Jest to książka
tylko dla wytrzymałych, tylko dla odważnych. Dla nich nie będzie
rozczarowaniem. Będzie twórczym przeżyciem – napisał Zygmunt Lichniak,
eseista, poeta i krytyk literacki. Istotnie, niełatwo czytać te często
drastyczne, naturalistyczne opisy operacji i zabiegów medycznych z początków XX
wieku, ale oprócz nich w powieści znajdujemy prześliczne opisy przyrody oraz przeżyć
wewnętrznych bohaterów. I jakąś trudną do jednoznacznego zdefiniowania nutę
liryzmu. Są także mądre uogólnienia, które nie zniechęcają dydaktyzmem, lecz
niczym nagłe epifanie, przenikliwymi promieniami wskazują ostateczny sens
zdarzeń składających się na łamigłówkę ludzkiego losu. Ciała i dusze MAXENCE’A VAN
DER MEERSCHA (1907-1951).
Piękny jest los
człowieka, który do prawdy dochodzi przez miłość. Oto jedno z
takich sentencjonalnych odkryć. Tym, który znalazł drogę, jest główny bohater,
Michał Doutreval. Najpierw student medycyny, przed którym – dzięki wysokiej pozycji
społecznej ojca, również lekarza - przyszłość zawodowa rysuje się w jasnych
barwach. Egoista z tendencjami do karierowiczostwa. Podczas praktyki w szpitalu
gruźliczym poznaje Ewelinę. Mizerną, słabą pacjentkę. Pożałowania godne
chucherko. Wiedzie go do niej długa droga: od obojętności, poprzez zainteresowanie
wyłącznie przypadkiem medycznym, litość i współczucie... Wreszcie olśnienie:
miłość. Czułość. I tutaj pojawiają się rozterki duchowe, związane ze sprzeciwem
ojca, pragnącego dlań bogatej żony, posiadającej koneksje w środowisku. Michał
staje przed koniecznością wyboru między rodziną a kobietą, awansem społecznym i
bogactwem - a życiem w ubóstwie.
Jest
też dramat pana Doutrevala. Powiedzielibyśmy - ojca niemiłosiernego. Bojąc się
utraty pozycji w otoczeniu, wyrzeka się syna. Przekreśla również przyszłość
córek. Pierwszą dziewczynę traci, gdy uratowanie jej życia oddaje w ręce
wpływowego, ale słabego lekarza. Drugą, gdy nie tylko toleruje, ale wręcz
wspiera gorzki, odzierający ją z godności romans z wysoko postawionym
politykiem, do którego sam chce się zbliżyć. Czy wreszcie dostrzeże swoje winy?
Jest
jeszcze spora galeria postaci drugoplanowych, głównie medyków. Nie trzeba się
dziwić, że przede wszystkim pulmonologów; van der Meersch cierpiał i zmarł na
gruźlicę. Kogóż tu widzimy? Wyraźnie rzucają się w oczy podli degeneraci
(Becquerel i Seteuil). Ale jest też doktor Domberlé, z gorliwością misjonarza szukający nowych dróg w zwalczaniu
chorób.
Ta
książka jest krzykiem. Czytelnik - jak słusznie zauważył Lichniak - nie zaznaje
przy niej "przyjemności czytania", rozrywki, odpoczynku. Przeciwnie -
przeżywa całą gamę różnorodnych uczuć: żal, wzruszenie, oburzenie, gniew,
złość... A wszystko to łagodzi wzbierające jak fala przeświadczenie, że jednak
solą ziemi są tacy ludzie, jak wspomniany doktor z misyjnym zapałem czy pokorna
Ewelina, których pełna oddania i poświęcenia dobroć potrafi przemieniać
otoczenie.
Porównajmy
dwa cytaty. Najpierw rozterki kochającej kobiety:
Bywają chwile, że człowiek czuje się zawadą w życiu tych, których kocha, i trudno mu powstrzymać się od myśli, że gdyby przestał istnieć, może w gruncie rzeczy byłoby dla nich lepiej...
A
teraz - umieszczona na ostatnich stronach autorefleksja Michała:
Uprzytomnił sobie, czym był, nim ją poznał. I co zeń zrobiła, po prostu dlatego, że (...) wydał jej się lepszy i piękniejszy, niż był w istocie. Gdyż tak się właśnie stało: sam zapragnął zostać człowiekiem, którego ona w nim dojrzała.
Ta,
która nie miała do ofiarowania nic poza przepełnionym czułością sercem, potrafiła
je oddać - i długo nie otrzymywała w zamian nawet okruszka. Ale cierpliwą,
pokorną miłością zmieniła światopogląd studenta (później młodego lekarza) i
przywróciła jego życiu właściwą hierarchię wartości.
Powieść
miała bardzo dobre recenzje. Krytycy dostrzegali w niej nieprzemijającą
wartość, tkwiącą w dużej mierze w promiennym, heroicznym idealizmie
przedstawionych jednostek. I tylko chwilowo mogą ją przysłonić opisy dziś już
nieaktualnych metod leczenia z początków XX stulecia czy dłuższe opisy. Spoza
nich zaraz wyjrzy zwycięskie światło. Dzieło van der Meerscha nieodparcie
nasuwa też analogię z inną wspaniałą powieścią o tematyce medycznej - z Cytadelą Archibalda Josepha Cronina,
którą już recenzowaliśmy. Warto sięgnąć po obie.
Ciała i dusze. Tworzą jedność.
Budują ludzi w ich pięknie i pełni. Na piękno człowieka składa się coś więcej
niż tylko ciało - podpowiada pisarz. Przecież o tym wiemy. Ale piękno człowieka
najdoskonalej jaśnieje wtedy, gdy potrafi kochać. Dlatego podsuwa radę
uniwersalną, aktualną zawsze i wszędzie. Stanowią ją złożone w całość tytuły
obu tomów. Jakie? Zajrzyjmy do poniższej bibliografii!
Bibliografia
Van
der Meersch Maxence, Ciała i dusze,
t. 1, Gdy widzisz tylko siebie..., t.
2, ... Obyś coś ukochał, [tł. Halina
i Tadeusz Evertowie], wyd. 2, Warszawa 1957. (Sygnatura: 66001/1-2).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz