Nikt by tego lepiej nie wymyślił. To się po prostu wydarzyło. Otóż w amerykańskim browarze Miller Brewing Co. w latach 60. XX wieku byli zatrudnieni:
William Beer (pol. piwo) - dyrektor,
Walter Brewer (piwowar) - kierownik straży fabrycznej,
John Sourbeer (skwaśniałe piwo) - kierownik działu sprzedaży, a także:
Harold Bock (piwo ciemne),
Fred Hopp (chmiel),
Harland Stein (kufel),
Aloys Booze (gorzała, chlać alkohol).
(Wg: Witold Paweł Cienkowski, Z tajemnic języka, Warszawa 1963)
I jeszcze historyczna anegdota. Słynne obiady czwartkowe u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego były dość skromne, ale wykwintnie podane. Podobnie było z napojami. Sam król w ogóle nie pił alkoholu. Serwowano na ogół hiszpańskie wino, a wyjątkowo – węgrzyn zwany Popielem. Podano go właśnie przy czytaniu jednej z komedii Franciszka Zabłockiego. Król osobiście polewał do kielichów, ale zawahał się przy Adamie Naruszewiczu.
- Wasza Wielebna Uczoność pić tego nie zechce, bo nie wierzysz w Popiela – powiedział do historyka.
- Najjaśniejszy panie! Tego uznaję! – stwierdził Naruszewicz, a kiedy wypił, dodał: Prawdziwy, jeszcze myszką trąci!
(Wg: Plotki z brodą, „Mówią Wieki” 2009, nr 3, okł. III)
William Beer (pol. piwo) - dyrektor,
Walter Brewer (piwowar) - kierownik straży fabrycznej,
John Sourbeer (skwaśniałe piwo) - kierownik działu sprzedaży, a także:
Harold Bock (piwo ciemne),
Fred Hopp (chmiel),
Harland Stein (kufel),
Aloys Booze (gorzała, chlać alkohol).
(Wg: Witold Paweł Cienkowski, Z tajemnic języka, Warszawa 1963)
I jeszcze historyczna anegdota. Słynne obiady czwartkowe u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego były dość skromne, ale wykwintnie podane. Podobnie było z napojami. Sam król w ogóle nie pił alkoholu. Serwowano na ogół hiszpańskie wino, a wyjątkowo – węgrzyn zwany Popielem. Podano go właśnie przy czytaniu jednej z komedii Franciszka Zabłockiego. Król osobiście polewał do kielichów, ale zawahał się przy Adamie Naruszewiczu.
- Wasza Wielebna Uczoność pić tego nie zechce, bo nie wierzysz w Popiela – powiedział do historyka.
- Najjaśniejszy panie! Tego uznaję! – stwierdził Naruszewicz, a kiedy wypił, dodał: Prawdziwy, jeszcze myszką trąci!
(Wg: Plotki z brodą, „Mówią Wieki” 2009, nr 3, okł. III)
Dlaczego o tym piszemy? Bo 5 sierpnia przypada Międzynarodowy Dzień Piwa i Piwowara, a kilkanaście tygodni wcześniej - 15 kwietnia - wspominaliśmy Międzynarodowy Dzień Trzeźwości. I proszę sobie wyobrazić, że na te tematy można u nas znaleźć naprawdę sporo materiałów. Oto klasyczny przykład, czyli Polski słownik pijacki i antologia bachiczna Juliana Tuwima, wyd. 2, Warszawa 1991. ISBN 83-85239-03-0 (sygnatura: 174034) oraz tegoż, Polski słownik pijacki, Warszawa 2000. ISBN 83-7163-194-4 (sygnatura: 153145).
Jaka była motywacja autora słownika, wyjaśnił on sam – nieco żartobliwie - w Słowie wstępnym:
Nie śmiem twierdzić, że brak słownika pijackiego był tzw. „dotkliwą luką" w polskiej bibliografii słownikarskiej, sądzę jednak, że wolny trzydziestomilionowy naród, posiadający, skromnie licząc, z pięć milionów zawołanych pijaków, powinien mieć jakiś leksykon, jakąś encyklopedię, w której zabłysłyby świetności mowy ojczystej, w kieliszku odbite. A odbiły się taką wspaniałą rozmaitością barw, zadzwoniły w szklanki i butelki taką symfonią, rozbulgotały się w przepastnych gardzielach taką pieśnią i takie w nich mnóstwo odgłosów dawnego obyczaju i historii, że nie wątpię, iż mój Linde pijacki znajdzie skromne uznanie nawet w oczach abstynentów. Cóż dopiero, gdy się dostanie do rąk mistrzów i adeptów wysokiego kunsztu pociągania z butelki. Jakie piękne możliwości, jakie rozlegle perspektywy otworzą się rodzimym moczygębom, łykaczom, dybidzbanom i szmirusom! Pijak bywał dotychczas nietrzeźwy, wlany, zawiany, ululany, wstawiony, urżnięty - a tu dowie się nagle, że i na trzysta innych sposobów może być pijany. Golił sznapsa, trąbił gorzałkę, wcinał monopolkę - teraz będzie mógł szmarnąć ślepuchy, siec smołsko, dusić dryzdelichę i szwiecować grybsbubę. Żyć nie umierać!
Jaka była motywacja autora słownika, wyjaśnił on sam – nieco żartobliwie - w Słowie wstępnym:
Nie śmiem twierdzić, że brak słownika pijackiego był tzw. „dotkliwą luką" w polskiej bibliografii słownikarskiej, sądzę jednak, że wolny trzydziestomilionowy naród, posiadający, skromnie licząc, z pięć milionów zawołanych pijaków, powinien mieć jakiś leksykon, jakąś encyklopedię, w której zabłysłyby świetności mowy ojczystej, w kieliszku odbite. A odbiły się taką wspaniałą rozmaitością barw, zadzwoniły w szklanki i butelki taką symfonią, rozbulgotały się w przepastnych gardzielach taką pieśnią i takie w nich mnóstwo odgłosów dawnego obyczaju i historii, że nie wątpię, iż mój Linde pijacki znajdzie skromne uznanie nawet w oczach abstynentów. Cóż dopiero, gdy się dostanie do rąk mistrzów i adeptów wysokiego kunsztu pociągania z butelki. Jakie piękne możliwości, jakie rozlegle perspektywy otworzą się rodzimym moczygębom, łykaczom, dybidzbanom i szmirusom! Pijak bywał dotychczas nietrzeźwy, wlany, zawiany, ululany, wstawiony, urżnięty - a tu dowie się nagle, że i na trzysta innych sposobów może być pijany. Golił sznapsa, trąbił gorzałkę, wcinał monopolkę - teraz będzie mógł szmarnąć ślepuchy, siec smołsko, dusić dryzdelichę i szwiecować grybsbubę. Żyć nie umierać!
Temat jest jednak poważny, dlatego podamy liczbę pozycji na temat szkodliwości alkoholu, które mamy w zbiorach. Oto wykaz oznaczonych hasłami alkohol, alkoholizm. Nie liczymy tych, które traktują o uzależnieniach w ogóle, czyli podajemy cyfrę najmniejszą. Książki – ok. 300. Książki dostępne w Czytelni, ich fragmenty, artykuły z czasopism, czyli pozycje z Kartoteki zagadnieniowej (tylko elektronicznej) – prawie 1350! Zatem jest problem, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz