Wydawca tej książki napisał na okładce, że jest to liryczna opowieść o wrażliwym, obdarzonym poetycką wyobraźnią, porzuconym dziecku, żyjącym w dalekiej leśniczówce w górach San-Tasz. Niezrozumiany przez swych jeszcze dzikich i prymitywnych opiekunów chłopiec zamyka się w świecie baśni; ucieka doń od wszystkich smutnych przeżyć, aż w końcu marzenia zastępują mu rzeczywistość. Chłopiec odpływa "do swojej bajki" na zawsze. Biały statek CZINGIZA AJTMATOWA (1928-2008).
Kirgizja. Górzysta kraina. Mała osada, złożona z trzech domów. W pierwszym mieszka zmyślny Momun - dobry staruszek ze złamanym sercem. I z drugą żoną. Cierpi z powodu nieudanego życia swoich córek. Pod tym dachem jest jeszcze siedmioletni wnuczek, chłopiec o bujnej fantazji i bogatej osobowości. Zasłuchany w opowieści dziadka, materializuje w swej wyobraźni te historie i one coraz bardziej zastępują mu realne życie. Został porzucony przez rodziców. Matka (z innym mężczyzną) z trudem wiąże koniec z końcem w mieście, a ojciec jest marynarzem na dalekich wodach. Chłopczyk jednak wyobraża sobie, że tata pracuje na białym statku, pływającym po obserwowanym przezeń z oddali jeziorze. Trzeba tylko zamienić się w rybę i podpłynąć... Pewnego dnia, gdy codzienność będzie już nie do zniesienia, uczyni to...
Ale jeszcze nie teraz. Bo właśnie ma iść do szkoły. Dostał prezent - teczkę. Rozmawia z nią. I z kimś jeszcze. Z Rosochatą-Matką-Łanią, która - jak z lasu - wybiegła z jego snu. Lubi śnić na jawie historie-legendy opowiadane przez dziadka. Łania uratowała swego czasu dwoje dzieci z pogromu, jaki spadł na plemię zasiedlające okoliczną krainę. Potraktowała je jak własne. Wykarmiła i wychowała. A po latach potomkowie tych dwojga podnieśli rękę na marala, z którym łączyły ich braterskie więzy. Zasmucona Łania odeszła z górzystej krainy na długie lata. Ale oto ktoś niedawno widział tu znowu jelenie.
Dziadek i wnuk wierzą, że to dobry znak. Lecz z opinią dziadka nikt się nie liczy. W osadzie "włada" mieszkaniec drugiego domu - jego zięć, leśniczy Orozkuł. Pijak, okrutnie traktujący niepłodną żonę, ale dający utrzymanie pozostałym. To znaczy dziadkowi, jego żonie i lokatorom trzeciego domu - robotnikowi leśnemu z rodziną. Nikt się nie buntuje przeciwko tyranii gwałtownika. Nikt nie protestuje.
Aż do TEGO dnia. Dziadek chce odebrać wnuka ze szkoły. Orozkuł, którego raną jest brak potomstwa, ma inny plan. Wreszcie Momun, którego chyba raczej na pośmiewisko nazwano "zmyślnym", zostaje przez zięcia przymuszony do polowania na marale. Do zadania śmiertelnego ciosu kolejnym potomkom Rosochatej-Matki-Łani, o której niemal ze czcią opowiadał wnukowi. A po nim - w prostackiej pijatyce.
W krainę baśni brutalnie wkracza okrutna rzeczywistość. Chłopiec widzi dziadka, bełkoczącego i zataczającego się po sporej dawce alkoholu. I wybiera. Woli pozostać w świecie, który sobie wymarzył, wyśnił na jawie. W rzeczywistości, którą pokochał i uczynił prawdą. Już zdecydował, jak należy postąpić. Trzeba tylko zamienić się w rybę i podpłynąć do białego statku, który majestatycznie, bezszelestnie przesuwa się po wodach jeziora Issyk-Kul. A gdy wchodzi do kryształowej wody i głęboko w niej się zanurza, w nagłym olśnieniu dociera do niego świadomość, że człowiek nie może stać się rybą. Ale idzie głębiej... Idzie w kierunku dna...
Kirgizja. Górzysta kraina. Mała osada, złożona z trzech domów. W pierwszym mieszka zmyślny Momun - dobry staruszek ze złamanym sercem. I z drugą żoną. Cierpi z powodu nieudanego życia swoich córek. Pod tym dachem jest jeszcze siedmioletni wnuczek, chłopiec o bujnej fantazji i bogatej osobowości. Zasłuchany w opowieści dziadka, materializuje w swej wyobraźni te historie i one coraz bardziej zastępują mu realne życie. Został porzucony przez rodziców. Matka (z innym mężczyzną) z trudem wiąże koniec z końcem w mieście, a ojciec jest marynarzem na dalekich wodach. Chłopczyk jednak wyobraża sobie, że tata pracuje na białym statku, pływającym po obserwowanym przezeń z oddali jeziorze. Trzeba tylko zamienić się w rybę i podpłynąć... Pewnego dnia, gdy codzienność będzie już nie do zniesienia, uczyni to...
Ale jeszcze nie teraz. Bo właśnie ma iść do szkoły. Dostał prezent - teczkę. Rozmawia z nią. I z kimś jeszcze. Z Rosochatą-Matką-Łanią, która - jak z lasu - wybiegła z jego snu. Lubi śnić na jawie historie-legendy opowiadane przez dziadka. Łania uratowała swego czasu dwoje dzieci z pogromu, jaki spadł na plemię zasiedlające okoliczną krainę. Potraktowała je jak własne. Wykarmiła i wychowała. A po latach potomkowie tych dwojga podnieśli rękę na marala, z którym łączyły ich braterskie więzy. Zasmucona Łania odeszła z górzystej krainy na długie lata. Ale oto ktoś niedawno widział tu znowu jelenie.
Dziadek i wnuk wierzą, że to dobry znak. Lecz z opinią dziadka nikt się nie liczy. W osadzie "włada" mieszkaniec drugiego domu - jego zięć, leśniczy Orozkuł. Pijak, okrutnie traktujący niepłodną żonę, ale dający utrzymanie pozostałym. To znaczy dziadkowi, jego żonie i lokatorom trzeciego domu - robotnikowi leśnemu z rodziną. Nikt się nie buntuje przeciwko tyranii gwałtownika. Nikt nie protestuje.
Aż do TEGO dnia. Dziadek chce odebrać wnuka ze szkoły. Orozkuł, którego raną jest brak potomstwa, ma inny plan. Wreszcie Momun, którego chyba raczej na pośmiewisko nazwano "zmyślnym", zostaje przez zięcia przymuszony do polowania na marale. Do zadania śmiertelnego ciosu kolejnym potomkom Rosochatej-Matki-Łani, o której niemal ze czcią opowiadał wnukowi. A po nim - w prostackiej pijatyce.
W krainę baśni brutalnie wkracza okrutna rzeczywistość. Chłopiec widzi dziadka, bełkoczącego i zataczającego się po sporej dawce alkoholu. I wybiera. Woli pozostać w świecie, który sobie wymarzył, wyśnił na jawie. W rzeczywistości, którą pokochał i uczynił prawdą. Już zdecydował, jak należy postąpić. Trzeba tylko zamienić się w rybę i podpłynąć do białego statku, który majestatycznie, bezszelestnie przesuwa się po wodach jeziora Issyk-Kul. A gdy wchodzi do kryształowej wody i głęboko w niej się zanurza, w nagłym olśnieniu dociera do niego świadomość, że człowiek nie może stać się rybą. Ale idzie głębiej... Idzie w kierunku dna...
Ps. Inną książkę Tego pisarza, Dzień dłuższy niż stulecie, wspomniałyśmy TUTAJ.
Czyngiz Ajtmatow - źródło |
Ajtmatow Czingiz, Biały statek, w: tegoż, Żegnaj, Gulsary!, Biały statek, przeł. Maria Okołów-Podhorska, wyd. 2, Warszawa 1977, s. 157-270. (Sygnatura: 78615).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz