poniedziałek, 28 września 2020

Muzycy w anegdocie

Przed nami kolejny Międzynarodowy Dzień Muzyki (1 października). Z tej okazji przypomnimy anegdoty o ludziach związanych z tą piękną dziedziną sztuki. Oczywiście, wszystkie pochodzą z pozycji dostępnych w naszych zbiorach.

Magistrat miasteczka Pesaro wysłał delegację do Rossiniego z zawiadomieniem, że postanowił ustawić jego posąg na głównym placu.
- A ile on będzie kosztował? - zapytał muzyk.
- Dwadzieścia tysięcy.
- Czy nie byłoby lepiej, żebyście przekazali mi te pieniądze, a ja chętnie osobiście postoję codziennie w tym miejscu zamiast posągu?
 Richard Wagner i Robert Schumann spędzili kiedyś wspólnie około godziny. Po spotkaniu Wagner powiedział:
- Schumann to wspaniały człowiek, tylko ciągle milczący.
A Schumann:
- Wagner bardzo mi się podoba, ale bez przerwy gada.
Antoni Dworzak, pedantyczny i znany ze sumienności, przeglądał libretto jednej ze swych oper. Doszedłszy do sceny, w której występuje rycerz na koniu, zapytał:
- Czy w tamtych czasach na pewno istniały już konie?

O Teresie Careno, która wykonała koncert Eugene d'Alberta, berliński krytyk napisał: "Na pierwszym symfonicznym wieczorze wykonała drugi koncert swego trzeciego męża".

O tej samej artystce.
- Co tam za wrzaski? - mówił d'Albert, pracujący nad operą w sąsiedztwie pokoju dziecinnego.
- Nie mogę sobie z nimi poradzić! Twoje i moje dzieci biją nasze dzieci!
 Po występie Carusa w operze wiedeńskiej odwiedził go jeden z wielbicieli. Lubiący pochlebstwa śpiewak zaczął opowiadać o swym powodzeniu w życiu zawodowym i prywatnym, wysokich honorariach, o sławie im planach na przyszłość...
- Ale, mój drogi - zakończył - mówimy tylko o mnie. Teraz musisz mi opowiedzieć coś o sobie. Na przykład - jak ci się podobał mój wczorajszy występ?

Wilhelmowi Furtwänglerowi wielkie kłopoty sprawiał na próbie puzonista. Dyrygent długo się z nim męczył, wreszcie powiedział:
- Żeby mi tylko jutro na koncercie zabrzmiało to właśnie tak jak teraz!
- Przekażę koledze, którego dzisiaj zastępuję - odpowiedział puzonista.

Gdy w Paryżu miano po raz pierwszy wystawić oratorium Haydna "Stworzenie świata", dyrektor poprosił wykonawców, by zjawili się w ubiorach stosownych do nastroju uroczystości. Na to odezwała się wykonawczyni partii Ewy:
- Jestem szanującą się artystką i w stroju Ewy śpiewać nie będę!

Pewien magnat z Salzburga miał kłopot ze zwracaniem się do małego Mozarta po jego powrocie z bardzo udanych koncertów we Francji i Anglii. "Ty" brzmiało dlań zbyt poufale, a "pan" - zbyt uroczyście. Powiedział więc:
- A więc byliśmy we Francji i Anglii. Przyjmowano nas na dworze i odnieśliśmy wielki sukces.
Mały artysta spojrzał na niego ze zdziwieniem:
- Ależ ja nigdy pana tam nie widziałem!

Franciszka Schuberta odwiedził przyjaciel, a widząc go smutnego, zapytał o powód.
- Zgubiłem okulary!
- Trzeba je znaleźć - odpowiedział gość.
- Prawda. Ale żeby szukać, muszę mieć okulary, a miał je będę wtedy, gdy je znajdę.

Opracowano według: Roman Heising, Plotki z pięciolinii. Anegdoty o muzykach, Kraków 1989. ISBN 83-224-0405-0 (sygnatura: 127149).
powyższe: Kiejstut Roman Szymański (zebrał i oprac.), Anegdoty, dykteryjki...,  Warszawa 1988. ISBN 83-202-0673-1 (sygnatura: 125048).

piątek, 25 września 2020

Książki (nie)zapomniane - Chaos pod postacią ładu

Czy to Alicja w krainie czarów przeniesiona do epoki kosmicznych lotów i zaawansowanej cywilizacji technicznej?  W pewnym sensie. Limes inferior JANUSZA A. ZAJDLA (1938-1985).

Sneer lubi odpoczywać. Nie pali się do podjęcia pracy, toteż ukrywa swoją inteligencję. Jest zerowcem, ale nie obnosi się z tym. Tak mu wygodniej. Jak inni obywatele zuniformizowanego świata jest zadowolony z życia, posiada wykształcenie i względny dobrobyt. Zajmuje się liftingiem, czyli przenoszeniem osób do wyższych klas. Trochę tajemniczo to wszystko brzmi? Zatem...

... Witajcie w Argolandzie! To duża aglomeracja skupiona na niewielkim obszarze. Każdy mieszkaniec ma dostęp do edukacji (na poziomie wyższym) i dóbr, które przydziela się na podstawie liczby zdobytych punktów. Społeczeństwo dzieli się na siedem klas, spośród których najwyższą jest zerowa, a najniższą - szósta. Niektóre grupy pracują, niektóre nie, ale wszystkie mają z czego żyć, choć nie na tym samym poziomie materialnym. Zerowcy zajmują sie głównie nadzorowaniem maszyn i zarabiają najwięcej. Wszyscy obywatele posiadają wielofunkcyjne klucze - płytki będące czasomierzami i kalkulatorami, ale jednocześnie dokumentami wiedzy o jednostce (np. jej osiągnięciach naukowych).

Rzeczywistość Argolandu to świat zautomatyzowanego i skomputeryzowanego socjalizmu. Mała stabilizacja. W uporządkowanej i ściśle zaplanowanej społeczności coś jednak zaczyna szwankować. Gdy pewnego dnia klucz Sneera się blokuje, uruchamia tym samym lawinę nieprzewidzianych zdarzeń. Mężczyzna poznaje Alicję, otrzymuje niezwykłą moc fizyczną, podejmuje chwilową współpracę z niejawnym Instytutem Kluczowym, by wreszcie trafić do miejsca poza aglomeracją, w którym - w luksusowych warunkach - żyją nadzerowcy. Sneer zdobywa ich zaufanie i dowiaduje się, iż Ziemia znajduje się we władaniu przybyszów z obcej planety, których zamiary nikomu nie są znane. Oczywiście, ludzie o tym nie wiedzą. Są utrzymywani w stanie pozornego szczęścia przez podawane w żywności stupidatory - ogłupiacze. By nie wzbudzać paniki, urządzono im życie w ten sposób, by czuli się w nim wygodnie. Po prostu: ta ich (niemal) doskonała rzeczywistość to po prostu kontrolowany bałagan.

Nie sposób ostrzec zdezorientowanych ludzi o ich prawdziwej sytuacji bez ryzyka konfliktu z Obcymi. Nie można przeciwdziałać chaosowi ukrywającemu się pod postacią ładu. Jakie jest wyjście? Przekroczyć kolejną granicę. Przejść do jeszcze innego świata. Ponadzmysłowego. Tam, dokąd zaprowadzi Alicja. Od niej Sneer dostaje polecenie odnowienia porządku społeczeństwa. W jaki sposób ma to zrobić? Kim właściwie jest Alicja, kogo reprezentuje i na jakiej podstawie powierza mu misję? Nie wiadomo.

Zajdel Janusz, Limes inferior, Warszawa 1982. ISBN 83-207-0511-8 (sygnatura: 100227).

poniedziałek, 21 września 2020

„Samochód w pełni dojrzały konstrukcyjnie”

Jest to (...) samochód w pełni dojrzały konstrukcyjnie, co nie znaczy, że nie ulega on i nie będzie ulegał dalszym zmianom i ulepszeniom.

22 września 2000 r. Ważna data. W tym dniu zakończyła się licząca 27 lat produkcja Fiata 126p w Polsce. Ostatni egzemplarz był żółty i miał numer nadwozia: SUF126A0037301725. W naszych zbiorach mamy (bezcenne, historyczne) poradniki obsługi tego pojazdu. Może ktoś zajrzy? Oto one:

Bogdan Jakubowski, Polski Fiat 126p. Budowa, eksploatacja, naprawa, wyd. 4, Warszawa  1982. ISBN 8320600189 (sygnatura: 97997)

Z tej pozycji pochodzi wstępny cytat. Składa się z kilku rozdziałów: Wiadomości wstępne; Silnik; Zespoły podwozia; Wyposażenie elektryczne; Nadwozie; Zasady eksploatacji. Każdy posiada sporo podrozdziałów. Całość ilustrują schematy. Kompendium wiedzy o „fiaciku”, chociaż niezbyt poręczne (format 30 cm).
Zbigniew Klimecki, Roman Podolak, Jeżdżę samochodem Polski Fiat 126 P. Technika jazdy, obsługa i usprawnienia, wyd. 7 popr., Warszawa 1981. ISBN 8320600928 (sygnatura: 95429)

Tę książkę zdecydowanie łatwiej wziąć do ręki. „Typowy” format (21 cm), przejrzysty układ, sporo ilustracji. Rozdziały: Wiadomości wstępne; Technika jazdy; Obsługa i eksploatacja samochodu; Usprawnienia samochodu. Tych ostatnich jest w sumie 20. Wyliczono wśród nich m.in. pasy bezpieczeństwa, lusterko zewnętrzne wsteczne, obrotomierz, odbiornik radiowy, łańcuchy przeciwśniegowe, ogrzewaną szybę tylną. Interesujące jest „zabezpieczenie samochodu przed kradzieżą”. Ten fragment zaczyna się następująco:

Każdy samochód (…) wyposażony jest w klucze, na które zamykane są drzwi i pokrywa silnika. Dodatkowe zabezpieczenie samochodu (po uprzednim opłaceniu auto-casco) jest jednak wskazane, ponieważ, jak dowodzi praktyka, tradycyjne zamknięcia nie są nazbyt skuteczne.

Dalej następuje wyliczenie zabezpieczeń.

Jeśli kogoś bardzo interesuje temat samochodów osobowych w PRL-u, polecamy jeszcze dwa artykuły z czasopism dostępnych w Czytelni: Błażej Brzostek, Polska "kaczucha", „Mówią Wieki” 2014, nr 5, s. 70-71 oraz Błażej Brzostek, Szewroletariat, „Mówią Wieki” 2013, nr 5, s. 54-55. Ten ostatni – o autach dygnitarzy.

Przypominamy, że o niektórych filmach z samochodami w roli głównej pisałyśmy TUTAJ, a o innych filmowych środkach transportu – TUTAJ. Są tam m.in. balon, sterowiec, struś, a nawet… trumna.

piątek, 18 września 2020

Nasz Mały Leksykon Filmowy – Filmy (nie)zapomniane: David Lean, Spotkanie (1945)

Jaki jest przepis na filmową klęskę? Zaangażowanie mało znanych aktorów w mniej więcej średnim wieku, usytuowanie nikłej akcji w niezbyt interesującym miejscu, nieśpieszna narracja. Wszystko to znajdujemy w Spotkaniu (Brief Encounter) Davida Leana (1908-1991). A jednak krytycy zgodnie okrzyknęli obraz arcydziełem, zaś publiczność po skończonych seansach oklaskiwała go na stojąco. Dlaczego?

Filmy nie są odbiciem rzeczywistości, są udramatyzowaną rzeczywistością twierdził Lean. I oto właśnie mamy tu kilka dni z roku życia zwyczajnych, prostych ludzi. Każdy odbiorca mógł się z nimi utożsamić, a jednocześnie dostrzec we własnym prozaicznym życiu temat godny wielkiej sztuki. To, co przed wojną byłoby kinowym niepowodzeniem (delikatnie mówiąc), tuż po jej zakończeniu stało się czymś wartościowym, prawie tragicznym. Bo widz dorósł. Po bolesnych latach światowej zawieruchy zobaczył, jak ważna i cenna jest codzienność. Zwyczajność. Ulotna chwila. Jak wiele dramatyzmu niesie.

Akcja dzieje się w latach 30. minionego wieku na angielskiej prowincji. Główni bohaterowie to Laura Jesson, mężatka i matka, przedstawicielka klasy średniej, oraz Alec Harvey – mężczyzna w jej wieku, lekarz. Ona wiedzie ustabilizowane, ale nudnawe życie. W każdy czwartek jeździ pociągiem z Milford do pobliskiego miasteczka na zakupy oraz – ewentualnie – do kina. Pewnego dnia zdarza się Nieoczekiwane. Z pozoru nic nie znacząca odmiana. Na stacji nieznajomy pomaga jej wyjąć z oka ziarnko piasku, które przyniósł wiatr. To Alec, raz w tygodniu przybywający jako konsultant do tutejszego szpitala.
   
Upływa trochę czasu. Kolejne przypadkowe spotkanie następuje przed sklepem. Następne – przy stoliku podczas lunchu. Po posiłku oboje decydują, że wybiorą się wspólnie do kina “Palladium”. Mają jednak narastające wyrzuty sumienia. Czują, iż nie jest to już niewinna rozrywka, ale niemal zdrada. Nie są przecież wolni. Zwłaszcza że niebawem mijają na ulicy przyjaciół Laury. Kłamstewko, wymyślone na poczekaniu, przychodzi im z trudem. Kolejne – już nie. Walka wewnętrzna słabnie. Ostatecznie para znajduje przystań w mieszkaniu Stephena – znajomego Aleca. Niestety, mężczyzna przedwcześnie powraca. Upokorzona Laura ucieka. Sumienie odzywa się wyraźniej. Nawet bardzo głośno. Oboje już wiedzą, że wspólne popołudnia nie mają sensu. Alec decyduje się na wyjazd do brata. Do Johannesburga. Niemal na koniec świata.

Ostatnie spotkanie. Pożegnanie, którego praktycznie nie ma. Na dworzec przychodzi Dolly, znajoma Laury, która bez przerwy niepotrzebnie mówi. Tymczasem pociąg Aleca nadjeżdża. Przelotne dotkniecie dłoni, muśnięcie ramienia – oto finał znajomości. Bez czułych scen. Bez romantyzmu. Niemal niezauważone. Osamotniona Laura – pod wpływem nagłego impulsu – wybiega na peron. Sądzi, że mężczyzna nie wsiadł. Że powróci. Daremnie. Skowyczący żal, tęsknota za czymś nieodwołalnie utraconym, rozdziera jej serce. Widzimy, że walczy ze sobą, by nie wskoczyć pod koła nadjeżdżającego z hukiem ekspresu. Poczucie obowiązku zwycięża. Wraca  do domu. Niebawem cichy, cierpliwy małżonek tuli łkającą kobietę w przyjaznych ramionach. Wiedział, że coś działo się w sercu żony w ciągu ostatnich miesięcy. Odgadł przyczynę jej obcości? Domyślał się? Jeśli tak, nie zdradził się ze swoją wiedzą. Podziękował, że wróciła…

Oto przepis na filmowy sukces. Nie próbować odzwierciedlać rzeczywistości, ale stawać się nią. Bo prozaiczną codzienność nieustannie przenika nieuchwytna nutka poezji. Realia przeplatają się z marzeniami. Nadzieje z koniecznością małych lub większych wyrzeczeń. Gdyby Sofokles żył w XX stuleciu, może pisałby takie dramaty.

Ps. Scenariusz filmu napisał Noël Coward na podstawie własnej jednoaktówki Martwa natura (Still Life), wchodzącej w skład teatralnej serii Dziś wieczorem o 8:30.

Spotkanie (Brief Encounter). Reż. David Lean. 1945. Wielka Brytania. 86 min. Główne role: Celia Johnson (Laura) i Trevor Howard (Alec).
Remake filmu - już w gwiazdorskiej obsadzie - wyreżyserował Alan Bridges w 1974 r. Główne role zagrali Sophia Loren (Laura) i Richard Burton (Alec).

źródło
Można przeczytać
Helman Alicja, Zwyczajni ludzie: Laura i Alec. Portrety filmowe, “Kino”, nr 8, s. 63-67 (Czytelnia).
Płażewski Jerzy, 200 filmów tworzy historię najnowszą kina, Warszawa 1973, s. 22 (sygnatura: 66961).
Toeplitz Jerzy, Historia sztuki filmowej. 6, 1946-1953, Warszawa 1990, s. 216-218 (sygnatura: cz II A-3/6 a).

poniedziałek, 14 września 2020

Co nowego w Wydziale?

Rozpoczął się nowy rok szkolny. Poprzedni w dużej mierze upływał w warunkach niesprzyjających czytelnictwu. A może właśnie przeciwnie? Zamknięci w mieszkaniach, domach, nierzadko zwracaliśmy się ku książkom. Jednak na dłuższą metę izolacja nam nie pomagała w zdobywaniu wiedzy.

Nie wiemy, co przyniesie jutro. Jedno się nie zmieni (w Wydziale). Na pewno będziemy pomagać. W jaki sposób czynimy to już dziś?

Systematycznie powiększamy bazę artykułów pełnotekstowych w elektronicznej kartotece zagadnieniowej. Jak to działa?

Krok 1. Wybieramy ze strony internetowej naszej placówki (TUTAJ) Kartotekę zagadnieniową (pod wejściem do katalogu Integro):
Krok 2. Wyszukujemy według hasła, osoby, tytułu czasopisma itp., np. tytuł czasopisma „Forum Penitencjarne”:
Krok 3. Znajdujemy artykuł, np. Dzieje polskiego więziennictwa 1919-2019 / Bartosz Andrzej Wasilewski ; zdjęcia Agata Pilarska-Jakubczak, Piotr Kochański.// Forum Penitencjarne. - 2019, nr 2, s. 26-29:
Krok 4. Pod opisem i hasłem (hasłami) znajdują się:
1. „Zasób biblioteczny w katalogu Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Katowicach”, który odsyła nas do katalogu głównego (tu znajdziemy opis ogólny całego czasopisma i jego  sygnaturę);
2. LINK DO TEKSTU PUBLIKACJI. To nie jest jeszcze częste, ale pracujemy nad zwiększaniem zasobu. Gdy weń klikniemy, zostaniemy odesłani do strony www z pełnym tekstem artykułu. Prawda, że pomocne?
Kolejna nowość – od wakacji jesteśmy na Instagramie (TUTAJ). Lubi nas już sporo osób i instytucji. Zapraszamy do odwiedzania. Są na nim interesujące, autorskie zdjęcia oraz miłe komentarze. Dowcipne, celne, konkretne. Poszerzają wiedzę, zachęcają do tworzenia wspólnoty. Są i będą też mini konkursy i inne atrakcje.
Co planujemy w najbliższym czasie? Powtórzenie - na półpiętrze – wystawy czekolad(-y), która kilka lat temu okazała się hitem! Po zmianie ekspozycji można było zgłosić się do degustacji. Teraz też będzie można. Zapewniamy, że wówczas było smacznie i miło. A kiedy to nastąpi? Na pewno poinformujemy. Na Instagramie znajdą się smaczne fotografie (taka synestezja).

Przez cały czas służymy też standardową ofertą, czyli:
- wykonywaniem i wysyłaniem (lub drukowaniem do odbioru w Czytelni, chyba że zmienią się zasady pracy wywołane pandemią) zestawień bibliograficznych z książek i ich fragmentów, a także artykułów z czasopism dostępnych w naszych zbiorach (ich skany lub kserokopie można zamówić również w Czytelni),
- poradnictwem telefonicznym i mejlowym (informacja@pbw.katowice.pl).

Serdecznie zapraszamy do korzystania!

Samouczek korzystania z Linku do tekstu publikacji graficznie bardzo przystępnie opracowała p. Ania Musiał.

piątek, 11 września 2020

Książki (nie)zapomniane - Konrad definitywnie zszedł ze sceny

Wojna nie zawsze jest zbrodnią, ale zawsze daje wszelkim zbrodniom osłonę. Prawdę stworzonej przez siebie maksymy w całej jej grozie ukazał STANISŁAW REMBEK (1901-1985) w jednej ze swych najlepszych powieści. Nagan przedstawia dwudniowy epizod z zabużańskiego teatru wojny polsko-bolszewickiej.

Mroźny listopad 1919 roku. Studwudziestoosobowy oddział ppor. Konrada Pomianowskiego rozpaczliwie broni mostowego przyczółka nad Berezyną. Dowódca czuje się jednak wśród podległych mu żołnierzy przeraźliwie samotny. W przerwach między kanonadą, w chwilach względnego spokoju, daremnie próbuje nawiązać rozmowy z niektórymi spośród nich. Nie znajdują wspólnego języka. Coraz częściej zatem jego myśli uciekają ku Niej. Ku Marysi. Zostawił ją? Ona zostawiła jego? Po prostu - przestała odpisywać na listy. Zrozumiał. Ale cierpi.

I oto przybywa Jarzyński. Dawny kolega. Walczą w jednym oddziale. Tamten był na urlopie. Właśnie się ożenił. Początkowo nie chce zdradzić imienia żony, ale w końcu je wymienia. To jedyne. Ukochane. Powtarzane przez Pomianowskiego w snach i na jawie. Jak to możliwe? Ano, przecież podobno zerwał z dziewczyną. Ponoć nic już ich nie łączyło.

Wszystko staje się jasne. Jarzyński przechwytywał listy kolegi. Nie pozwalał, by dotarły do Warszawy. Rozpacz targa sercem Konrada. Utracił ją nie z własnej winy. I nie z jej winy. Nie wiedziała! Gdybyż mógł ją znowu zobaczyć!

Może. Bo oto Marysia niespodziewanie dociera na linię frontu. Naprawdę! I w tym samym dniu bolszewicy przypuszczają kolejny atak. Niedawna pana młoda zostaje wdową. Ale to nie martwi Konrada. Przeciwnie. Nawet cieszy. Każe żołnierzowi - Walczakowi - odprowadzić kobietę w bezpieczniejsze miejsce. Nie wie, że powierza swój skarb w ręce brutalnego, sadystycznego erotomana, a niebawem także zdrajcy...

Kolejne strzały. Niebawem zaczyna się już regularne natarcie ze strony nieprzyjaciela. Walczak wie, gdzie uderzać. Przyczółek broni się ostatkiem sił. Właściwie, nie ma już sił. Pożary. Zgliszcza. I wszechogarniający śnieg, który zmiata ślady. Nie wszystkie.

Marysia jest ranna. Żyje, ale Pomianowski o tym nie wie. Kilku świadków mówiło, że została zabita.

Wszyscy tęsknią na froncie. Tęsknią za pokojem, za bliskimi... Kto nie ma nikogo na świecie - tęskni za śmiercią.

Gwałtowna, skowycząca tęsknota przeszywa serce podporucznika. Już nie ma dla kogo żyć. Wie, jak chce zakończyć swoje cierpienie. I kończy w taki sposób, o jakim już od pewnego czasu myślał.

Śmierć nie przerywa życia (...), tylko je kończy.

Umierania jest w powieści wiele. Strachu przed nim - tyle samo. Żołnierze się boją. Ale niektórzy lubią wojnę, konkretnie - zabijanie. Na przykład sierżant Gołąbek - w cywilu kelner - teraz czuje przypływ mocy. Jest nieobliczalny. Fanatyczny. Obawiają się go nawet przełożeni. Albo podły, pełen nienawiści Walczak. Dyszy żądzą. Nie umie i nie chce się jej oprzeć. Wśród tej galerii indywiduów chyba tylko poborowy Potocki jest "zwyczajny". Robi swoje, ale bez pragnienia zemsty.

Konrad i Marysia - Maria - Maryla. Coś nam to przypomina. Wraz z powieścią Rembeka skończyło się przedłużone trwanie romantyzmu. Samotny bohater definitywnie zszedł ze sceny. W teatrze wojny totalnej XX stulecia nie było już miejsca dla cierpienia za miliony ani na wspomnienia upoetyzowanej miłości. Pozostała "nieliteracka", dzika, okrutna walka o przetrwanie. I osłona dla wszelkich, nawet najpotworniejszych zbrodni.

Rembek Stanisław, Nagan, Warszawa 1990. ISBN 8307021847 (sygnatura: 130886).

poniedziałek, 7 września 2020

"Balladyna" na śląskich scenach

Balladyna Juliusza Słowackiego. Dramat niesceniczny. Absolutnie niezwykły. Tragizm splata się w nim z komizmem. Powaga z żartem, nawet w nieco rubasznym wydaniu. Gdybyśmy szukali tradycji literackiej, z której to arcydzieło wyrosło, musielibyśmy sięgnąć daleko w przeszłość i hen, jeszcze dalej. Tysiąclecia przeminęłyby z szelestem. Bo ma Balladyna w sobie coś z Sofoklesa. Jakiś ukryty ból. Cierpi matka – jak Niobe. Cierpi potulna siostra – jak bezradna Ismena.

Wykonując kolejny ruch wehikułem czasu trafiamy do epoki przełomu. Renesans usuwa się w cień, a barok nadciąga. Tak, to Makbet i jego zachłanna żona. Żądna władzy w posępnym zamczysku. Ale jest też zupełnie inna tradycja. Zostając przy Szekspirze – to ostatnie dzieło Mistrza. Burza, a pogodna. To nie paradoks. Co złe, zostaje tu spętane, obezwładnione. Życzliwe duszki unoszą się swobodnie nad Magiem, który z perspektywy życiowych doświadczeń dobrotliwie przygląda się szaleństwom świata. Nie tylko przygląda się, ale też unieszkodliwia. Na pewno potrafiłby ujarzmić niesfornych Skierkę i Chochlika.

I jeszcze jedna tradycja - rustykalna, krotochwilna, ucieszna. Z chłopa król. Stąd już bliziutko do kreacji Grabca.

Ale oto na scenę teatru świata wkracza polski władca. Popiel. Pod drzewem stoi polska chatka, w której do pewnego momentu szczęśliwie żyją – oprócz Matki - żeńskie odpowiedniki Kaina i Abla. Oferta księcia uruchamia ciąg zdarzeń zakończonych zbrodnią. Wracamy w nurt powszechnych dziejów. Do początku. Do odwiecznej walki Dobra i Zła. By w tym szaleństwie znaleźć chwilowe wytchnienie, mamy też trochę radości. Armaty Historii mieszają się z dźwiękami ludowej kobzy. Władza i poddani. Życie i śmierć. Szukanie sprawiedliwości, sensu, praw rządzących także rządzącymi. Świat wartości uniwersalnych. To jest Balladyna.


6 września odbyło się kolejne Narodowe Czytanie. Tym razem - Balladyny Juliusza Słowackiego. W bieżącym roku przypadła również 70. rocznica pierwszej inscenizacji sztuki w katowickim Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego. Z naszej biblioteki jest do niego blisko. To dobra okazja, by przypomnieć wszystkie przedstawienia utworu w teatrach województwa śląskiego.

Prapremiera – niezbyt udana ze względu na trudności techniczne - miała miejsce 7 marca 1862 r. w Teatrze im. Skarbka we Lwowie. W XX wieku Balladynę reżyserowali m.in. Władysław Woźnik, Aleksander Bardini, Tadeusz Aleksandrowicz, Adam Hanuszkiewicz. Tytułową bohaterkę grały Zofia Rysiówna, Róża Czeplewska, Renata Maklakiewicz, Anna Chodakowska. A na Śląsku? Oto przedstawienia (na początku – data premiery).
źródło
KATOWICE

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego

•    27 maja 1950. Reż. Władysław Woźnik. Rola tytułowa: Danuta Kwiatkowska, Lidia Korwin.
•    6 grudnia 1958. Reż. Józef Wyszomirski. Rola tytułowa: Liliana Czarska.

Studium Aktorskie przy Teatrze Śląskim

•    14 czerwca 2007. Reż. Jerzy Głybin. Rola tytułowa: Anna Buczkowska.

BIELSKO-BIAŁA

Teatr Polski

•    17 kwietnia 1962. Reż. Gustawa Błońska. Rola tytułowa: Ewa Raczkowska.
•    10 listopada 1995. Reż. Marek Gaj. Rola tytułowa: Magdalena Nieć.
•    11 listopada 2013. Reż. Natalia Babińska. Rola tytułowa: Anna Guzik.

Teatr Lalek Banialuka im. Jerzego Zitzmana
  • 11 marca 2007. Reż. Petr Nosálek. Rola tytułowa: Magdalena Obidowska.

CZĘSTOCHOWA

Teatr im. Adama Mickiewicza

•    30 września 1952. Reż. Wanda Wróblewska. Rola tytułowa: Celina Bartyzel.
•    5 kwietnia 1970. Reż. Józef Wyszomirski. Rola tytułowa: Ewa Zytkiewicz.
•  23 czerwca 1995. Reż. Adam Hanuszkiewicz. Rola tytułowa: Małgorzata Marciniak.

SOSNOWIEC

Teatr Miejski

•    4 lutego 1948. Reż. Stanisława Zbyszewska. Rola tytułowa: Stanisława Zbyszewska, Zofia Michalska.

Teatr Zagłębia

•    15 lutego 1974. Reż. Antoni Słociński. Rola tytułowa: Barbara Sokołowska.
•  11 grudnia 1992. Reż. Mieczysław Górkiewicz. Rola tytułowa: Małgorzata Stachowiak.
•    29 lutego 2008. Reż. Katarzyna Deszcz. Rola tytułowa: Maria Bieńkowska.

ZABRZE

Teatr Nowy

•    30 października 1965. Reż. Tadeusz Aleksandrowicz. Rola tytułowa: Stefania Żubrówna.
•  20 listopada 1982. Reż. Mieczysław Daszewski. Rola tytułowa: Hanna Boratyńska.
•    14 września 2002. Reż. Irena Jun. Rola tytułowa: Aleksandra Wróblewska.
•    14 maja 2011. Reż. Ingmar Villqist. Rola tytułowa: Anna Konieczna.

Bibliografia (wybór)
Encyklopedia teatru [online] - TUTAJ.
Makowski Stanisław, "Balladyna" Juliusza Słowackiego, wyd. 2, Warszawa 1987. ISBN 8302010545 (sygnatury: 173415, cz XXVIII-7/56 b).
 Marczak-Oborski Stanisław, Przewodnik teatralny. T.1, Dramat polski, Warszawa 1991, s. 87-92 (sygnatura: cz II A-3/7 b).

piątek, 4 września 2020

"Nie zwątpić, zaufać, nie zniechęcić się, nie opuścić rąk (...) to największa mądrość wychowania"

Mamy Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego (Uchwała nr VI/17/2/2020 Sejmiku Województwa Śląskiego z 13 stycznia 2020 r.). Zaczniemy więc kolejny rok szkolny od niektórych refleksji Prymasa na temat edukacji i wychowania. Ta niech będzie mottem:

Nie zwątpić, zaufać, nie zniechęcić się, nie opuścić rąk – i to nie tylko nad nimi, ale i nad sobą samym – to największa mądrość wychowania.

A teraz myśli o wychowaniu szkolnym, które ma być takie:

(…)  jak naród sobie tego życzy, a nie takie czy inne ministerstwo, tacy czy inni referenci i urzędnicy. Oni są na służbie wychowania narodowego, a nie odwrotnie. Oni nie są dyktatorami wychowania.

Szkoła musi być przede wszystkim szkołą miłości, gdzie nawet prawdę skomplikowaną, złożoną, podzieloną na przedmioty i zdania też trzeba czynić z miłości.

O młodzieży, entuzjazmie, pasji szukania i spotkania. O potrzebie marzeń i pragnień:

Bez doskonałych ludzi nie ma doskonałej ekonomii, socjologii ani polityki. Człowiek musi być doskonały.

Gdy wam powiedzą, że już wszystko powiedziano, co człowiek powiedzieć może, że jest już i ustrój najlepszy i światopogląd całkowity i filozofia nienaruszona i ekonomia niewątpliwa, nie wierzcie. Ambicje człowieka są nieograniczone
(…).

(…) człowieczeństwo jest nam zadane. Macie być przede wszystkim ludźmi.

Nieraz mówi się animal sociale, ale jest to pojęcie zbyt zoologiczne, podczas gdy idzie o osobowość, o ens sociale; człowiek ma skierowanie społeczne, dlatego może żyć i rozwijać swoje właściwości tylko dzięki stosunkom z innymi ludźmi.


O błędach młodości i ich edukacyjnym wymiarze:

Trzeba niekiedy wejść w samą nędzę ludzką, w „trędowate” życie współczesnego świata. Trzeba się pobrudzić i powiedzieć sobie nieraz „felix culpa”. Trzeba niekiedy bić się w piersi, aby zmądrzeć i być ostrożnym, aby nie potępiać innych i mieć dla człowieka mądrą wyrozumiałość, współczucie i chęć pomagania wszystkim współczesnym epileptykom.
O nadprzyrodzonym pochodzeniu wychowania:

Tym, który pierwszy położył fundament pod wychowanie człowieka, jest Bóg powołujący człowieka do istnienia i obdarzający go rozumem żądnym prawdy, wolą dążącą ku dobru i sercem spragnionym miłości.

O potrzebie nieustannej pracy nad sobą:

Każdy, kto chce władać państwem, narodem, Kościołem czy rodziną, musi naprzód nauczyć się władać sobą.

(…) dobra, których pragniemy, rodzą się nie gdzie indziej, tylko w nas, w duszy i sercu człowieka, i tylko wtedy mamy prawo stawiać wymagania innym, im bardziej sami je stawiamy sobie.

(…) możesz odziedziczyć po mądrym ojcu bibliotekę (…), ale nigdy nie odziedziczysz jego mądrości. Musisz ja zdobyć sam.


O wychowaniu w rodzinie:

Wychowanie w rodzinie, jeśli będzie tylko kobiece albo tylko męskie, zawiedzie, gdy będzie wychowaniem męskim i kobiecym zarazem, wyda swój owoc, bo każdemu potrzeba wartości męskich i wartości kobiecych, aby być pełnym człowiekiem.

Najgorsze wychowanie w rodzinie jest lepsze niż wychowanie zbiorowe, zwłaszcza w przedszkolach czy domach dziecka
.

(..) dziecku najbardziej potrzebna jest matka i nawet najlepsza przedszkolanka czy pielęgniarka nie może jej zastąpić. Młodemu pokoleniu, przyszłości narodu, potrzebne jest serce matki (…).


Cytaty wg: Rynio Alina, Wychowanie młodzieży w nauczaniu kardynała Stefana Wyszyńskiego, Lublin 1995. ISBN 8322804970 (sygnatura: cz II-3/20).