piątek, 15 kwietnia 2016

Książki (nie)zapomniane – Otchłań jest w nas.

To nie będzie opowieść o Wygnaniu i Królestwie Alberta Camusa, chociaż chciałoby się jej nadać właśnie taki tytuł. Chociaż… może niekoniecznie. Raczej na odwrót. Królestwo i Wygnanie – taki by (na pozór) bardziej przystawał do treści wspaniałej książki norweskiego pisarza, który, choć był jednym z największych w XX stuleciu i bardziej niż ktokolwiek inny na to zasługiwał, nigdy nie dostał Literackiej Nagrody Nobla. Nocne czuwanie TARJEI VESAASA (1897-1970).


Królestwo… czyli odcięta od świata, przypominająca biblijny Raj wyspa. Soczysta zieleń. Przyjaźni - na pierwszy rzut oka - ludzie. Posiadują, pogadują, leniwie pochłaniają ożywcze słoneczne promienie.

I nagle przybywa On. Andreas Vest. Nikt go tu nie zna. Ma urodziwe oblicze i błyszczące oczy. Właśnie w tych ostatnich nietrudno byłoby dostrzec (gdyby się ktoś uważnie przyglądał) nieomylne oznaki obłąkania. Bo Obcy ma za sobą traumatyczne przeżycie. Potężny wybuch w fabryce. Ocalał, ale inni zginęli. Wciąż widzi ich śmierć. Pogrąża się w otchłani rujnujących wyobrażeń.

Wśród wybujałej roślinności kroczy dziewczyna. Inga. Jej umysł zaprzątają inne myśli. Marzy o mężczyźnie. W pewnym momencie uświadamia sobie, że zza krzaka ktoś ją obserwuje. Po chwili już wesoło rozmawiają… o kwiatkach. Otoczenie jest jak Eden. On i Ona. Narrator pisze: Piękny mężczyzna uśmiechał się do ślicznej dziewczyny.

W oddali przez zieleń przedziera się Rolf, jej brat, z kolegami. Wtem słyszą krzyk. Biegną. Znajdują ciało. Rozpoczynają pogoń za niezrównoważonym psychicznie mordercą.

Wygnanie… Amok. Szał. Psychoza. Polowanie z nagonką. Żądza krwi. Byle dokonać samosądu. W swej dzikości nie zastanawiają się, skąd w nich tyle okrucieństwa. To jak ucieczka z Raju. Z nienawiścią przepełniającą serca. Otwiera się otchłań, która jest w człowieku. Uzewnętrzniają się atawizmy. Głos rozsądku, czyli głos Karla Li, ojca Ingi i Rolfa, zostaje zignorowany. Narrator tak tę sytuację skomentował:
Daremnie wołał. W głębi ludzkich umysłów nieznane głosy podnoszą zgiełk. Śmieją się przejmującym gardłowym śmiechem.

… A jednak Wygnanie i Królestwo… W takiej kolejności, bo tytuły dwóch kilkudziesięciostronicowych części, na które podzielona jest powieść, brzmią: Otchłań oraz Odnowa.

Sad Karla Li. Jak Ogród z Księgi Rodzaju. Odurza zapachem jabłek. Jego właściciel – niczym herold sprawiedliwości – przejmuje panowanie nad sytuacją. Rozkazuje.
Tłum stał nieporuszony. Po chwili dopiero zaczął się rozpraszać. Byle dalej, byle dalej od tego miejsca. Wyglądali, jakby chcieli czym prędzej umknąć (…). Za późno. Ten widok już się w nich zakorzenił.

Zrzucają winę na Rolfa. To on ich podburzył. Ale sumienia przecież się obudziły. Wstyd i upokorzenie są teraz dojmującymi uczuciami wśród niedawnych „myśliwych”. Przedtem Vest uciekał przed nimi, teraz czyni to Rolf. Gdy go przepędzili do lasu, sami uciekają do domów. W popłochu.

Andreas zostaje złożony w chlewie na posesji Karla. Nagle wyspa zmniejsza się do tej jednej zagrody. Zbiegowie z miejsca zbrodni jednak wiedzą, że będą musieli tu wrócić i wejść na królewski szlak ekspiacji. Pójdźmy wszyscy do stajenki – zdaje się myśleć każdy z nich. Idą do swojej stajenki, by czuwać przez całą noc przy zabitym i usprawiedliwić w sercu własną nieprawość. Odpokutować. A w domu zostaje złożone ciało Ingi. Mari (tak, znaczące imię!) zapala przy nim świece. Rozjaśnia mrok. Bo jeszcze kolejny podział na dwie części daje się dostrzec: właśnie na dzień i noc. Karl Jaspers napisał kiedyś o Pasji Nocy i Normie Dnia. Tu jest odwrotnie. Noc stanowi czas powrotu do Normy.

I nastaje dzień. Promienie słońca zalewają wyspę. Ludzie znowu mogą sobie nawzajem spojrzeć w twarze. A Rolf będzie musiał oddaleniem zapłacić za zło wyrządzone przez wszystkich. Przyszłość rysuje się przed nim smutna i beznadziejna. Ale żyje. To najistotniejsze. Właśnie czeka na łódź…

Kolejna dwoistość: tytuł. Polskie tłumaczenie niedokładnie oddaje oryginalny sens, nawiązując do treści drugiej części książki i stanowiąc wielką peryfrazę. Ale oryginał brzmi: Kimen. A to oznacza bakterię, zarazek, ale też (dualizm negatywnych i pozytywnych skojarzeń!) kiełek, zalążek i punkt wyjścia. Nasuwa bardzo szerokie możliwości interpretacyjne, prawda?

Dodajmy jeszcze – jak post scriptum – radosną nowinę, którą dzieli się z gromadą (dosłownie na ostatnich stronach powieści) wiejska kobieta. Spodziewa się dziecka. Wieść, która także pasuje do tytułu! I podkreśla ogólny sens tej (arcy)powieści. Bo człowiek, obarczony bagażem Zła, może uzyskać odpuszczenie, ale utraconej niewinności już w pełni nie odzyska. Jednak nieskalane doświadczeniami życia dziecko może mu pomóc odrodzić się i z ufnością znowu spojrzeć ku słońcu.

Vesaas Tarjei, Nocne czuwanie, przeł. Beata Hłasko, Warszawa 1966. (Sygnatura: 42838).                                                                                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz