piątek, 25 listopada 2016

Książki (nie)zapomniane - W sercu Afryki, u stóp wyniosłej góry

To opowiadanie ma... dwa początki. Pierwszy:

Kilimandżaro to pokryta śniegiem góra, wysokości 19 710 stóp, o której powiadają, że jest najwyższa w Afryce. Szczyt zachodni znany jest pod nazwą "Ngaje Ngai", czyli Dom Boga. Tuż pod zachodnim szczytem leży wyschnięty i zamarznięty szkielet lamparta. Nikt nie potrafił dotąd wytłumaczyć, czego mógł szukać lampart na tak wielkiej wysokości.

I drugi, będący niedługim dialogiem. Oto wstępna kwestia: Właściwie to wspaniale, że przestało boleć - powiedział. - Po tym poznać, że się rozpoczęło.

Śniegi Kilimandżaro. Jedno z najsławniejszych niegdyś opowiadań ERNESTA HEMINGWAYA (1899-1961).

Harry Street, literat, podróżnik, poniekąd awanturnik, mający za sobą stosunkowo niedługie, ale barwne życie, leży na łóżku przed namiotem w sercu Afryki. U stóp wyniosłej góry. Unieruchomiła go gangrena, która zaatakowała nogę po z pozoru niewiele znaczącym epizodzie - zadrapaniu przez ciernie w buszu. Silny mężczyzna, niejednokrotnie przemierzający tutejsze tereny polując, szukając przygód i natchnienia, spoczywa jak bezbronne dziecko, a nad nim pochyla się niekochana, ale ubóstwiająca go żona, Helena. Bezradna nie tyle wobec jego przypadłości, z którą stara się mierzyć, ile z powodu obojętności i okrutnych słów męża.

Oczekując na samolot, Harry dokonuje rozrachunku z przeszłością. Przed jego oczyma przesuwają się sytuacje z ulubionego miejsca na Ziemi, Paryża, ale również przykre przeżycia frontowe. I romanse. Liczne, bez dalszego ciągu, bez konsekwencji. Małżeństwo z bogatą kobietą, która teraz walczy o niego. Wreszcie - miłość. Do tamtej, jedynej, nieobecnej w jego życiu od lat. Rachunek wypada marnie. Więcej strat niż zysków. Właściwie - same straty. Chociaż... Może nie. (Zbyt) późno przychodzi samowiedza, że Helena, którą stale krzywdził, była jego siłą przez te wszystkie bezmyślnie, egoistycznie przeżyte lata.

Afryka. Dostojna góra Kilimandżaro. Stała. Niewzruszona. A w dolinie kobieta podejmuje wyścig z czasem, by ocalić mężczyznę. Wierny Molo też go dogląda. Ale przede wszystkim -ptaki. I hiena. Krążą wokół obozu. Podchodzą coraz bliżej...

Ktoś (coś?) jest tuż. Jeszcze bliżej niż żona. Niż niecierpliwe zwierzęta...  Opowiadanie ma dwa początki. Pierwszy jest napisany kursywą. Tak wyróżnione są w tekście wspomnienia pisarza. Czy możemy domniemać, że to (może) fragment napisanej przezeń kiedyś książki? A co "rozpoczęło się" z "drugim" początkiem?

Chyba o tym przede wszystkim jest opowiadanie. W podręcznikach i innych opracowaniach na ogół czytamy, iż o próbie dokonania bilansu życiowego. A ja myślę, że o śmierci. Umieranie, które "rozpoczęło się" w pierwszym dialogu, trwa przez cały utwór. Pomiędzy reminiscencjami z przeszłości a niemal ludzkim zawodzeniem hieny mamy takie fragmenty:

Przed chwilą właśnie poczuł przechodzącą mimo śmierć.

Albowiem właśnie w tej samej chwili śmierć znów przyszła, położyła głowę w nogach łóżka i poczuł na sobie wyraźnie jej oddech.


Także bez antropomorfizacji. Bezosobowo:

Tamto przysunęło się bliżej, nie było teraz zupełnie bezkształtne, po prostu zajmowało miejsce.

Znowu przysunęło się bliżej (...) spróbował odpędzić je bez słów, ale rzuciło mu się całym ciężarem na piersi i przykucnęło sobie tam, tak że nie mógł się już ani poruszyć, ani wydobyć głosu.


Były dwa początki, są też dwa zakończenia. Pierwsze - to przylot samolotu. Czyli ratunek. Obszerny opis. Sen Heleny? Drugie - okrutne, bolesne przebudzenie: Nie było odpowiedzi i nie słychać też było jego oddechu. Tylko tyle. Krótka wzmianka. I "hałas" wywołany biciem serca kochającej kobiety, mieszający się w ciemnościach z żałosnym wyciem hieny.

Ps. Opowiadanie zostało zekranizowane przez Henry’ego Kinga (1952). Główne role zagrali:  Gregory Peck, Susan Hayward i Ava Gardner.

Ęrnest Hemingway - źródło

Hemingway Ernest, Śniegi Kilimandżaro, przeł. Mira Michałowska, w: tegoż, 49 opowiadań, przeł. Mira Michałowska, Jan Zakrzewski, Bronisław Zieliński, wyd. 6, Warszawa 1988, s. 49-71. (Sygnatura: 126401). Także wyd. z 1987 r. (sygnatury: 119419, 122802).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz