Sedelniki
- mała wioska na przedwojennych wschodnich rubieżach. Burzliwa noc. Błyskawice
raz po raz kaleczą zygzakami niebo. W ich krótkotrwałym blasku, z otchłani nocy,
niczym na teatralnej scenie, co jakiś czas przemyka skulona postać, by po
chwili znowu zniknąć za grubą kotarą ciemności. Jak przedrzeć się przez ten mrok, jak wyjść z nocy? - pyta samego
siebie (ale także w imieniu innych osób) główny bohater powieści, ks. Paweł
Siecheń. Bo Ład serca JERZEGO ANDRZEJEWSKIEGO (1909-1983) jest książką o
nocy. Na zewnątrz i we wnętrzu ludzkich serc.
...
Noc umierającego... Do niego, Siemiona, idzie ks. Siecheń. Gajowy upadł pod
ciężarem walącego się drzewa. I już nie powstał. Ale organizm ma silny. Walczy
o życie, które jednak nieubłaganie go opuszcza.
...
Noc jawnogrzesznicy... Anna była kiedyś piękna i zakochana w młodym
legioniście, który - ranny - kwaterował w domu jej rodziców. Nazywał się...
Siecheń. Ale nagle odszedł. Nie powiedział, dlaczego. Zostawił enigmatyczny list,
którego każde słowo raniło ją jak nóż. A ona nie wiedziała, jak żyć bez niego.
Zatraciła się w poczuciu bezsensu. Poszła na ulicę.
...
Noc stręczyciela... Litowka umawia Annę z Nawrockim. Nienawidzi go, ale to
człowiek, który może mu się przydać. Dlatego dziś wyjątkowo łagodnie traktuje
podstarzałą i pooraną bruzdami życia kobietę. Pozwala jej w spokoju przygotować
się na spotkanie.
...
Noc okrutnego bogacza... Seweryn Gejżanowski. Młody dziedzic. Starannie
zaplanował zabójstwo Nawrockiego na tę burzliwą noc. Wie, że podejrzenie padnie
na umówioną w tym miejscu Annę. Nie myli się.
...
Noc zbuntowanego nastolatka... Michaś jest wychowankiem ks. Siechenia. Umierająca
kobieta poprosiła kiedyś o zaopiekowanie się jej synem. Dzieciak do niedawna
bezgranicznie ufał kapłanowi. A tamten odwdzięczał mu się opieką, dobrocią i
lekko zaborczą miłością. Ale teraz jest inaczej. Chłopiec z czasem bardziej
polubił Siemiona, który umiera... Ksiądz poczytuje tę "zdradę" jako
osobistą krzywdę, ale młody już nie odczuwa wyrzutów sumienia, że go rani.
Przeciwnie. Jego serce rozpiera dzika chęć zadawania bólu. Dotąd nie znał tego
uczucia. Ale gdy zagościło w jego sercu, wypełniło je po brzegi...
...
Noc łotra... Morawiec jest bandytą. Ukrywa się w szałasie na mokradłach. Ale w
pewnej chwili grzęzawisko upomina się o ofiarę. Mężczyzna zaczyna tonąć. I z
wichury wyłania się postać. Spieszy z pomocą. To ksiądz wracający od
umierającego. Spowiadają się... jeden drugiemu. Ale raczej ksiądz - Morawcowi.
Bo duchowny czuje w duszy zamęt. Przybył przed laty do wsi z pragnieniem
złożenia ze swego życia ofiary dla zbawienia tych ludzi. Ale nie umiał odnaleźć
do nich drogi. I nadal nie potrafi. Dziedzic zapewne nadal będzie ciemiężył
chłopów, Litowka - stręczył, a Michaś - kochane dziecko - oddali się zupełnie.
Wymknie się jego miłości, bo znalazł przyjaciela, gajowego.
...
I nadejdzie poranek. Jednak zanim pierwsze promienie słońca osuszą rany zadane
przez niespokojną noc, ksiądz Siecheń odwiedzi w gospodzie Annę. Opuszczając
mokradła, widział ją uciekającą z domu Nawrockiego. Oboje do pewnej chwili będą
udawać, że się nie rozpoznali. Ale wreszcie odważą sie stanąć twarzą w twarz z
prawdą. Ksiądz Paweł odbył już "spowiedź" przed łotrem, teraz
odbędzie jeszcze jedną - przed jawnogrzesznicą. Kończy ją słowami: zrozumiałem prawdziwą miłość (...) On był
silniejszy. Na pytanie kobiety, kim był ten Mocarz, odpowiada tylko jednym
słowem: Bóg. Wtedy powróci do jego
serca jasność. Zrozumie, że życie, jakie Anna prowadzi, było jej wyborem. Nie
została na nie skazana. W szerokim świecie przecinają się drogi różnych ludzi.
I od człowieka zależy, czy podziękuje za tego drugiego jak za dar, czy będzie
chciał z niego uczynić swą własność. Po tej rozmowie odejdzie spokojny. Znowu
zapragnie służyć. Aż do śmierci. Bo cisza poranka przychodzi po nocy, nierzadko
pełnej rozszalałych żywiołów.
...
Słońce wreszcie rozjaśni cały nieboskłon. Odsłoni dokonaną w nocy zbrodnię.
Obok domu zamordowanego ktoś znajdzie chustkę Anny. Zostanie Aresztowana.
Litowka - jako domniemany wspólnik - także. A dziedzic minie ich z triumfującą
miną...
W
blasku dnia zmęczony, słaniający się na nogach ks. Siecheń niesie prowiant dla Morawca.
Obiecał mu to. Chleb i wino. Ale upada w pobliżu mokradeł. Nie ma już siły, by
dalej iść. A łotr dostrzega go z daleka. Posila się chlebem, zapija winem, a
potem - z zapasem nowej energii - bierze kapłana na ramiona i rusza w kierunku
wsi. Tym czynem ujawni się, choć jeszcze kilka godzin temu gotów był raczej
umrzeć, niż dać się schwytać. Ale już o tym nie myśli. Idzie. Cyrenejczyk? Dobry
łotr?
Jerzy
Andrzejewski debiutował Ładem serca w
1938 roku. W którą stronę poszedł w swej twórczości powojennej, zapewne wiemy.
Wielu z nas czytało Popiół i diament.
Może jeszcze inne dzieła. Wydaje się, że w tej pierwszej powieści bezwiednie
zawarł to, co po latach będzie jakimś zwieńczeniem jego życia, pełnego trudnych
i nie zawsze dobrych wyborów ideowych czy artystycznych. Obraz człowieka
obarczonego jarzmem bolesnej przeszłości, niosącego swój ciężar. Brzemię, które
usprawiedliwia i daje nadzieję bolesnego, ale - mimo wszystko - pewnego
zwycięstwa.
Andrzejewski
Jerzy, Ład serca, Warszawa 1983. ISBN
83-07-00891-3. (Sygnatura: 104769).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz