Na ogół nie bardzo ich lubimy. Dziś spojrzymy na nich inaczej. Spróbujemy pokazać, że mieli słabości i wady. Cierpieli. Nierzadko podejmowali decyzje bolesne w skutkach dla nich samych lub dla innych. Oto subiektywny wybór kilku postaci z różnych epok. Okazją będzie Rok Romualda Traugutta i Wincentego Witosa. Od nich zaczniemy.
Romuald Traugutt (1826-1864). Ostatni dyktator powstania styczniowego. Przenikliwy, mądry, tragiczny.
„5 sierpnia 1864 roku o godz. 10 rano (…) został stracony na stoku Cytadeli. Nic w jego życiu sprzed akcesu do powstania styczniowego nie zapowiadało takiego finału. Odkąd sam sięgnął po władzę dyktatora - wszystko.”
(Marcin Czajkowski, Prezes ze Smolnej, „Mówią Wieki” 2013, nr 1, s. 20-23)
Wincenty Witos (1874-1945). Działacz ludowy, premier, później więzień i emigrant. Jego najkrótsza biografia:
„Sam prowadził swoje gospodarstwo, także wtedy, gdy przyszło mu kierować państwem. (…) W Polsce niepodległej był mężem stanu: posłem na sejm RP, trzykrotnym premierem rządu, którego za zasługi dla narodu odznaczono Orderem Orła Białego, ale też za opozycyjną działalność polityczną wtrącono do więzienia, sądzono, skazano i ścigano „Listem Gończym”. (…) Agresja niemiecka na Polskę zbiegła się z osobistą stratą (…). Zmarła jego żona Katarzyna. (…) Nie akceptował zaistniałej po zakończeniu II wojny światowej rzeczywistości (…). Niedługo potem podupadł na zdrowiu (…). Siłę organizmu pokonało dwustronne zapalenie płuc (…). Zgon nastąpił w środę, 31 października 1945 r., o godzinie 6:30, w szpitalu oo. Bonifratrów w Krakowie.”
(Janusz Skicki, Ten, który chłopów Polsce przywrócił. O Wincentym Witosie raz jeszcze, „Wychowawca” 2024, nr 2, s. 20-22)
Cofamy się w czasie. Starożytność. W gronie licznych mężów stanu, polityków, wodzów pojawia się on - młody, dzielny, groźny, pobudzający wyobraźnię. Aleksander Macedoński (356-323 p.n.e.).
„Biesiadował ponad miarę, pił potężnie (…), gdy pił, tracił rozum, zdrowy rozsądek i umiar. Gdy dochodziło do sprzeczek z przyjaciółmi, niepomny na więzy przyjaźni sięgał po broń i zabijał. Gdy trzeźwiał, rozpaczał i mocno się kajał – ale czasu nie można było cofnąć. (…) Dzienniki dworu Aleksandra pisane przez Eumenesa z Kardii (…) szczegółowo relacjonują ostatnie chwile króla. Miał wielką gorączkę, pił wiele wina, miotał się pomiędzy sypialnią a łaźnią. Zmarł (…) w nocy z 10 na 11czerwca 323 roku p.n.e. Pozostawił ogromne dziedzictwo i kłócących się spadkobierców – swoich dotychczasowych dowódców.”
(Maria Falińska, Piwo, Demeter i Aleksander Macedoński, „Mówią Wieki” 2020, nr 6, s. 65-67)
Średniowiecze - pełne barwnych postaci: Karol Młot, Ryszard Lwie Serce, Karol I Wielki, Otton III, Bolesław Chrobry... I ten, który mógł zapisać się w historii lepiej, gdyby nie zawładnęła nim... chciwość. Filip IV Piękny (1268-1314).
„Był 1303 rok. Filipowi umarła żona. Spowodowało to w nim wstrząs: poczuł się powołany do realizacji wielkich czynów. Przez całe życie musiał słuchać, jak porównywano go do jego dziadka, króla, krzyżowca - Ludwika IX Świętego. Filip postanowił, że też zorganizuje krucjatę i odbije Jerozolimę. Potrzebował do tego współpracy zakonów rycerskich. Zaproponował połączenie joannitów i templariuszy (…). Do tego doszły finansowe kłopoty króla (…) czuł się zraniony, ponieważ Jakub de Molay storpedował jego starania o stworzenie wielkiego zakonu. A jednocześnie był od niego zależny: miał u templariuszy wielkie długi. (…) Wilhelm de Nogaret (…) wpadł na pomysł, jak uwolnić króla od długów. Po prostu: pozbywając się wierzyciela. (…) Należało (…) udowodnić, że templariusze są heretykami. (…) Podobno de Molay, umierając w płomieniach, przeklął króla i papieża… Źródłem tej legendy jest to, że miesiąc po jego egzekucji zmarł papież Klemens V, a pół roku później Filip IV (…). Templariuszy nie zniszczyli groźni muzułmanie, ale chrześcijański władca, wnuk świętego króla Ludwika IX.”
(Tomasz Gałuszka, Ostatnia bitwa templariuszy, rozm. przepr. Maciej Muller, „W Drodze” 2015, nr 8, s. 89-101)
Czasy nowożytne. Jest o kim mówić. Elżbieta I Wielka, Henryk VIII Tudor, dynastia Wazów, Wiktoria Hanowerska, Franciszek Józef I... I Napoleon I Bonaparte (1769-1821). Otruty arszenikiem. Nie heros, „bóg wojny”, ale schorowany człowiek.
„Napoleon urodził się z krzywicą. W dzieciństwie i wczesnej młodości był bardzo chudy, o cerze chorobliwie żółtej. W 1789 roku wiele miesięcy spędził w łóżku trapiony wysoką gorączką - wszystko wskazuje na to, że była to odmiana malarii. Od kiedy opuścił słoneczną Korsykę, cierpiał chronicznie na katar i nieżyty gardła. Dwukrotnie był ranny (…). Jak wielu jeźdźców, cierpiał na hemoroidy, a dodatkowo (…) wielokrotnie spadał z konia, tłukąc się niemiłosiernie. Ponadto cierpiał też na jakiś rodzaj uciążliwej egzemy, spowodowanej – jak twierdzą niektórzy – chorobą nowotworową. Na wygnaniu (…) zaatakował go szkorbut. Okresowo miewał też bolesne zatrzymania moczu (…). Jednak największą dolegliwością cesarza były choroby gastryczne.”
(Bogdan Borucki, Jak zarobić na śmierci Napoleona, „Mówią Wieki” 2021, nr 4, s. 11-16)
Jeszcze dwie osoby z XX wieku (poza wymienionymi wyżej). Nie chcemy wspominać tych, którzy naznaczyli stulecie niewyobrażalnym cierpieniem, nawet nie postaci istotne dla zrozumienia historii stulecia. Dla Polaków szczególnie ważny jest Thomas Woodrow Wilson (1856-1924). Przyjaźnią darzył go Paderewski, wyważone zdania formułował Dmowski, Piłsudski nie był apologetą prezydenta, ale cenił go. Stanisław Kozicki mówił, że w wyglądzie i mowie „robił wrażenie pastora”. W Polsce z dużym rozmachem obchodzono 150. rocznicę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości:
„Wśród licznych przedsięwzięć, które wówczas podjęto, szczególnie spektakularna była inicjatywa polegająca na zbieraniu podpisów pod życzeniami dla Amerykanów (...). Przez osiem miesięcy 1926 r. zebrano ich około 5,5 mln. Ozdobione rysunkami znanych artystów (...), pięknie oprawione w 111 tomów zostały złożone (…) w Białym Domu na ręce prezydenta USA Calvina Coolidge’a, który przekazał je do Biblioteki Kongresu.”
(Marek Białokur, Prezydent Thomas W. Wilson i jego rola w odbudowie polskiej niepodległości, "Wiadomości Historyczne z Wiedzą o Społeczeństwie" 2019, nr 3, s. 4-9)
I jeszcze Dag Hammarskjöld (1905-1961). Szlachetny. Piękny w postawie moralnej. W chwili śmierci kończył drugą kadencję na stanowisku sekretarza generalnego ONZ. Jego samolot - lecący z misją pokojową - zestrzelono w rodezyjskiej dżungli:
„Katastrofy z 17 września 1961 r. nie przeżył nikt, tylko jedna osoba nie zginęła na miejscu, za to w dobrym stanie przetrwała walizka sekretarza generalnego. Zawierała kilka drobiazgów osobistych, listy i papiery związane z misją, Kartę Narodów Zjednoczonych, mapę stanu Nowy Jork z zaznaczonymi ołówkiem trasami wycieczek pieszych oraz parę książek: poezje Rilkego, Ja i Ty Martina Bubera w wersji oryginalnej i angielskim tłumaczeniu, powieść Jeana Giono Noé z jeszcze nierozciętymi kartkami (…), kieszonkowe angielskie wydanie Nowego Testamentu i Psalmów. Dość dużo wziął ze sobą do samolotu (…) jak na dwudniową podróż.”
(Igor Piotrowski, Walizka Hammarskjölda, „Przegląd Humanistyczny” 2012, nr 1, s. 51-58).
Fot. Flickr.com (źródło: TUTAJ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz