To nie dramat Witkacego, chociaż wymyślne imiona bohaterów i groteskowość sytuacji mogłyby na niego wskazywać. To dzieło ANDRZEJA TRZEBIŃSKIEGO (1922-1943). Dwudziestolatka, mającego niebawem zginąć w ulicznej łapance. „Aby podnieść różę...” jest dramatem antycypującym nurty sceniczne XX stulecia, a swoista „synteza” dyktatorów znanych z historii, ukazana w postaciach Deromura Ilfare i Wozuba Teneroita, nie tyle śmieszy, ile raczej przeraża. To z pewnością nie tylko nawiązanie do sytuacji, w jakiej wówczas znajdowała się Europa. Być może mamy do czynienia z próbą "historiozoficznego" uogólnienia.
W rekreacyjnym pokoju „internacjonalistycznego hotelu Marokko" (to i inne wyrażenia w cudzysłowach - według didaskaliów) znajdują się goście różnych narodowości i profesji: Ralf Arioni ("docent czy profesor socjologii") z kochanką - Rizą Obliwią („nudystką, dziewczyną stanowczo lekkich obyczajów"), Garpadatte („mistrz świata w szachach”) i Kangar („bokser, champion wagi ciężkiej”). Z braku innego zajęcia dwaj ostatni zaczynają grać w ping-ponga, a pozostali im kibicują. Przy błahym zajęciu konwersują na bardzo poważny temat. Komentują sens rozgrywającej się za oknem rewolucji (rewolty?). Gromadzą argumenty przemawiające za tym, co lepsze: faszyzm czy demoliberalizm? Ale tylko dziewczyna zdaje się brać na serio sytuację na ulicy, więc – zdziwiona niefrasobliwością dyskutantów w obliczu ważnego momentu dziejowego – chwyta piłeczkę i wyrzuca ją za okno. Tamci nie mają innej, więc nadal grają, ale… już bez niej. Rizie podoba się ten pomysł i obdarowuje ukochanego czerwoną „perwersyjną kokardą”, którą Arioni uznaje za różę.
Na piłeczce widnieje nazwa jej wytwórcy, "Champion”, i gdy niebawem do pokoju wejdą windziarz, a po nim Lamo Bazarra - zaufany dyktatora chcącego zdobyć (przejąć?) władzę, wreszcie sam "dyktator in potentia", czyli Deromur Ilfare, zebrani szybko zostaną skazani na śmierć na podstawie tego właśnie słowa. Przybysze uznają, że zdemaskowali agentów kolejnego "dyktatora in potentia", który w ten sposób otrzymał od nich znak - Wozuba Teneroita. A jaki cel zakłada rewolucja Deromura? „Zmaszynizować raz na zawsze całą rzeczywistość.” Trochę niebezpiecznie brzmiące hasło, zwłaszcza gdy pomyślimy o możliwościach współczesnej techniki (głównie informatycznej). Ale to tylko skojarzenie...
Największą przenikliwością w tym towarzystwie wykazuje się Arioni. Wie, że nikt nie będzie tracił czasu na dowiedzenie im winy, skoro apriorycznie założono, iż s ą winni. Dla ogółu nie jest ważne, czy Wozub w ogóle istnieje, ale to, że „zamiast przemawiać - przemilcza, zamiast wyjaśniać - zaciemnia (…), zamiast nawracać ludzi - odwraca ich od siebie. I tego trzeba ludziom, żeby wierzyć.”
Oto niespodzianka. Przybywa... Wozub. Jego ludzie twierdzą, że wódz lepiej postąpi, gdy skazanym przez Deromura daruje życie, bo „najłatwiej wytrącić przeciwnikowi broń z ręki, przebaczając”. Garpadatte zaś zastanawia się nad racjami obu przywódców i pyta: „Co się dzieje z prawdą, jeżeli jest remis?” (w domyśle: obaj mają rację). To muszą rozstrzygnąć sami wodzowie. Deromurowi imponuje, że ludzie Teneroita jeszcze w coś wierzą. Teneroitowi imponuje w ludziach Deromura to samo. Znowu jest remis. Muszą zagrać o zwycięstwo. W ping-ponga...
Riza powtarza swój gest, czyli ponownie wyrzuca piłeczkę za okno, a nie mogąc znieść absurdalności sytuacji, w jakiej wszyscy się znaleźli, skacze w ślad za nią... I wychodzi na to, że właśnie pasywna z pozoru dziewczyna była spiritus movens zaistniałej sytuacji. Przez swoje gesty doprowadziła do pojawienia się, a potem starcia dyktatorów. Została też (pierwszą?) ofiarą wznieconej przez nich rewolty. Gdy oni teraz grają... już bez piłeczki, Arioni decyduje: „Nawet (…) nieprawdziwe róże mają kolce… Aby móc ich spokojnie szukać na ulicy, trzeba się stać dyktatorem (...). Schodzę, aby podnieść nieprawdziwą różę".
Co oznaczają słowa "docenta czy profesora socjologii"? Przejęcie władzy? Socjologiczny eksperyment? Teatralną deziluzję, czyli wskazanie, że wszystko było grą, a dyktatorzy - jedynie scenicznymi postaciami? A może jednak przestrogę, złowrogie memento dotyczące wydarzeń "in potentia", to znaczy takich, które naprawdę mogą kiedyś zaistnieć?...
Andrzej Trzebiński, Aby podnieść różę... W: Tegoż, Poezje i dramat, wstęp i oprac. Zdzisław Jastrzębski, Warszawa 1970, s. 87-170 (sygn. 149857).
piątek, 15 listopada 2024
Książki (nie)zapomniane - „Nawet nieprawdziwe róże mają kolce"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz