Prolog i dziesięć rozdziałów. W krytycznym wydaniu Biblioteki Narodowej także dodatek Zdrowa śmierć, czyli fragment drugiej części Powieści o cierpliwym piechurze, zamierzonej jako trylogia, ale nigdy nie napisanej.
Prolog. Ekspresjonistyczny (? - o ten epitet krytycy od lat kruszą kopie), wizyjny obraz starca, Franciszka Józefa, w otoczeniu nierozumnych, dążących do rozpętania wojny polityków. Cesarz zna wojnę z autopsji, więc ma odruch zawahania, ale wreszcie podpisuje dokument, który mu podsuwają, skazując jednocześnie tysiące, setki tysięcy niewinnych ludzi na śmierć.
Koniec Prologu:
Nieznany jest człowiek, który w tej wojnie pierwszy dał życie.
Nieznany jest człowiek, który go zabił.
Nieznany jest ostatni człowiek, który poległ w tej wojnie.
Moje słowo dobywa go z ziemi, w której leży: on mi przebaczy tę ekshumację.
Nieznany jest Żołnierz Nieznany.
Rozdziały I-X. Najpierw głuche zakątki huculskiej ziemi. Daleko od cywilizacji, choć prowadzi do niej wątła nitka kolei żelaznej. Na stacji Topory-Czernielica pracuje niepiśmienny, naiwny Piotr Niewiadomski. Anonimowy, choć posiadający (enigmatyczne) nazwisko. Everyman - zabłąkany w początkach XX stulecia bohater ze średniowiecznego moralitetu. Wielką czcią darzy dwie Istoty: Boga i Najjaśniejszego Pana - niemal emanację tego Pierwszego. Ma też obiekt ziemskiej, grzesznej miłości. Magdę, z którą żyje bez ślubu. I oto w ten odległy od Wiednia zakątek wdziera się Historia.
Piotr otrzymuje powołanie na szkolenie. Nie może pojąć, jak Najjaśniejszy dowiedział się o jego istnieniu, skoro stolica daleko, a pod dokumentem istnieje jego osobisty autograf. Ale pewnie to nic nadzwyczajnego, że Władca zna imiona wszystkich poddanych. Nawet tych, którzy zamieszkują obrzeża ogromnego świata...
Mobilizacja. Zaczyna działać mechanizm odczłowieczania człowieka prostego. Na scenę teatru wojny wkraczają podoficerowie-sadyści. Wśród nich - demoniczny, tępy, bezmyślny Bachmatiuk.
Podróż. Dosłowna (na zgrupowanie) i przenośna - do granicy człowieczeństwa. Po przekroczeniu tej ostatniej nastąpi pełna reizacja homo sapiens. Po drodze - drobne przystanki, nabierające metaforycznych sensów. Na przykład: śmierć papieża, zaćmienie słońca, afisz z cesarską odezwą wywieszony do góry nogami, odkrycie, że ludzie mówią różnymi językami (a więc nie potrafią się porozumieć)... I pełne urzeczowienie. Koniec ostatniego rozdziału:
Bachmatiuk w zachwyceniu patrzył na znieruchomiałe twarze, mundury i buty. (...) Wdychał słodki odór posłuchu i lęku. I był szczęśliwy. W pierwszym dniu Stworzenia (...) widział już swoje dzieło, doprowadzone do końca. I widział, że było dobre.
Właśnie, język. Liczne metafory, inwersje, anafory, paralelizmy składniowe, wyliczenia i ogólna stylizacja biblijna są aż nadto widoczne. Również hiperbole - wyolbrzymienie grozy i komizmu, parodystyczne wykrzywienie tekstu (np. Regulaminu: żołnierz składa się z bluzy, spodni, płaszcza, butów). Świat tutaj fantastycznieje, staje się niezrozumiały, obcy i złowrogi. Nawet normalne czynności są absurdalne. Na przykład: udający się na wojnę Piotr zamyka drzwi domu na klucz. I ma pewność, że dom jest bezpieczny, bo przecież klucz do niego znajduje się w kieszeni właściciela. W zawierusze dziejów trzeba tylko pilnować, by z niej nie wypadł...
Nazwano Wittlina obrońcą przegranych wartości. On sam też na wiele lat (a kto wie, czy nie na zawsze)... przegrał należne mu, znaczące miejsce w historii ojczystej literatury. Jako pisarz emigracyjny, w powojennych podręcznikach polskiej literatury często nie gościł. Pomijano go w wykazach lektur. Na Zachodzie był zdecydowanie bardziej ceniony. Ale ten głos, słyszalny z Soli ziemi, Hymnów i innych utworów, nie może ucichnąć. Nadal będzie dobywał z ziemi Nieznanych Żołnierzy i pokazywał bezsens wojny tym, którzy - nieważne, czy będą to chłopcy z podwórka, czy nierozumni politycy - zechcą się w nią bawić.
Józef Wittlin |
Wittlin Józef, Sól ziemi. Powieść o cierpliwym piechurze, posłowie Zygmunt Kubiak, wyd. 2, Warszawa 1988. ISBN 83-06-01544-4. (Sygnatura: 122980).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz