piątek, 10 maja 2019

Książki (nie)zapomniane - Po tych makach szedł żołnierz i ginął

Każda strona, kartka, kolejny rozdział Szkiców spod Monte Cassino i ich obszerniejszej wersji, trzytomowej Bitwy o Monte Cassino MELCHIORA WAŃKOWICZA (1892-1974), uzmysławiają czytelnikowi prawdziwość słów niezapomnianej piosenki wojskowej. Dziś przedstawimy pierwszy ze wspomnianych reportaży.

Ta ziemia do Polski należy... Zadziwia nie tylko opisane bohaterstwo walczących, ich determinacja i patriotyzm, ale również styl, w jaki autor ujął relację. Oto tytuły niektórych rozdziałów: Saperzy - termity wojny, Łączność - unerwienie korpusu, Z ciężkich pepanców - kozice skalne, W artyleryjskiej spiżarni. Prezentując dzieło pisarza arcymistrzowsko władającego polszczyzną, pozwolimy przede wszystkim mówić jemu samemu.

Tam wróg twój się kryje jak szczur! Luty 1944 roku. Preludium do krwawego spektaklu, który rozegra się w teatrze wojny za kilkadziesiąt dni. Na klasztor spada 351 ton bomb z 255 bombowców. Marzec. Kolejne, już trzecie natarcie. Do ostrzału wykorzystano 1200 ton amunicji artyleryjskiej i 1100 bomb. Wszystkie działania okazują się nieskuteczne. Mrok nad wzgórzem gęstnieje. Aż wreszcie nastaje majowa noc - zupełnie ciemna. Księżyc jak jedna ze służb ma wzejść przy końcu ogólnego przygotowania artyleryjskiego, na krótko przed startem piechoty. I rozpoczyna się kolejne natarcie. Jeszcze nie ostatnie. Potem nastąpią dalsze. Nim zacznie się finałowy akt, popłynie wiele krwi...

Niejeden z nich dostał i padł... Bohaterowie. Autor stara się ocalić ich imiona i nazwiska. Kładą się na strony reportażu często - jak ich nosiciele w drodze na szczyt...

Strzelec Bułat, któremu mina urwała nogę, wstaje, woła: "Koledzy, przeze mnie, oczyszczę wam drogę" i pada wzdłuż całym ciałem na ścieżkę, detonując pod sobą dalsze miny. Korzystając z jego ofiary, inni przeskakują dalej...

Kica, ostatni z dowódców kompanii, podnosi sie i zabijają go w jednej chwili trzykrotnie: szpandał, granat i moździerz.

Markowski (...) osłaniając kolegów rzucił się na ręczny granat.

Jarnutowski (...) strzelając z elkaemu bez przykrycia, z postawy stojącej, ściągnął ogień na siebie; rozniesiony na strzępy, uratował dwa plutony.

Gasiński (...) otrzymawszy serię w pierś, umiera meldując swój zgon.


Nadbiega Żarlikowski, by także zginąć. Oczy mu przesłania mgła; stara się ją przebić, by widzieć - skąd idzie śmierć.

Tereszczuk traci nogę. Po chwili ogień pada na drugą, zdrową. Wypala też twarz. Żołnierz przez siedem dni umierał w niemieckim bunkrze, do którego został wciągnięty przez przeciwnika, znosząc nadludzką boleść, pragnienie i głód. Ale wciąż żyje. Powolna, "wieloetapowa" śmierć będzie się za nim wlokła nawet po wojnie. Kolejne amputacje po kawałku będą mu odbierać siły. Żywa ikona bólu. 

Paruje pobojowisko (...). Obie artylerie zazdrośnie strzegą dostępu na tę Ziemię Cierpienia.

I doszli... I udał się szturm... Mija kilkadziesiąt kolejnych godzin. I oto zwycięstwo jest już bliziutko... Pierwsze (...) kopnęły się na klasztor ułańskie patrole. Szli, ostrożnie stąpając, jak słonie po butelkach w cyrku, bo teren był zaminowany obficie.

Księża byli sanitariuszami w tej bitwie, lekarze szli piechotą za czołgami, dowódcy jako ostatni atut rzucali na szalę - siebie.


I chwila po zdobyciu wzgórza. Zmęczenie. Nasi żołnierze milczącym kołem otaczają jeńców. Któryś ze złą i obojętną miną (...) daje pierwszego papierosa - najbliższy Niemiec chwyta skwapliwie. Dający ubezpieczył się szorstkością wobec kolegów, ale nikt z nich go nie gromi. Pierwsze lody zostały przełamane - zewsząd wyciągają się papierosy, wszystkie ręce podają wodę (...). Miękki to naród, Polacy, zbyt mało pamiętliwi. Ale niech będzie, jak chce - lepiej żyć w takim narodzie.

Wśród gruzów jaśnieje szczyt, z którego przez tyle wieków na Europę spływał blask Mądrości. Stąd promieniowała Myśl. Miejsce, do którego Europejczycy przez stulecia wracali jak do źródła. Siedziba cichych strażników Wartości, na których budowano jedność kontynentu. Więcej, świata. Stąd wyszło 25 papieży. Tu także bierze początek nasz nadwiślański Tyniec. Monte Cassino - most przerzucony nad wzgórzami, które dzielą. Ponad szaleństwem wojny.

Bo wolność krzyżami się mierzy... Droga do Rzymu niezupełnie stoi otworem. Jeszcze trzeba będzie stoczyć ciężką walkę o Piedimonte. I kilka mniejszych potyczek... Ale cel z każdym dniem jest bliżej.

Kurtyna powoli opada nad teatrem wojny. Wieczór już zlatuje na pobojowisko jak nietoperz. Gdy w zupełności opadnie bitewny kurz, a nad udręczoną ziemią wstanie zwycięskie słońce pokoju, zbuduje się tu cmentarz. 1070 grobów, między którymi będą skakać radosne ptaszki. Tryumf odniesie - jak zawsze - Życie.

Wańkowicz Melchior, Szkice spod Monte Cassino, wyd. 5, Warszawa 1976 (sygnatura: 145032). W zbiorach także wyd. 6 (sygnatura: cz XXVII-5/143 b).
Także:
Wańkowicz Melchior, Bitwa o Monte Cassino, t. 1-3, Warszawa 1989. ISBN 83-11-07652-9, ISBN 83-11-07651-0 [opr.] (sygnatura: 129721/1-3).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz