Przez
Napoleona Bonapartego został nazwany bohaterem
północy, Julesa Micheleta - ostatnim
rycerzem, ale pierwszym Polakiem z nowoczesnym zrozumieniem braterstwa i
równości, a carycę Katarzynę Wielką - bestią.
W Stanach Zjednoczonych ma sporo pomników, nawet miasteczko oraz hrabstwo w
stanie Indiana nosi miano od jego nazwiska. Upamiętniali go na obrazach
malarze, np. Jan Matejko, Juliusz Kossak czy Kazimierz Wojniakowski. Kręcono o
nim filmy fabularne (np. Józef Lejtes) i dokumentalne (np. Juliusz Janicki, Ryszard
Rogoziński, Lucyna Smolińska, Mieczysław Sroka), czyniono patronem szkół. A
jeśli dodamy, że w Krakowie, Olkuszu i Połańcu usypano kopce na jego cześć, zaś
Paweł Edmund Strzelecki nazwał od jego nazwiska najwyższy szczyt w Australii,
to już wiadomo, o kogo chodzi… O TADEUSZA KOŚCIUSZKĘ. Dziś napiszemy o nim nieco inaczej
niż w rocznicowych artykułach.
Urodził
się 4 lutego 1746 roku. Miał piękne imiona: Andrzej Tadeusz Bonawentura. Naczelnik w czasie Insurekcji z 1794 roku.
Generał polski i amerykański. Wybitny inżynier, zasłużony w dziedzinie
fortyfikacji. Kawaler Orderu Orła Białego - najwyższego i najstarszego odznaczenia państwowego RP. A
jednak (jak wielu polskich bohaterów) zmarł na obczyźnie, w szwajcarskiej
Solurze (Solothurn), 15 października 1817. Jego biografię – mamy nadzieję! –
wszyscy znamy, toteż dziś skupimy się, jako miłośniczki książek, na najbardziej
znanych dziełach literackich nawiązujących do jego osoby, zaś bliżej
przypomnimy dwa. A jaki to ma związek z tytułowym koniem – niebawem się okaże!
Jako nastolatki zapewne czytaliśmy wspaniałą powieść
Juliusza Verne'a 20 000 mil podmorskiej
żeglugi. Kto jej nie zna, może ten brak nadrobić. Nie powiem, ile razy ją
przeczytałam. Zapewne co najmniej dwadzieścia, a może więcej. To była jedna z
mych ukochanych pozycji nie tylko w szkolnych czasach. Niektóre fragmenty
mogłabym recytować z pamięci do dziś. Portret Naczelnika wisi w gabinecie
tajemniczego kapitana Nemo, czyli księcia Dakkara.
A co w polskiej literaturze? Wśród bardziej znanych
tekstów - elegia
Smutki Juliana Ursyna Niemcewicza
poświęcona klęsce pod Maciejowicami, w której sam autor został ranny. Tę samą
bitwę przywołuje Nieznajomy w Kordianie
Juliusza Słowackiego, gdy mówi, że właśnie tam ogłuchł od kuli. Wspominać przegraną
- jakże to ludzkie! Ale oto strofy radośniejsze - poemat Wacław tegoż autora, ale również Pan Tadeusz Adama Mickiewicza. Już w I Księdze dowiadujemy się, że
Tadeusz nosił Kościuszkowskie miano / Na pamiątkę, że w czasie wojny się
urodził, a w domu, do którego
powrócił, jak dawniej wisiał portret Naczelnika ślubującego na krakowskim
rynku.
Nie tylko romantycy czcili Kościuszkę. Pamiętano o
nim również później. Wystarczy wymienić Marię Konopnicką (Śpiewnik historyczny), dramat Kościuszko
pod Racławicami Władysława Ludwika Anczyca czy Racławice Jana Matejki jako element scenografii Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Pięknie
napisała o tym bohaterze Maria Dąbrowska: On ma pomnik ze wszystkiej ziemi
polskiej.
Jednak
dziś chcę przypomnieć dwa - w mym subiektywnym odczuciu - najpiękniejsze
fragmenty z naszego piśmiennictwa. Aby przytoczyć pierwszy, trzeba się znowu
cofnąć do romantyzmu. Juliusz Słowacki nadmienił w liście do Matki, datowanym
na 15 marca 1833 roku, wysłanym z Genewy:
Po
śmierci Kościuszki jeden z obywateli kupił po nim konia, na którym stary K[ościuszko] często jeździł – lecz koń,
poszedłszy do nowego pana, ilekroć zaprzężonym
był do woza i wiózł szlachcica drogą, zatrzymywał się i stawał przed każdym żebrakiem, tak go dawny pan przyzwyczaił
rozdawaniem jałmużny. Nowy nabywca
znudził się takim narowem konia i odsprzedał go (...). Spokojność i dobroczynność w konia nawet się
wcieliły... O Matko moja, jakbym ja chciał być dobrym
człowiekiem...
Miłosierny
koń wyzwolił w poecie pragnienie czynienia dobra. Dał też bezwiedne świadectwo
o jednym z rysów osobowości Naczelnika.
I
jeszcze ten piękny wiersz Kazimierza Wierzyńskiego. Pamiątka z Solury. Przytaczam w całości. Ot, gorzki los bohatera:
Cicho,
dobrze ci było w muszli tego miasta,
Które czerwony szpaler starych baszt obrasta.
Gdyś schowany wśród wnęków, jak sztandar po chwale,
Letnią nocą zasypiał tutaj, generale.
Które czerwony szpaler starych baszt obrasta.
Gdyś schowany wśród wnęków, jak sztandar po chwale,
Letnią nocą zasypiał tutaj, generale.
W
przytulnych okiennicach dzień za dniem ci w kółko
Obracał
się i dzwonił zegarem z kukułką,
Na
którym czas, jak szary popiół pajęczyny,
Powlekał
melancholią spóźnione godziny.
Wieczorem
po pokoju, wśród mebli w pokrowce
Zasnutych,
jak dni twoje w odległe wspomnienia,
Woziły
cię światami, jak ongi żaglowce
Przez
ocean bezbrzeżny, długie zamyślenia.
A
gdyś nazbyt stęskniony ojczyzny twej starej
Do
późnych gwiazd wśród szumu zadumał się Aary,
Musiałeś
czuć się wtedy nad tą obcą rzeką,
Jak
emigrant, gdy wracać mu już za daleko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz