piątek, 21 grudnia 2018

Książki (nie)zapomniane - Dzieciątko w marchewce, odchudzony Święty Mikołaj, butelki na palmie, czyli egzotyczne Boże Narodzenie

Dzisiaj będzie inaczej niż zwykle. Ten utwór można opowiedzieć czy zrecenzować, ale straciłby wówczas niepowtarzalny czar, który roztacza. Dlatego - zamiast naszej opinii - zacytujemy jego fragmenty. Myślimy, że i Was urzeknie do tego stopnia, że zechcecie przeczytać całość. Najpiękniejsze przesłanie jest na końcu (którego nie przytaczamy, by pobudzić zainteresowanie). Naprawdę, warto poznać Świąteczne pocztówki WOJCIECHA CEJROWSKIEGO (ur. 1964)!

POCZTÓWKA Z YUKATANU. Wszędzie Świąteczne szopki. Trochę to dziwaczne w temperaturze 30 stopni w cieniu. W dodatku najbardziej popularnym drzewkiem jest tu palma, a nie choinka. I palmy właśnie obwiesza się bombkami, lampkami...

No więc wszędzie te szopki - Jezusik leży w żłobku, jak należy, dookoła Maria i Jose, oraz trzej królowie i zwierzęta. Są jednak pewne nieznane w Polsce dodatki - produkty spożywcze składane w ofierze wokół żłóbka.

Od czasów prekolumbijskich przetrwał tu taki obyczaj, że bogom (obecnie bogowi... Bogu) składa się w ofierze dary w postaci... np. pomarańcz albo melonów, cytryn, cebul...

Taką ofiarę wymienia się codziennie na Świeżą. No i w miejscu, gdzie co rano popijam kawę, wczoraj Jezusek leżał w marchewce, przedwczoraj był w fasolce, a dzisiaj go wyłożono w ananasach.

POCZTÓWKA Z AUSTRALII. Z powodu suszy woda stała się tak cenna, że wyparła tradycyjny śnieg z kolęd. Tam, gdzie Amerykanie śpiewają Let it snow (...), Australijczycy apelują o deszcz i grożą, że jak nie spadnie, to Świąt nie będzie, bo nie będzie podstawowego składnika wigilijnych potraw.

Na dodatek jest recesja i ludziom żyje się biednie. Jedna ze stacji radiowych wylansowała przebój country, opowiadający o wychudłym Świętym Mikołaju - Slim Santa - który z powodu niedożywienia całkowicie opadł z sił i przeprasza dzieci za to, że prezenty będą bardzo małe, ale niestety nie jest w stanie udźwignąć tyle, co zwykle.

POCZTÓWKA Z KOSTARYKI. Na głównym deptaku w San Jose, pod drzewem cytrynowym, rozsiadła się orkiestra ślepców. (...) Śpiewają rzewne serenady, kolumbijskie piosenki portowe w stylu vallenato, chilijskie tanga, kubańskie sones, brazylijskie rumby... (...). Tacy ślepcy są niemożliwi w Polsce, w Europie - zaraz by ktoś do nich przyszedł i zażądał ustawienia pod ich cytrynowym drzewem kasy fiskalnej, a wtedy skończyłyby się Święta.

POCZTÓWKA Z BELIZE. W małej nadmorskiej wiosce (...) wszyscy czekają niecierpliwie na wigilijny prezent od koncernu Shell, czyli na nowy kalendarz rozdawany przez tutejszą stację benzynową.

Słyszałem, jak ludzie śmieją się, że w zeszłym roku w tym kalendarzu nie było marca, za to były dwa lipce. (...) I tak rok w rok, odkąd te kalendarze zaczęły się pojawiać. Jeszcze nigdy nie udało im się nie popełnić jakiegoś zabawnego błędu. (...) Tym razem też wszyscy oczekują na jakąś kolejną wpadkę, która uczyni ich kalendarz NIEPOWTARZALNYM (...). W Polsce wszyscy by narzekali, a tu (...) jest to powód do RADOŚCI.

LIST Z ACAPULCO. Najbardziej rodzinne Święta spędzałem sam. (...) Podzieliłem się opłatkiem sam ze sobą i poszedłem na spacer. (...) I doszedłem do odległej dzielnicy Acapulco, obcej i trochę groźnej - tu mieszkała biedota. (...) Wszędzie w tej biedzie widać było staranność świątecznych porządków. Dziko rosnące palmy ustrojono lampionami zrobionymi z kolorowych butelek; ludzie paradowali w (...) dziurawych ubraniach, ale czyści i uśmiechnięci promiennie (...). Nagle usłyszałem dzwony. (...) Wierni schodzili się powoli na Pasterkę. (...) Po (...) pierwszej pieśni tłum zamilkł i w kompletnej ciszy rozstąpił się. Środkiem kościoła szła dziwaczna procesja: młoda kobieta (...) podtrzymywana z jednej strony przez księdza (...), a z drugiej przez młodego mężczyznę. (...) Słaniała się na nogach, a doprowadzona do stopni ołtarza siadła na nich ciężko, twarzą do nas. Dopiero wtedy zobaczyłem, że chusta, którą ma na sobie, okrywa także jakieś zawiniątko.

To było dziecko! Narodzone zaledwie kilka godzin wcześniej.

Po mszy dowiedziałem się, że to tradycja tej biednej dzielnicy - na Pasterkę przynosi się noworodka (musi to być pierworodny chłopiec). (...) Msza trwała dużo dłużej niż zwykle - była wielokrotnie przerywana kwileniem nowo narodzonego dziecięcia. Wówczas kapłan odkładał liturgię, a wierni intonowali kolejną kołysankę. Tak, jak na wstępie huczeli pełnymi głosami, tak teraz śpiewali szeptem. (...) Najpiękniejsza Pasterka w moim życiu.

Ps. A teraz coś od nas. Ponieważ teksty przywołują egzotykę, ilustracją do nich będzie świąteczna pocztówka, którą jedna z nas otrzymała w ubiegłym roku z Bangladeszu. Ilustracja przypomina nasze obrazki (kartka ponadto jest bardzo wiotka), ale język – już niekoniecznie.

Cejrowski Wojciech, Świąteczne pocztówki, w: Nasze polskie Wigilie [w opowiadaniach], Poznań 2006, s. 9-18 (sygnatura: 162443)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz