piątek, 4 sierpnia 2017

Książki (nie)zapomniane – Człowiek o naturze zwierzęcia, czyli Piękna i Bestia po litewsku

Jest lato. Przydałoby się coś dla ochłody. Zimny napój albo lody mogą spowodować ból gardła. Jest bezpieczniejszy sposób, by wywołać lekki dreszczyk. Odpowiednia lektura. Może Lokis. Rękopis profesora Wittembacha PROSPERA MÉRIMÉE (1803-1870)? A temu, kto chce naprawdę poczuć zimno latem, polecam jego ekranizację (reż. Janusz Majewski, 1970). Jednak najpierw zajrzyjmy do opowiadania.

Profesor Wittembach z Królewca, z zamiłowaniem poszukujący ciekawostek etnograficznych i językoznawczych, a konkretnie sakralnych dokumentów (bo jest pastorem), wybiera się na Litwę i Żmudź. To dzikie strony, pełne niezbadanych jeszcze tajemnic. Raj dla naukowca. W pociągu poznaje dwie dystyngowane damy i młodą, śliczną Julię Dowgiałło. Uprzyjemniają sobie czas rozmową, a pod koniec podróży ciotka dziewczyny zaprasza wykładowcę do zatrzymania się w pałacu hrabiego Michała Szemiota, narzeczonego wesołej panienki.

I oto profesor - skorzystawszy z propozycji - trafia do raju. Konkretnie, do bogato wyposażonej, pełnej cennych okazów biblioteki domowej Szemiotów. Buszuje w tym otoczeniu do woli. Ma do dyspozycji własny pokój. Także młody właściciel pałacu stara się uprzyjemnić mu pobyt własnym towarzystwem, co nie zawsze jest możliwe, gdyż cierpi na uciążliwe migreny. Wówczas jego rolę przejmuje miły doktor Froeber, chętnie opowiadający o przeszłości mieszkańców domu. Z każdym dniem dochodzą nowe elementy układanki, aż wreszcie w umyśle Wittembacha zaczyna rysować się kompletna, niesamowita historia...

... Matka Michała - oczekując narodzin syna - wzięła udział w częstej rozrywce arystokratów, w polowaniu. W lesie zaatakował ją niedźwiedź. Pod względem fizycznym wyszła cało z opresji, ale niefortunne zdarzenie pozostawiło trwały ślad w jej psychice. Oszalała. Żadna terapia nie przyniosła skutku. Tak to trwa od lat. Kobieta odnosi się wrogo do syna, który także zachowuje się niezupełnie normalnie. Przede wszystkim - te migreny... Ale jest coś więcej. Widać w nim wyraźne pęknięcie. Rozdwojenie natury - na ludzką i zwierzęcą. Niedźwiedzią. W tych stronach niedźwiedzia nazywa się lokisem.

Profesor zaczyna się czuć niepewnie u swych gospodarzy. Wyjeżdża. Niebawem, otrzymując zaproszenie na ślub Julii i Michała, przybywa tu ponownie. Zaślubiny wyglądają jakoś nienaturalnie. Goście zwyczajnie męczą się. Nikt nie okazuje radości, jaka powinna towarzyszyć ceremonii. Atmosfera staje się prawie nie do zniesienia. Doktor Froeber już dawno wieścił nieszczęście. Teraz wszyscy przypominają sobie jego słowa.

Zapada noc. Młodzi udają się do komnaty. Niebawem przyjezdni znajdą w niej zakrwawioną, martwą Julię. A na jej ciele i we wnętrzu pokoju zobaczą ślady pozostawione przez niedźwiedzia...

Czy to już koniec? Czy jest w tej opowieści drugie dno?
Źródło
Mérimée Prosper, Lokis. Rękopis profesora Wittembacha, [przeł. Leopold Staff], w: tegoż, Carmen; Lokis. Rękopis profesora Wittembacha, Kraków 1992, s. 67-114. (Sygnatura: 137758).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz