piątek, 5 lutego 2016

Książki (nie)zapomniane – Ta książka jest krzykiem.

Jest to książka tylko dla wytrzymałych, tylko dla odważnych. Dla nich nie będzie rozczarowaniem. Będzie twórczym przeżyciem – napisał Zygmunt Lichniak, eseista, poeta i krytyk literacki. Istotnie, niełatwo czytać te często drastyczne, naturalistyczne opisy operacji i zabiegów medycznych z początków XX wieku, ale oprócz nich w powieści znajdujemy prześliczne opisy przyrody oraz przeżyć wewnętrznych bohaterów. I jakąś trudną do jednoznacznego zdefiniowania nutę liryzmu. Są także mądre uogólnienia, które nie zniechęcają dydaktyzmem, lecz niczym nagłe epifanie, przenikliwymi promieniami wskazują ostateczny sens zdarzeń składających się na łamigłówkę ludzkiego losu. Ciała i dusze MAXENCE’A VAN DER MEERSCHA (1907-1951).


Piękny jest los człowieka, który do prawdy dochodzi przez miłość. Oto jedno z takich sentencjonalnych odkryć. Tym, który znalazł drogę, jest główny bohater, Michał Doutreval. Najpierw student medycyny, przed którym – dzięki wysokiej pozycji społecznej ojca, również lekarza - przyszłość zawodowa rysuje się w jasnych barwach. Egoista z tendencjami do karierowiczostwa. Podczas praktyki w szpitalu gruźliczym poznaje Ewelinę. Mizerną, słabą pacjentkę. Pożałowania godne chucherko. Wiedzie go do niej długa droga: od obojętności, poprzez zainteresowanie wyłącznie przypadkiem medycznym, litość i współczucie... Wreszcie olśnienie: miłość. Czułość. I tutaj pojawiają się rozterki duchowe, związane ze sprzeciwem ojca, pragnącego dlań bogatej żony, posiadającej koneksje w środowisku. Michał staje przed koniecznością wyboru między rodziną a kobietą, awansem społecznym i bogactwem - a życiem w ubóstwie.

Jest też dramat pana Doutrevala. Powiedzielibyśmy - ojca niemiłosiernego. Bojąc się utraty pozycji w otoczeniu, wyrzeka się syna. Przekreśla również przyszłość córek. Pierwszą dziewczynę traci, gdy uratowanie jej życia oddaje w ręce wpływowego, ale słabego lekarza. Drugą, gdy nie tylko toleruje, ale wręcz wspiera gorzki, odzierający ją z godności romans z wysoko postawionym politykiem, do którego sam chce się zbliżyć. Czy wreszcie dostrzeże swoje winy?

Jest jeszcze spora galeria postaci drugoplanowych, głównie medyków. Nie trzeba się dziwić, że przede wszystkim pulmonologów; van der Meersch cierpiał i zmarł na gruźlicę. Kogóż tu widzimy? Wyraźnie rzucają się w oczy podli degeneraci (Becquerel i Seteuil). Ale jest też doktor Domberlé, z gorliwością  misjonarza szukający nowych dróg w zwalczaniu chorób.

Ta książka jest krzykiem. Czytelnik - jak słusznie zauważył Lichniak - nie zaznaje przy niej "przyjemności czytania", rozrywki, odpoczynku. Przeciwnie - przeżywa całą gamę różnorodnych uczuć: żal, wzruszenie, oburzenie, gniew, złość... A wszystko to łagodzi wzbierające jak fala przeświadczenie, że jednak solą ziemi są tacy ludzie, jak wspomniany doktor z misyjnym zapałem czy pokorna Ewelina, których pełna oddania i poświęcenia dobroć potrafi przemieniać otoczenie.

Porównajmy dwa cytaty. Najpierw rozterki kochającej kobiety:
Bywają chwile, że człowiek czuje się zawadą w życiu tych, których kocha, i trudno mu powstrzymać się od myśli, że gdyby przestał istnieć, może w gruncie rzeczy byłoby dla nich lepiej...

A teraz - umieszczona na ostatnich stronach autorefleksja Michała:
Uprzytomnił sobie, czym był, nim ją poznał. I co zeń zrobiła, po prostu dlatego, że (...) wydał jej się lepszy i piękniejszy, niż był w istocie. Gdyż tak się właśnie stało: sam zapragnął zostać człowiekiem, którego ona w nim dojrzała.

Ta, która nie miała do ofiarowania nic poza przepełnionym czułością sercem, potrafiła je oddać - i długo nie otrzymywała w zamian nawet okruszka. Ale cierpliwą, pokorną miłością zmieniła światopogląd studenta (później młodego lekarza) i przywróciła jego życiu właściwą hierarchię wartości.

Powieść miała bardzo dobre recenzje. Krytycy dostrzegali w niej nieprzemijającą wartość, tkwiącą w dużej mierze w promiennym, heroicznym idealizmie przedstawionych jednostek. I tylko chwilowo mogą ją przysłonić opisy dziś już nieaktualnych metod leczenia z początków XX stulecia czy dłuższe opisy. Spoza nich zaraz wyjrzy zwycięskie światło. Dzieło van der Meerscha nieodparcie nasuwa też analogię z inną wspaniałą powieścią o tematyce medycznej - z Cytadelą Archibalda Josepha Cronina, którą już recenzowaliśmy. Warto sięgnąć po obie.


Ciała i dusze. Tworzą jedność. Budują ludzi w ich pięknie i pełni. Na piękno człowieka składa się coś więcej niż tylko ciało - podpowiada pisarz. Przecież o tym wiemy. Ale piękno człowieka najdoskonalej jaśnieje wtedy, gdy potrafi kochać. Dlatego podsuwa radę uniwersalną, aktualną zawsze i wszędzie. Stanowią ją złożone w całość tytuły obu tomów. Jakie? Zajrzyjmy do poniższej bibliografii!

Bibliografia
Van der Meersch Maxence, Ciała i dusze, t. 1, Gdy widzisz tylko siebie..., t. 2, ... Obyś coś ukochał, [tł. Halina i Tadeusz Evertowie], wyd. 2, Warszawa 1957. (Sygnatura: 66001/1-2).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz