piątek, 8 czerwca 2018

Książki (nie)zapomniane - Makabra nocy i groza dnia

Ten dzień rozpoczął się jeszcze w głębinach zimnej nocy. Kilka godzin później już było wiadomo, że - zgodnie z zapowiedzią feldmarszałka Erwina Rommla - to będzie Najdłuższy dzień II wojny światowej. Książka CORNELIUSA RYANA (1920-1974) jest powieścią? Dokumentem? Oczywiście, dokumentem, który ma fragmenty dialogowe i czyta się go jak najlepiej napisaną, nieustannie trzymającą w napięciu powieść.

Wtorek, 6 czerwca 1944 roku. Niewiele minut po północy nad normandzką plażą pojawił się rój złożony z 4255 spadochroniarzy. Białe ptaki sfruwały z pochmurnego nieba na niegościnną, pooraną niebezpiecznymi moczarami ziemię. Pogodna w tym rejonie była najgorsza od dwudziestu lat. W tym czasie feldmarszałek Rommel przebywał u kochanej małżonki, a Adolf Hitler może przewracał się na drugi bok, pogrążony w głębokim śnie. Ani jeden ani drugi, ani nikt inny w porę nie odczytał "znaków", które zapowiadały tę chwilę. Na przykład rozwiązania hasła w krzyżówce z 30 maja: Krzak ten zrewolucjonizował szkółki hodowlane, które brzmiało - Mulberry (morwa). 6 czerwca była to zakodowana nazwa dwóch sztucznych portów, które miano zamontować na plażach. Szukanym słowem do definicji w krzyżówce z 1 czerwca, brzmiącej: Brytania (symbol Anglii) i on trzymają tę samą rzecz, było - Neptun, czyli zakodowane hasło dla morskich operacji inwazyjnych. I jeszcze dwa najbardziej "niebezpieczne" (z punktu widzenia możliwej dekonspiracji) wyrazy: Cicero i Overlord. Kto przeczyta, ten sie dowie (ze szczegółami).

Niełatwo pisać o wydarzeniu powszechnie znanym w ten sposób, by odbiorca - czytając - drżał z niepokoju o zakończenie. A tak jest w przypadku Najdłuższego dnia. Dokument Ryana składa się z trzech niedługich części: Wyczekiwanie, Noc oraz Dzień. Z kwadransa na kwadrans posuwamy się z przepaści nocy ku świtowi. Autor cytuje wypowiedzi tych, którzy przeżyli. Unaocznia wspomnienia. Podaje nazwiska. Snuje opowieść o konkretnych ludziach. I o czasie, który staje się jednym z głównych bohaterów.

... Oto dowódca grup operacyjnych 101 dywizji, zrzucony na pastwisko. Kiedy wylądował, stanął "twarzą w twarz" z jakimś wielkim cielskiem, które runęło na niego z ciemności. I już miał strzelić do tego "czegoś", kiedy "to" oznajmiło mu się głęboko krowim: "Muu!".

... Inny (...) spadł z niezwykłą dokładnością prosto w studnię. Wywindował się szybko na górę na linkach spadochronu i - jak gdyby nigdy nic - ruszył na miejsce zbiórki.

... Jeszcze inny zawisł na drzewie, a zaplątany w liny, nie mogąc zejść, stał się łatwym celem dla przeciwników. Strzelali do niego jak do żywej tarczy, nawet wtedy, gdy... już nie żył. A jego kolega - zaczepiony na dzwonnicy - poraniony, obolały, półprzytomny, nie słyszał nawet bicia dzwonu umieszczonego tuż nad jego głową.

... Oto wojskowy kapelan. Kilkakrotnie nurkował w ciemnościach w wodną otchłań, do której wpadły mu przy lądowaniu paramenty liturgiczne, by za piątym razem wydostać je z toni.

... I oszalały ze strachu żołnierz, zjadający - kartka po kartce - podartą przez siebie książkę łączności, zawierającą kody na najbliższe dni.

... Oto spotkanie spadochroniarza z Niemcem w szczerym polu, podczas którego wróg - tak samo zaskoczony, jak aliancki porucznik - oddając strzał, trafił w zamek karabinu przeciwnika. Gdy kula odbiła się rykoszetem, odwrócił się... i uciekł. Oficer także, ale w przeciwną stronę.

Tak to jest napisane. Błyski fleszy - jasne snopy, raz po raz rzucane w pochmurną noc. A gdy nastał poranek, oświetlił morze, zapełnione niemal po horyzont okrętami. I wyszli na brzeg młodzieńcy bynajmniej nie wspaniali, ludzie, którym nikt nie zazdrościł. Nie powiewały im sztandary bojowe, nie brzmiały dla nich rogi i trąbki. Ale oni właśnie tworzyli historię.

Po makabrze nocy rozpoczęła się groza dnia, który - nim się na dobre rozpoczął - trwał już od kilku godzin i zdążył pochłonąć tysiące ludzkich istnień. Groza najdłuższego dnia straszliwej światowej wojny.


Ryan Cornelius, Najdłuższy dzień (6 czerwca 1944),  przeł. Tadeusz Wójcik, wyd. 2, Warszawa, 1990, ISBN 83-07-01574-X (sygnatury: 129343, 144119) oraz wyd. z 1987 r. (sygnatura: 121702).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz