W bardzo starym i posępnym domu wisiał portret rejenta Apolinarego. I pewnego dnia spadł ze ściany, a spod ramy wysunął się manuskrypt. Sportretowany nawoływał w nim do spotkania po 50 latach wszystkich żyjących wówczas członków rodu i zapewniał, że gdy postąpią ściśle według jego wskazówek, otrzymają wielkie bogactwa. Tak zaczyna się uroczy, dowcipny, przewrotny List z tamtego świata KORNELA MAKUSZYŃSKIEGO (1884-1953).
Przypłocie w 1936 roku. Podupadającą rezydencją włada Wojciech Mościrzecki - nestor rodu, a właściwie Adam Dziurawiec – jej administrator. W ich ustabilizowane i smutne życie nagle wkracza rozkrzyczana gromadka w różnym wieku. Marta Cegłowska (z domu Mościrzecka) – wdowa. Ciotka Katarzyna - rezolutna czterdziestolatka, nauczycielka, która „głos miała twardy, a serce miękkie”. Niewidomy kilkuletni Maciuś wraz z matką. Subtelna Janina. Jan i Józef – młokosy, bratankowie Marty. I Ralf – wysoki jak tyczka, liczący sobie około 18 wiosen, przybyły na otwarcie testamentu aż ze Stanów Zjednoczonych. Są jeszcze miejscowi, czyli aptekarz Alojzy oraz – w tle – bernardyni, którzy nie mają prawa przestąpić tutejszych progów, gdyż Mościrzeccy z dziada pradziada procesują się z nimi o jakąś błahostkę. Nikt raczej nie ukrywa, że przybył po wielką fortunę. Ale z upływem czasu sytuacja się zmienia…
Ostatnia wola protoplasty brzmi niejasno. Wynika z niej, iż skarb został powierzony niejakiemu Żubrowskiemu, którego nikt nie zna(ł). Pan Wojciech, pazerny malkontent poruszający się na wózku inwalidzkim, ma serdecznie dość krewnych i hałasu. Sprytnie pragnie ich oszukać, wykupując od każdego ewentualne udziały w spadku. I oto niektórzy z zebranych sami się ich zrzekają. Na korzyść innych zgromadzonych. Senior rodu jest zdezorientowany. Nie rozumie tej serdeczności. Ponadto Katarzyna i trzej młodzieńcy – Jan, Jakub i Ralf – postawili sobie za punkt honoru znalezienie skarbu. Starzec wie, że nie odpuszczą. Przewrócą mu dom do góry nogami. Zamyka się w pokoju, a tamci buszują w obejściu. Szukając skarbu – znajdują coś znacznie cenniejszego.
Najpierw Ralf znajduje miłość do panny Janiny. Dziurawiec zaś odkrywa, że kocha dzielną Katarzynę. Wreszcie zgorzkniały pan Wojciech decyduje się na sprezentowanie tej ostatniej mebli przez nią znalezionych, o których istnieniu nie wiedział, i po podjęciu tej decyzji nieoczekiwanie odczuwa sporo radości. A potem wszystko toczy się już coraz prędzej. Maciuś wpada do wody i starzec go ratuje. Zauważa, iż potrafił podnieść się z wózka, zatem nie jest aż tak bardzo chory, jak przypuszczał. Gdy zaś krewni - zasmuceni zerowym wynikiem poszukiwań skarbu – decydują się na wyjazd, zatrzymuje ich u siebie. I w tym momencie ciocia Kasia znajduje „Żubrowskiego”, czyli myśliwską pamiątkę, w której spoczywa… sekret produkcji tabaki, który ma wszystkim zapewnić ogromne bogactwo. Wiadomość - zamiast rozczarowania - wywołuje u wszystkich szczery, radosny śmiech. Pan Wojciech z tej okazji urządza wielką ucztę, podczas której zdradza swoje plany...
Człowiek jest największym skarbem dla człowieka. Dość oczywista, choć często niedoceniana prawda, została opowiedziana w przeuroczy sposób. Pogodny humor opromienia karty tej nietypowej powieści "detektywistycznej". Czyż na przykład nie brzmi pięknie stwierdzenie, że Katarzyna i Dziurawiec „wyglądali prześlicznie: jak Eros i Psyche, tylko że już w późniejszym wieku”? Dobrze się stało, iż książka - ukończona tuż przed wybuchem wojennej zawieruchy - szczęśliwie przetrwała bolesne czasy i odtąd może rozświetlić nawet najbardziej smutne oblicze czytelnika delikatnym promyczkiem radości.
Przypłocie w 1936 roku. Podupadającą rezydencją włada Wojciech Mościrzecki - nestor rodu, a właściwie Adam Dziurawiec – jej administrator. W ich ustabilizowane i smutne życie nagle wkracza rozkrzyczana gromadka w różnym wieku. Marta Cegłowska (z domu Mościrzecka) – wdowa. Ciotka Katarzyna - rezolutna czterdziestolatka, nauczycielka, która „głos miała twardy, a serce miękkie”. Niewidomy kilkuletni Maciuś wraz z matką. Subtelna Janina. Jan i Józef – młokosy, bratankowie Marty. I Ralf – wysoki jak tyczka, liczący sobie około 18 wiosen, przybyły na otwarcie testamentu aż ze Stanów Zjednoczonych. Są jeszcze miejscowi, czyli aptekarz Alojzy oraz – w tle – bernardyni, którzy nie mają prawa przestąpić tutejszych progów, gdyż Mościrzeccy z dziada pradziada procesują się z nimi o jakąś błahostkę. Nikt raczej nie ukrywa, że przybył po wielką fortunę. Ale z upływem czasu sytuacja się zmienia…
Ostatnia wola protoplasty brzmi niejasno. Wynika z niej, iż skarb został powierzony niejakiemu Żubrowskiemu, którego nikt nie zna(ł). Pan Wojciech, pazerny malkontent poruszający się na wózku inwalidzkim, ma serdecznie dość krewnych i hałasu. Sprytnie pragnie ich oszukać, wykupując od każdego ewentualne udziały w spadku. I oto niektórzy z zebranych sami się ich zrzekają. Na korzyść innych zgromadzonych. Senior rodu jest zdezorientowany. Nie rozumie tej serdeczności. Ponadto Katarzyna i trzej młodzieńcy – Jan, Jakub i Ralf – postawili sobie za punkt honoru znalezienie skarbu. Starzec wie, że nie odpuszczą. Przewrócą mu dom do góry nogami. Zamyka się w pokoju, a tamci buszują w obejściu. Szukając skarbu – znajdują coś znacznie cenniejszego.
Najpierw Ralf znajduje miłość do panny Janiny. Dziurawiec zaś odkrywa, że kocha dzielną Katarzynę. Wreszcie zgorzkniały pan Wojciech decyduje się na sprezentowanie tej ostatniej mebli przez nią znalezionych, o których istnieniu nie wiedział, i po podjęciu tej decyzji nieoczekiwanie odczuwa sporo radości. A potem wszystko toczy się już coraz prędzej. Maciuś wpada do wody i starzec go ratuje. Zauważa, iż potrafił podnieść się z wózka, zatem nie jest aż tak bardzo chory, jak przypuszczał. Gdy zaś krewni - zasmuceni zerowym wynikiem poszukiwań skarbu – decydują się na wyjazd, zatrzymuje ich u siebie. I w tym momencie ciocia Kasia znajduje „Żubrowskiego”, czyli myśliwską pamiątkę, w której spoczywa… sekret produkcji tabaki, który ma wszystkim zapewnić ogromne bogactwo. Wiadomość - zamiast rozczarowania - wywołuje u wszystkich szczery, radosny śmiech. Pan Wojciech z tej okazji urządza wielką ucztę, podczas której zdradza swoje plany...
Człowiek jest największym skarbem dla człowieka. Dość oczywista, choć często niedoceniana prawda, została opowiedziana w przeuroczy sposób. Pogodny humor opromienia karty tej nietypowej powieści "detektywistycznej". Czyż na przykład nie brzmi pięknie stwierdzenie, że Katarzyna i Dziurawiec „wyglądali prześlicznie: jak Eros i Psyche, tylko że już w późniejszym wieku”? Dobrze się stało, iż książka - ukończona tuż przed wybuchem wojennej zawieruchy - szczęśliwie przetrwała bolesne czasy i odtąd może rozświetlić nawet najbardziej smutne oblicze czytelnika delikatnym promyczkiem radości.
Makuszyński Kornel, List z tamtego świata, wyd. 3, Kraków 1988. ISBN 8308018548 (sygnatura: 123403).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz