Tego pisarza wyróżnia połączenie realizmu z poetycką nutą oraz pewną dozą niesamowitości. Oto Miriam i Drzewo nocy - dwa opowiadania TRUMANA CAPOTE'A (właśc. Trumana Streckfusa Personsa, 1924-1984) rozpoczynające się jak proza obyczajowa, ale niebawem wprowadzające atmosferę z pogranicza nadnaturalności i oniryzmu, nawet grozy.
Miriam. Zimowy dzień. Wdowa Miller wybiera się do kina. Przed budynkiem podchodzi do niej nieznajoma dziewczynka i prosi o kupno biletu (ma pieniądze!), gdyż dziecka bez opieki nikt nie wpuści. Pani Miller trochę się dziwi, kto małej pozwolił wyjść samotnie z domu w taką pogodę, ale spełnia jej życzenie. Dziewczynka nosi takie samo imię, jak ona.
Mija trochę czasu. Jest zimowy wieczór. Do drzwi wdowy dzwoni... Miriam. Skąd wiedziała, gdzie tamta mieszka? Dlaczego ją odwiedziła? Tak naprawdę, nie wiadomo. Niepewność sytuacji potęguje jeszcze kolejne niemiłe zdarzenie. Podczas gdy kobieta przygotowuje kolację, Miriam samowolnie grzebie w jej szkatułce i żąda broszki. Gdy słyszy uwagę na temat swego niestosownego zachowania, rozbija dzban i wychodzi.
Po kilku dniach sytuacja się powtarza. Samotnej mieszkance coraz trudniej pozbyć się natrętnej, ale też przerażającej manipulatorki. Jednocześnie tamta ją fascynuje. Z myślą o niej kupuje ciastka i... boi się, że Miriam przyjdzie, by je zjeść. W swoim mieszkaniu, teraz opanowanym przez złośliwe dziecko, którego nie sposób się pozbyć, ale na które czeka, zostaje sam na sam... Z kim? Z tamtą czy ze sobą? Sąsiedzi nie udzielą pomocy, bo - wezwani - nikogo nie znajdują. Ale gdy tylko wychodzą, mała się odzywa. Obca, (zło)wroga osoba czy drugie, skrywane " ja" wdowy? Czyli ciemność, która jest w niej?
Drzewo nocy. Kolejna zimowa historia. Mała stacyjka. Kay, dziewczyna z gitarą, wracająca z pogrzebu wuja, wsiada do pociągu. Zajmuje miejsce na wprost dziwnej kobiety i jej głuchoniemego męża. Tamci rozpoczynają rozmowę, a właściwie kobieta namawia Kay do wypicia alkoholu. Dziewczyna odmawia, co skutkuje bardziej natarczywym nagabywaniem.
Obcesowa kobieta nie przestaje mówić. Coraz bardziej zaniepokojona Kay dowiaduje się, że jej towarzysze podróży wędrują po okolicy i wystawiają "sztukę", której treścią jest... grzebanie żywcem mężczyzny. Nie potrafiąc oprzeć się natręctwu tamtej, która zdaje się znać ją na wylot (także myśli!), z przerażeniem konstatuje, że głuchoniemy, wyglądający jak mumia, coraz bardziej przypomina jej zmarłego wuja! Dlaczego nie zmienia przedziału? Nie odzywa się do innych osób? Pociąg jest przecież wypełniony, a jednocześnie wydaje się, że tę trójkę od reszty pasażerów oddziela niewidoczny, ale szczelny mur. Nie do przebycia, skoro Kay wreszcie rezygnuje z racjonalnego analizowania sytuacji, w której się znalazła. Nie stawiając żadnego oporu, jak przez mgłę dostrzega, że kobieta wyjmuje jej spod pachy torebkę i delikatnie naciąga na głowę płaszcz jak całun.
Rzeczywistość przedstawiona w tych opowiadaniach stanowi jedyną w swoim rodzaju mieszankę prozy obyczajowej i literatury grozy. Codzienności i onirycznego odrealnienia. Realizmu i surrealizmu. Wzmagającej się niepewności. Niesamowitości i Tajemnicy.
Miriam. Zimowy dzień. Wdowa Miller wybiera się do kina. Przed budynkiem podchodzi do niej nieznajoma dziewczynka i prosi o kupno biletu (ma pieniądze!), gdyż dziecka bez opieki nikt nie wpuści. Pani Miller trochę się dziwi, kto małej pozwolił wyjść samotnie z domu w taką pogodę, ale spełnia jej życzenie. Dziewczynka nosi takie samo imię, jak ona.
Mija trochę czasu. Jest zimowy wieczór. Do drzwi wdowy dzwoni... Miriam. Skąd wiedziała, gdzie tamta mieszka? Dlaczego ją odwiedziła? Tak naprawdę, nie wiadomo. Niepewność sytuacji potęguje jeszcze kolejne niemiłe zdarzenie. Podczas gdy kobieta przygotowuje kolację, Miriam samowolnie grzebie w jej szkatułce i żąda broszki. Gdy słyszy uwagę na temat swego niestosownego zachowania, rozbija dzban i wychodzi.
Po kilku dniach sytuacja się powtarza. Samotnej mieszkance coraz trudniej pozbyć się natrętnej, ale też przerażającej manipulatorki. Jednocześnie tamta ją fascynuje. Z myślą o niej kupuje ciastka i... boi się, że Miriam przyjdzie, by je zjeść. W swoim mieszkaniu, teraz opanowanym przez złośliwe dziecko, którego nie sposób się pozbyć, ale na które czeka, zostaje sam na sam... Z kim? Z tamtą czy ze sobą? Sąsiedzi nie udzielą pomocy, bo - wezwani - nikogo nie znajdują. Ale gdy tylko wychodzą, mała się odzywa. Obca, (zło)wroga osoba czy drugie, skrywane " ja" wdowy? Czyli ciemność, która jest w niej?
Drzewo nocy. Kolejna zimowa historia. Mała stacyjka. Kay, dziewczyna z gitarą, wracająca z pogrzebu wuja, wsiada do pociągu. Zajmuje miejsce na wprost dziwnej kobiety i jej głuchoniemego męża. Tamci rozpoczynają rozmowę, a właściwie kobieta namawia Kay do wypicia alkoholu. Dziewczyna odmawia, co skutkuje bardziej natarczywym nagabywaniem.
Obcesowa kobieta nie przestaje mówić. Coraz bardziej zaniepokojona Kay dowiaduje się, że jej towarzysze podróży wędrują po okolicy i wystawiają "sztukę", której treścią jest... grzebanie żywcem mężczyzny. Nie potrafiąc oprzeć się natręctwu tamtej, która zdaje się znać ją na wylot (także myśli!), z przerażeniem konstatuje, że głuchoniemy, wyglądający jak mumia, coraz bardziej przypomina jej zmarłego wuja! Dlaczego nie zmienia przedziału? Nie odzywa się do innych osób? Pociąg jest przecież wypełniony, a jednocześnie wydaje się, że tę trójkę od reszty pasażerów oddziela niewidoczny, ale szczelny mur. Nie do przebycia, skoro Kay wreszcie rezygnuje z racjonalnego analizowania sytuacji, w której się znalazła. Nie stawiając żadnego oporu, jak przez mgłę dostrzega, że kobieta wyjmuje jej spod pachy torebkę i delikatnie naciąga na głowę płaszcz jak całun.
Rzeczywistość przedstawiona w tych opowiadaniach stanowi jedyną w swoim rodzaju mieszankę prozy obyczajowej i literatury grozy. Codzienności i onirycznego odrealnienia. Realizmu i surrealizmu. Wzmagającej się niepewności. Niesamowitości i Tajemnicy.
Capote Truman, Miriam. Opowiadania, tł. z ang. Krzysztof Zarzecki, wyd. 2, Warszawa 1979 (sygnatura: 87106). W tym tomiku: Miriam, s. 85-108, Drzewo nocy, s. 109-132
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz