piątek, 24 lutego 2017

Smoki, syreny, międzynarodowa kariera świnki morskiej, cinkciarze. Prasówka retro, czyli artykuły z (zawsze) aktualnych czasopism

Spieralska Beata, Kto się boi smoka, „Mówią Wieki” 2005, nr 10, s. 43-47

Smoki pojawiają się zarówno u Tolkiena, jak i Clive’a Staplesa Lewisa. Są także głównymi bohaterami „Ziemiomorza” Ursuli Le Guin, a do swych powieści włączają je także Terry Pratchett, Andrzej Sapkowski, Ewa Białołęcka i George Martin. Bywają mądre lub niespecjalnie rozgarnięte, okrutne i potworne lub piękne i dobre, ale zawsze fascynujące. Ambiwalencja smoków występuje nie tylko w literaturze fantasy, ale i w jej źródłach, czyli w opowieściach mitologicznych różnych kultur.
Autorka przedstawia dwie najbliższe „smocze” tradycje. Najpierw omawia „straszne smoki Greków”, z najbardziej znanym – Argosem – i jego mutacjami. Następne analizuje biblijne obrazy smoka, który – w przeciwieństwie do greckiego „strażnika” – tu jest głównie „kusicielem”. Trzecią grupą, na której skupia uwagę, są smoki literackie.

Noga Zdzisław, Smok wawelski i jego legenda, „Mówią Wieki” 2007, nr 5, s. 22-25

(…) w Smoczej Jamie pod wzgórzem wawelskim można podziwiać ciągnącą się  przez 250 m i wysoką miejscami nawet na 10 m pieczarę. Turyści oglądają tylko część mieszkania smoka, i to zaledwie od 150 lat (sama jaskinia liczy ponad milion lat). (…) Wybudowany w 1972 roku monument Smoka, dzieło rzeźbiarza Bronisława Chromego, wrósł w pejzaż królewskiego miasta Krakowa i wciąż działa na wyobraźnię widzów. Legenda jest znacznie starsza.

… Czyli nie możemy porzucić „smoczej” tematyki! Tak, działa na wyobraźnię! W artykule zestawiono źródła legendy – począwszy od Galla Anonima, przez Wincentego Kadłubka, aż po dziewiętnastowieczny poemat Franciszka Wężyka. Całości dopełniają barwne ilustracje.

Spieralska Beata, Śpiewający morski potwór, „Mówią Wieki” 2007, nr 1, s. 54-55

Chyba wszystkim Polakom syrena kojarzy się przede wszystkim z Warszawą. Inna, równie znana, jest symbolem Kopenhagi, rodzinnego miasta Hansa Christiana Andersena, który jej właśnie poświęcił jedną ze swych najpiękniejszych baśni.

„Wspólną cechą” syren jest śpiewanie. I są kolejnymi „potworami”, które tu omawiamy. Chociaż piękno (nie tyle głosu, ile treści) ich pieśni niekoniecznie z „potwornością” się kojarzy. Autorka prezentuje mitologiczną genezę tych niezwykłych postaci oraz utwory literackie i naukowe (!), w których się je wspomina. Oczywiście, nie zabrakło rozważania na temat różnych ujęć ikonograficznych.

Wołoszyn Janusz Z., Kulinarna selekcja, czyli o tym, jak świnka morska nie trafiła do światowego menu, „Przegląd Historyczny” 2011, z. 4, s. 637-659

Spośród obrazów zdobiących katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Cuzco najczęściej wspominanym jest (…) okazałe płótno Marcosa Zapaty „Ostatnia Wieczerza”. Dzieło (…) przedstawia (…) Chrystusa i skupionych wokół Niego apostołów (…). Na stole, przed którym siedzą zebrani, prócz (…) chleba i wina, leżą także inne pokarmy, o których Biblia nie wspomina. Są wśród nich rozmaite owoce(…), ale także gatunki lokalne, uprawiane w Andach, takie jak grandadilla, awokado czy papaja. Głównym natomiast daniem (…) jest  miejscowy specjał podany na stół na wytwornym metalowym półmisku – pieczona świnka morska.

Oczywiście, w Biblii tego gryzonia nie wspomina się ani razu. Europejczycy zetknęli się z nim po raz pierwszy podczas podboju państwa Inków przez Pizzarra (albo krótko wcześniej przed tym wydarzeniem), najprawdopodobniej na obszarze dzisiejszego Peru lub Ekwadoru. W dalszej części artykułu autor omawia wieloletnie kłopoty zoologów z odpowiednim nazwaniem zwierzęcia, „drogę” świnki morskiej do Europy (w roli zwierzątka domowego i laboratoryjnego), jego „karierę” kulinarną w Nowym (i Starym) Świecie, a także rolę w rytuałach świątecznych i pogrzebowych w Ameryce.

Kochanowski Jerzy, Cinkciarz, „Pamięć.pl.” 2012, nr 7, s. 53

Tak jak „baba z mięsem” była w PRL symbolem nielegalnego obrotu cielęciną lub schabem, tak też ikoną handlu dewizami, zwłaszcza dolarami, byli cinkciarze.


Pierwsi cinkciarze pojawili się w Polsce już pod koniec lat 50. minionego wieku w Gdyni, która – jako miasto portowe – miała największy kontakt z obcokrajowcami. Nielegalny handel dolarami (i zlotem) to zjawisko jeszcze wcześniejsze – z czasów II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Jednakże „cinkciarz” jest postacią z PRL-u. Bez trudności zarabiał na tym procederze dziesięciokrotność ówczesnej przeciętnej pensji. A jaki był jego obraz w świetle danych Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej? W 1985 roku przeanalizowano skład społeczny 3939 waluciarzy. Większość (ponad 2700 osób) miała stałe miejsce zatrudnienia, ponad 500 spośród nich było rencistami lub emerytami. Ponad 27 % stanowiły kobiety. Statystyczny waluciarz to osoba powyżej 40 roku życia, młodzież w tym gronie była rzadkością. Więcej interesujących danych – w artykule!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz