Chciałybyśmy przedstawiać Wam ludzi z pasją, oryginalnym hobby, któremu poświęcają życie, fundusze, całych siebie. Którzy ŻYJĄ tym, co robią.
Obiecujemy, że będzie interesująco. :)
Zapraszamy!
CZŁOWIEK: Marcin Piskorski
Z PASJĄ: hodowla ptaków egzotycznych
1. Skąd wziął się pomysł na hodowlę ptaków egzotycznych? Jakie jest źródło Pana pasji?
Nie pamiętam, skąd wziął się ten pomysł. Pamiętam tylko, że od dziecka interesowałem wszystkim, co ma skrzydła: owadami, ptakami, nawet samolotami. Fascynowało mnie unoszenie się i szybowanie w górze. Być może wpływ na to miał fakt, że wychowałem się niedaleko lotniska albo to, że obaj moi dziadkowie i jeden z wujków hodowali gołębie pocztowe. Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ale do dziś pamiętam, jak koledzy i po trochu też bracia podśmiewali się ze mnie, że uganiam się za ptakami albo motylami. W telewizji widziałem, że można suszyć owady – próbowałem łapać i suszyć motyle. Miałem całe oparcie kanapy ponakłuwane szpilkami z suszonymi motylami. Tyle, że martwe już mnie tak nie cieszyły. Zacząłem więc kombinować, jak tu łapać i trzymać żywe ptaki. Jako dziecko nie potrafiłem zmajstrować żadnej klatki ani pułapki, więc zamiary spełzły na niczym. Jedyną pociechą był gołębnik. Było to pierwsze miejsce, które odwiedzałem u dziadka. Dopiero po kontroli gołębników szedłem witać się z rodziną. Pamiętam, jak na początku podstawówki przeczytałem „Dzieci z Bullerbyn” – zafascynował mnie Bosse i jego pasja zbierania jajek. To był pomysł! Jednak skończyło się na kilku wydmuszkach kurzych i kaczych, bo kiedy doszedłem do wydmuchiwania jajka gołębiego, to zrobiło mi się szkoda, że z niego nie wykluje się już żaden gołąbek… Jako że rodzice nie pozwalali mi trzymać w domu żadnych zwierząt, to moja fascynacja ptakami skończyła się tylko tym, że wszędzie rysowałem ptaki, kupowałem i przeglądałem albumy przyrodnicze.
fot. Marcin Piskorski
2. Czy pamięta Pan pierwszego ptaka w hodowli? Od jakiego ptaka się zaczęło? Jakie ptaki hoduje Pan w tej chwili?
Tak – gołąbek diamentowy! Samiczka! Dopiero po studiach, bo wcześniej nie było warunków, żeby odpowiednio dbać o ptaki. Tak ją oswoiłem, że z ręki jadła, latała po pokoju. Dokupiłem jej samca i skończyło się – on jej się bardziej podobał, niż ja. Potem były zeberki, kanarki, papugi.
fot. Marcin Piskorski
3. Czy może nam Pan coś więcej powiedzieć o ptakach egzotycznych, które Pan hoduje? Wiemy, że istnieją różne gatunki papug i kanarków, ale amadyny, astryldy... to dla nas egzotyka! :) Czy hodowla takich ptaków jest trudna?
Próbowałem hodowli różnych gatunków, ale pozostałem przy astryldach. Fascynują mnie swoją różnorodnością, delikatnością i potrzebą dużego zaangażowania w ich hodowlę. Są kapryśne, wrażliwe, ze względu na różnorodność gatunkową i to, że zamieszkują praktycznie cały świat, wymagają zapewnienia różnych warunków w hodowli. To nie kanarki, które śpiewają podobnie i które można rozmnażać w małych klateczkach, podając tylko ziarno i jajko. I nie papugi, które hałasują i niszczą i które nie wymagają z reguły jakiś specjalnych warunków. Astryldy muszą mieć spokój, towarzystwo, odpowiednią temperaturę, odpowiedni pokarm, często żywy, podany na czas. Ptaki te są szczególnie wrażliwe na kontrolę gniazda, tak więc nie zawsze można zaobrączkować pisklaki. Każda nieostrożna i niepotrzebna ingerencja w lęgi może skończyć się utratą przychówku. Do tego dochodzi fakt, że okres rozrodczy u większości gatunków przypada na wiek 2 - 4, 5 max. 6 lat. Biorąc pod uwagę wszystkie te cechy – nie każdy hodowca może cieszyć się przychówkiem, bo uzyskanie go bywa czasami niezwykle trudne.
fot. Marcin Piskorski
4. Czy wymaga wyrzeczeń? Dużych nakładów finansowych? Ile czasu dziennie / tygodniowo Panu zajmuje?
Każda hodowla ptaków, tak samo jak hodowla innych zwierząt, wymaga wyrzeczeń. Różnych. I zaangażowania. Bez umiejętności poświęcania się i bez zaangażowania nie da się prowadzić hodowli. Żeby obrządzić ptaki wstaję godzinę wcześniej niż moja żona. Nawet w weekendy wstaję skoro świt, a potem kładę się znowu, żeby podelektować się weekendem. W okresie lęgowym wstępuję do ptaszarni po pracy i jeszcze tuż przed zgaszeniem światła. W zależności od pory cyklu hodowlanego muszę skontrolować gniazda, zaobrączkować ptaki, posprzątać, przygotować i podać różnorodną karmę. Jako że okres lęgowy w mojej hodowli przypada na czas letni, ogranicza to moje możliwości urlopowe. Nie mogę wyjechać na długo, nad czym ubolewa cała moja rodzina. Staram się im to jakoś wynagrodzić, próbujemy wyjeżdżać częściej, ale na krótsze okresy – nie zawsze jednak da się pogodzić obowiązki zawodowe moje i mojej żony i tak ustawić urlopy, żeby w pełni wykorzystać wolny czas. Jeśli chodzi zaś o moją pracę – gdyby nie pomoc żony, to nie mógłbym hodować tylu ptaków. Kiedy muszę zostać w pracy na noc, czasami nawet na 2 doby z rzędu, to ona opiekuje się ptakami. Z jednej strony nie za bardzo przepada za moimi podopiecznymi, z drugiej jednak strony dopinguje mnie do dalszego rozwoju hodowli.
fot. Marcin Piskorski
5. Co jest dla Pana najistotniejsze w hodowli ptaków?
Największą satysfakcję sprawia mi rozmnożenie jakiegoś rzadkiego, uznawanego za „trudny” gatunku. Każde lęgi uważam za duże wyzwanie, jednak największym wyzwaniem są dla mnie gatunki, które powoli zanikają w hodowlach z powodu trudności w zapewnieniu im odpowiednich warunków do przystąpienia do skutecznego lęgu. Nie zawsze się to udaje, przykładem mogą być astryldy lawendowe (E. caerulescens) – mam je kilka lat w hodowli, ale do tej pory nie udało mi się uzyskać od nich samodzielnego przychówku…
fot. Marcin Piskorski
6. Jaki sposób wydaje się Panu najbardziej efektywny, aby zapoznać dzieci i młodzież z aspektami hodowli, zachęcić ich do tego hobby?
W obecnych czasach trudno zachęcić dzieciaki do jakiegokolwiek hobby innego niż komputery i telewizja. Wydaje mi się, że przede wszystkim należy zapewnić dzieciom kontakt z ptakami. Jest to zadanie dla szkół i rodziców we współpracy ze stowarzyszeniami hodowców ptaków. Wiele stowarzyszeń decyduje się na urządzenie pokazu ptaków w szkołach – sam to praktykuję i wiem, że szkoły bardzo chętnie wyrażają na takie imprezy zgodę. A dzieciaki podchodzą do ptaków bardzo entuzjastycznie. Rola rodzica? Jeśli tym samym dzieciom umożliwi się potem ponowne obejrzenie większej ilości ptaków na wystawach organizowanych przez stowarzyszenia, gdzie ptaszki można obejrzeć dłużej, lepiej, bardziej, można też porozmawiać z hodowcą i wreszcie nabyć ptaszka, o czym bez aprobaty rodziców nie może mieć mowy, to jest to już pierwszy krok do sukcesu. Oczywiście nie każde dziecko od razu stanie się hodowcą, dla wielu będzie to tylko kolejna zabawa. Ale jeśli jakiś odsetek z tych dzieciaków zajmie się kiedyś hodowlą ptaków, tu będzie to wspólny sukces stowarzyszeń, rodziców i nauczycieli.
fot. Marcin Piskorski
7. Wiemy, że jest Pan laureatem wielu konkursów ornitologicznych, Pana ptaki zdobywają puchary i są wysoko punktowane. Jakie wyróżnienie było/jest dla Pana najważniejsze?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Ostatnio w trakcie trwania 78. Ornitologicznych Mistrzostw Polski kilka osób pytało o możliwość nabycia ptaków z mojej hodowli. Wśród nich był człowiek, który powiedział, że on chce ptaka ode mnie, bo już wcześniej brał i jest bardzo zadowolony, że ptak pochodzący z mojej hodowli bardzo dobrze odchowuje własne młode i że z tego powodu chce nabyć ode mnie kolejne ptaki. To chyba było największe wyróżnienie.
fot. Marcin Piskorski
8. Co uważa Pan za swój największy sukces hodowlany?
Hm... są różne „kategorie” sukcesów hodowlanych… W 2008 roku udało mi się po raz pierwszy w Polsce rozmnożyć gatunek papugi, którego rozmnożenie nie udało się jeszcze nikomu przede mną. Innym rodzajem sukcesu może być to, że w 2014 roku po raz pierwszy wystartowałem w Ornitologicznych Mistrzostwach Polski w klasie amadyna wspaniała zielona czarnogłowa i swoimi trzema ptakami zepchnąłem całą konkurencję z podium. Ale osobiście za swój największy sukces uważam rozmnożenie pewnej parki mniszek czarnogłowych (L.m.atricapilla). Nabyłem kiedyś od kolegi ptaszka, samczyka do samotnej samiczki. Okazało się, że samiczka nie akceptuje nowego partnera. Przez cały rok dokładałem wszelkich starań, żeby się polubiły i przystąpiły do lęgu. Bezowocnie. Kolejny rok i postęp: samiczka wyraźnie akceptuje samczyka, jednak samiec nadal nie wykazuje zainteresowania budką lęgową. Minęło kilka miesięcy, skończył się okres lęgowy i znowu nic. Minęła zima, zaczął się kolejny rok i BUM! Zaskoczyło między nimi! Samczyk wybudował piękne gniazdo, samiczka zniosła jajka, z których wykluły się młode! To był mój największy sukces hodowlany!
fot. Marcin Piskorski
9. Jeszcze prosimy słowo o planach na przyszłość. Może ma Pan jakieś marzenie hodowlane? :)
Rozmnożenie astryldów lawendowych…
fot. Marcin Piskorski
10. Na koniec bardzo ważne pytanie: czy lubi Pan czytać książki? Ma Pan swoją ulubioną? Ulubionego autora?
Bardzo lubię czytać książki. Moimi ulubionymi autorami z dzieciństwa byli Arkady Fiedler i Alfred Szklarski. Obecnie nie mam zdeklarowanego ani autora, ani rodzaju literatury. Ponieważ mało mam czasu na czytanie, to czytam co popadnie. Ostatnio przeczytałem „LEGION” Elżbiety Cherezińskiej - polecam wszystkim!
fot. Marcin Piskorski
Dziękujemy za rozmowę i życzymy spełnienia marzeń, szczególnie hodowlanych! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz