piątek, 10 lutego 2017

Ludzie z pasją. Aby zaświadczyć o Prawdzie

Co jakiś czas prezentujemy "Człowieka z pasją". Dziś nie będzie tradycyjnego wywiadu, gdyż ta Pani liczy już sobie... trochę lat (za chwilę przeczytamy, ile), więc wywiad też by ją może nieco zmęczył, ale po prostu przedstawimy kilka fragmentów jej szczególnej biografii (pisze p. Basia, dumna, że zna ją osobiście). Zresztą, szczegółowo opowiedziała o sobie niejeden raz. Te świadectwa są dostępne w Internecie.

Na przykład... 7 kwietnia 2016 r., w Auditorium Maximum UJ odbyło się ósme spotkanie z cyklu Przeżyliśmy Auschwitz, zorganizowane przez Koło Naukowe Historyków Studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tym razem w wypełnionej po brzegi sali - ponad 1200 osób! -gościła Pani Walentyna Ignaszewska-Nikodem. Zebrani słuchali z ogromną uwagą. Ich skupione, czasem zamyślone twarze można zobaczyć w nagraniu dostępnym na YouTube. Pani Walentyna. Kobieta z pasją. Od lat zaangażowana po stronie Prawdy. Walcząca o nią. Cierpiąca za Nią. Odważna. Niezwykła. Chodzi ulicami Katowic-Koszutki. Niska, drobna, pogodna. Cicha bohaterka.

Przyszła na świat 14 lutego 1922 r. w Łodzi. Prędko musiała dorosnąć, gdyż Historia wkroczyła w jej życie z całą brutalnością w pamiętnym Wrześniu 1939 r. Zaangażowała się w działalność konspiracyjną w Polskiej Organizacji Wojskowej, której komendantem był jej ojciec, Ignacy, później zakatowany przez Gestapo. A ona została łączniczką o pięknym pseudonimie "Kalina". I niebawem ją aresztowano. Wraz z matką przebywała we więzieniu od maja do października 1940 r. Kobiety były zakładniczkami, gdyż naprawdę szukano Ignacego. Nie miały tu nawet pryczy. Siedziały na drewnianej podłodze, którą co rano musiały myć i znowu cały dzień na niej siedzieć.

Wreszcie wyszły na wolność, którą  cieszyły się krótko, bo w kwietniu następnego roku po raz drugi trafiły za kraty. Z łódzkiego więzienia wywieziono je (16 lipca 1942 r.) do KL Auschwitz. Tam stały się "numerami". Pani Walentyna otrzymała numer 8737, jej Matka - 8738.

Codzienność obozowa, to tylko herbata o smaku trawy na śniadanie, zupa z pokrzyw na obiad, a wieczorem - czarny chleb, czyli trociny zmieszane z czymś niezidentyfikowanym, margaryna i dżem z buraków. Raz w tygodniu - kawałek końskiej kiełbasy. I ciężka praca.

Wkrótce przeniesiono ją do Birkenau. Tu - na początku - upokarzające golenie. Nago. Płacz.  Pokrzepiające słowa fryzjera, zmuszonego do wykonania tej czynności: Dziecko, nie płacz, nie wstydź się. To oni się powinni wstydzić tego, co z wami robią. Tu pracowała między innymi przy budowie dróg, w obozowym magazynie chleba i paczkarni. Także w karnej kompanii. Ponadto pomagała kobietom, które urodziły w obozie dzieci, była matką chrzestną niektórych niemowląt. Znowu ciężka praca, brud, pluskwy, pchły, wszy, strach...

6 grudnia przypadł dzień odwszawienia. Wszystkie kobiety musiały wyjść nago na pole. Stały tak - w mrozie i deszczu padającym na przemian ze śniegiem - od 4.00 rano do 4.00 po południu...

W październiku 1944 r. przetransportowano ją do Drezna, do jednego z podobozów KL Flossenbürg. Pracowała w fabryce zbrojeniowej. Tuż przed zakończeniem działań wojennych, w kwietniu 1945 r., udało jej się uciec. Ukrywała się w Saksonii aż do wyzwolenia.
Jeden z francuskich oficerów zaproponował jej transport z wojskiem na Zachód. Odmówiła.  Chciała wrócić do Polski, do brata i siostry. Matka już nie żyła. W Auschwitz szeptała córce, żeby się nie załamała, bo przetrwają to piekło. I przetrwała tylko córka.

Po powrocie do Polski wyszła za mąż za Damazego Nikodema, z którym zamieszkała w  Katowicach.

Lata powojenne. Krótko (1950-1951) pracowała w Wytwórni Sprzętu Elektronicznego w Katowicach, a potem, już dłużej (1951-1975), w Centralnym Zarządzie Budownictwa Węglowego W 1975 r. przeszła na emeryturę.

I ten czas nie był dla niej spokojny. W Polsce wprowadzono stan wojenny. W latach 1982-1983 zaangażowała się w kolportaż pism podziemnych i książek niezależnych wydawnictw. Pomagały jej w tym dzieci (Anna i Adam). 2 grudnia 1983 r. została zatrzymana na dobę w KW MO w Katowicach.

Nastąpił 1989 r. Znowu zaangażowała się społecznie. Tym razem w kampanię przed wyborami 4 czerwca.

Wreszcie miniony, 2016 rok. Piątek, 29 lipca. Auschwitz. Dziedziniec przed Blokiem 11, czyli Blokiem Śmierci. W grupie dwunastu byłych więźniów spotkała się z papieżem Franciszkiem. Był wyraźnie wstrząśnięty tym, co zobaczył i usłyszał. Otrzymała fotografie z tego wydarzenia. Zgromadziła je w specjalnym albumie. Pokazuje w skupieniu. Oglądam. Trudno cokolwiek komentować. Lepiej zamilczeć.

Jest jeszcze jeden ogromny obszar jej działalności. Zaangażowanie w pomoc materialną i edukacyjną dla najbiedniejszych tego świata, świadczone po cichu i niemal bezszelestnie. Czasem komuś pokaże zdjęcia wykształconych przez siebie młodych ludzi z Azji czy innych części globu albo o nich opowie. Dyskretnie, półgłosem. Całe jej trudne życie mogłoby stać się tematem filmu. Niejednokrotnie doceniani są ci, którzy niewiele mają do powiedzenia. Gloryfikuje się takich, którzy mało przeżyli lub dopiero stoją na początku drogi, która nie wiadomo, jak się zakończy. Ją o wspomnienia prosi się nieczęsto. Ale gdy usłyszy zaproszenie, opowiada. Aby zaświadczyć o Prawdzie.
                                                                         Źródło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz