poniedziałek, 7 marca 2016

Niełatwo jest żyć po śmierci. Czasem trzeba na to stracić całe życie.

Taki napis wyryto na jego grobie. Naprawdę nazywał się Stanisław Jerzy de Tusch-Letz. Miał szlacheckie pochodzenie. Był baronem. Przed II wojną światową i w latach 40. minionego wieku związany ideowo z lewicą, ale od 1950 roku – nieoczekiwanie stał się wrogiem ówczesnych władz. Skomplikowany życiorys. Niełatwe wybory. Jak wielu pisarzom tego okresu, tak i jemu przyszło zetknąć się z ostrzem cenzury i doznać niezrozumienia. 

Iluż widziałem tych Prometeuszy
O wolnym ciele, lecz przykutej duszy.

To fraszka zatytułowana Iluż. Chyba najkrótsza autobiografia tamtego pokolenia. Napisana przez STANISŁAWA JERZEGO LECA (1909-1966), którego kolejna rocznica urodzin przypadła 6 marca.


Był niezrównanym mistrzem krótkiej formy. Ale jego fraszki i sentencje, skrzące się dowcipem, pełne kalamburów i gier słownych, są często gorzkie. I zawsze pełne odniesień do współczesnych mu zjawisk politycznych i społecznych. Stanowią ich najbardziej zwięzły komentarz. Na przykład te: W walce idei giną ludzie albo Głupstwa danej epoki są dla nauki następnych tak cenne, jak jej mądrości. Oto skromny wybór z niektórych tomików. Jest co rozważać!

 Ze zbioru MYŚLI NIEUCZESANE (1957):

Wolę napis „Wstęp wzbroniony” aniżeli „Wyjścia nie ma”.

Do głębokiej myśli trzeba się wspiąć.

Nie podcinaj gałęzi, na której siedzisz, chyba że cię chcą na niej powiesić.

Niejeden, co pchał się na świecznik, zawisł na latarni.

Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta.

„Król jest nagi”, ale pod wspaniałymi szatami.

Sumienie miał czyste. Nie używane.

Karłom trzeba się nisko kłaniać.

By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd.

Nie zgadzam się z matematyką. Uważam, że suma zer daje groźną liczbę.

Czasem łatwiej przyznać nagrodę niż rację.

Miał barwne życie. Zmieniał sztandary.

Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim.

Człowiek ma jeszcze tę wyższość nad maszyną, że umie się sam sprzedać.


Ze zbioru RIPOSTY. Wybór aforyzmów z „Dialogu” 1957-1968

Sztuka zaangażowana? Przez kogo?

Jeden bierze za serce, drugi za mordę.

Niektórzy schodzą ze sceny, gdy skończą im się słowa napisane przez innych.



Ze zbioru Z TYSIĄCA I JEDNEJ FRASZKI (1959)

Niech sobie ten przepis przeczyta elita,
że każda śmietanka na deser jest bita.
(Przepis kucharski)


Cóż zostało z ekstaz i miłości –
suche cyfry przyrostu ludności.
(Nad rocznikiem statystycznym)


Najbezpieczniej na dnie.
Niżej nie upadnie.
(O względności)


Niech się dranie swą czystą przeszłością nie szczycą,
Bo każda dziewka była też dziewicą.
(O czystości)


Zajrzyj w matematyki księgi –
te są zwierciadłem szczerym:
„Zero podniesione do potęgi –
pozostaje zerem”.
(Karierowiczowi)


Dla każdego osła
gdzieś trawka wyrosła.
(Fraszka optymistyczna)



 Ze zbioru FRASZKOBRANIE (1966)

Zwykle ślepym kurom trafiają się ziarnka,
a widzące głodne muszą iść do garnka.
(O widzących)


Łatwiej zmieniać fronty
niźli horyzonty.
(Łatwiej)


Świat ciągle idzie naprzód po słocie, spiekocie,
zostają suche daty po mokrej robocie.
(Naprzód)


Po to człowiek odkrył słowo,
by przemilczeć to i owo.
(Po to)


W końcu wszystko czas ulepsza!
Przykład? W kotlet zmienia wieprza.
(Fraszka optymistyczna)


Często echo milczenia
jest nie do zagłuszenia.
(Często)



BIBLIOGRAFIA
Lec Stanisław Jerzy, Aforyzmy, fraszki, wstęp i wybór Jacka Łukasiewicza, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1977. (Sygnatura: 79226/2).
Lec Stanisław Jerzy, Myśli nieuczesane, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1987. ISBN 83-08-01565-4. (Sygnatura: 122764). Także wydania wcześniejsze (sygnatury: 54978, 62045).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz