André Devigny w latach II wojny światowej był członkiem francuskiego podziemia. Pojmany i skazany przez hitlerowców na śmierć, zbiegł w 1943 roku z silnie strzeżonego więzienia w Forcie Montluc (znanym też jako Fort de Villeurbanne) w pobliżu Lyonu. Jego wspomnienia stały się podstawą „Ucieczki skazańca” ROBERTA BRESSONA (1901-1999).
W tym filmie niespodzianki nie ma. Tytuł od początku sugeruje, jak wszystko się skończy. Jednak tytuł pełny, szczególnie część, którą w potocznych tłumaczeniach się pomija, skłania do bardziej rozległej, filozoficznej perspektywy interpretacyjnej. Przeczytajmy więc jeszcze raz: „Ucieczka skazańca, czyli duch wieje, gdzie chce” (Un condamné a mort s'est échappé ou Le vent souffle ou il veut).
Przez prawie sto minut obserwujemy na ekranie zamknięty, niemal klaustrofobiczny więzienny świat, a większość tego czasu to obrazy z malutkiej celi (o wymiarach 2 na 3 metry). Nie, absolutnie nie można powiedzieć, że nic się tu nie dzieje! Przeciwnie, każda chwila – co już wiemy – przybliża milczącego, nieujawniającego żadnych emocji mężczyznę (w filmie nazywa się porucznik Fontaine) do wolności. Każdy z nielicznych przedmiotów można wykorzystać. Potrzeba tylko cierpliwości, nieustępliwości i pragnienia przetrwania tak silnego, że zburzy zewnętrzne (i wewnętrzne!) zapory.
Z jego twarzy nie wyczytujemy nic, ale trochę o nim wiemy… Że ze wszystkich sił pragnie odzyskać wolność… Że żywi silną nadzieję na uwolnienie… Że jest niezłomny i wytrwały… Mało? Nie, jeżeli przyjmiemy filozoficzną, etyczną perspektywę interpretacji. Bo przecież nie chodzi tu o psychologię, ale s y t u a c j ę – z pozoru bez wyjścia – którą dzięki nadludzkiej woli da się zmienić. Wkraczamy niemal na grunt walki d u c h o w e j, a to już temat bliski Bressonowi. Porucznik z godziny na godzinę podporządkowuje sobie materię, a tym samym wzmacnia to, co w nim samym niematerialne. Naturalnym odgłosom towarzyszy – rzadko, ale dostrzegalnie – tylko jeden motyw muzyczny: „Wielka Msza c-moll KV 427” (części: „Kyrie” i „Agnus Dei”) Wolfganga Amadeusza Mozarta. Hymn triumfalny, zwycięski. Pozwolę sobie na osobistą dygresję. Nieżyjący już Janusz Dietrych, uczestnik Kampanii Wrześniowej, później profesor Politechniki Śląskiej, wspominał po latach o swoim internowaniu w Murnau: „nie byliśmy swobodni, ale byliśmy wolni”. To jest właśnie egzystencjalny stan porucznika Fontaine’a.
Wreszcie następuje wielki dzień. Najważniejsza chwila. Przygotowania zakończone. I wówczas do celi trafia nowy skazaniec. Młodziutki. Czyżby ktoś przejrzał plany Fontaine’a i posłał szpicla? Trzeba zaufać… Tak, gdyby nie zaufał, nie zrealizowałby zamiaru. Ucieczka w pojedynkę – mimo czasochłonnych starań - nie byłaby możliwa…
W tym filmie niespodzianki nie ma. Wiemy, jak się zakończy. Ale jest wielka przygoda duchowa. Fascynująca podróż w kierunku odkrywania wciąż nowych pokładów człowieczeństwa. Arcydzieło.
Ps. W cyklu przedstawiono dwa inne, wspaniałe filmy Bressona: „Na los szczęścia, Baltazarze” (TUTAJ) i „Pieniądz” (TUTAJ).
Ucieczka skazańca, czyli duch wieje, gdzie chce (Un condamné a mort s'est échappé ou Le vent souffle ou il veut). Reż. Robert Bresson. Francja, 95 min. Główne role: François Leterrier (aktor niezawodowy), Maurice Beerblock, Roland Monod, Jacques Ertaud, Jean Paul Delhumeau.
Można przeczytać
Konrad Eberhardt, Bresson, „Film na Świecie”, nr 300 (1983), s. 64-82 (sygn. cz M XX-3/13 b).
Adam Garbicz, Jacek Klinowski, Kino, wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego, cz. 2, Podróż druga 1950-1959, Kraków 1987, s. 239-241 (sygn. 119161, cz II A-5/3 f).
Sara Nowicka, Ucieczka skazańca, w: 1000 filmów, które tworzą historię kina, Bielsko-Biała 2020, s. 100 (sygn. cz LXIII-4/6 c).
Jerzy Płażewski, 200 filmów tworzy historię najnowszą kina, Warszawa 1973, s. 97 (sygn. 66961).
Jerzy Płażewski, Historia filmu 1895-2000, Warszawa 2001 (sygn. cz XXVI-8/27).
Bronisława Stolarska, Bresson Robert, w: Marek Lis, Adam Garbicz (red.), Światowa encyklopedia filmu religijnego, Kraków 2007, s. 63-65 (sygn. cz XVIII-1/3 b).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz