piątek, 4 maja 2018

Człowiek z pasją – Niecodzienne życie niezwykłego człowieka, czyli Największa podróż Witalija

Jego największą pasją są podróże. Dalekie i bliskie. Samotne i w większej grupie (wówczas występuje w roli przewodnika turystycznego i realizuje kolejną ze swoich pasji). Jest też nauczycielem, poliglotą, spadochroniarzem, krwiodawcą… WITALIJ GAPONENKO.  Mieszka na Sachalinie, czyli (prawie) na końcu świata. Zapraszamy Go do rozmowy…

Jest Pan mieszkańcem Jużnosachalińska. To daleko od Polski. Gdzie dokładnie leży to miasto?

Nasze miasto jest stolicą obwodu sachalińskiego, jedynego w Rosji, który znajduje się na wyspach. Od Polski to w przybliżeniu 11000 kilometrów. Na wschód od nas jest tylko Pacyfik, na południu – Morze Japońskie i Japonia (w odległości około 45 kilometrów).

Podróżując po Europie odwiedza Pan także Polskę. Zna Pan język. Skąd zainteresowanie naszym krajem?

Moja miłość do Polski rozpoczęła się jeszcze w szkole. Może nie uwierzycie, lecz u nas na lekcjach historii poznawaliśmy historię Polski od Mieszka I do Batorego, Poniatowskiego, Czartoryskiego i Piłsudskiego. Imiona Tadeusza Kościuszki i Konstantego Kalinowskiego też są nam znane. Na lekcjach literatury uczyliśmy się fragmentów utworów Adama Mickiewicza („Dziady”, „Pan Tadeusz”). W naszym Muzeum Krajoznawczym jest obszerna ekspozycja poświęcona Polakom wysłanym na katorgę na wyspę Sachalin, a obok na placu stoi pomnik Bronisława Piłsudskiego, uczonego, etnografia, brata Józefa Piłsudskiego. W latach 60-tych popularne u nas było wszystko, co polskie: moda, kino, odzież, perfumy. W kioskach sprzedawano polskie czasopisma: „Ekran”,  „Panoramę”, „Życie Warszawy” i „Żołnierza Wolności”.  Prawda mówiąc, nie wiem, kto to czytał - na wyspie nie ma Polaków, no chyba tylko ich potomkowie
[zesłańców]. W tamtych latach bardzo popularne było korespondowanie z równolatkami z krajów obozu socjalistycznego. Pisałem listy do mieszkańców Polski, Bułgarii, Jugosławii i NRD. Z jedną Polką - Beatą Krasowską, warszawianką - utrzymujemy kontakt listowne do tej pory, a nasze pierwsze spotkanie odbyło się po 35 latach!  Sam zacząłem uczyć się polskiego korzystając z popularnego podręcznika Wasilewskiej i Karolaka [Wacław Bisko, Stanisław Karolak, Danuta Wasilewska: Mówimy po polsku].  Od tego czasu, zwłaszcza bywając w Polsce, staram się doskonalić ten język.

Odwiedzał Pan Polskę wielokrotnie. Czy da się zaobserwować zmiany na przestrzeni lat?

Oczywiście, od pierwszej wizyty w Polsce w latach 80-tych, gdy w pamięci utkwił mi ogromny targ na Stadionie [Narodowym] w Warszawie, kraj przeszedł ogromne zmiany na lepsze: nowe drogi, budynki, centra handlowe. Bardzo lubię Polaków. Wśród moich znajomych jest wiele osób z różnym wykształceniem i przedstawicieli różnych zawodów: policjant, prawnik, urzędnik, dozorca, pielęgniarka, nauczyciel w szkole zawodowej, strażak, emeryt, górnik, nauczyciel przedszkola i inni. Wszyscy są bardzo przyjaźni i gościnni, u wielu z nich przebywałem w domu, w rodzinie.  Niektórzy byli u nas na Sachalinie. Zapraszam do odwiedzenia naszej wyspy, zawsze chętnie poznaję nowych ludzi.

Wrażenia z Katowic?

Bardzo spodobało mi się Wasze miasto, zwłaszcza nowe muzeum [Muzeum Śląskie]. Dużo ciekawych pomników.

Kraje, miasta, które Pan odwiedził? Co najbardziej zaskoczyło, zdziwiło?

Trudno je wymienić, przecież byłem w 51 krajach. I wszędzie jest coś wyjątkowego i  niezwykłego. Bardzo lubię Tatry, Beskidy, Kraków i Pragę, mogę je odwiedzać wielokrotnie. Jeśli mówimy o Azji, to jest to ukryta w dżungli świątynia Angkor Wat w Kambodży.

Czy jest takie miejsce, które według Pana każdy powinien zobaczyć?

Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie, bo każdy rozumie to po swojemu. Być może Kraków, Pragę, Jerozolimę, Egipt (nie plażę), Kambodżę, fiordy Norwegii, Antarktydę.

Jest Pan nie tylko podróżnikiem, ale i przewodnikiem turystycznym. Doskonale zna Pan historię i kulturę Sachalina. Dokąd prowadzi Pan wycieczki i na co zwraca uwagę uczestnikom wypraw?

W zasadzie są to wycieczki po rodzimej wyspie. Każdego tygodnia wybraną klasę zabieram na przechadzki do lasu, w góry, oglądamy wodospady, wulkany, wybrzeże morskie – wszystko to, co jest blisko nas, tuż obok. Te wycieczki uczą dzieci kochać swój kraj, swoją wyspę, swoją Ojczyznę. Uczą także prostego życia w lesie: jak poprawnie postawić namiot, rozpalić ognisko, zdobyć wodę, pokarm i tak dalej. Opowiadam również o historii danego miejsca, o roślinach i minerałach, które są wokół nas. Podczas wakacji, jesienią, zimą i wiosną organizuję podróże do kulturalnej stolicy Rosji  -  Sankt-Petersburga, do pobliskich krajów - Chin, Japonii, Korei. Moim celem jest zapoznanie dzieci z życiem naszych najbliższych sąsiadów, zaznajomienie ich z dawną kulturą Wschodu. Także teraz, wiosną, od 25 marca do 1 kwietnia [w tym czasie był przeprowadzany wywiad] z grupą 30 uczniów jedziemy do Chin, do miasta Changchun. Latem, w czasie urlopu (72 płatne dni), podróżuję sam po Europie czy Azji.

Na co dzień pracuje Pan w szkole, ucząc dzieci i młodzież geografii. Co jest lepsze – lekcje w szkolnych ławkach czy w terenie?

Lekcje w terenie są przepięknym i ciekawym dopełnieniem wiedzy uzyskanej w szkole. Tego nie zastąpi żadna teoria.

Swoją przygodę z nauczaniem rozpoczął Pan dość późno. Najpierw było spadochroniarstwo, Szkoła Morska i kilka lat spędzonych na statkach rybackich i handlowych. Co skłoniło Pana do porzucenia podróży morskich i zajęcia się kształceniem młodych ludzi?

Spadochroniarstwo zafascynowało mnie jeszcze w szkole, w 10 klasie, wtedy uzyskałem drugą kategorię sportową. Potem studiowałem w Szkole Morskiej [w Niewielsku](4 lata), pracowałem we flocie (16 lat). W tym czasie studiowałem zaocznie w Instytucie Pedagogicznym [w Jużnosachalińsku] (fakultet geografii, 5 lat), później na Uniwersytecie Kijowskim [Kijowski Uniwersytet Narodowy] (kierunek: Orientalistyka z podstawami języka japońskiego). Też zaocznie. W wieku 50 lat przeszedłem na emeryturę. Na Sachalinie mężczyźni osiągają wiek emerytalny po ukończeniu 55 lat, kobiety - 50 lat, lecz przedstawiciele niektórych zawodów związanych z ciężką pracą (np. strażacy, górnicy,  marynarze) – odchodzą na emeryturę odpowiednio w 50 i 45 roku życia. Już od 30 lat pracuję w Liceum.

Od wielu lat jest Pan także honorowym krwiodawcą. Z jakich powodów oddaje Pan krew?

Tak, jestem honorowym krwiodawcą ZSRR i Rosji. Za to państwo przyznaje mi pewne ulgi, np. 50% zniżki na wszystkie usługi komunalne i bezpłatny przejazd komunikacją publiczną. Po osiągnięciu 65 lat przestałem oddawać krew (prawo). Policzyłem, że w tym czasie oddałem 97 litrów krwi! Żałuję, że nie udało mi się oddać 100 litrów! Kiedy wiesz, że twoja krew ratuje czyjeś życie, masz satysfakcję.

Wróćmy jeszcze na chwilę do podróży. Wiąże się z nimi znajomość języków obcych. Iloma językami Pan włada? Przyswojenie którego z nich było proste, a który sprawił najwięcej trudności?

Znajomość chociażby jednego języka obcego ułatwia kontakt, daje możliwość zdobywania nowych informacji, a to zawsze przydaje się w podróży. Najłatwiejsze do studiowania są spokrewnione języki słowiańskie - polski, czeski, bułgarski (uczyłem się ich samodzielnie). Znam je na poziomie komunikatywnym, lecz dla poważnej pracy nie jest to wystarczające. Oprócz tego - angielski, trochę niemiecki - w zakresie szkoły średniej. Japoński studiowałem w instytucie, wiele nauczyłem się podczas pracy w flocie, kiedy odwiedziłem Japonię ponad 80 razy. Mówię trochę po koreańsku (w dzieciństwie, do 16 roku życia mieszkałem w sąsiedztwie kilku koreańskich rodzin) i po chińsku (bardzo często tam bywam).

Jaka jest skuteczna metoda nauki języków obcych?

Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Metod jest dużo. Każdy musi wybrać tę, którą uważa za najbardziej efektywną. Opowiem, jak ja to robię. Lepsze efekty przynosi codzienny kontakt z językiem po 15-20 minut, niż dwa razy w tygodniu po dwie godziny. Warto codziennie rano starać się zapamiętać 5-6 nowych słówek. Nawet jeśli na trwałe w pamięci zostanie tylko połowa, to i tak w ciągu miesiąca jest to już 90. Ważne jest także, by czytać książki , czasopisma, słuchać piosenek i oglądać filmy w języku, którego się uczymy. Dobre efekty przynosi także korespondencja w danym języku i podróże. Najważniejsza jest systematyczność.

Jakie gatunki literackie lubi Pan czytać?

Lubię rosyjską klasykę, literaturę historyczną i krajoznawczą, biografie znanych ludzi.

Ponieważ jesteśmy na blogu bibliotecznym, obowiązkowe wydaje się pytanie o ulubioną książkę. Którego z pisarzy – klasyków i współczesnych – ceni Pan najbardziej? 

Antona Czechowa, Iwana Bunina, Michaiła Bułhakowa, Borisa Pasternaka, współczesnych: Walentina Rasputina, Wiktora Astafjewa, Walentina Pikula,  Aleksandra Sołżenicyna,  Ilię Ilfa i Jewgienija Pietrowa.
Wystawa w PBW - fot. A. Marcol
Na zakończenie – czy warto podróżować na Sachalin? Jak zachęciłby Pan do odwiedzenia tej niezwykłej wyspy?

Naprawdę warto przyjechać i zobaczyć tę dziwną wyspę, która leży na końcu świata. Obejrzyjcie fotografie, które są pokazane na wystawie w bibliotece i dowiedzcie się nowych, ciekawych rzeczy [w PBW mamy interesującą ekspozycję]. Zapraszamy z wizytą!
Wystawa w PBW - fot. A. Marcol

Dziękujemy za rozmowę!

Ps. Witalij Gaponenko lubi – jak powiedział – poznawać ludzi, więc zaprasza do kontaktu: gvd_sensei@mail.ru. Ponadto  zachęca do zobaczenia filmu o olśniewającej przyrodzie Sachalina:
Wszystkie fotografie (poza prezentującymi wystawę w PBW) pochodzą z archiwum W. Gaponenki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz