższy:

WALORY dydaktyczno-wychowawcze lektur szkolnych i tekstów literackich oraz ich integrująca rola w edukacji wczesnoszkolnej / Aldona Grądzka-Tys, Barbara Grzegorczyk.// W: LITERATURA i sztuka a wychowanie. - Rzeszów : Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, 2001. - S.145-154.

W kartotece? Nic trudnego:

A od strony bibliotekarza? Oto opis: 
Do zobaczenia w bibliotece! Aha! Jeśli coś nadal będzie niejasne lub trudno będzie czegoś poszukać z jakichkolwiek względów (braku czasu, odległości, setki innych powodów), można do nas napisać. Odpowiemy, poradzimy, znajdziemy, zeskanujemy i wyślemy (za darmo😊). Adres mamy łatwy do zapamiętania: informacja@pbw.katowice.pl

poniedziałek, 26 lutego 2024

Fizyka (w) poezji

145 lat temu… Gdy Albert Einstein liczył kilka miesięcy, umierał James Clerk Maxwell. W 2024 roku „okrągłe” rocznice urodzin mieliby również Piotr Curie (165 rocznicę), Wilhelm Wien (160), Gustaf Dalén i Charles Thomson Rees Wilson (155), Guglielmo Marconi (150), Owen Willans Richardson (145) i inni.

Fizycy. W literaturze pięknej także ich portretowano. Wystarczy przypomnieć dramat Friedricha Dürrenmatta pod takim tytułem i niektórych bohaterów powieści Julesa Verne’a. Dzisiaj jednak zajmiemy się obecnością pojęć fizycznych… w poezji. Kilka przykładów?

Akustyka

Jest (wszech)obecna w poezji awangardystów (np. w „Namopańiku Barwistanu” Aleksandra Wata), ale również w „Ptasim radiu” Juliana Tuwima i kakofonicznych „językołamaczach”. Jednostajność i zobojętnienie „słychać” w wierszu „Piechota maszeruje” Władysława Sebyły (nagromadzenie jednosylabowych wyrazów):

„Marsz - marsz - człap - człap -
Błoto - błoto - błoto - błoto -
Dziurawe buty, śmierdzące onuce,
Schlapane portki, schlastane pyski.
We krwi się je spierze - krew je przepłucze,
Bój niedaleki, postój niebliski
Marsz - marsz - człap - człap.”

Elektryczność i magnetyzm

Znowu Awangarda. Wizualne „Elektryczne wizje”, „Tanscendentalne panopticum”, „De profundis” (część III: „Wodospad magnetycznych łez”), „Powrót”, „Płomień i studnia (elektro-kino-aero-dramo)”, „Mediumiczno-magnetyczna fotografia poety Brunona Jasieńskiego (zdjęta przy świetle gilotynowym)” Tytusa Czyżewskiego, „Kuchnia mojej matki” Lucjana Szenwalda, „Radio” Mieczysława Brauna:

„Już iskra elektryczna niewidzialną drogą
Glob obiegła, w powietrze wsiąkła, jak w bibułę,
Już mogą ją pochwycić i słyszeć ją mogą -
Aparaty najczulsze i serca nieczułe.”

Mechanika ogólna. Statyka i kinetyka

„Meta” Juliana Przybosia, gdzie wspomniano „lasso zaplecione z pędu”, „Pociąg” Teodora Bujnickiego i kolejny dynamiczny tekst - „Pędzący film” Jana Brzękowskiego:

„patrzę w linie wydłużone szyn
widzę w nich splot barw mieniących jak morze
i czuję świata pędzący film”

„Dom”, “Hymn do maszyny mego ciała”, “Ogród mechaniczny według Tytusa Czyżewskiego” i „Mechanika cudu” (z „Elektrycznych wizji”) Czyżewskiego, kakofoniczny „Apolog” Adama Ważyka, „Ulica” i „Rano” Tadeusza Peipera, gdy - o świcie - „miasto się rozśpiewa jak rozmarzona maszyna”.

Więcej przykładów? „Na katodzie” - tomik Brzękowskiego, „Cztery strony”, „Gmachy”, „Na kołach” i „Rzut pionowy” (tomik) Przybosia, słynna „Liryka, liryka, tkliwa dynamika" Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, "Rower" Lucjana Szenwalda i subtelniejsze, bardziej klasyczne „Wahadło” Leopolda Staffa. Jeśli ktoś lubi sięgać do historii literatury z minionych wieków, znajdzie interesującego angielskiego metafizyka z XVII stulecia - George'a Herberta i jego słynny „The Collar” („Dźwig”).

Optyka

Znowu XVII stulecie – czas licznych odkryć w dziedzinie nauki o świetle. Kolejni poeci metafizyczni i ich utwory pełne konceptów: „Wykład o cieniu” Johna Donne’a, „Na kroplę rosy” Andrew Marvella, „Odbicie w wodzie” Thomasa Traherne. W Polsce w tym nurcie – choć nieco wcześniej - pisali Mikołaj Sęp Szarzyński (zauważmy szczególnie antynomie światła i cienia z „Sonetu II. Na one słowa Jopowe…” i „Sonetu III. Do Najświętszej Panny”) oraz Sebastian Grabowiecki (wiersze z tomików „Setnik rymów duchownych”).

W tym dziale można umieścić liczne teksty o lustrach i odbiciach (wystarczy wspomnieć lubujących się w tej tematyce romantyków), a z pisarzy XX wieku - np. Jorge Luisa Borgesa, (TUTAJ) „kolory” Brzękowskiego lub przywoływany już „Rower” Szenwalda:

„Kiedy się ma dziewiętnaście lat,
wrażliwość bywa subtelną kliszą,
na której pozostawiają ślad
niewidzialne cienie owadzich pięt,
nad którą wklęsłe zwierciadła wiszą
świetląc gołębia, kota i kwiat”

Fizyka jądrowa


I już króciutko. Wystarczą dwa przykłady: „Promienie” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i dramat (ale bardzo poetycki 😊) „Promieniowanie ojcostwa” Karola Wojtyły?