piątek, 13 listopada 2020

Człowiek z Pasją - Miarą naszej odpowiedzialności są nasze możliwości

Poznałam go w ostatnich latach jego życia (pisze p. Basia). Mieliśmy taką specyficzną, "korespondencyjną" znajomość. Przepisywałam i nieco przeredagowywałam jego artykuły - wspomnienia. O ludziach, których spotkał. O wartościach, którym hołdował. O pracy, którą kochał. O filozofii dziejów, wynalazczości, odpowiedzialności moralnej badacza. Każdy list - maszynopis podpisywał odręcznym autografem, czyli skrótem "Di". Za rok minie dwadzieścia lat od jego śmierci. Piszemy o nim właśnie dziś, bo zmarł 14 listopada.
Profesor JANUSZ DIETRYCH (1907-2001) przez wszystkie lata swej pracy zawodowej stanowił uosobienie naukowej rzetelności, pracowitości oraz wierności stałym zasadom w zmieniającym się otoczeniu społecznym. Był niezłomny. Najpierw – jako żołnierz kampanii wrześniowej 1939 roku (podczas której dowodził baterią obrony przeciwlotniczej w Brygadzie Pancerno-Motorowej płk. Stefana Roweckiego), potem jeniec Murnau (dostał się do niewoli po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim), wreszcie inżynier mechanik, wynalazca (posiadacz licznych patentów), profesor Politechniki Śląskiej, wieloletni pracownik Katedry Części Maszyn. Wspólnie z pełnymi zapału współpracownikami stworzył podwaliny pod nowoczesną naukę konstrukcji. Zaproponował i wyegzekwował zmianę nazwy przedmiotu "części maszyn" na "podstawy konstrukcji maszyn", co było konsekwencją jego interdyscyplinarnego spojrzenia na ten przedmiot, syntetyzujący elementy wielu dziedzin nauki. Chętnie dzielił się wiedzą i popularyzował ją (prowadził cykl wykładów na temat rysunku technicznego w regionalnej telewizji), a jednocześnie sam stale własne umiejętności doskonalił.

Był zadziwiająco pracowity. Napisał ponad 350 publikacji z zakresu metodologii, projektowania, etycznych i społecznych postaw inżyniera. Wypromował wielu magistrów i ponad trzydziestu doktorów. Znamy go jako współautora klasycznej pozycji Podstawy konstrukcji maszyn i autora fundamentalnych opracowań podejmujących między innymi kwestię etycznej odpowiedzialności badacza: System i konstrukcja oraz Istota i znaczenie racjonalizacji. To ostatnie stanowi nie tylko traktat naukowy, ale również - można by rzec - etyczny. Oto niektóre z myśli w nim zawartych:

Jesteśmy tyle warci, ile warte są kryteria, którymi kierujemy się w naszym życiu, w każdym naszym działaniu (...). Osobisty interes jest najsłabszym kryterium – może być nawet społecznie szkodliwym kryterium.

Słowa są wyrazem naszych możliwości intelektualnych oraz mocy duchowych.

Brak wiedzy i umiejętności nas nie usprawiedliwia, brak ten bowiem może być minimalizowany.

Miarą naszej odpowiedzialności są nasze możliwości. Warunkiem odpowiedzialności jest wolność.

Herezją współczesnych czasów jest traktowanie możliwości jako konieczności.

Człowiek jest stworzony do twórczości.


Profesor uczestniczył w licznych konferencjach międzynarodowych i filozoficznych dysputach z wybitnymi postaciami jego czasów, na przykład z gen. kapelanem Józefem Gawliną, ks. bp. Herbertem Bednorzem, Tadeuszem Kotarbińskim, Władysławem Tatarkiewiczem, św. Janem Pawłem II... Chętnie opowiadał o tych spotkaniach.

Nigdy nie uległ presji politycznej, nie podporządkował się żadnej ideologii niezgodnej z wyznawanym przez siebie systemem wartości. Pisał:

Jeżeli (...) świadomie nie działamy w kierunku dobra, to jesteśmy przyczyną zła.

Bez lęku przyznawał się do wiary, którą wyznawał. Był współzałożycielem Klubu Inteligencji Katolickiej (przez wiele lat również przewodniczącym Sekcji "Nauka-Wiara").

Bardzo lubił rozmawiać z młodzieżą. Zawsze znajdował dla niej czas. Był obecny na każdej inauguracji kolejnego roku działalności Duszpasterstwa Akademickiego. Wielu do dziś wspomina jego mądre rady, zachętę do odważnego bronienia wartości. Wygłaszał te słowa – nawet mocno już posunięty w latach – zawsze na stojąco. Powtarzał:       

Jutro nie będzie lepiej, jeżeli dziś nic dobrego nie uczynimy!!!

Nigdy nie przypisywał winy warunkom, otoczeniu, innym ludziom. Zamiast narzekać – wolał działać. Najwięcej wymagał od siebie. Wiedział, że wszelkiej niesprawiedliwości i krzywdzie tamę można postawić tylko poprzez szerzenie dobra. I czynił to niestrudzenie.

W końcówce życia przeprowadził się do Warszawy-Wilanowa, skąd przysyłał wspomniane listy. Znalazł się tam ze względu na lepszą opiekę medyczną, którą w tym mieście mogła otrzymać jego sędziwa żona. Zmarł w niespełna dwa tygodnie po jej odejściu.

Do ostatnich dni życia pozostał aktywny intelektualnie. Dwie z jego licznych publikacji książkowych mamy w zbiorach. Fragmenty ich okładek stanowią ilustrację tego wspomnienia o człowieku naprawdę wielkiej miary. Człowieku z pasją tworzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz