piątek, 9 października 2020

Książki (nie)zapomniane - Hołd oddany morzu i jego pracownikom

Gdyby Joseph Conrad był poetą, może pisałby jak generał brygady MARIUSZ ZARUSKI (1867-1941). Może, gdyż w twórczości tego drugiego łatwo dostrzec jeszcze silne ślady stylistyki modernistycznej. Muszą być widoczne, bo głównie w tej epoce tworzył. Jednak właśnie on jest uważany za twórcę polskiej marynistyki, bo Conradowi bliżej do literatury angielskiej, którą w podręcznikach reprezentuje. Dwa tomiki Zaruskiego - Sonety morskie i Sonety żeglarskie, z których pochodzi prezentowany wybór - stanowią swoisty hołd oddany morzu i jego pracownikom, ale biografia ich autora jest chyba jeszcze bardziej godna uwagi. Kim był twórca podstaw wychowania morskiego?

Urodzony na Podolu, wykształcony w Kamieńcu Podolskim (gimnazjum) i Odessie (uniwersytet, wydział fizyczno-matematyczny), już w czasie wakacji zaciągał się na statki kursujące na Daleki Wschód. Skazany za przynależność do "Sokoła" i Ligi Narodowej, zabiega - z powodzeniem! - o dalszą możliwość pływania po morzach arktycznych. Kończy nawet szkołę nawigacyjną, uzyskując dyplom szturmana żeglugi wielkiej. Po powrocie z zesłania trafia do krakowskiej... Akademii Sztuk Pięknych, a przeniósłszy się - wraz z żoną - do Zakopanego, zostaje zapalonym taternikiem. Organizuje Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe i publikuje książki o tematyce górskiej. Wstępuje do Związku Strzeleckiego, potem do Legionów, ale w I wojnie światowej walczy jako ułan. Po wojnie zostaje generalnym adiutantem prezydenta. Przechodzi w stan spoczynku w połowie lat 20. I wraca do swej pierwszej miłości. Inicjuje żeglarstwo jachtowe, zostaje komandorem Yacht-Klubu Polskiego, pełni jeszcze kilka innych ważnych funkcji, aż wreszcie - na prośbę harcerzy - zostaje kapitanem jachtu szkolnego "Zawisza Czarny". W czasie wojny trafia do Lwowa, ale umiera w Chersoniu.

Barwna, malownicza postać. Życie burzliwe, pełne zaskakujących zwrotów. I taka właśnie jest też jego poezja. Gdybyśmy mieli znaleźć dominujący temat morskich sonetów, na pewno byłaby nim burza. Animizowana, groźna, ale zawsze możliwa do pokonania:

A morze coraz groźniej chmurzy się i dąsa,
Jak niedźwiedź w głuchej puszczy szukający żeru.

(Burza północna)

Okropne było morze w swym dzikim szaleństwie: (...)
Lecz morze już natenczas ze wstydem, nieznacznie
Swe fale jęło cofać z wichrowej zawiei -
Gdy myśmy jeszcze trwali... Zwycięstwo, zwycięstwo!

(Opowieść)

Jest także tematem m.in. Rybaków, Ogni św. Elma, Jungi, Dziewiątej fali czy sonetu łudząco podobnego do Mickiewiczowej Żeglugi i noszącego taki sam tytuł. Natomiast o ciszy morskiej traktuje Sternik. Danina złożona Młodej Polsce, to nierzadkie porównania wzburzonych wód do niespokojnego ludzkiego serca lub pojawiające się znienacka filozoficzne uogólnienia:

O życie! I ty niesiesz na fal swoich wierzchu
Takie piękne na pozór umysły i serca -
A takie zimne i puste jak owe meduzy!

(Meduzy)

Typowo modernistyczny jest też np. ten fragment:

Posłuchaj, jak szemrzą głębiny,
Jak pluszcze w kryształach kaskada:
O cudach bajecznej krainy
Bezduszny tam głaz opowiada.

(Śpiew morza)

I może wielokierunkowa działalność Zaruskiego oraz jego prozatorskie dokonania przyćmiły nieco twórczość poetycką, jednak warto po nią sięgnąć. Bo jest napisana z miłości do morza. Tak, zaledwie nieliczni (a wśród nich Zaruski) mogą czy mogli szczerze wyznać:

O, znam cię, morze! Kocham cię jak księgę,
Z której wybrani czytać tylko mogą.

(Apostrofa)
Zaruski Mariusz, Sonety morskie, Gdańsk 1977 (sygnatura: 75695)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz