piątek, 19 lutego 2016

Książki (nie)zapomniane – Do czego zdolny jest człowiek (czyli najpiękniejsza postać literacka, jaką stworzono).

Jeśli zapytalibyśmy oczytanego miłośnika literatury o najpiękniejsze dzieła CHARLESA DICKENSA (1812-1870), zapewne wymieniłby uroczą Opowieść wigilijną o duchu. Może też książki ukazujące trudne dzieciństwo bohaterów: Davida Copperfielda oraz Olivera Twista, spopularyzowanego przez adaptację filmową Romana Polańskiego. A ja wskazałabym Opowieść o dwóch miastach. Opowieść wigilijna jest prześliczna, ale pozycja, którą przedstawię, tak bliska mojemu sercu, żadnej wrażliwej istoty nie pozostawi obojętnym. Bo odpowiada na jedno z kluczowych pytań, które sobie stawiamy: „do czego zdolny jest człowiek”? Opowieść o dwóch miastach. O Londynie i ogarniętym rewolucyjną gorączką Paryżu. O miłości i cierpieniu. O heroizmie. Czy zatem pozwolisz zachęcić się do lektury?

Paryż. Burzliwe dni i noce. Oczywiście, w sensie przenośnym. Nędza. Niezadowolenie wśród biedoty narasta. Słychać groźne pomruki zbliżającej się rewolucji. W lochach Bastylii już od osiemnastu lat siedzi niewinny doktor Manette, wtrącony tu przez członków rodziny markiza Évremonde'a, ponieważ był świadkiem popełnionej przez nich zbrodni. Ciężkie warunki bytowania, odosobnienie, mordercza praca zaburzyły jego świadomość. Popadł w chorobę psychiczną i z czasem zapomniał nawet o tym, że w swej celi posiadał dowody winy arystokratów. Udana próba uwolnienia go i dramatyczna podróż - wraz z córką, śliczną Lucie - do bezpiecznej Anglii, to początkowe strony powieści.

A później, już na londyńskim gruncie, rozwija się opowieść o miłości dwóch mężczyzn, Charlesa Darnay'a i łudząco doń podobnego Sydney'a Cartona do tej samej kobiety - córki doktora. Szczęśliwym wybrańcem dziewczyny okazuje się wkrótce Darnay, a Carton, którego uczuć nie jest nawet świadoma, zostaje przyjacielem domu.

Sydney Carton… Chyba najpiękniejsza postać literacka, jaką kiedykolwiek stworzono. "Nic" w oczach otoczenia i we własnym mniemaniu, ale gigant ducha. Angielski adwokat. Zawsze z boku. Nigdy na pierwszym miejscu. Cierpi w ukryciu, nieodmiennie pokazując otoczeniu pogodną twarz. Ma w swym życiu wiele boleści. Na przykład – nałóg. Od dawna walczy ze skłonnością do alkoholu. Ma też małe radości, które jednocześnie potrafią… ranić. To widok szczęścia ukochanej. I uczy się – dzień po dniu – coraz większego altruizmu. Niepostrzeżenie dla siebie samego i innych - wzrasta.

Ale rewolucyjny terror nawet na Wyspach zaczyna zbierać żniwo. Charles Darnay musi (chce) powrócić do Francji, ponieważ dawny sługa rodziny, z której się wywodzi, znalazł się we więzieniu i oczekuje jego pomocy. Bo Darnay – to przybrane nazwisko. Autentyczne brzmi… Évremonde. Przybywając do paryskiego piekła, gdzie szaleństwo się wzmaga do monstrualnych rozmiarów, a żądza odwetu zdaje się nie mieć granic, sporo ryzykuje. Najwięcej. Życie. Chociaż to skrajnie niebezpieczne, żona z mężem i dzieckiem decydują się mu towarzyszyć. Za nimi podąża wierny Carton… I niebawem – co było do przewidzenia – Darnay-Évremonde zostaje rozpoznany jako przedstawiciel arystokratycznego rodu. Trafia do lochu.

Wieczór. Carton nie śpi. Mąż jego ukochanej czeka w więzieniu na śmierć. Rano ma się spotkać z Gilotyną. Gdy ludność Paryża podlicza ilość strąconych w ciągu dnia głów,  zastanawiając się jednocześnie, ile nazajutrz spadnie, dla Cartona wybija godzina próby. Wreszcie może ujawnić (i udowodnić), jak bardzo kocha Lucie... Trzeba tylko TO zrobić. Łudzące podobieństwo do skazańca może pomóc. Wystarczy uśpić go jakimś specyfikiem, bezpiecznie wydostać z więzienia (zawsze ktoś – w zamian za drobne  korzyści – zgodzi się pomóc) i zająć jego miejsce…

Poranek. Tłum krzyczy. Żąda krwi. Kolejna grupa skazańców zmierza ku swemu przeznaczeniu. Wśród nich Carton. Spokojny. Opanowany. Prawie szczęśliwy. Obok niego dziewczyna, którą także posłano na śmierć. Za niewinność. Nie, raczej nie dziewczyna. Precyzyjniej można powiedzieć – dziewczynka. Filigranowa, drżąca, niemal przejrzysta. Zapewnia towarzysza niedoli, że nie będzie się bała spojrzeć śmierci w oczy. Ale wtedy, gdy będzie ją trzymał za rękę. Jak brat. I oto prześliczny, a tak prosty dialog Sydney’a z „siostrzyczką”:
- If I may ride with you (…) will you let me hold your hand? I am not afraid, but I am little and weak, and it will give me more courage. (…) O you will let me hold your brave hand, stranger?
- Yes, my poor sister; to the last.

Chyba po to jest literatura. By ukazywać piękno w najczystszej postaci. By sprawiać, że człowiek chce być lepszym. Opowieść o dwóch miastach. Moja ukochana książka.

Ps. Cytat pochodzi z pełnotekstowego wydania powieści. W bibliotece posiadamy ją  jedynie w angielskojęzycznej skróconej wersji. Może stanowić cenną pozycję dla lektoratów. Zważywszy, iż bogaty materiał ilustracyjny zasadniczo także "opowiada" całą historię, śmiało można ją polecić nawet gimnazjalistom.

I już całkiem na koniec. Powieść była aż czterokrotnie ekranizowana. Pierwszy film, niemy, powstał w 1911 roku. Ostatni – w 1958. Rolę Cartona zagrał Dirk Bogarde.


Bibliografia

Dickens Charles, A Tale of Two Cities, adapted by Marion Leighton, , il. by Brendan Lynch, New York, Waldman Publishing Corp., 1983. (Moby Books. Illustrated Classic Editions). ISBN 0-7105-0322-9. (Sygnatura: 136169). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz