poniedziałek, 30 września 2019

Herbata czy kawa?

Niektórzy wolą herbatę, inni preferują kawę. Chyba jednak najczęściej pija się jedną i drugą. Kawa ma swój dzień 29 września. Herbata - 15 grudnia. Obie są tematem niejednego artykułu czy książki w naszych zbiorach. Przedstawiamy niektóre.

Kawa

Do Polski sprowadzono ją w XVII wieku i nazywano KOFFE lub KAFFA. W kalendarzu lekarza Tomasza Ornińskiego z tych czasów funkcjonowała jako "bób arabski". Odnoszono się do niej raczej nieufnie. Przy okazji: ten sam doktor wspominał o liściach zwanych THEAE (tj. o herbacie) jako "artykule medycynalnym".

Wkrótce po przywiezieniu kawy do Polski, jeszcze za panowania Sasów, otwarto w Warszawie pierwszy KAFEHAUS, czyli kawiarnię - na Placu Żelaznej Bramy, w pobliżu Pałacu Saskiego. Zrazu bywał tam tylko dwór królewski. Z czasem się jednak upowszechniła. Tę historię czarnego napoju przedstawił Marian Kozłowski w Lamusie ciekawostek (Warszawa1976, sygnatura: 72992).
źródło: Pixabay.com
W zbiorach mamy również Anegdoty, dykteryjki..., zebrane przez Kiejstuta Romana Szymańskiego (Warszawa 1988, sygnatura: 125048), a w nich - taką obserwację:

Najdziwniejszym na świecie napojem jest szklanka kawy. (...) Najpierw wsypuje się do niej kawę, żeby była czarna. Potem dolewa się mleka, żeby była biała. Potem dodaje się cykorię, żeby była gorzka, a następnie sypie się cukier, żeby była słodka. W końcu ogrzewa się ją, żeby była gorąca, a potem dmucha się na nią, żeby była zimna.

A teraz może coś z literatury pięknej? Tak, o kawie pisano niejednokrotnie. Już w XVII stuleciu wspomniał ją Wacław Potocki w Wojnie Chocimskiej (Gdzie faryna i szorbet, i kaffa, co spumy / Trawi w człeku) oraz Jan Andrzej Morsztyn (Do Stanisława Morsztyna). Także Adam Mickiewicz przypomniał w Panu Tadeuszu, że Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju. A oto fragment Kawy modernisty - Antoniego Langego:

Witaj mi, witaj, wonna czaro mokki!
Kocham twa duszę, o płynny hebanie,
Aromatyczne pary twej obłoki,
Którymi buchasz w polewanym dzbanie
Kiedy kipiące twych ziarn gotowanie
Cały glob ziemski czyni mą dzierżawą;
Oto spoczęłaś w białej porcelanie,
Arabskich pustyń córo, czarna kawo!

źródło: Pixabay.com
Herbata

O herbacie też niemało się znajdzie. Zajrzyjmy do przedwojennego "Płomyka" (nr 7, rocznik 1932/33, u nas w zbiorze: Płomykowe kroniki, lata 1922-1939, wybór Maria Kochanowska, Warszawa 1984, sygnatura: 106906). Znajdziemy tam opis ceremonii herbacianej w Japonii, która ponoć wyglądała tak:

Japończycy, którzy słyną z uprzejmości i gościnności, zachowują specjalną ceremonię przy częstowaniu gości herbatą. Herbatę podaje się w pokoju, o ile możności, odseparowanym od reszty mieszkania. Pokój ten zwany "sukiya" odznacza sie wyjątkową czystością, ozdobiony jest zwykle kwiatami, obrazami i różnymi artystycznymi drobiazgami. Podczas picia herbaty gospodarz domu stara się zabawić gości miłą rozmową, nie wolno wspominać mu o zmartwieniach ani o rzeczach nieprzyjemnych, gdyż poczytywane by to było za obrazę gościa.
źródło: Pixabay.com
A teraz artykuł całkiem współczesny. Fascynująca herbata Joanny Kurek („Chemia w Szkole” 2017, nr 2, s. 37-46, czytelnia). Kompleksowe omówienie historii herbaty, sposobów parzenia oraz jej zalet i wad. Zaczyna się tak:

Obecnie herbata jest drugim (po wodzie) stosowanym na świecie napojem i jej spożycie wciąż wzrasta. Dzieje się tak między innymi dlatego, że wzrasta świadomość zalet zdrowotnych tego napoju.

I jeszcze - jak w przypadku kawy - coś z literatury pięknej. Oto piękna peryfraza z Zimy miejskiej Mickiewicza: [pić] z chińskich ziół ciągnione treści.
źródło: Pixabay.com

piątek, 27 września 2019

Książki (nie)zapomniane – "Odwrotna strona szczęścia"

Nie jesteśmy już umarli. I nie jesteśmy jeszcze umarli. Tak mówią o sobie młodzi ludzie, których miłość wybuchła jak wiosna podczas wojennej nocy. Na krótko. Na chwilę. Na jeden żołnierski urlop.

Tytuł Czas życia i czas śmierci (Zeit zu Leben und Zeit zu Sterben) – powieści ERICHA MARII REMARQUE’A (1898-1970), uznanej za jedną z najlepszych w dorobku pisarza – można by odwrócić. „Czas śmierci i czas życia” brzmiałby bardziej adekwatnie do tego, co w utworze widzimy. Jest to wszechobecna Śmierć, szalejąca nie tylko na polach bitewnych, ale także poza nimi. A jednak Życie - jej wydarte - także rozpaczliwie walczy.

Ernst Graeber jest żołnierzem na froncie wschodnim. Armia niemiecka ponosi tu już liczne klęski. A on właśnie teraz dostaje urlop. Jedzie do domu z nadzieją, że spotka rodziców. To, co zastaje w mieście, jest bardzo dalekie od oczekiwań. Dom zamienił się w gruzowisko, otoczenie również. A naloty – z małym przerwami – trwają i dokonują dzieła zniszczenia. Wszędzie panuje strach przed donosicielami tropiącymi defetystów. Spotkanie z dawnym nauczycielem zamienia się w gorzką refleksję nad ideologią, którą jeden przekazywał, a drugi przyswajał – po to, by zatruła życie obu. W pobliżu wznoszą się w niebo – jak aureola z cierni – druty obozu koncentracyjnego, za którymi jest miejsce i dla obcych, i swoich, którzy zwątpili w idee czystości rasy.

I oto w ten smutny krajobraz wkrada się promień „czarnego szczęścia” lub „odwrotnej strony szczęścia”. Miłość do Elżbiety, zwieńczona szybkim małżeństwem. Miłość w cieniu sypiących się – jak koszmarne meteory – bomb. Na przekór mrocznej rzeczywistości. Wbrew wszystkim, którzy wieszczą Kres.

Urlop się kończy. Trzeba wracać na front. A tam czeka znowu otchłań zimna, głodu, grozy. I Śmierć zaprasza do tańca…

Remarque Erich Maria, Czas życia i czas śmierci, przeł. Juliusz Stroynowski, wyd. 5, Warszawa 1991 (sygnatura: 135424). Także wydanie wcześniejsze, z 1975 roku (sygnatura: 67657).

poniedziałek, 23 września 2019

Nasze Skarby – Berezowski Stanisław, Turystyczno-krajoznawczy przewodnik po województwie śląskim

27 września przypada Światowy Dzień Turystyki. Świetna okazja, by przypomnieć przedwojenny Turystyczno-krajoznawczy przewodnik po województwie śląskim Stanisława Berezowskiego.

W Przedmowie czytamy: Na obszarze najmniejszego w Polsce województwa skupiło się tyle różnych elementów geograficznych, ile nie ma w żadnej innej dzielnicy. I dalej autor przekonuje: Tu (…) znajdujemy i gęsto zaludniony, przemysłowy Śląsk Czarny, tętniący pracowitym życiem górnika i robotnika, i zacisze pierwotnych lasów Beskidów Śląskich. Pociąga nas urok drewnianego kościółka wiejskiego i interesuje rozgłośny gwar dużych miast przemysłowych.
Całość została podzielona na dwie części: ogólną i szczegółową. W pierwszej mamy poddziały:
•  Geografia (m.in. położenie, klimat, świat roślinny i zwierzęcy, stosunki etniczne i wyznaniowe).
•    Historia.
•    Życie gospodarcze (przemysł, eksport, rolnictwo i hodowla).
Sporty (turystyka górska, sporty zimowe, automobilizm, myślistwo, rybołówstwo, sport pływacki, jazda konna, turystyka wodna, lotnictwo i szybownictwo).
•    Wskazówki praktyczne (np. koleje, linie lotnicze, autobusy, tramwaje, biura podróży, hotele, schroniska, restauracje, przepisy meldunkowe itp.).

Oto kilka ciekawostek ze Wskazówek praktycznych:

Między Katowicami a Warszawą kursują raz dziennie samoloty (…). Cena przelotu 30 zł, czas trwania lotu półtorej do dwóch godzin.

Telefony (…) są tanim środkiem porozumiewania się. (…) Rozmowy miejscowe pojedyncze kosztują 15 gr, zamiejscowe, ale położone w obrębie tej samej centrali 20 gr, w innych centralach od 30 gr za 3-minutową rozmowę. (…) Najdroższa opłata (np. do Wisły, Istebnej) wynosi 1 zł, pilna 2 zł (wieczorem i w nocy 60 gr i 1,20 zł). (…) Międzymiastowe rozmowy zagraniczne z państwami Europy Z. są najtańsze w porównaniu z innymi mtami Polski.

W każdym mieście i miasteczku jest kilka hoteli. Ponieważ ceny są przystępne, a poziom urządzeń zwłaszcza w mniejszych mtach niski, należy wybierać hotel najlepiej się prezentujący. (…) W hotelach i schr. turystycznych można zawsze dostać coś do zjedzenia.


W powszechnym użyciu w rest. na Śl. Górnym jest piwo tyskie. W większych mtach specjalne stoiska (kioski) sprzedają porcje gorącej kiełbasy z bułką i szynką do spożycia na miejscu.

Część szczegółowa dzieli się na poddziały (z propozycjami wycieczek):
•    Śląsk Czarny.
•    Śląsk Biały.
•    Śląsk Zielony
(część nizinna).
•    Beskidy Śląskie
.

Nas – rzecz jasna – szczególnie zainteresowały Katowice. Wyżej pokazałyśmy ich mapkę. A oto gmach obecnego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Jagiellońskiej. Pusto w jego otoczeniu, prawda?

I jeszcze Plac Marszałka Piłsudskiego – aktualnie teren między „Skarbkiem” a Teatrem Śląskim im. S. Wyspiańskiego. Też niby podobny do stanu dzisiejszego, ale jakby trochę inny:

Po więcej informacji sprzed lat odsyłamy do małego formatem, ale obszernego, bo liczącego prawie 450 stron przewodnika. Warto go wziąć do ręki! To istna kopalnia (skojarz: Śląsk Czarny) wiedzy o przedwojennym regionie.

Berezowski Stanisław, Turystyczno-krajoznawczy przewodnik po województwie śląskim, Katowice, Warszawa 1937 (sygnatury: ZS 56861, cz IB IX-3/14)

piątek, 20 września 2019

"Potomkowie" pana Pitavala

François Gayot de Pitaval (1673 - 1743) był francuskim prawnikiem i autorem pierwszego zbioru sprawozdań z głośnych rozpraw sądowych i spraw kryminalnych (Causes célebres et intéressantes). Czy wiedział, że jego nazwisko posłuży później za nazwę gatunkową do tego typu opracowań?

Współczesne pitawale dotyczą nie tylko spraw kryminalnych, chociaż te zdecydowanie przeważają, ale czasem także cywilnych. A dlaczego o nich piszemy? Powodem są dwie "okrągłe rocznice". W 1919 roku powołano w Polsce do istnienia Sąd Najwyższy, a dziesięć lat później wprowadzono prawo o ustroju sądów powszechnych, na mocy którego powstały jednolite sądy dla całej Rzeczypospolitej. Słynne procesy zawsze wywoływały zainteresowanie. W bibliotece także mamy książki na ten temat. Oto kilka z nich.

Łazarewicz, Cezary, Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej, Wołowiec 2018. ISBN 978-83-8049-643-9 (sygnatura: 178995)

Czy Rita (Emilia Margerita) Gorgon, guwernantka, bohaterka jednego z najsławniejszych procesów poszlakowych II Rzeczypospolitej, skazana za zabójstwo siedemnastoletniej córki lwowskiego architekta, Henryka Zaremby, z którym była związana i któremu prowadziła dom, naprawdę była winna? W 2014 roku jej córka, osiemdziesięciokilkuletnia Ewa, zapowiedziała próbę wznowienia procesu i rewizji wyroku. Autor wstrzymuje się od jednoznacznego przesądzenia o winie czy niewinności. Relacjonuje, co wówczas ustalono. Przedstawia dawne i nowe tropy. Dociera do świadków. Roztrząsa każdy drobiazg, każdy szczegół, który mógł lub może okazać ważny...

Ten sam temat porusza w rozmowie z  Magdą Brzezińską w artykule Sprawa Rity, "Charaktery" 2018, nr 5, s. 72-76 (Czytelnia).
źródło
A oto książki mecenasów, których nazwiska zna chyba większość Polaków. No, może tych w średnim wieku:

Widacki Jan, Stulecie krakowskich detektywów, Warszawa 1987. ISBN 83-219-0322-3 (sygnatura: 119094)

Tytuł nawiązuje do Stulecia detektywów Jürgena Thorwalda. Autor prezentuje spory fragment historii polskiej kryminalistyki, skupiony wokół Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przywołuje wybitne postaci, m.in. Fryderyka Hechella, Ludwika Teichmana, Leona Blumenstoka i Leona Wachholza.
źródło
Nowogródzki Henryk, Ze wspomnień warszawskiego adwokata, Warszawa 1986. ISBN 83-219-0265-0 (sygnatura: 114864)

Ta niewielka książeczka raczej nie zawiera opisów niezwykłych zbrodni, ale przestępstwa, które budzą niewielkie zainteresowanie społeczeństwa, czyli "drobne" przestępstwa gospodarcze, kradzieże, zdrady... Mecenas analizuje własne decyzje, rozważa etyczną stronę każdej sprawy, argumentuje, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej...
źródło
Coś bardziej "sensacyjnego":

Milewski Stanisław, Procesy pradziadków. Pitaval bez sztyletu i trucizny, Warszawa 1983. ISBN 83-219-0170-0 (sygnatury: 100791, 101254)

Kilka spraw cywilnych z dawnych warszawskich kronik. Oto tytuły rozdziałów: Spadek po Chopinie, Kosztowne spóźnienie hrabiego Gucia, Emancypantki i obrażony redaktor, Z rzeźnią wojna niemal stuletnia, Proces o wiślane piaski, Wdowa contra oberpolicmajster, Wieś przy Placu Trzech Krzyży, Fraget truje sąsiadów (chyba pierwszy proces z "ekologicznym" wątkiem), Pieniądze i krew.
źródło
Pawlak Władysław B., Perypetie z Temidą, Warszawa 1978 (sygnatura: 83872)

Ze wstępu: Przysłuchiwałem się rozprawom we wszystkich krajach, w których zdarzało mi się przebywać. Czekałem wraz z podenerwowanymi stronami i świadkami drepczącymi z kąta w kąt w poczekalniach. Starałem się odnaleźć w głosach skarżących i broniących, w słowach wyroków – głębszy, ogólnoludzki nurt. (…) Nie ma jednej definicji sprawiedliwości. Te, które są, mówią tylko, na czym opiera się jej wymiar.
Z "regionalnych" pitawali mamy jeszcze: warszawski, autorstwa Stanisława Szenica (sygnatura: 67195), rzeszowski (Ryszard Dzieszyński, sygnatury: 107893, 108544), wrocławski (Klemens Krzyżagórski, sygnatura: 64666), krakowski (Stanisław Salmonowicz, Janusz Szwaja, Stanisław Waltoś, sygnatura: 61049), wielkopolski (Stanisław Szenic, sygnatura: 77009).
Teraz kolejna interesująca pozycja: Prodöhl Gunter, Pitawal przestępstw niezwykłych, przeł. Henryk Paweł Anders, Poznań 1985. ISBN 83-210-0512-8 (sygnatura: 111303)

Fragment noty wydawcy:
- Kto zamordował 82-letnią lady Gilchrist w jej mieszkaniu w Glasgow i dlaczego policja "nie mogła" wpaść na ślad prawdziwego mordercy?
- Jak to się mogło zdarzyć, że drukując prawdziwe banknoty, sir W.A. Waterlow jednak stał się przestępcą?
- Cóż to za lukratywne korzyści obiecywała "akcja Attyla", że nawet Hitler dał się skusić na udział w jej finansowaniu?
- Dlaczego tak długo trwało likwidowanie gangsterskiej bandy Johna Dillingera, trzymającej w strachu całe USA?
- Czy tragiczny w skutkach pożar na luksusowym parowcu "Morro Castle" został istotnie wzniecony w celu zatarcia śladów popełnionych na nim przestępstw?
- Gdzie na świecie znajdzie się jeszcze podobnie uroczy i przyjemny zakład karny jak więzienie w Pont l'Eveque?
- Cóż tak pociągającego miał w sobie lekarz dr Adams, że sędziwe damy tak hojnie obdarowywały go w swych testamentach?

I tak dalej...
A oto już nie dokument, ale opowiadania wymyślone przez pisarkę: Najdziwniejsze i osobliwe zdarzenia czyli Pitaval fantastyczny Ludwiki Woźnickiej (sygnatura: 89801). Wyobraźnia autorki sprawiła, że czyta się go świetnie. W ten sposób weszliśmy na grunt fikcji literackiej. Klasyczne utwory o tematyce sądowej, to m.in. Zabić drozda Harper Lee (sygnatura: 177440), Świadek oskarżenia oraz Smutek cyprysów Agathy Christie, Apelacja, Ława przysięgłych, Zaklinacz deszczu Johna Grishama. O tych i innych utworach (oraz o filmach "sądowych") jedna z nas mówiła podczas warsztatu  Kryminał literacki i filmowy, zorganizowanego dla nauczycieli przez RODN "WOM" w minionym roku szkolnym.

Ps. O kryminałach literackich i filmowych pisałyśmy też TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.
źródło

poniedziałek, 16 września 2019

Nasze skarby - Józef Prażmowski, Szkolnictwo w województwie śląskiem (…)

Nieocenione źródło wiedzy dla historyków oświaty, szczególnie – dla historyków szkolnictwa na Śląsku. 260 stron rozmaitych zestawień i wyliczeń. Benedyktyńska praca.

Szkolnictwo w województwie śląskiem. Przedszkola, szkoły wszelkiego typu, nauczycielstwo. Opracowane na podstawie materiałów urzędowych i innych źródeł Józefa Prażmowskiego,  Katowice 1936 (sygnatura: cz B XX-7/14 d). Zachwyca dokładnością, rzetelnością ujęcia.
Publikacja ma 11 działów. Oto one (pomijamy wstęp i wykaz skrótów):
  1. Wyniki spisu ludności z 9 grudnia 1931 roku. Zestawienia statystyczne szkolnictwa (według różnych kryteriów, np. typów i organizacji szkół czy języka nauczania). Organizacja Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (i skład osobowy departamentów). Organizacja Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego. Organizacja Wydziału Oświecenia Publicznego. Obwody Szkolne i Inspektoraty. Starostwa powiatowe.
  2. Przedszkola (ochronki) wg powiatów.
  3. Szkoły powszechne wg powiatów.
  4. Szkoły specjalne dla dzieci upośledzonych.
  5. Zakłady kształcenia nauczycieli i szkoły ćwiczeń.
  6. Szkoły średnie ogólnokształcące (państwowe, komunalne, tzn. miejskie, prywatne, małe seminaria w klasztorach).
  7. Szkolnictwo zawodowe (szkoły i kursy zawodowe, szkoły zawodowe dokształcające, ludowe szkoły rolnicze).
  8. Szkolnictwo dokształcające wiejskie.
  9. Szkoły muzyczne.
  10. Skorowidz miejscowości szkolnych i nazwisk nauczycieli(lek).
  11. Ogłoszenia.


Szukamy – rzecz jasna – Instytutu Pedagogicznego w Katowicach, gdyż odegrał podstawową rolę przy powstaniu naszej placówki. Oto, co znajdujemy (w dziale V):

Inne ujęcia są równie szczegółowe. Nie brak w nich nikogo. Są nawet nauczyciele urlopowani, lekarze i dentystki – wymienieni z imienia i nazwiska!

A oto ruchoma reklama, przytwierdzona do całości – co widać u góry – na sznurku. Na jej odwrocie znajdujemy wykaz skrótów użytych w tekście.

Na końcu – jako ostatni dział – dalszy ciąg reklam. Oto przykłady:

Ktokolwiek szuka źródłowej wiedzy na temat przedwojennej śląskiej oświaty, na pewno tutaj znajdzie niemało bezcennych informacji.

piątek, 13 września 2019

Książki (nie)zapomniane – Krótki przewodnik po człowieczeństwie

Minęło ćwierć wieku od zakończenia II wojny światowej. Polacy żyli w objęciach systemu politycznego, który ukształtował się w latach czterdziestych. Wielu go akceptowało, chociaż znacząco odbiegał od socjalizmu wyidealizowanego przez nich przed wojenną zawieruchą. Liczni przeżywali bolesną konfrontację marzeń z rzeczywistością, w dużej mierze kaleczącą ich ideały. Może właśnie to była jedna z przyczyn powrotu do tematyki okupacyjnej na początku lat 70. minionego stulecia, podjęta w Próbach świadectwa przez JANA STRZELECKIEGO (1919-1988).

36 krótkich esejów, zawierających analizę motywów ludzkiego postępowania w sytuacjach granicznych. Subiektywne refleksje, spisane nieodmiennie w czasie przeszłym. Niezbicie z nich wynika, że wówczas, gdy palił się świat, niektóre sprawy były bardziej oczywiste i jednoznaczne niż wtedy, gdy pożary zgasły. A są to kwestie podstawowe, które człowieka czynią człowiekiem. Nawet w czasie nieludzkim. Oddamy głos autorowi. Czytając, spróbujmy zamienić w myśli czas przeszły na teraźniejszy. Oto leksykon uniwersalnych wartości.

Piękno, miłość, godność:

Czuliśmy (...), że jakby zwiększamy wymiar dziejącej się przeciwko nam zbrodni, jeśli życie nasze jest oddane wartościom, jeśli przez nas, jeśli dzięki nam zwiększa się w świecie ilość piękna czy miłości. (…) Czuliśmy, że jeśli nie stajemy się źródłem wartości, usprawiedliwiamy to, co robią [okupanci], zmniejszamy godność życia, niemal przyznajemy im rację.(…) Żyliśmy przez kilka lat na granicy ostatecznej próby.

Braterstwo, poczucie wspólnoty:

Myśmy wiedzieli, czym jest braterstwo, Braterstwo oznacza utożsamienie się z kimś drugim, nieoddzielanie jego losu od swojego, (...) widzenie jego niebezpieczeństwa wyraźniej niż swego, doznanie, że jego śmierć jest trudniejsza do przeżycia niż własna. (...) Tkwiliśmy głęboko wewnątrz słowa "my" (...). Jeśli jesteśmy w tym kręgu i jeśli jesteśmy głodni (...), to wyciągamy rękę po chleb, aby chleb dać  j e m u. Swojego głodu boimy się (...) mniej niż głodu drugiego człowieka. Na odgłos strzałów zasłaniamy  j e g o - jego krew boli nas o wiele bardziej niż własna.


Umiejętność dokonywania wyborów:

Nasz stosunek do wartości nasycony był ostatecznym charakterem wyboru.

Cichy heroizm:

Był wezwaniem do pokornej wzniosłości, nadającej moc, której nie przełamią moce piekieł - i to nam było bliskie.

Strzelecki przeprowadza dogłębną analizę sytuacji, w których w jego epoce znalazł się człowiek. Ze zgrozą zauważamy, że zawsze może się okazać, iż to nie tylko przeszłość:

[Oświęcim] Było to miejsce, z którego kruchość Europy widać było ze szczególną siłą.

Snuje refleksję nad śmiercią i poprzedzającym ją cierpieniem:

Czas przeżywaliśmy jako przestrzeń istnienia mogącego się wkrótce zakończyć. Całe nasze życie przebiegało jej skrajem: co chwila ktoś spadał. Spadał nie tylko w śmierć - szybka śmierć była najlżejszym z upadków; spadał w torturę, w konanie powolne, podzielone na etapy powracającej męki; spadał w system piekieł, w którym dbano troskliwie o to, aby śmierci odebrać jej zwykły charakter.

Nad anatomią zła i jego oblicza - nienawiści:

Wokół nas działo się zło, którego nie zdoła rozwiać żadna zmiana punktu widzenia, nie złagodzi żaden historyzm, nie nada cech względności żadna socjologia. To zło nosiło postać pychy niszczenia życia, postać okrucieństwa, przeżywanego jako kształt absolutnej władzy nad istnieniem drugiego człowieka.

Wyrok nie był związany z żadnym czynem ofiary, żaden znak - płacz dziecka, piękno dziewczyny, krzyk matki - nie przenikał na drugą stronę. Świat skazanych i świat skazujących były doskonale rozłączone.

Nienawiści nie można przeciwstawić rozumu, jak to chcieli czynić ludzie osiemnastego wieku. Nienawiść jest przenikliwa, uczyni sobie z rozumu narzędzie. Rozum jest źródłem techniki czynienia dobra lub zła, ale nie włada sądem, orzekającym o tym, co czynić należy w porządku innym niż porządek sprawności
.

Także nad strategią ocalenia człowieczeństwa w czasie nieludzkim:

Sądu o wartości życia nie da się oprzeć na rozumie. Przestaliśmy więc czynić z rozumu ostateczną wyrocznię tego, co godzi się mniemać człowiekowi. Nie odrzucaliśmy rozumu, ale opieraliśmy go na tym, co go przekracza.

36 krótkich, czasem jednostronicowych esejów. Nie tylko jednostkowe spojrzenie na piekło, które przeżyło pokolenie autora, ale uniwersalny drogowskaz. Ostrzeżenie i memento.
Strzelecki Jan, Próby świadectwa, Warszawa 1971 (sygnatura: 52388)

poniedziałek, 9 września 2019

Królom równy

Pisali o nim m.in. Adam Asnyk, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Mieczysław Jastrun, Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy Liebert, Stanisław Baliński, Jerzy Zagórski, Józef Wittlin, Jan Lechoń, Julian Tuwim, Ernest Bryll. Z Testamentu mojego Aleksander Kamiński zaczerpnął inspirację do tytułu Kamieni na szaniec. Jego nazwisko wspomniał profesor Stanisław Pigoń na wieść o śmierci Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. O tym, że „wielkim poetą był” napisał – chociaż prześmiewczo – Witold Gombrowicz. W PBW mamy ponad 110 książek z dziełami jego autorstwa i ponad 100 dotyczących jego życia i twórczości, zaś artykułów i fragmentów książek w kartotece zagadnieniowej jest blisko 180.

W bieżącym roku przypada 210 rocznica urodzin i 170 lat od śmierci Juliusza Słowackiego. Z tej okazji przypomnimy trzy artykuły. Dwa przedstawiają „śląskie drogi” wieszcza. Trzeci prezentuje słowa wypowiedziane przed śmiercią przez Johanna Wolfganga Goethego, Juliusza Słowackiego, Victora Hugo, Siergieja Jesienina, Osipa Mandelsztama i Juliana Tuwima. W drugim z poniżej zacytowanych artykułów – bardzo obszernym, wnikliwym i źródłowym – autor cytuje nawet raport z paryskiej ekshumacji Słowackiego. Dowiadujemy się, jaki poeta miał kolor włosów, wzrost, nawet… pojemność czaszki (świadczącą o wysokiej inteligencji)! Kto zechce przeczytać, dowie się wielu bardzo interesujących rzeczy.

Lyszczyna Jacek, Na Górnym Śląsku żyw Król-Duch, „Śląsk” 2009, nr 4, s. 28-30

Po raz pierwszy na Śląsku Juliusz Słowacki znalazł się w marcu 1831 r. i powiedzmy od razu, iż okoliczności tego pobytu nie sprzyjały ani poszukiwaniu wrażeń z podróży i poznawaniu nowych miejsc, ani tym bardziej utrwalaniu ich w poetyckim słowie. Młody, 22-letni poeta znalazł się bowiem we Wrocławiu w drodze z Warszawy do Drezna, a motywy tego wyjazdu z ogarniętej powstaniem listopadowym stolicy pozostają do dziś niejasne. (…) Po raz drugi Juliusz Słowacki znaleźć miał się na Śląsku – znów we Wrocławiu – siedemnaście lat później, w zupełnie innych okolicznościach, co więcej – tam właśnie, po kilkunastu latach wyłącznie listownego kontaktu, miało miejsce ostatnie spotkanie poety z matką. (…) I choć nigdy więcej już poeta nie stanął na śląskiej ziemi, to przecież tak naprawdę w następnym półwieczu stawał się coraz wyraźniej obecny tu przez swą poezję, coraz bardziej znaną i czytaną, a także wydawaną w słynnej drukarni prowadzonej w Mikołowie przez Karola Miarkę. (…) A przecież mówiąc o pobycie Słowackiego na Śląsku nie sposób pominąć jeszcze jednego momentu. Był 27 czerwca 1927 r., gdy trumna z doczesnymi szczątkami poety dotarła do Katowic, gdzie na dworcu, jak na całej trasie przejazdu specjalnego pociągu, zebrały się tłumy, aby oddać wieszczowi hołd w jego ostatniej drodze. (…) I stąd, ze Śląska, wiodła już prosta droga na Wawel…

Kijonka Tadeusz, Słowacki w drodze na Wawel. ...By królom był równy, „Śląsk” 2010, nr 2, s. 54-61

Śląsk przygotował się nader starannie do tego wydarzenia [sprowadzenia prochów poety] (…). W skład Komitetu Honorowego m.in. wchodzili ks. biskup Arkadiusz Lisiecki, wojewoda Michał Grażyński oraz marszałek Sejmu Śląskiego Kazimierz Wolny. Sam fakt, że na tym szlaku znalazły się także Katowice oraz przewidziano kilka stacji postoju z trumną Słowackiego był świadectwem osobistego zaangażowania i wpływów wojewody Grażyńskiego. Przygotowania realizowane były nadzwyczaj starannie i uwzględniały wiele imprez towarzyszących, w tym uroczyste nabożeństwo i galowy spektakl „Balladyny”. Miasto miało przybrać odświętny wygląd udekorowane chorągwiami. Przygotowano nalepki z podobizną Słowackiego i specjalne odznaki. Punktem docelowym były Katowice, gdzie na bocznym peronie obok poczty głównej miał zatrzymać się pociąg z trumną Słowackiego w ostatnim wagonie. W tym rejonie stanąć miała brama powitalna zaprojektowana przez Stanisława Ligonia z napisem KRÓLOWI DUCHA NARODU – LUD ŚLĄSKI. Były oczywiście przewidziane przemówienia biskupa Lisieckiego i wojewody Grażyńskiego, ceremonie powitalne z udziałem kompanii honorowej, występy połączonych chórów Wielkich Katowic z „Gaude Mater Polonia” (…). Eksponowane miejsce przewidziano także dla powstańców śląskich w mundurach. (…)


Kulpiński Paweł, Trzy (ostatnie) wiersze, „Przegląd Powszechny” 2012, nr 4, s. 136-148

Ostatnie słowa Juliusza Słowackiego istnieją w kilku, bynajmniej do siebie niepodobnych, wersjach. Wedle pierwszej z nich, zapisanej przez Zygmunta Szczęsnego Felińskiego w liście z 7 kwietnia 1849 roku, a więc niedługo po śmierci poety (...), Słowacki przed śmiercią powiedział: To wszystko głupstwo, po czym poprosił o uleżenie schorowanego ciała w innej pozycji i dodał: Może w tym położeniu śmierć mnie zastanie. Wedle innej wersji, także autorstwa Felińskiego, ale z roku 1886 (…), ostatnie słowa poety dotyczyły listu od matki, który otrzymał w dniu śmierci: Dziękuję Bogu za tę ostatnią, a tak miłą sercu mojemu ziemską pociechę. Kiedy zobaczysz moją matkę, to powiedz jej, że gdyby mi było wolno oddać duszę mą w jej ręce, nie oddawałbym jej z taką ufnością, z jaką powierzam ją obecnie w ręce Boga mojego. Feliński przekazywał ostatnie stawa Słowackiego jeszcze kilkakrotnie, w nieco zmienionych wersjach, byty one jednak na ogół wariacjami na temat dwóch powyższych. Zupełnie inaczej wyglądają ostatnie słowa poety w relacji Zygmunta Krasińskiego, który wspominał o nich kilkakrotnie - również w innych wersjach, ale nie tak diametralnie od siebie różnych jak w przypadku relacji Felińskiego. Słowacki miał więc powiedzieć: Niechże już zrzucę ten płaszcz lichy, co mię więził, i pójdę tam! albo Czas już ten łachman zrzucić i pójść tam!, albo Czas już zrzucić ten płaszcz złachmaniony. Pytaniem pozostaje, skąd Krasiński, nieobecny przy Słowackim w chwili jego śmierci, mógł się o ostatnich słowach przyjaciela dowiedzieć. Dość jednak na tym, że nie ma co do nich zgody. Tak jakby każdy relacjonujący je świadek chciał dołożyć coś od siebie, odcisnąć na ostatnim przestaniu wielkiego poety swoje piętno i tym samym pozostać w pamięci potomnych.
Do pośmiertnej sławy wieszcza chyba jednak najbardziej przyczynił się Marszałek Józef Piłsudski, gdy 28 czerwca 1927 roku wypowiedział te piękne słowa:

Gdy teraz, patrząc na trumnę, wiem, tak, jak wszyscy zebrani, że Słowacki idzie, to wiem, że idzie tam, gdzie głazy na naszym gościńcu stoją, świadcząc nieledwie chronologicznie przez imiona o naszej przeszłości. Idzie między Władysławy i Zygmunty, idzie między Jany i Bolesławy. Idzie nie z imieniem, lecz z nazwiskiem, świadcząc także o wielkości pracy i wielkości ducha Polski. Idzie, by przedłużyć swe życie, by być nie tylko z naszym pokoleniem, lecz i z tym, którzy nadejdą. Idzie, jako Król Duch. (…) W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę do krypty królewskiej, by królom był równy

piątek, 6 września 2019

Barbara i Krzysztof

W ciągu 63 dni oficjalnie zawarto ich ponad 250. Czasem trwały kilka minut, skutkując na kilkudniowe, czasem kilkuletnie, a bywało, że kilkudziesięcioletnie życie. Śluby zawarte podczas Powstania Warszawskiego. A ile ich było – zawartych w cieniu szalejącej śmierci - w trakcie całej wojny? Nikt chyba nie policzył. W czerwcu 1942 roku odbył się jeden z nich.

Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało,
które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie,
skrzypiec ma smutek i roślin śpiewanie
.
(K.K. Baczyński, Dwie miłości)
fot. z naszego blogu
Podczas dziesięciominutowej ceremonii powiedziało sobie „tak” dwoje młodziutkich ludzi. Barbara Drapczyńska i Krzysztof Kamil Baczyński. Poznali się zaledwie pół roku wcześniej u jej koleżanki. Nie przyciągała uwagi szczególną urodą ani innymi nadzwyczajnymi przymiotami, ale jego miłość była z rodzaju tych, którzy Francuzi nazywają „coup de foudre”. Świadkami na ślubie byli Jerzy Andrzejewski i Jarosław Iwaszkiewicz. Właśnie ten drugi powiedział, że nowożeńcy przypominali raczej pierwszokomunijne dzieci. W prezencie dostali bukiet bzów (od Iwaszkiewicza) i figurkę Matki Boskiej (od księdza błogosławiącego związek, a prywatnie – znajomego rodziców panny młodej). Przyjęcie – jak na czas okupacji – było dość wystawne, bo ojciec Barbary (właściciel drukarni) sprzedał swój złoty zegarek. Następnego dnia – już u matki Krzysztofa – odbyły się zdecydowanie skromniejsze poprawiny.

Szczęścia jest tylko tyle, ile go wymarzysz
(Piosenka)
fot. z naszego blogu
Zamieszkali u Stefanii Baczyńskiej. Wrażliwej, opiekuńczej i bardzo zaborczej, świadomej wielkiego talentu syna. Zaczęły się niesnaski między teściową a synową. Młoda małżonka – chociaż ogromnie kochała Krzysztofa - chciała wracać do rodziców. Ostatecznie teściowa ustąpiła. Wyprowadziła się do podwarszawskiego Anina.

O, daj mi siłę przemiany, a uczynię Cię wieczną przez zamieć, mróz, skwar i przez rzeki ogniste.
(Fragment listu do Barbary, 26 maja 1941 r.)


Nie sposób było uciec od rzeczywistości. Krzysztof chciał walczyć. Jak jego koledzy. „Wojna nie dla takich jak on” – przekonywał otoczenie podziwiany przez żołnierzy Jan Rodowicz „Anoda”. Zważywszy stan zdrowia i talent poety, odradzał mu „zabawę w wojsko”, zachęcając równocześnie do pisania. Ale Krzysztof nie ustąpił. Dowódca kompanii, Andrzej Romocki „Morro”, powierzył mu bezpieczniejszą (jak sądził) funkcję szefa prasowego kompanii. W domu Baczyńskich odbywały się szkolenia konspiratorów. Na utrzymanie zarabiała Barbara, zatrudniona w biurze stryja.

A dni się sypią - zerwane korale,
perły o zmroku...
powiedzmy: dobranoc.

(Zmierzchanie)
fot. z naszego blogu
1 sierpnia 1944 roku. W godzinie „W” był na Placu Teatralnym. Cztery dni później – spacerując po pokoju w pałacu Blanka i gryząc jabłko – został bezbłędnie trafiony w głowę przez snajpera. Pocisk odstrzelił mu kawałek kości. Jego kolega, zapytany przez innego o nazwisko ranionego, bo nie zdążyli się jeszcze poznać, odpowiedział: „Słowacki”.

Bogu podamy w końcu dłonie
spalone skrzydłem antychrysta,
i on zrozumie, że ta młodość
w tej grozie jedna była czysta

(*** [Których nam nikt nie wynagrodzi])


Istnieje też wersja (rzadziej powtarzana), że zginął w ratuszu, ale matka rozpoznała jego ciało właśnie po ekshumacji poległych w obronie pałacu Blanka.

Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
jeden gest - a już orkanów pochód,
jeden krok - a otoś tylko jest
w każdy czas - duch czekający w prochu.

(Erotyk)

W chwili śmierci męża Barbara była w domu rodziców. Nikt nie miał odwagi powiedzieć jej, co zaszło. A ona przeczuwała. Błądziła po ulicach, wypytują o niego. Dała nawet ogłoszenie do powstańczej gazetki. Ci, którzy znali prawdę, nadal starannie ją ukrywali.

Tych miłości, które z nami
na strumieniach białych płyną (...)
co jak puch dziewczęcych włosów
lekko rosną ku niebiosom,
nie wydepczą nienawiści.

(*** [Tych miłości, które z nami])
fot. z naszego blogu
Dwudziestego szóstego dnia Powstania została ranna. Gdy wyszła na podwórko, w pobliżu spadł niemiecki pocisk, a odłamek rozbitej szyby utkwił w jej głowie. Zaciągnięto ją do piwnicy i w polowych warunkach przeprowadzono operację mózgu. Konała jeszcze przez kilka dni (do 1 września), na przemian tracąc świadomość i chwilowo ją odzyskując. Kurczowo ściskała w dłoniach tomik wierszy Krzysztofa i jego dyplom ukończenia szkoły podchorążych. Razem z nią konało ich dziecko, które miało narodzić się wiosną, a o którego istnieniu Krzysztof nigdy się nie dowiedział.

Jakie szczęście, że nie można tego dożyć,
kiedy pomnik ci wystawią, bohaterze,
i morderca na nagrobkach kwiaty złoży!
(Pożegnanie żałosnego strzelca)

Warto przeczytać
Katarzyna Dzierzbicka, Ostatnie dni Baczyńskiego, „Pamięć.pl” 2014, nr 7/8, s. 88-91 (Czytelnia, cały tekst dostępny TUTAJ).
Magdalena Goik, Kobiety w literaturze, Warszawa, Bielsko-Biała 2009, s. 206-207, 228-231 (sygnatury: 177135, cz XLVII-1/37).
Andrzej Krzysztof Waśkiewicz, Krzysztof Kamil Baczyński. Poezja, historia, los, Gdańsk 1994. ISBN 8385864237 (sygnatury: 173401, 144550).
Kazimierz Wyka, Krzysztof Baczyński. 1921-1944, Kraków 1961 (sygnatura: cz VI-6/31).
Stefan Zabierowski, Krzysztof Kamil Baczyński. Biografia i legenda, Wrocław, Warszawa 1990. ISBN 8304036150 (sygnatury: 134781, cz XXVIII-7/5 c).

poniedziałek, 2 września 2019

Szkoła dawniej i dziś (w literaturze)

Rozpoczęliśmy kolejny rok szkolny. Z tej przemiłej okazji pozwólmy sobie na mały test ze znajomości „literackich” szkół i „sytuacji edukacyjnych” (kto rozwiąże test, domyśli się, dlaczego pojawiło się to dziwne sformułowanie). Przedstawiamy 15 cytatów z utworów prozą. Zadaniem Czytelnika będzie odpowiedzieć na pytanie, z których utworów pochodzą. Jak zwykle, odpowiedzi znajdują się poniżej. Miłej zabawy!

A oto utwory, do których trzeba dopasować cytaty: A...B...C... Elizy Orzeszkowej, Akademia Pana Kleksa Jana Brzechwy, Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery, Emancypantki Bolesława Prusa, Ferdydurke Witolda Gombrowicza, Konopielka Edwarda Redlińskiego, Marcin Kozera Marii Dąbrowskiej, Panna Nikt Tomka Tryzny, Przygody Tomka Sawyera Marka Twaina, Sposób na Alcybiadesa Edmunda Niziurskiego, Stowarzyszenie Umarłych Poetów Nancy H. Kleinbaum, Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego, Szatan z siódmej klasy Kornela Makuszyńskiego, Wspomnienia niebieskiego mundurka Wiktora Gomulickiego, Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela Henryka Sienkiewicza.
 Cytaty.
1.
(…) nasza Akademia mieści się w ogromnym parku, pełnym rozmaitych dołów, jarów i wąwozów, i otoczona jest wysokim murem. (…) Ale ten mur nie jest to mur byle jaki. Po tej stronie, która biegnie wzdłuż ulicy, jest zupełnie gładki i tylko pośrodku znajduje się duża oszklona brama. Natomiast w trzech pozostałych częściach muru mieszczą się długim nieprzerwanym szeregiem jedna obok drugiej żelazne furtki, pozamykane na małe srebrne kłódeczki. Wszystkie te furtki prowadzą do rozmaitych sąsiednich bajek (…)

2.
Nadciągnął grudzień. Króciutkie dnie i olbrzymie wieczory szły jeden po drugim, jeden po drugim. Dzieci uczyły się jasełek po odbyciu właściwej lekcji, a potem wracały do domu już koło dziewiątej wieczorem. Po prostu w nocy, bo przecież w grudniu koło dziewiątej to już głęboka noc, na dworze czarno jak w kominie, a w ich ubogiej dzielnicy bywało nawet już pusto.

3.
Miasteczko śpi jeszcze, nakryte mgłą, jak pierzyną. Godzina zaledwie siódma. W końcu października nie wszyscy o tej porze wstają do pracy, czynią to tylko ci, co muszą: rzemieślnicy, sługi, uczniowie. Głos dzwonka z trudnością przedziera się przez mgłę. Jednak dolatuje, gdzie trzeba. Świadczą o tym migające tu i ówdzie w oknach blade płomyki świec (…). [Dzieciaki] w tej chwili parzą sobie usta gorącą kawą, wpychają do tek książki, jabłka, kajety i obwarzanki, „przepowiadając jednocześnie na cały głos: katechizm, gramatykę polską, deklamację łacińską i geografię.

4.
W murowanej kaplicy Akademii Weltona - prywatnej szkoły położonej wśród dalekich wzgórz Vermontu - po obu stronach szerokiej nawy siedziało ponad trzystu chłopców ubranych w odświętne szkolne bluzy. Między nimi zasiedli ich pełni dumy rodzice.

5.
Zawsze roztargniony, nie znał dobrze dźwięcznych  nazwisk swoich  uczniów i  mieszał je, nigdy  nie  wiedząc, które  z  nich  do  której  należy  gęby.  Przy  egzaminowaniu  odczytywał  je  z  notesu. 

6.
Szkoła musi funkcjonować. Bez uczniów nie byłoby szkoły, a bez szkoły nie byłoby nauczycieli. Do szkoły! Do szkoły! Już tam w szkole zrobią z ciebie ucznia.

7.
Uczycielka wchodzi zapiece: znowuś w paltosiku z kapiszonem, kajet w ręku ma i obsadke: To co, panie Dunaj, ruszamy po chatach stódentów spisywać? Ty, Ziutek, też będziesz chodził do szkoły, mówi, głaskawszy chłopca po włosach. I wychodzo z chaty, Kuśtyk z nimi.

8.
Dom  szkolny  stał  z  dala  od  drogi;  poza  nim  ciągnął  się  ciemny  las  sosnowy  i strumień, do którego uczniowie i uczennice wstawiali rano butelki z mlekiem, aby pozostało do południa zimne i słodkie.

9.
Pomimo lat czterdziestu kilku była jeszcze piękną kobietą. Wzrostu więcej niż średniego, nieokazałej tuszy, ale i nieszczupła, miała czarne włosy nieco przyprószone siwizną, rysy wyraziste, płeć śniadą i prześliczne oczy. (…) Uczennice bały się jej, choć nigdy nie podnosiła głosu. Najmocniej rozbawiona klasa milkła od razu, jeżeli w sąsiedniej sali dzieci usłyszały w pewien charakterystyczny sposób otwierane drzwi i równy chód przełożonej.

10.
Izba była pełna. Na wszystkich ławkach siedzieli chłopcy i dziewczęta. Gromadka najpóźniej przybyłych, nie znalazłszy miejsca, stała pod oknem. Chłopcy siedzieli w sukmankach, w ojcowskich spancerach, nawet w matczynych lejbikach, niektórzy mieli szyje okręcone szalikami, a ręce w wełnianych rękawicach; dziewczęta miały na głowach zapaski i chuściny, jakby się znajdowały nie w dusznej izbie, lecz wśród zasp szczerego pola.

11.
-  Pokolenia  patrzą  na  was  z  obrzydzeniem...  -  słyszeliśmy  głos  Dyra.  -  Do  zagadek  stulecia będzie należał zdumiewający fakt, w jaki sposób w ogóle znaleźliście się w ósmej klasie...

12.
Chociaż uczyła dość znaczną liczbę drobnych dzieci, nie przestała przecież zajmować się pilnie małem gospodarstwem swojem i brata. Dlatego codziennie, raz albo i dwa razy na dzień, po prowizję i różne sprawunki wychodziła do miasta.
13.
Światło lampy, chociaż przyćmione, budziło mnie i nieraz o drugiej lub trzeciej po północy widziałem Michasia pracującego jeszcze. Mała i wątła jego postać, przybrana tylko w bieliznę, schylona była nad książką, a w ciszy nocnej senny i zmęczony głos powtarzał mechanicznie koniugacje łacińskie lub greckie z tą jednostajnością, z jaką w kościele powtarzają słowa litanii. Gdym zawołał na niego, by szedł spać, chłopiec odpowiadał mi: „Nie umiem jeszcze lekcji, panie Wawrzynkiewicz”.

14.
Gdy (…) dotarł wreszcie do małego, drewnianego, położonego na uboczu budynku szkolnego, wszedł do klasy szybkim krokiem, z miną człowieka, który bardzo się spieszył. Powiesił kapelusz na kołku i ruszył na swoje miejsce z pilnością wzorowego ucznia. Nauczyciel siedział na wyżynach swego tronu, w wielkim wyplatanym fotelu i drzemał, ukołysany sennym szmerem uczących się dzieci.

15.
Od dzisiaj będę uczęszczać do klasy Ósmej A. Jestem bardzo ciekawa nowych koleżanek i nowych kolegów. Jak chodziłam do szkoły w Krzeszowie, to nie miałam żadnej bliskiej koleżanki. Tylko raz miałam, w piątej klasie, ale ona wyjechała z rodzicami do Kanady i nigdy mi nie przysłała pocztówki, chociaż obiecała.

Odpowiedzi.
1. Akademia Pana Kleksa Jana Brzechwy. 2. Marcin Kozera Marii Dąbrowskiej. 3. Wspomnienia niebieskiego mundurka Wiktora Gomulickiego. 4. Stowarzyszenie Umarłych Poetów Nancy H. Kleinbaum. 5. Szatan z siódmej klasy Kornela Makuszyńskiego. 6. Ferdydurke Witolda Gombrowicza. 7. Konopielka Edwarda Redlińskiego. 8. Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. 9. Emancypantki Bolesława Prusa. 10. Syzyfowe prace Stefana Żeromskiego. 11. Sposób na Alcybiadesa Edmunda Niziurskiego. 12. A...B...C... Elizy Orzeszkowej. 13. Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela Henryka Sienkiewicza. 14. Przygody Tomka Sawyera Marka Twaina. 15. Panna Nikt Tomka Tryzny.