piątek, 1 kwietnia 2016

Książki (nie)zapomniane - Jak przedrzeć się przez mrok?

Sedelniki - mała wioska na przedwojennych wschodnich rubieżach. Burzliwa noc. Błyskawice raz po raz kaleczą zygzakami niebo. W ich krótkotrwałym blasku, z otchłani nocy, niczym na teatralnej scenie, co jakiś czas przemyka skulona postać, by po chwili znowu zniknąć za grubą kotarą ciemności. Jak przedrzeć się przez ten mrok, jak wyjść z nocy? - pyta samego siebie (ale także w imieniu innych osób) główny bohater powieści, ks. Paweł Siecheń. Bo Ład serca JERZEGO ANDRZEJEWSKIEGO (1909-1983) jest książką o nocy. Na zewnątrz i we wnętrzu ludzkich serc.


... Noc umierającego... Do niego, Siemiona, idzie ks. Siecheń. Gajowy upadł pod ciężarem walącego się drzewa. I już nie powstał. Ale organizm ma silny. Walczy o życie, które jednak nieubłaganie go opuszcza.

... Noc jawnogrzesznicy... Anna była kiedyś piękna i zakochana w młodym legioniście, który - ranny - kwaterował w domu jej rodziców. Nazywał się... Siecheń. Ale nagle odszedł. Nie powiedział, dlaczego. Zostawił enigmatyczny list, którego każde słowo raniło ją jak nóż. A ona nie wiedziała, jak żyć bez niego. Zatraciła się w poczuciu bezsensu. Poszła na ulicę.

... Noc stręczyciela... Litowka umawia Annę z Nawrockim. Nienawidzi go, ale to człowiek, który może mu się przydać. Dlatego dziś wyjątkowo łagodnie traktuje podstarzałą i pooraną bruzdami życia kobietę. Pozwala jej w spokoju przygotować się na spotkanie.

... Noc okrutnego bogacza... Seweryn Gejżanowski. Młody dziedzic. Starannie zaplanował zabójstwo Nawrockiego na tę burzliwą noc. Wie, że podejrzenie padnie na umówioną w tym miejscu Annę. Nie myli się.

... Noc zbuntowanego nastolatka... Michaś jest wychowankiem ks. Siechenia. Umierająca kobieta poprosiła kiedyś o zaopiekowanie się jej synem. Dzieciak do niedawna bezgranicznie ufał kapłanowi. A tamten odwdzięczał mu się opieką, dobrocią i lekko zaborczą miłością. Ale teraz jest inaczej. Chłopiec z czasem bardziej polubił Siemiona, który umiera... Ksiądz poczytuje tę "zdradę" jako osobistą krzywdę, ale młody już nie odczuwa wyrzutów sumienia, że go rani. Przeciwnie. Jego serce rozpiera dzika chęć zadawania bólu. Dotąd nie znał tego uczucia. Ale gdy zagościło w jego sercu, wypełniło je po brzegi...

... Noc łotra... Morawiec jest bandytą. Ukrywa się w szałasie na mokradłach. Ale w pewnej chwili grzęzawisko upomina się o ofiarę. Mężczyzna zaczyna tonąć. I z wichury wyłania się postać. Spieszy z pomocą. To ksiądz wracający od umierającego. Spowiadają się... jeden drugiemu. Ale raczej ksiądz - Morawcowi. Bo duchowny czuje w duszy zamęt. Przybył przed laty do wsi z pragnieniem złożenia ze swego życia ofiary dla zbawienia tych ludzi. Ale nie umiał odnaleźć do nich drogi. I nadal nie potrafi. Dziedzic zapewne nadal będzie ciemiężył chłopów, Litowka - stręczył, a Michaś - kochane dziecko - oddali się zupełnie. Wymknie się jego miłości, bo znalazł przyjaciela, gajowego.

... I nadejdzie poranek. Jednak zanim pierwsze promienie słońca osuszą rany zadane przez niespokojną noc, ksiądz Siecheń odwiedzi w gospodzie Annę. Opuszczając mokradła, widział ją uciekającą z domu Nawrockiego. Oboje do pewnej chwili będą udawać, że się nie rozpoznali. Ale wreszcie odważą sie stanąć twarzą w twarz z prawdą. Ksiądz Paweł odbył już "spowiedź" przed łotrem, teraz odbędzie jeszcze jedną - przed jawnogrzesznicą. Kończy ją słowami: zrozumiałem prawdziwą miłość (...) On był silniejszy. Na pytanie kobiety, kim był ten Mocarz, odpowiada tylko jednym słowem: Bóg. Wtedy powróci do jego serca jasność. Zrozumie, że życie, jakie Anna prowadzi, było jej wyborem. Nie została na nie skazana. W szerokim świecie przecinają się drogi różnych ludzi. I od człowieka zależy, czy podziękuje za tego drugiego jak za dar, czy będzie chciał z niego uczynić swą własność. Po tej rozmowie odejdzie spokojny. Znowu zapragnie służyć. Aż do śmierci. Bo cisza poranka przychodzi po nocy, nierzadko pełnej rozszalałych żywiołów.

... Słońce wreszcie rozjaśni cały nieboskłon. Odsłoni dokonaną w nocy zbrodnię. Obok domu zamordowanego ktoś znajdzie chustkę Anny. Zostanie Aresztowana. Litowka - jako domniemany wspólnik - także. A dziedzic minie ich z triumfującą miną...

W blasku dnia zmęczony, słaniający się na nogach ks. Siecheń niesie prowiant dla Morawca. Obiecał mu to. Chleb i wino. Ale upada w pobliżu mokradeł. Nie ma już siły, by dalej iść. A łotr dostrzega go z daleka. Posila się chlebem, zapija winem, a potem - z zapasem nowej energii - bierze kapłana na ramiona i rusza w kierunku wsi. Tym czynem ujawni się, choć jeszcze kilka godzin temu gotów był raczej umrzeć, niż dać się schwytać. Ale już o tym nie myśli. Idzie. Cyrenejczyk? Dobry łotr?

Jerzy Andrzejewski debiutował Ładem serca w 1938 roku. W którą stronę poszedł w swej twórczości powojennej, zapewne wiemy. Wielu z nas czytało Popiół i diament. Może jeszcze inne dzieła. Wydaje się, że w tej pierwszej powieści bezwiednie zawarł to, co po latach będzie jakimś zwieńczeniem jego życia, pełnego trudnych i nie zawsze dobrych wyborów ideowych czy artystycznych. Obraz człowieka obarczonego jarzmem bolesnej przeszłości, niosącego swój ciężar. Brzemię, które usprawiedliwia i daje nadzieję bolesnego, ale - mimo wszystko - pewnego zwycięstwa.


Andrzejewski Jerzy, Ład serca, Warszawa 1983. ISBN 83-07-00891-3. (Sygnatura: 104769).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz