poniedziałek, 7 października 2024

Literaccy nauczyciele (przedmiotów)

Często o nich piszemy, co nie dziwi. Dzisiaj znowu powrócimy do literackich portretów nauczycieli. Tym razem będą to nauczyciele przedmiotów. Pamiętamy niektórych belfrów? Na pewno Joannę Lipską z "A...B...C..." Elizy Orzeszkowej, Wawrzynkiewicza z "Pamiętnika poznańskiego nauczyciela" Henryka Sienkiewicza, Stanisławę Bozowską z "Siłaczki" Stefana Żeromskiego, Ambrożego Kleksa z „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy…

Najpełniejszą galerię nauczycieli przedmiotów mamy zapewne w cyklu "Felix, Net i Nika" Rafała Kosika. Począwszy od dyrektora – Juliusza  Stokrotki – poprzez wielu innych: Zenona Butlera (biologia), Wiesławę Czartoryską czyli  Próbówkę (chemia), Antoniego Czwartka (fizyka), Konstancję Konstantynopolską (geografia), Pana Cedynię (historia), Jerzego Wierszewskiego (informatyka), Jolantę Chaber (język polski), panią Christinę (język angielski), Cecylię Bąk czyli Ekierkę (matematyka), panią Szafran (muzyka), Zuzannę Zdrój (plastyka), Cyryla Borkowskiego czyli Cyborka (wychowanie fizyczne).

Najwięcej literackich portretów mają zapewne poloniści. W poezji są obecni np. w "Lekcji gramatyki" Jerzego Harasymowicza, "Lekcji polskiego - Słowackim" Ernesta Brylla. Jeszcze więcej ich w prozie. Wystarczy wymienić np. Skowrońskiego i jego następcę – Chabrowskiego ze "Wspomnień niebieskiego mundurka" Wiktora Gomulickiego, Sztettera z "Syzyfowych prac" Żeromskiego, Rylskiego (Wąsa) z „Grubego” Aleksandra Minkowskiego, Bladaczkę z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza i Czesława Dmuchawca z "Opium w rosole" Małgorzaty Musierowicz.

Bardzo wyraziście rysują się powieściowi historycy, np. Paweł Gąsowski z "Szatana z siódmej klasy" Kornela Makuszyńskiego i Tymoteusz Misiak (Alcybiades) ze "Sposobu na Alcybiadesa" Edmunda Niziurskiego. Spośród nauczycieli biologii (przyrody) szczególnie pamiętamy Rosińską (Szuflę) z uroczej powieści „Szkolny lud, Okulla i ja” Niziurskiego i "Pana od przyrody", któremu poetycki hołd oddał Zbigniew Herbert.

A inni? Spośród chemików wymienimy np. Trąbaczewskiego ze „Szkolnego ludu…”. W tej samej powieści mamy nauczycielkę geografii, panią Kocię, „wuefistę” Soczewiaka (Geparda) oraz fizyka – pana Ostańko. Tego ostatniego przedmiotu uczy również pan Pieróg (będący zarazem wicedyrektorem) w „Kwiecie kalafiora" Musierowicz.

Matematycy to kolejna grupa dość często literacko portretowana. Przykłady? Nogacki z "Syzyfowych prac", Kwas z opowiadania „Jutro klasówka” Niziurskiego, Pościkowa z "Szóstej klepki" Musierowicz i Ewa Jedwabińska z "Opium w rosole" tej samej autorki. Coś z poezji? Może być "Pan od matematyki" Czesława Miłosza, czyli nawiązanie do wspomnianego wiersza Herberta:

„nie rywalizuję z panem od biologii
który tłumaczy dzieciom czego dowiodły
prawa natury”

Języki obce? Tu na pewno wspomnimy Rudolfa Leima, romanistę z "Syzyfowych prac" i nauczycielkę tego samego przedmiotu, tytułową „Madame” z „romansu edukacyjnego” Antoniego Libery.

Wreszcie nauczyciele nieczęsto portretowani w literaturze, czyli katecheci. Wiersz „Śmietnik” Jana Twardowskiego:

Najgorsze starsze klasy
na lekcjach religii
trochę zabawy
trochę Antychrysta
nie zabieraj pytań
pozostaw niepokój
na wiarę śmietnik spada
a taka wciąż czysta

Poeta słynął z dobrotliwego humoru, dlatego jego wierszem („W klasie”) zakończymy ten przegląd:

Ryczą w klasie dokazują
najgrzeczniejszych kotem szczują
ryczą biją się po łapie
chcą położyć się na mapie
na przyrodzie lepsza draka
wypchanego szczypią ptaka
nogi skrzeczą skrzypią ławki
kogoś biorą za nogawki
piszczą wyją głośno chrapią
książkę do religii drapią
Nagle sfrunął anioł biały
mówi - lubię te kawały

Ps. Niektóre poetyckie wizerunki nauczycieli przedstawiałyśmy TUTAJ.


piątek, 4 października 2024

Książki (nie)zapomniane - Męstwo zawsze pojawia się tam, gdzie jest ugruntowane człowieczeństwo

„Był koniec czerwca. Nazajutrz po spóźnionych deszczach (…) lato wybuchnęło nagle na niebie i nad domami. (…) Fale żaru i światła nieprzerwanie zalewały miasto.”

„Na stromych zboczach wypalonych aż do kości, tu i ówdzie chrzęścił biały oset. Upał (…) huczał niby w palenisku (…). Trzeszczały pnie dębów (…) w kredowym niebie otwierała się przepastna wyrwa (…), skąd ział dech pieca i gorączki.”

„Na wzgórzach nigdy jeszcze nie było podobnego lata. Bo i zresztą tegoż dnia ten sam czarny upał jął zatapiać prowincje południowe falami od pierwszej chwili nadzwyczaj agresywnymi.”

Pierwszy cytat pochodzi z „Dżumy” Alberta Camusa (w tłumaczeniu Joanny Guze, TUTAJ), drugi i trzeci – z „Huzara na dachu” (Le Hussard sur le toit) JEANA GIONO (1895-1970). Oba utwory przedstawiają obraz zarazy. U Giono – cholerę azjatycką, która dotarła do Prowansji i (pod równie jak u Camusa bezlitośnie palącym słońcem) sieje spustoszenie. A jeśli przypomnimy jeszcze inne wielkie utwory ukazujące zarazę, np. „Karła” Pära Lagerkvista (TUTAJ) czy „Narcyza i Złotoustego” Hermanna Hessego (TUTAJ), stworzymy pewien bardzo interesujący ciąg tekstów. Może warto by je ze sobą zestawić? Jeśli to zrobimy, to w innym czasie.

Pierwsza połowa lat trzydziestych XIX stulecia. Angelo Pardi, młody włoski oficer przemierza miasteczka i wioski malowniczego francuskiego Południa. Dopiero z ostatnich rozdziałów dowiemy się, że jest garibaldczykiem o arystokratycznych korzeniach i zabił w pojedynku człowieka, który „sprzedawał republikanów władzom austriackim, a jego ofiary umierały w lochach”. Otrzymał wówczas wybór – więzienie lub ucieczka. Wybrał to drugie, a szpiedzy udali się w ślad za nim. Zbiegł do Aix-en-Provence. Akurat zaczynała się epidemia…
 
Jeździec zrazu spotyka niewielu ludzi, by z czasem widzieć ich coraz więcej… Martwych… Zagrożenie wzmaga się z każdą chwilą, bo cholera już „kroczyła jak lew przez miasta i lasy (…). Wynoszono bezlitośnie umarłych, bywało nawet, że na chwilę przed prawdziwym zgonem”. Pogoda i przyroda jej sprzyja. Drapieżne słońce atakuje tak samo, jak szponiaste ptaki. Wszechogarniająca śmierć jest tuż przed nim i za nim. I obok niego. Tylko do czasu udaje się omijać kordony sanitarne. W jednym z miasteczek omal nie traci życia, posądzony o zatrucie studni. Chwilowy azyl znajduje w opuszczonym domu, który jednak – jak się wkrótce okazuje – ma mieszkankę. Hrabiankę Paulinę de Théus, córkę lekarza z Rians. Jej mąż - o 45 lat od niej starszy, co chętnie akcentuje – prawdopodobnie został zatrzymany w kwarantannie. Pragnie go odszukać. Rycerski Angelo – po nieudanej próbie odwiedzenia jej od pomysłu niebezpiecznej wyprawy - oferuje pomoc. I tak wędrują do Manosque, nie mogąc liczyć na nikogo, a wręcz przeciwnie – wszędzie napotykając nieufność, wręcz wrogość. I chyba właśnie na przekór temu, co wokół nieludzkie, mężczyzna wykazuje się niesamowitym męstwem, które zawsze wyrasta tam, gdzie jest ugruntowane człowieczeństwo. Wspólnie z odważnym lekarzem i zakonnicą z miejscowego klasztoru odwiedza opuszczone domy, pełne zwłok w popłochu i przerażeniu porzuconych przez członków rodziny i krewnych. Wypuszcza z kwarantanny czekających na śmierć. Wreszcie dokonuje czynu najbardziej heroicznego – ratuje od śmierci Angelę. Tylko ją…
 
A potem? Wyrusza naprzeciw swojemu przeznaczeniu. Ku nowemu wyzwaniu?

Ps. Tego autora: „Kamień”, „Arkadio…, Arkadio…” – TUTAJ, „Zbieg” – TUTAJ.

Jean Giono, Huzar na dachu, przeł. Julian Rogoziński, Warszawa1974 (sygn. 62774).

poniedziałek, 30 września 2024

Krewni Vladimira i Estragona

„Nie musimy już sami czekać na noc, czekać na Godota, czekać... by czekać. Walczyliśmy cały wieczór zdani wyłącznie na siebie. Teraz mamy to już za sobą. Już jest jutro” mówi Vadimir w „Czekając na Godota” Samuela Becketta. Optymista. Nie wie, że OCZEKIWANIE jest jedną z najistotniejszych czynności w życiu. Ale ważne, by było twórcze, nie jałowe. Bohaterowie dramatu są jednak pasywni. Prowadzą dialogi nieodmiennie sprowadzające się do tych samych konkluzji. Gdy nadchodzi godzina czynu - dezerterują. Czekają nie ruszając się z miejsca. Podobnie beznadziejna jest egzystencja bohaterki dramatu „Stara kobieta wysiaduje” Tadeusza Różewicza.

Czekanie jest w jakimś sensie spokrewnione z tęsknotą, więc powinno być aktywne. Dlatego, że spodziewamy się nadejścia określonej godziny, osoby, wydarzenia. Na przykład wakacji (te już za nami, ale będą kolejne), ferii zimowych czy nowego roku akademickiego (gdy odwiedzają nas sympatyczni studenci) - i to jest powód, dla którego podejmujemy temat😊. Nadzieja jest w „Wierszu o radosnym czekaniu” Zuzanny Ginczanki  i w „Zaczekaj” Jana Twardowskiego:

"niewysłuchane w przyszłości dojrzewa
to niespełnione dopiero się staje"

Jeden z najpiękniejszych wierszy poety! Pokazuje, że czekanie jest... dynamiczne, aktywne. Takie przekonanie triumfuje też w tekście „Dni, których nie znamy” Marka Grechuty:

"Ważne są tylko te dni,
których jeszcze nie znamy."

Nuta niepewności brzmi zaś w "Kobiecie, która czeka" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, „Czekam…” Leopolda Staffa i w „Nie domykajmy drzwi” Ewy Lipskiej:

„Na te słowa czekamy jak na stacje spóźnione
Na dziewczyny czekamy, na dziewczyny zamglone
Wiatr nam okna zamyka, zatrzaskują się bramy
Ktoś się nocą przemyka za człowieka przebrany”

Czekanie – działanie, podejmowane codziennie na nowo. Kto czeka, wie, kogo pragnie ujrzeć. Ale musi uczynić krok, wejść na drogę, na której możliwe jest spotkanie. Oczekiwanie nie jest stagnacją, inercją, ale treścią życia. Jest działaniem. Może właśnie tak brzmi definicja miłości, jak ją sformułowała Anna Kamieńska: „Kochać - znaczy czekać” („Notatnik 1965-1972”). W czekaniu widzieli też sens biblijny Ojciec syna marnotrawnego, stale wypatrujący powrotu dziecka (Łk 15, 1-32) i bohaterka współczesnego opowiadania „Kobieta z bukietem” Erica-Emmanuela Schmitta, cierpliwie co dnia odwiedzająca dworzec (TUTAJ). Prawdziwe czekanie nigdy nie jest pasywne, chociaż boli jak miłość. Tak dzieje się u bohaterów Stefana Żeromskiego: Tomasza Judyma  (rozdział „Przyjdź” z „Ludzi bezdomnych”) i starego Cedzyny („Doktor Piotr”), czy w opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza („Nowa miłość”).

Oczekiwanie jest też ważne w przyjaźni („Opowieść dla przyjaciela” Haliny Poświatowskiej):

„Nie umrę jeszcze, poczekam, poczekamy razem; my umiemy przecież pięknie czekać, na życie, na śmierć, na cokolwiek...”

i w sytuacji pozornie bez wyjścia – wówczas towarzyszy cichej nadziei („Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego):

„Tylko w więzieniu łatwo jest zrozumieć, że życie bez czekania na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i wypełnia się po brzegi rozpaczą.”

Czy czekanie – tęsknota za Nieobecnym (nie tylko człowiekiem, ale też zdarzeniem!) – jest już potencjalnym spotkaniem, możliwym dialogiem, realizowanym w subtelnym, dyskretnym wymiarze? Albert Einstein napisał: "Przeciwieństwem mówienia nie jest słuchanie, przeciwieństwem mówienia jest czekanie".

Fot. Pixabay.com

piątek, 27 września 2024

Nasz Mały leksykon Filmowy - Filmy (nie)zapomniane: "Równiny nieba" (1982) Iana Pringle’a

Australijskie Wielkie Góry Wododziałowe. Urzekające krajobrazy. Rozległe, trudne do ogarnięcia wzrokiem przestrzenie. Śpiew ptaków i szelest liści. Czy to sielanka? Dla nich jednak nie. Wręcz przeciwnie - klatka bez wyjścia. Potrzask.
 
"Równiny nieba" (The Plains of Heaven) Iana Pringle’a. Obsada filmu liczy 6 osób. Przez większość czasu obserwujemy tylko dwie - Cunninghama i Barkera. To technicy. Pracują na odległej od cywilizacji stacji przekaźnikowej. Ich dzień to głównie obserwacja ekranów, urozmaicana jedynie drobnymi odstępstwami od nużącej rutyny. Starszy mężczyzna dogląda hodowli fretek, młodszy wypełnia wolny czas  konserwacją urządzeń, paleniem papierosów i przejażdżkami na motocyklu po okolicznych wzgórzach. Ale najgorsze są noce. Bardzo długie. Wywołują lęk. Więcej – przerażają. Cunninghama prześladują koszmary i obsesja, że króliki podgryzają ich urządzenia. Barker też odczuwa niepokój, ale topi go w alkoholu.
 
Atmosfera napięcia narasta. Słusznie Amerykanie nadali u siebie filmowi tytuł „Panic Station”. Musi dojść do uzewnętrznienia skrywanych emocji. Obaj wiedzą, że już długo nie wytrzymają tej samotności na odludziu…   
 
I pewnego dnia Cunningham dewastuje urządzenia. Ucieka przed siebie. Byle dalej od miejsca, które wyssało jego siły duchowe. Do stacji przybywa Lenko, mężczyzna ze spółki, by wziąć udział w poszukiwaniu zbiega. Daremnie. Barker zostaje zmuszony do napisania raportu o wydarzeniu, a później udaje się do Melbourne. Miasto wydaje mu się złowrogie i obce. Wraca w góry. Odnajduje obłąkanego kolegę. Opiekuje się nim. Ochrania. Zabiera do szpitala. Za późno. Cunningham umiera, a Barker czuje, że musi jeszcze raz udać się do stacji. Do swobody czy… klatki, do które tak przywykł, że nie wyobraża sobie bez niej życia?

Film obyczajowy? Nie. Raczej thriller. Niezwykły. Niesamowity. Tajemniczy. Zapadający w pamięć. Inny  niż wszystkie. Wart obejrzenia i refleksji, bo na pewno zawiera coś znacznie głębszego, niż się w pobieżnym odbiorze wydaje.

"Równiny nieba" (The Plains of Heaven). 1982. Reż. Ian Pringle. Australia. 80 min. Główne role: Reg Evans (jako Cunningham) i Richard Moir (jako Barker).

poniedziałek, 23 września 2024

"Wiem, co kocham: życie" (Antoine de Saint-Exupéry)

"Wiem, co kocham: życie" napisał Antoine de Saint-Exupéry w "Ziemi, planecie ludzi". Przez Europę (i południe Polski) przetoczyły się wody powodzi. Wielu ludzi ruszyło na pomoc. Po tej tragedii chyba głębiej zaczęliśmy rozumieć, czym jest i jak wielką ma wartość ŻYCIE. O jego sens na swój sposób pyta chyba każdy. Albert Schweitzer - pastor, teolog, muzykolog, lekarz – stworzył etykę czci dla życia (zob. TUTAJ i TUTAJ). Z tej postawy wynikają i jego biografia, i inne bohaterskie postawy rzeszy osób sławnych, ale też (a może głównie) bezimiennych lub mało znanych. Są wśród nich heroiczne matki (TUTAJ), twórcy fundacji (o dziele Sue Ryder napisałam w miniony piątek), lekarze, pionierzy walki ze straszliwymi chorobami (np. TUTAJ), pielęgniarki i pielęgniarze, wolontariusze… Napiszemy o kilku pięknych postaciach. Wypada zacząć od nauczycieli…

„Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna – to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga - to żyć tak, jakby cudem było wszystko.” (Albert Einstein)

„Kochaj świt i zmierzch i codzienny trud,
Złoty warkocz życia splataj, życie to jest cud.”
(„Obudź serca”, z repertuaru Seweryna Krajewskiego)


Nauczycielka: Ludwika Wawrzyńska (z domu Koralewska). Udowodniła, że życie dzieci jest warte... życia. Mieszkała w hotelowym baraku, w którym 8 lutego 1955 r. wybuchł pożar. U sąsiadki przebywało czworo dzieci. Rozbiwszy drzwi siekierą, trzykrotnie wracała do płonącego pomieszczenia i uratowała całą czwórkę. Jednak poparzenia okazały się śmiertelne. Gdy nadeszła matka maluchów, wbiegła do mieszkania i spłonęła. Nie wiedziała, że one żyją…

Wisława Szymborska, Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej [wiersz], z tomu „Wołanie do Yeti” (1957).
Ludwika Wawrzyńska, „Fizyka w Szkole” 1955, nr 2, s. 57.


Lekarz, wychowawca, pisarz: Janusz Korczak. Także udowodnił, że wartość życia najpełniejszym blaskiem lśni wówczas, gdy... można je oddać. Na pewno głęboko pomyślał, nim zanotował w „Pamiętniku”: „Ciężka to rzecz urodzić się i nauczyć się żyć. Pozostaje mi wiele łatwiejsze zadanie: umrzeć”.

Erich Dauzenroth, Janusz Korczak. Życie dla dzieci, tł. Teresa Semczuk, Kraków 2005. ISBN 83-7318-263-2 (sygn. cz III-1/36 b).
Aleksander Lewin, Gdy nadchodził kres... Ostatnie lata życia Janusza Korczaka, Warszawa 1996. ISBN 83-02-06375-4 (sygn. cz III-1/32 b).
Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Warszawa 2011. ISBN 978-83-7414-077-5 (sygn. 168508).
Także ponad 150 artykułów.
Ten blog – TUTAJ.


Lekarze: Wanda Błeńska, Stanisława Leszczyńska. Błeńska. „Matka trędowatych”. Ceniona specjalistka w dziedzinie zwalczania choroby. Przez kilkadziesiąt lat leczyła mieszkańców i szkoliła kadry medyków w Ugandzie. Leszczyńska. W nieustannym cieniu śmierci pomagała przyjść na świat tysiącom dzieci w oświęcimskim piekle. Ani jedno - odebrane przez tę położną w obozowych warunkach – nie urodziło się z powikłaniami.

Bohdan Bejze (zebrał, oprac.), Macierzyńska miłość życia. Teksty o Stanisławie Leszczyńskiej, Warszawa 1984 (sygn. 108363).
Grażyna Dopierała (zebrała, oprac.), Matka Trędowatych. Spotkania z dr Wandą Błeńską, „W Drodze” 1995, nr 1, s.  52-70 (Czytelnia).
Teresa Olearczyk, Mama z Auschwitz, „Wychowawca” 2021, nr 3, s. 28-31 (Czytelnia).


Działaczka społeczna: Emilia Sczaniecka. Organizowała pomoc medyczną i materialną dla walczących podczas powstania listopadowego i styczniowego. Służyła jako siostra miłosierdzia. Ukrywała emisariuszy. Do końca żyła dla innych.

Emil Marat, Piątki, kumy i klaudynki. Powstanie styczniowe - zaczyn rewolucji w postrzeganiu społecznej roli kobiet, „Mówią Wieki” 2023, nr 10, s. 10-13 (Czytelnia).
W. Pawlik, Emilia Sczaniecka - samarytanka i wychowawczyni wielu młodych pokoleń, „Wychowawca” 1998, nr 1, s. 12-13 (Czytelnia).
Marek Rezler, Emilia Sczaniecka 1804-1896, Poznań 1984 (sygn. cz  K XXVI-1/10 a).
Dioniza Wawrzykowska Wierciochowa, Emilia Sczaniecka. Opowieść biograficzna, Warszawa 1970 (sygn. 49669).


Piosenkarka, tancerka, aktorka: Hanka Ordonówna (właśc. Marianna Tyszkiewicz, z domu Pietruszyńska, pseud. Weronika Hort). Po zwolnieniu z zesłania w Uzbekistanie, organizowała pomoc dla polskich sierot. Ewakuowana wraz z sierocińcem przez Bombaj do Bejrutu. W „Tułaczych dzieciach” napisała: „Chociaż w morzu nieszczęść, w jakich utonęła ludzkość, ta historia garstki tułaczych dzieci jest kroplą, niemniej może trafi do serc tych wszystkich, którym troska o lepsze jutro bliźniego jest celem, którzy walczą o sprawiedliwy, miłosierny, ludzki świat.”

Hanka Ordonówna (Weronika Hort), Tułacze dzieci, Warszawa 1990. ISBN 83-06-02050-2 (sygn. ZS 129994).

Podróżnik, pisarz, poeta: Raoul Follereau. Zainicjował obchody Światowego Dnia Pokoju i Światowego Dnia Trędowatych. Do dziś prężnie działa jego fundacja.

Raoul Follereau, Księga miłości, Roma 1972.
Nikt nie ma prawa być szczęśliwy sam, Zielonka 2000 (tych pozycji nie mamy w zbiorach).


Podróżnicy, odkrywcy: Roald Amundsen, Fridtjöf Nansen. Amundsen. Zginął spiesząc na ratunek wyprawie Umberto Nobilego - człowieka, który potratował go nieuczciwie (TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ). Nansen. Po zwycięstwie rewolucji październikowej pomagał rosyjskim uchodźcom politycznym wydostać się kraju. Wydawał paszporty, wspierał materialnie (o nim także TUTAJ, TUTAJ).

Albert i Gilbert Barillé (aut. serii), Byli sobie podróżnicy. 6 [Film], Warszawa 2008 (sygn. DVD 2266).
Alina i Czesław Centkiewiczowie, Człowiek, o którego upomniało się morze, Warszawa 1966 (sygn. 41585).
Alina i Czesław Centkiewiczowie, Fridtjof co z ciebie wyrośnie? Opowieść o Nansenie, wyd. 9, Warszawa 1981. ISBN 83-10-08097-2 (i nast. wyd., sygn. 95374, 122150, 122150).


Studenci, kibice sportowi: Nando Parrado, Roberto Canessa. 12 października 1972 r. w Chile miał się odbyć mecz rugby, na który z Urugwaju poleciało 45 osób wraz z załogą. Samolot rozbił się w Andach. Niektórzy pasażerowie zginęli od razu. Ci, którzy przeżyli, przez 72 dni czekali na ratunek. Pomoc dotarła, bo Nando i Roberto – w sportowych butach, bez odpowiedniego sprzętu - przeszli ponad 100 km przez góry i ją sprowadzili. Uratowano 16 osób. Canessa później został lekarzem.

Michał Krupiński, Zagubieni w Andach, „Geografia w Szkole” 2013, nr 1, s. 44-46 (Czytelnia).

Frank Marshall (reż.), Alive. Dramat w Andach [Film], Warszawa 1994.

Post scriptum. W literaturze pięknej też mamy wspaniałe, choć fikcyjne bohaterskie postaci. Wystarczy wspomnieć Tomasza Judyma z „Ludzi bezdomnych” Stefana Żeromskiego (TUTAJ), Sidneya Cartona z „Opowieści o dwóch miastach” Charlesa Dickensa (TUTAJ), Bernarda Rieux z „Dżumy” Alberta Camusa (TUTAJ), prostego chłopa o wielkim sercu z „Wszystko płynie” Wasilija Grossmana. I wiele innych osób…

piątek, 20 września 2024

Książki (nie)zapomniane: Promyk światła, który zdumiony przemknął przez noc

Piękna, filigranowa kobieta o ujmującym uśmiechu. I wulkan niespożytej energii, przemieszczający się między kontynentami jak ptak – posłaniec nadziei, tryskający pomysłami, podejmujący wciąż nowe wyzwania. Tak, to ta sama osoba. SUE RYDER (1923-2000). Pielęgniarka, działaczka społeczna, niosąca pomoc chorym i ubogim świata, założycielka fundacji, autorka autobiografii „Jutro należy do nich” (And The Morrow is Theirs). Dla ścisłości - autobiografii doprowadzonej do pewnego momentu, poza którym były kolejne lata tworzenia dzieł trwających do dziś.

„O słońce, wzejdź nad krwawiącymi sercami, kwitnąc w kwiatach porannych, gdy orgia pochodni pychy upadnie w popiół”. To motto, czyli cytat z „Owocobrania” Rabindranatha Tagore (o nim TUTAJ). Bo chyba - jak wielki myśliciel - też była przekonana, że do pyszałków należy „dzisiaj”, a do ubogich i odrzucanych – „jutro”.

Cóż zatem wspominała?
… Dzieciństwo w Leeds. Dom rodzinny usytuowany w pobliżu slumsów i wspólną zabawę z ich małymi mieszkańcami. Dobroć matki…
… Pamięć o śmierci poległego w I wojnie światowej starszego brata, wyrażającą się w tym, że ojciec na wieść o zdarzeniu założył czarny krawat i odtąd już zawsze go nosił…
… Szkołę z internatem…
… Lato 1939 roku, które „było wyjątkowo piękne, a w ostatnim tygodniu sierpnia dni ciche i słoneczne”…
… Pracę w ruchu oporu. Korpus pielęgniarek, do którego wstąpiła jako młodziutka, niepełnoletnia ochotniczka. Lotnicze bazy szkoleniowe cichociemnych. Liczne kraje, np. Tunezję i Włochy. I różnych ludzi, mijających jak barwne błyski w mozaice zdarzeń, co lapidarnie streściła: „Pożegnania towarzyszyły całemu mojemu życiu”…
… Aktywność powojenną: współpracę z Czerwonym Krzyżem i innymi organizacjami, z czasem słabnącymi w zapale. Pracę w Departamencie Prawnym Brytyjskiej Komisji Kontroli. Odwiedzanie francuskich i niemieckich więźniów, cierpiących w szpitalach, dostarczanie leków, organizowanie odpoczynku dla chorych, inwalidów, byłych więźniów obozów koncentracyjnych, wizyty domowe. Podróże w różne części świata. Zawsze z cytatem ofiarowanym przez matkę i postępując w jego myśl: „przed nieznanym nie drżyj i co ci niesie los, nie pytaj”…
… Założenie Fundacji z główną siedzibą w Cavendish…
… Małżeństwo z Leonardem Cheshire, brytyjskim obserwatorem przy zrzuceniu bomby atomowej na Nagasaki i twórcą własnej Fundacji, budującej domy dla byłych więźniów, ułomnych, nieletnich. Narodziny dzieci: Jeromy’ego i Elizabeth…
… Wzniesienie leprozorium w Indiach, domów Suffolk, Hickleton, Stagenhoe. Aktywność w Jugosławii…
… Szukanie pomocników w wielkim dziele miłosierdzia dla spragnionej pokoju Ziemi. Korowód ofiarodawców. Niezliczone licytacje, apele radiowe, objazdowe koncerty, kiermasze świąteczne, sklepy, organizowane w celu pozyskania funduszy. Słowa wypowiedziane o ludzkiej hojności do dociekliwego dziennikarza: „spodziewałam się cudu i rzeczywiście stał się cud”…

Specjalny rozdział: „Polska - ruina i odbudowa”, przynosi szereg miłych słów pod adresem naszych rodaków. Ryder budowała między innymi sanatoryjne domy w Konstancinie, współdziałając z cieszącą się wielkim autorytetem prof. Eleonorą Reicher, kierującą w ministerstwie Departamentem Zdrowia.

Po wielu latach pracy sformułowała wniosek: „Doświadczenie (…) nauczyło mnie, że wysiłek jednostki może zmienić życie drugiego człowieka.” Nic, co czynimy dla innych, nie jest małe, niepotrzebne, nieważne. Wszystko ma wartość, bo jest konkretną pomocą. W młodości, w ośrodku szkolenia cichociemnych znalazła pudełko od papierosów, na którym ręka nieznanej osoby zapisała: „Czym było twoje życie? Promykiem światła, który zdumiony przemknął przez noc.” Czym było życie Sue Ryder? Właśnie tym.

Sue Ryder, Jutro należy do nich, przeł. Tadeusz Szafrański, Warszawa 1978 (sygn. 82559).

poniedziałek, 16 września 2024

Książki (u) Agathy Christie (odsłona druga) – cz. 2

Dzisiaj dalszy ciąg literackich nawiązań w twórczości Agathy Christie.

WYBRANE OPOWIADANIA

Z tomu „Świadek oskarżenia” (The Hound of Death), sygn. 178492

„Lampa” (The Lamp), przeł. Grażyna Ronikier, Dorota Malinowska

„- Czy przypominasz sobie te słowa?
„Cóż to za lampa, którą Los oświetla
drogę swym dzieciom, błądzącym w ciemności?
- To ślepy instynkt – odparły Niebiosa”.

Z tomu „Śmiertelna klątwa” (Miss Marple's Final Cases), sygn. 178597

„Azyl” (Sanctuary), przeł. Agnieszka Bihl

„Wpadające przez okno słońce oświetliło coś, co wyglądało na nieprzebrany stos błyszczących klejnotów: czerwonych, niebieskich, zielonych i żółtych.
- Jaskinia Aladyna – zauważyła panna Marple.”

„Dziwny żart” (Strange Jest), przeł. Agnieszka Bihl

„ – Obawiam się, że nasz problem jest straszliwie banalny. Chodzi po prostu o zakopane skarby – powiedział Edward.
- Naprawdę? Ależ to brzmi ekscytująco!
- Wiem. Jak „Wyspa skarbów.” Tyle że nasza sprawa nie jest tak romantyczna.”

“Śmiertelna klątwa” (The Case of the Caretaker), przeł. Agnieszka Bihl

Osią fabuły jest powrót do domu marnotrawnego syna majora Laxtona, Harry’ego, mężczyzny z przeszłością szybko stającą się tematem plotek w małomiasteczkowym środowisku…

Z tomu „Tajemnica lorda Listerdale’a” (The Listerdale Mystery), sygn. 179135

„Domek Pod Słowikami” (Philomel Cottage), przeł. Adela Drakowska

„Stale powracały do niej tamte słowa: „Ten człowiek jest ci całkowicie obcy. Nic o nim nie wiesz.” Wraz z nimi stawała jej w pamięci wyraziście utrwalona twarz Geralda, gdy mówił: „Czy masz na myśli, Alix, jakieś… tajemnice alkowy Sinobrodego?”

„Metamorfoza Edwarda Robinsona” (The Manhood of Edward Robinson), przeł. Adela Drakowska

„Edward Robinson z westchnieniem odłożył „W okowach miłości” i wyjrzał przez okno kolejki podziemnej.”

„Przygoda pana Eastwooda” (Mr Eastwood's Adventure), przeł. Adela Drakowska

„Pan Eastwood popatrzył w sufit. Potem spojrzał w dół na podłogę. Stamtąd przesunął wolno wzrok na ścianę po prawej stronie. Następnie, z dużym wysiłkiem, jeszcze raz skierował spojrzenie na stojącą przed nim maszynę do pisania.
Dziewiczo biała kartka skalana była tytułem wypisanym drukowanymi literami.
˂Tajemnica drugiego ogórka˃ – oto co tam zostało napisane. Chwytliwy tytuł.”

„Znów się rozmarzył. Szal Tysiąca kwiatów. Co znaleziono na podłodze przy ciele ofiary? Oczywiście nie znaleziono niczego, cała bowiem historia była wyssana z palca. Chodziło o skupienie jego uwagi, a narrator niczym Szeherezada przerwał w najbardziej podniecającym momencie. (…). Wyciągnął z maszyny kartkę papieru i założył nową. Wystukał tytuł:
„˂Tajemnica hiszpańskiego szala˃.”

Z tomu “Tajemniczy Pan Quin” (The Mysterious Mr Quin)

Postać pana Quina – mającego szczególną inklinację do zakochanych oraz… zmarłych – jest przestawiona jako Arlekin, czyli błazen z komedii dell'arte. Jego nieoczekiwane pojawienie się zawsze zwiastuje tragedię. Szczególna, choć trudna do zdefiniowania więź łączy go z panem Satterthwaite, pragnącym odgrywać rolę obserwatora zdarzeń, ale mimowolnie stającym się ich ważnym bohaterem.

“Człowiek z morza” (The Man from the Sea)

Anthony Cosden jest – w opinii swojego lekarza - umierający. Po dwudziestu latach przybywa na wyspę, która miała pewne (sam nie wie, jak ważne!) znaczenie w jego życiu. Nie przypuszcza, że… spotka dawną miłość i odnajdzie syna. Oryginalna odsłona historii Tristana i Izoldy.

“Twarz Heleny”
(The face of Helen)

Jeszcze jedna reinterpretacja mitu o Helenie trojańskiej. A w tle miłość, usiłowanie zbrodni, samobójstwo i… restauracja o nazwie z innej opowieści („Arlekin”).

Z tomu „Wczesne sprawy Poirota” (Poirot’s Early Cases), sygn. 178438

„Jak rosną kwiaty w pani ogródku?” (How Does Your Garden Grow?), przeł. Anna Rojkowska, Andrzej Milcarz

Dziecięca rymowanka:
„Panno Maryniu, pytam bez skutku,
Jak rosną kwiatki w pani ogródku?
Muszli i dzwonków równe grządki
Jak ładne panny stoją w rządku.”

Ps. Nie kryminalne, ale kulinarne wątki w twórczości Christie – TUTAJ i TUTAJ.