piątek, 10 czerwca 2022

Nasz Mały Leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane - Sidney Lumet, "Jak ptaki bez gniazd" (1959)

W maju przypada Dzień Ptaków Wędrownych. My wspomnimy je w czerwcu. Bywają takie przelotne ptaszki również w filmie. Lubimy je. Na przykład w melodramacie "Jak ptaki bez gniazd" (The Fugitive Kind) Sidney'a Lumeta, stworzonym na podstawie sztuki "Orfeusz zstępujący" Tennessee Williamsa i zawierającym zaszyfrowane odniesienia mitologiczne.

Valentine Xavier ma 30 lat i jeszcze nie znalazł swojego miejsca na Ziemi. Ciągle wędruje to tu, to tam. Całym jego mieniem są gitara, skórzana kurtka i nieodparty urok osobisty. W jego sytuacji nietrudno o konflikt z prawem. Wówczas pozostaje... dalsza wędrówka. Tak dzieje się i tym razem. Przybywa do mieściny na Południu z mocnym postanowieniem, że wreszcie się ustatkuje. W sklepie zastaje dwie kobiety plotkujące o nieuleczalnej chorobie Jabe'a Torrance, właściciela obiektu, dogorywającego w pokoju na piętrze. Po chwili pojawia się też nie w pełni zrównoważona, zbuntowana Carol Cutrere, i rozpoczyna flirt z przybyszem. Wszystkiemu towarzyszy niepokojąca, niezapomniana muzyka. Pierwsze chmury nadciągają...

Niełatwo znaleźć swoje miejsce pod słońcem, ale czasem życzliwi ludzie pomagają. Tacy jak Vee Talbot, sympatyczna żona szeryfa, proponująca obcemu nocleg w... celi tutejszego aresztu. Wykorzystując swoje znajomości, załatwia mu również pracę w sklepie. W tym, którego właściciel ciężko choruje, a żona z trudem radzi sobie z obowiązkami. Lady Torrance to kobieta niemłoda. Można pomyśleć, że nic ekscytującego już się w jej życiu nie wydarzy. Prowadzi nudną egzystencję z mężem - okrutnikiem, tyranem, człowiekiem jednoznacznie złym. I czy to jej pragnienie, by jeszcze przedłużyć chwile późnego lata, zanim nieodwołalnie wkroczy we wczesną jesień życia, czy może tęsknota Vala za stabilizacją sprawiły, iż wkraczają na drogę mającą doprowadzić ich do dramatycznego finału.

W miasteczku niełatwo coś ukryć. Szczególnie przed zazdrosną Carol. Właśnie ona informuje męża Lady o związku tych dwojga. Chyba jednak nie wie jednego: Lady jest w ciąży. Dlatego zemsta Jabe'a będzie jeszcze tragiczniejsza w skutkach. Bezlitosny mężczyzna natychmiast przystępuje do działania...

Gdy Val pojawia się w okolicy z mocnym pragnieniem osiedlenia się na stałe, czujemy, że to się nie może udać. Mężczyzna jest skazany na życiową klęskę. Ciągnie się za nim jakieś niewytłumaczalne fatum. Jakiś nienazwany smutek. Ten outsider to rozbitek, który zatonie, pociągając za sobą kobietę mającą już wszystko, co w życiu dobre, daleko za sobą. Orfeusz i Eurydyka na pewną nie znajdą wyjścia z otchłani. Przeciwnie, zstąpią na samo jej dno. Przeciętni ludzie jakoś w tym filmie olbrzymieją w swoim cierpieniu. W prawie do cichego szczęścia, o które walczą, a którego los nieustannie im odmawia. Stają się bohaterami na miarę - tak! - prawdziwej tragedii.

Jak ptaki bez gniazd (The Fugitive Kind). Reż. Sidney Lumet. 1959. USA. 121 min. Główne role:  Marlon Brando (Valentine "Snakeskin" Xavier), Anna Magnani (Lady Torrance), Joanne Woodward (Carol Cutrere), Maureen Stapleton (Vee Talbot), Victor Jory (Jabe M. Torrance).

Można przeczytać (z naszych zbiorów)
Robert Birkholc, Reżyseria: Sidney Lumet. Reżyser stylu niewidocznego, “Kino” 2013, nr 9, s. 54-56.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz