środa, 17 lutego 2016

Człowiek z pasją! - Miłośniczka kotów.

Dziś, z okazji Światowego Dnia Kota, chciałybyśmy przedstawić naszym Czytelnikom gościa specjalnego. Kobietę z pasją. :)


CZŁOWIEK: Dominika Płuza
Z PASJĄ: wolontariuszka, miłośniczka zwierząt (szczególnie kotów), pomysłodawczyni projektu "Kot w worku".

rys. Dominika Płuza

1. Czym jest "Kot w worku"?

"Kot w worku" to comiesięczna paczka pełna miłych niespodzianek dla kociarzy i ich kotów, w której zawsze znajduje się minimum 5 rzeczy, wśród nich są gadżety dla ludzi i kocie skarby dla milusińskich. Do dnia dostarczenia paczki w ręce odbiorców jej zawartość jest owiana tajemnicą. To dokładnie przysłowiowy kot w worku, ale tutaj mamy gwarancję, że osoba go przygotowująca stara się z całych sił, aby jego zawartość była satysfakcjonująca. 


fot. Dominika Płuza

2. Skąd wziął się pomysł na "Kota w worku"? Od czego się zaczęło?

Zaczęło się chyba od pracy w schronisku dla zwierząt, bo tam pokochałam koty i całe moje dalsze życie skupia się wokół nich.  Z kolei sam pomysł można powiedzieć, że spadł mi z nieba. Pamiętam, jak siedząc w pociągu jadącym z Włocławka do Torunia czytałam gazetę "Pierwszy Milion". Był tam artykuł o dwóch dziewczynach, które znalazły swoją niszę w jakiejś branży, następny artykuł był o tym, żeby zastanowić się, w czym od zawsze jest się dobrym i co jest naszą pasją. Na te dwa pytania łatwo znalazłam odpowiedź: koty, koty i jeszcze raz koty! Czytałam dalej i nagle wpadł mi do głowy pomysł „GlossyBox* dla zwierząt”! Pierwszy plan dotyczył boxów dla psów i kotów, jednak w przeciągu kilku godzin od wpadnięcia na pomysł, szybko z przyjaciółką stwierdziłyśmy, że lepiej skupić się tylko na kotach. Specjalizując się w jednej dziedzinie, można osiągnąć lepsze efekty i zaproponować fajniejszą ofertę. Kilka dni kolejnych poszukiwań i rozważań przyniosło decyzję, że w paczce znajdzie się też coś dla właścicieli czworonogów. 

*zestawy kosmetyków do testowania, zamawiane na zasadzie subskrypcji z dostawą do domu.


fot. Dominika Płuza


3. Co Pani najbardziej lubi w tej pracy? Jakie było najprzyjemniejsze zdarzenie związane z działaniami kotoworkowymi

Najbardziej lubię to, że daję radość. :-) Uskrzydlające jest również nawiązywanie fajnych relacji nie tylko z partnerami "Kota w worku", ale też z obserwatorami i klientami. Kotoworkowicze* nie są zwykłymi klientami, jasne, że zdarzają się osoby, które raz kupią box i już nigdy do mnie nie wrócą. Jest ich pewnie całkiem sporo, ale jest też bardzo dużo osób, z którymi łączą mnie setki wymienionych komentarzy, nocne rozmowy na Facebooku, a czasami nawet i telefony. Wiemy o sobie wiele, uczestniczymy w ważnych momentach swojego życia i wspieramy w trudnych chwilach. Z niektórymi osobami naprawdę się zaprzyjaźniłam. To chyba dość nietypowa sytuacja. Dzięki tym relacjom w chwilach zwątpienia szybko nabieram sił. Praca nad "Kotem w worku" pochłania bardzo dużo energii, a ciepłe słowa i wsparcie Kotoworkowiczów wynagradzają wszystko. ;-) 

*subskrybenci "Kota w worku"


fot. Dominika Płuza

4. Co jest trudne w prowadzeniu takiego przedsięwzięcia? Czy zdarzają się sytuacje nieprzyjemne? Jak Pani sobie z nimi radzi? 

Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bardzo się staram, aby każdy aspekt działalności funkcjonował na najwyższym poziomie. Z kolei za każdy poziom funkcjonowania "Kota w worku" jestem odpowiedzialna tylko ja, więc tych kłód pod nogi bywa wiele. Być może właśnie najtrudniejsze jest to, że nie mam do pomocy osób, które byłyby decyzyjne i mogły mnie odciążyć w pewnych funkcjach, jednak na obecnym etapie działalności muszę jeszcze radzić sobie z pewnymi rzeczami sama. Bycie odpowiedzialnym za komunikację w social mediach, stworzenie treści, promocję, sprzedaż, obsługę klienta, skompletowanie składu boxów, pilnowanie terminów, spraw księgowych i prawnych, spakowanie i przygotowanie boxów do wysłania [w tych dwóch ostatnich etapach, na szczęście, może pomóc mi rodzina] przez jedną osobę jest dosyć trudne (choć w tym przypadku "dosyć trudne", to zbyt łagodny zwrot ;-) ). Czasami któreś ogniwo psuje się w najmniej odpowiednim momencie. Właściwie, jak się psuje, to tylko w najmniej odpowiednim momencie, wtedy przychodzi 5 minut płaczu, a potem staram się jakoś z tym poradzić, bo przecież nic innego nie mogę zrobić, jak tylko sobie poradzić. 
"Kot w worku" ma już prawie rok, ten czas nauczył mnie, że jeśli nie mam na coś wpływu, to pozostaje mi nadzieja, że dam radę to przezwyciężyć i wszystko potoczy się tak, aby było dobrze. Z problemami trzeba sobie radzić pozytywnym nastawieniem, bez niego wszyscy zwariujemy. ;-)


fot. Dominika Płuza

5. Co Pani myśli o modnym ostatnio określeniu "crazy cat lady"? Czy uważa je Pani dobre zastępstwo nieco negatywnie nacechowanego słowa "kociara"?

Ani jedno, ani drugie określenie mi nie przeszkadza. Myślę, że prawdziwa kociara nigdy nie odbierze takiego słowa negatywnie, tak jak jej koty, tak i ona zna swoją wartość. :-) Crazy cat lady odbieram bardziej żartobliwie, kojarzy mi się z zagranicznymi komiksami. Koty to bardzo inteligentne i psotne istoty, aby żyć pod jednym dachem z taką osobowością, trzeba być bardzo cierpliwym, a niekiedy nawet zdolnym do wielu wyrzeczeń i dopasowania się do kocich wymagań… Może dlatego jesteśmy postrzegane jako osoby szalone, choć dla nas to coś zupełnie naturalnego? 


fot. Dominika Płuza

6. Czy może nam Pani opowiedzieć kilka słów o swoich zwierzętach?

W moim domu zawsze były zwierzęta, nie wyobrażam sobie bez nich życia. Miałam różne robaki [według babci patyczak, straszyk, żaba a nawet traszka były po prostu robakami], wszystkie gatunki gryzoni i zawsze psa. Niezależnie od pogody, dzielnie pędziłam na spacer z Maksiem albo Baxterem, w weekend sprzątałam klatki i codziennie przyrządzałam posiłki. Pewnie przez to moja mama nigdy nie była asertywna i miałyśmy w domu małe zoo. Miłość do kotów pojawiła się dopiero na studiach. 
Obecnie mam trzy koty i dwa psy, bywało, że kotów było dwa razy więcej, lecz teraz, niestety, nie mogę sobie na to pozwolić. 
Najstarszym z moich zwierząt jest Tori, sznaucer miniaturowy o dość mocnym charakterze jak na tak małego psa. Mama kupiła go razem ze mną, gdy byłam na drugim roku studiów. Torek czekał na nas w centrum handlowym. Zrobiłyśmy to trochę nieświadomie, pod wpływem impulsu, był osowiały i siedział sam w klatce, więc jak miałyśmy nie ulec jego urokowi? ;-) Jeszcze wtedy nie byłam dobrze zorientowana w tym, co dzieje się w hodowlach, jak odróżnić hodowlę od pseudohodowli i skąd pochodzą psy dostępne w centrach handlowych. Nie wiedziałam też wtedy, jak wygląda sytuacja w polskich schroniskach. To było około 7 lat temu, a poziom mojej wiedzy, niestety, był znikomy. Nie mogę nazwać tego błędem, bo nie żałuję, że Tori jest przy mnie, ale wiem, że kolejne psy zawsze będą adoptowane. Kiedy Tori, był szczeniakiem poszłam pierwszy raz na wolontariat do schroniska dla zwierząt i ta decyzja ukształtowała całą resztę mojego życia. Zmieniło się wszystko, również mój sposób myślenia i system wartości. Pracując w schronisku wzięłam na tymczas* srebrnego kundelka, zmutowanego charta szkockiego, o bardzo niskim podwoziu, który po pierwszej nieudanej adopcji został z nami na zawsze. Dzisiaj Mafina ma około 3 lata, jest bardzo urocza i  kochana, to nasza domowa przylepa, która nie zna granic w okazywaniu swojego przywiązania. Poza psami są też koty: Batik, Wini i Szalom. Batik, jeszcze jako mała kuleczka trafiła do schroniska, była w ciężkim stanie, potrzebowała stałej opieki. Oddałam ją do fundacji współpracującej ze schroniskiem, a po kilku miesiącach zbiegiem okoliczności wróciła do mnie do domu tymczasowego. Ciągle była zasmarkana i przez ten stan bardzo rozkoszna, ciągle mruczała, barankowała i ugniatała, tak ujęła tym mojego chłopaka, że zgodził się, aby została z nami na stałe. Dziś jest zdrowa i bardzo lubi rozrabiać. Batik się zmieniła i wiem, że przez nią szybciej osiwiejemy, ale i tak kocham ją bezgranicznie. Drugi kot to Wini. Winiego usłyszałam jak wył pod śmietnikiem. Okazało się, że tego małego smarkacza przywiozła pewna pani pod maską samochodu. Kota zostawiła i odjechała. Wini miał wtedy niecałe 2 miesiące, odgryzione ucho i był małym dzikusem, na szczęście kwestią zaledwie tygodnia było, aby się oswoił. Mieszka ze mną już ponad 2 lata, jest kochany, łakomy i kocha aportować. Mój chłopak jeszcze chyba tego nie wie, ale ja już od dawna nie traktuję Winiego jak tymczasowicza. ;-) Ostatnim kotem jest Szalom, trafiłam na niego zimą, gdy wracałam do domu. Nagle usłyszałam donośne miauczenie pod blokiem, zakiciałam, a kocur przyszedł za mną do samych drzwi. Wszedł, otarł się o psy i usiadł. Był zasmarkany w środku zimy, musiałam go przyjąć i wyleczyć z pomocą fundacji. Dzisiaj Szali jest zdrowy, ale ciężko mi znaleźć dla niego dom. To jedyny kot, u którego widzę ogromną potrzebę bycia na zewnątrz, a znaleźć dobry, odpowiedzialny dom, który da kotu bezpieczeństwo i swobodę, jakiej Szalom potrzebuje, jest bardzo ciężko. Nie pędzę do tego dnia, wiem że teraz Szali ma dobrze, a do pełni szczęścia brakuje mu tylko własnej wsi. Ale i ten czas nadejdzie, a jak nie, to będzie dalej szczęśliwy u mojego boku. 

*dom tymczasowy to miejsce, gdzie zwierzak oczekuje na swojego nowego właściciela, na swój docelowy, stały dom - do tego momentu jest wychowywany, ma zapewnioną opiekę i uczestniczy w życiu domu tymczasowego.


 
fot. Dominika Płuza

fot. Dominika Płuza

7. Gdyby mogła Pani przeprowadzić zajęcia dla dzieci (przedszkolnych i tych, które już uczęszczają do szkoły podstawowej), jakie zagadnienia by Pani na nich poruszała?

Na pewno byłyby to zajęcia kreatywne, przygotowalibyśmy kocie zabawki, być może budki i legowiska. Podczas zajęć poruszałabym kocie zagadnienia, przemyciłabym do nich trochę tego, co to znaczy być odpowiedzialnym opiekunem, zahaczyłabym o temat bezdomności zwierząt i ich uczucia. Z pewnością często porównywałabym koty do dzieci, mają podobne potrzeby, a bazując na tym, łatwiej byłoby nam się wzajemnie zrozumieć. :-)


fot. Dominika Płuza

8. Czy - oprócz "Kota w worku" - wystarcza Pani czasu też na inne pasje? 

Nie wystarcza mi czasu na sen i odpoczynek, ale na pasje staram się znaleźć choć drobną lukę w grafiku pomiędzy obowiązkami. Staram się, to odpowiednie słowo, bo nie zawsze mi to wychodzi. Poproszona, zawsze znajduję czas, żeby pomóc znajomym i bliskim mi fundacjom, które opiekują się bezdomnymi zwierzętami. W wolniejszych chwilach  próbuję malować, lubię fotografować i oglądać filmy, w ciepłe dni uciekam  z psami do lasu, nad wodę, na rower. Lubię też odwiedzać nowe miejsca i przeszukiwać lokalny targ staroci, aby otaczać się rzeczami z duszą. 



rys. Dominika Płuza

9. Czy lubi Pani czytać? Czy ma Pani ulubioną książkę/pisarza?

Lubię czytać, ale od zawsze narzekałam, że mam na to za mało czasu, a ostatnio mam go tyle, że piętnaście minut z książką w wannie jest prawdziwym luksusem. Ulubionej książki i pisarza nie mam, to, co czytam, często zależy od tego, co aktualnie ktoś mi pożyczy, da lub co odkopię w biblioteczce mamy. Mając tak mało czasu na czytanie, chyba nie da się mieć ulubionej książki.


fot. Dominika Płuza

10. Zdradzi nam Pani swoje plany na przyszłość? :)

Tak, na pewno będę dalej robić to, co mi sprawia przyjemność. "Kota w worku" nie porzucę, tak samo jak wolontariatu, ale chciałabym w końcu przestać narzekać na brak czasu, bo plotę o nim jak zdarta płyta. Pragnę lepiej się zorganizować, pogodzić pracę, pasje, marzenia i rodzinę. Znaleźć czas dla siebie i bliskich, nadrobić wszystkie zaległości, po czym w końcu gdzieś wyjechać i odpocząć. To są moje plany. Nie lubię kreślić ich szczegółowo, zbyt często życie je weryfikuje po swojemu. Staram się pamiętać o tym, co jest ważne i do tego dążyć, ale bez zawieszenia tego konkretnie w czasie. 


fot. Dominika Płuza

Dziękujemy za rozmowę, życzymy wielu sukcesów i... chociaż odrobiny czasu na odpoczynek i tak zwaną "chwilę dla siebie". :)


fot. Dominika Płuza

4 komentarze:

  1. Kiedy mamy kota to naprawdę dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się artykuł o kotach w https://www.mojebielsko.pl/perskie-powinienes-wiedziec/ i jestem zdania, iż z pewnością każdy z nas także tak twierdzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uważam, że koty jako zwierzaki są całkiem przyjazne. Tym bardziej, że ja również mam u siebie ładnego kotka. Bardzo podoba mi się to co napisano w http://koty-birmanskie.pl/koty-o-umaszczeniu-szylkretowym-co-nalezy-o-nich-wiedziec/ i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. W sumie kotki są całkiem popularnym zwierzakiem domowym.

    OdpowiedzUsuń
  3. W moim mniemaniu koty są wielce fajnymi zwierzakami i na pewno warto jest je posiadać u siebie w mieszkaniu. Jak również opisano je w http://smakterrarium.pl/ciekawostki-na-temat-kotow-maine-coon/ i ja jestem zdania,że takie kocięta są naprawdę milutkie. W takiej sytuacji ja również rozważam teraz aby wziąć jeszcze kolejnego kociaka do siebie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń