piątek, 13 października 2017

Książki (nie)zapomniane - Pociągnęło ich Nieznane

Pociągnęło ich Nieznane. Rzucili Mu wyzwanie. Nie zawsze zwyciężyli. A gdzieś daleko, w bezpiecznych domach, pozostały ich rodziny, przeżywające pełne udręki dni i noce. Nie tylko o nich, ale również o ich żonach jest ta opowieść. Nie prowadziła ich Gwiazda Polarna ALINY (1907-1993) i CZESŁAWA (1904-1996) CENTKIEWICZÓW.

Milczący komandor, czyli Jules Sébastien-César Dumont d'Urville (1790-1842). Syn normandzkiego szlachcica, władający sześcioma językami. Urodziwy, małomówny poliglota. Jemu zawdzięczamy sprowadzenie do Francji posągu pięknej bogini - Wenus z Milo. Ale najbardziej pociągała go Ona: Antarktyda. Na Szóstym Kontynencie i na mapach pozostawił ślad jeszcze jednej miłości. Ziemia Adeli nosi imię jego żony. Krótkotrwała (jak się później okazało) sława. Zaproszenie na królewski bal i powrót do domu otwartą tego wieczoru linią kolejową Wersal - Paryż. Pierwsza wspólna podróż z małżonką. I ostatnia. Któż mógł przewidzieć, że inauguracja drewnianej kolei zakończy się pożarem?
Jules Sébastien-César Dumont d’Urville, źródło
Przebudziła ich cisza, czyli wyprawy Carstena Borchgrevinka (1864-1934). Norweg. Twórca pierwszego w Australii muzeum przyrodniczego. Jego też oczarowała Antarktyda. Postanowił na niej przezimować. Lekiem na nostalgię dla załogi podczas rozłąki z najbliższymi okazały się... wszy z dodatkiem ziół, gotowane na mleku. Wszyscy zdrowieli natychmiast! Przezimowali. A kochająca żona, Constance, zadbała, by mężczyzna zmienił kierunek. I popłynęli razem... na Antyle. Pomagała potrzebującym po wybuchu wulkanu Pelée, a mąż prowadził prace badawcze.
Carsten Borchgrevink, źródło
Uparty jak skała, czyli sir Ernest Henry Shackleton (1874-1922). Jako pierwszy zastosował pojazd mechaniczny w badaniach polarnych. Automobil wprawdzie szybko runął w przepaść, ale pozostały jeszcze mandżurskie kucyki. Niestety, zbyt żarłoczne. Niedoszli zdobywcy bieguna południowego - bez siły pociągowej, wyczerpani, balansujący na granicy życia i śmierci - zawrócili. Od celu dzielił ich tydzień drogi. Morderczy powrót, nadludzki wysiłek i choroby nie zniechęciły tego, który przywykł do wymykania się z objęć Śmierci. Postanowi przemierzyć Antarktydę w poprzek. Znowu heroiczne zapasy z Nieznanym. Zwycięstwo. Kolejna wyprawa. I jeszcze jedna. Wówczas - nieoczekiwanie - przyszła z oddali Ona. Majestatyczna, dostojna. Śmierć (atak serca) zabrała go u wrót Antarktydy. Żona, Emily, wielka dama, która lubiła dominować nad ludźmi, ale nie potrafiła w pełni usidlić męża, oddała go subpolarnej krainie. Zdecydowała, że zostanie pochowany na Południowej Georgii. Sama nie przyjechała na pogrzeb.

...Cmentarz w górskiej samotni, do której dociera tylko ryk fal i krzyk mew, jest najbardziej wstrząsającym miejscem, jakie widziałem w życiu - pisze jeden z polarników - tak samotnym, jak samotni musieli być w ostatnich godzinach swego życia ci, którzy tu spoczywają.
Ernest Henry Shackleton, źródło
Żądny sławy marzyciel, czyli Robert Falcon Scott (1868-1912). Lubiący pochwały, chciwy uznania, niesłuchający rad doświadczonych polarników. Z pierwszej, nieudanej wyprawy udało mu się wrócić jedynie dlatego, że - jak powtarzał - matka go wołała, więc musiał iść. I wreszcie znalazł cel życia: biegun południowy. Wyruszyli każdy z innej strony kontynentu: on i Amundsen. Norwegowi wszystko sprzyjało i po pięćdziesięciu z okładem dniach stanął na biegunie. W tym samym czasie Scott przebył około połowę (łatwiejszą!) drogi. Borykał się z absurdalnie złą pogodą - nieustannymi wichurami, burzami śnieżnymi, niesamowitym nawet na te warunki mrozem (przez miesiąc, dzień w dzień, około minus 40 stopni Celsjusza), by wreszcie dotrzeć do celu. I zobaczyć norweską flagę. Tragiczny powrót. Dni bez marzeń. Noce bez pokrzepiającego snu. Źle rozłożone składy żywności. Widmo śmierci głodowej. Choroby. Odmrożenia. Wstrząsający dziennik z tej wyprawy, pisany niemal do ostatnich chwil, przedstawiłyśmy TUTAJ.
Robert Falcon Scott, źródło
Cztery sylwetki. Wzruszająco, pięknie pokazane w książce Centkiewiczów. Dwudziestej piątej przez nich napisanej. I chyba najlepszej.

Południowa Georgia, miejsce pochówku E. Shackletona, źródło
Centkiewiczowie Alina i Czesław, Nie prowadziła ich Gwiazda Polarna, wyd. 3, Warszawa 1981. ISBN 83-207-0272-0 (sygnatury: 95015, 95514) oraz wyd. wcześniejsze (sygnatura: 65315)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz