Sekundy wydawały się godzinami, dnie jedną chwilą. Czymże jest całe nasze życie wobec biegu świata? Zaledwie chwilą westchnienia. Ta niewielka książeczka jest opowieścią o chwilach. Ulotnych i znaczących. Jak się okazuje - spoglądając z szerszej perspektywy - jednakowo ważnych. Chwila westchnienia (Le temps d'un soupir) ANNE PHILIPE (1917-1990). Wspomnienie żony przedwcześnie zmarłego gwiazdora francuskiego kina lat 40. i 50. minionego wieku, Gérarda Philipe'a, z którym dzieliła osiem lat szczęśliwego życia.
Byłeś moją najpiękniejszą więzią z życiem. Stałeś się moim poznaniem śmierci. Kiedy ona nadejdzie (...) wejdę na znajomą drogę, bowiem ty po niej szedłeś. Oto - paradoksalnie - chwila wzbierającej nadziei. Ale przedtem był koszmarny ból. Niemal zwierzęce warowanie przy łóżku ukochanego, by nikt nie powiedział mu, co go zabija. By nie dowiedział się, że nieubłaganie nadchodzi kres. I żeby nie cierpiał.
Anne powraca pamięcią do przeszłości bliższej i dalszej. Najpierw opisuje swój stan bezpośrednio po odejściu Gérarda, następnie jego pobyty w szpitalu, by wreszcie przejść do początków znajomości, rozkwitu miłości, założenia rodziny. Do codzienności, w której realizowało się ich wspólne szczęście.
Wspomnienia nie przypływają chronologicznie. Jak błyski wyłaniają się z przeszłości. Niektóre kilkakrotnie powracają, inne znowu przepadają w przepastnej ciemności. Ale jednak nad całością unosi się światło. Czyli miłość. Czułość. Obecność.
... Wczesna młodość. Wizyty u bezdzietnego wujostwa. Małżeństwa oddalonego od siebie o lata świetlne, choć wspólnie co dnia zasiadającego do stołu. I postanowienie, że ona sama zbuduje z tym, którego pokocha, zupełnie inny dom. I że nie będzie w nim tego smutku, który jak szczelna pajęczyna oplata ten.
... Kupno własnego domu. Zapachy i barwy wsi. Narodziny dzieci.
... Małe olśnienia. Od lat już przeczuwaliśmy, że w oparciu o naszą miłość potrafimy budować. (...) Oto nadszedł czas spełnienia. (...) Tej nocy (...) odkrywamy, że nasze plany stały się rzeczywistością.
... Właśnie, noce: wpatrując się nocą w niebo najintensywniej i najrozumniej odczuwałam świadomość świata, miejsca, które w nim zajmujemy, samotność, pełnię miłości.
... Droga kłamstwa. Anne zawsze starała się dochować wierności prawdzie. Ale teraz kłamie. Z rozmysłem. Świadomie. Do końca jego chwil wmawia mu, że nie umrze. To tylko zmęczenie. Po rekonwalescencji na pewno będzie lepiej. Trzeba tylko nieco poczekać...
... Wiosna: Zakwitnie pierwszy kwiat i trzeba będzie go pokochać i pragnąć żyć równie zwyczajnie jak on.
Ostatnie zdania należą do życia. Wakacyjny powrót na rozsłonecznioną plażę. Nie można smucić dzieci, które teraz pogodnie się śmieją. Odpowiedzialność za nie musi zwyciężyć. A życie także jeszcze dyskretnie pociąga. Teraz lato rozkwitło dla tamtej wesołej dwójki, ale Anne także doczeka się lata:
Wiem, że marzenie jest tylko nieumiejętnością życia w teraźniejszości. Daję się unosić prądowi nie patrząc zbyt daleko ani zbyt głęboko. Czekam chwili, kiedy odzyskam siły. Ona nadejdzie.
Lektura na czas zadumy, żałoby, listopadowych wspomnień, powracających jak fala. Warto do niej zajrzeć. Bo włączenie się w jeden nurt, który nas wszystkich unosi, bardzo pomaga. Czasem nawet ocala.
Byłeś moją najpiękniejszą więzią z życiem. Stałeś się moim poznaniem śmierci. Kiedy ona nadejdzie (...) wejdę na znajomą drogę, bowiem ty po niej szedłeś. Oto - paradoksalnie - chwila wzbierającej nadziei. Ale przedtem był koszmarny ból. Niemal zwierzęce warowanie przy łóżku ukochanego, by nikt nie powiedział mu, co go zabija. By nie dowiedział się, że nieubłaganie nadchodzi kres. I żeby nie cierpiał.
Anne powraca pamięcią do przeszłości bliższej i dalszej. Najpierw opisuje swój stan bezpośrednio po odejściu Gérarda, następnie jego pobyty w szpitalu, by wreszcie przejść do początków znajomości, rozkwitu miłości, założenia rodziny. Do codzienności, w której realizowało się ich wspólne szczęście.
Wspomnienia nie przypływają chronologicznie. Jak błyski wyłaniają się z przeszłości. Niektóre kilkakrotnie powracają, inne znowu przepadają w przepastnej ciemności. Ale jednak nad całością unosi się światło. Czyli miłość. Czułość. Obecność.
... Wczesna młodość. Wizyty u bezdzietnego wujostwa. Małżeństwa oddalonego od siebie o lata świetlne, choć wspólnie co dnia zasiadającego do stołu. I postanowienie, że ona sama zbuduje z tym, którego pokocha, zupełnie inny dom. I że nie będzie w nim tego smutku, który jak szczelna pajęczyna oplata ten.
... Kupno własnego domu. Zapachy i barwy wsi. Narodziny dzieci.
... Małe olśnienia. Od lat już przeczuwaliśmy, że w oparciu o naszą miłość potrafimy budować. (...) Oto nadszedł czas spełnienia. (...) Tej nocy (...) odkrywamy, że nasze plany stały się rzeczywistością.
... Właśnie, noce: wpatrując się nocą w niebo najintensywniej i najrozumniej odczuwałam świadomość świata, miejsca, które w nim zajmujemy, samotność, pełnię miłości.
... Droga kłamstwa. Anne zawsze starała się dochować wierności prawdzie. Ale teraz kłamie. Z rozmysłem. Świadomie. Do końca jego chwil wmawia mu, że nie umrze. To tylko zmęczenie. Po rekonwalescencji na pewno będzie lepiej. Trzeba tylko nieco poczekać...
... Wiosna: Zakwitnie pierwszy kwiat i trzeba będzie go pokochać i pragnąć żyć równie zwyczajnie jak on.
Ostatnie zdania należą do życia. Wakacyjny powrót na rozsłonecznioną plażę. Nie można smucić dzieci, które teraz pogodnie się śmieją. Odpowiedzialność za nie musi zwyciężyć. A życie także jeszcze dyskretnie pociąga. Teraz lato rozkwitło dla tamtej wesołej dwójki, ale Anne także doczeka się lata:
Wiem, że marzenie jest tylko nieumiejętnością życia w teraźniejszości. Daję się unosić prądowi nie patrząc zbyt daleko ani zbyt głęboko. Czekam chwili, kiedy odzyskam siły. Ona nadejdzie.
Lektura na czas zadumy, żałoby, listopadowych wspomnień, powracających jak fala. Warto do niej zajrzeć. Bo włączenie się w jeden nurt, który nas wszystkich unosi, bardzo pomaga. Czasem nawet ocala.
Philipe Anne, Chwila westchnienia, przeł. Ewa Fiszer, wyd. 2, Warszawa 1972 (sygnatura: 52783).
Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń