Tę
autentyczną historię w XIX stuleciu znano w całej Europie. Powtarzano ją sobie
także w "nocnych rodaków rozmowach". Wreszcie jej dwoje bohaterów
unieśmiertelnił wielki pisarz, przedstawiciel kraju, na którego ziemiach
rozegrała się owa tragedia. Dziwne, że dopiero w 1995 roku Jerzy Kawalerowicz
przeniósł na ekran nowelę Za co? LWA TOŁSTOJA (1828-1910),
chociaż samo życie napisało jej dramatyczny scenariusz. Nadto wydaje się, że
obecnie bardzo niewielu naszych rodaków potrafiłoby powiedzieć, kim byli
Migurscy, których losy ongiś były wspominane w niemal każdym domu naszego
kontynentu. Dlatego dziś zachęta do przeczytania krótkiego utworu będzie nieco
inna. Opowiem ją w całości. Wraz z zakończeniem. Bo jeśli ktoś do książki
jednak nie zajrzy, może przez chwilę zamyśli się nad tragedią tylko jednego
małżeństwa, ale niemal tak wielką, jak u Sofoklesa. A kto zajrzy (warto!), może
przeżyje swoiste katharsis?
Pan
Jaczewski - przez wzgląd na dawną przyjaźń z nieżyjącym już Migurskim - chętnie
gościł w swym domu Józefa, jego syna. Młody człowiek równie mile widziany był
przez córki Jaczewskiego, Wandę i Albinę. Pierwsza po cichu liczyła (jak i całe
otoczenie) na oświadczyny ze strony tego mężczyzny. Wreszcie nadszedł
szczególny dzień. Pewnie dziś... - I
właśnie wtedy kandydat nieoczekiwanie wyjechał, by nie powiedzieć, że niemal
uciekł, nie rzekłszy długo oczekiwanych słów. Nikt nie znał przyczyny tego
postępku. Nikt, poza młodziutką Albiną, która - jak pisze narrator - pokochała go jak się kocha po raz pierwszy i
tylko raz w życiu, a także dostrzegła, że z wzajemnością.
Wybuchło
powstanie listopadowe. Józef dzielnie walczył, a po upadku sprawy narodowej -
jak wielu patriotów - został zesłany do Uralska (Kazachstan). Albina zaczęła z
nim korespondować, a po śmierci ojca i ukończeniu 18 roku życia, zrealizowała
swój szalony plan wyjazdu do ukochanego. Po niezliczonych trudach podróży znowu
byli razem. Pobrali się i dochowali dwójki dzieci.
Minęło
5 lat. Dzieci nabawiły się jakiejś infekcji i zmarły. Odtąd Albina żyła głównie
między mogiłami. Niezliczone godziny trwała na cmentarzu. Wreszcie do Uralska
przybył kolejny Polak, Rosołowski, zamieszany w spisek na Syberii. Właśnie on
opracował plan ucieczki Józefa.
Migurski
upozorował samobójstwo przez utopienie. Zostawiwszy na brzegu rzeki płaszcz i
list pożegnalny, schował się w przygotowanej przez Rosołowskiego kryjówce. Niebawem
jego żona, która zrazu była przeciwna pomysłowi, wystąpiła do władz z prośbą o
pozwolenie na powrót do kraju... z wykopanymi trumnami dzieci.
Zrazu
wszystko przebiegało pomyślnie. Dzieci zostawiono w tamtejszej ziemi, a w dużej
skrzyni ukrył się Józef. Z Saratowa, do którego po męczącej podróży dotarli,
było już niedaleko do granicy. I do wolności. Ale wierny pies zbyt często
kręcił się w pobliżu skrzyni, wesoło szczekając. Kozak, przeznaczony do
obstawy, nabrał podejrzeń... Na jednym z postojów tylko udawał sen. Słyszał
rozmowę Albiny z mężem. I doniósł władzom. Migurskiego za ucieczkę skazano na
1000 uderzeń rózgami. Nikt po wykonaniu takiego wyroku by nie przeżył. Krewni z
kraju wyprosili więc jego zamianę na dożywotnie osiedlenie się na Syberii.
Migurski pojechał daleko na Północ. Żona wraz z nim.
A
Kozak, gdy zobaczył ich cierpienie, zamknął się w izdebce i pił przez całą
dobę, w nikłych przebłyskach świadomości zastanawiając się, czy dobrze postąpił...
Tołstoj
Lew, Za co?, tłum. Jerzy
Jędrzejewicz, w: tegoż, Opowiadania i
nowele. Wybór, tł. [z ros.] Jadwiga Dmochowska [i inni], wstęp i przypisy
Ryszard Łużny, Wrocław, Kraków, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1985,
(Biblioteka Narodowa. Seria II, nr 217). ISBN 83-04-01955-8, s. 448-482. (Sygnatury: 116835, cz D IV-5/217).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz