Oniryczna ontologia. Metafizyczna teoria (nie)istnienia. Zagadka i Tajemnica. Po prostu twórczość JORGE LUISA BORGESA (1899-1986).
„Dzisiaj tam byłem, wczoraj wróciłem”. To fragment artykułu Ireny Bogocz, dotyczącego przestrzeni baśniowej, zamieszczonego w czasopiśmie „Literatura Ludowa” trzydzieści lat temu. Mógłby stać się mottem do interpretacji „Ogrodu o rozwidlających się ścieżkach” (El jardín de senderos que se bifurcan). „Wszyscy jesteśmy snem tego samego świata”. To cytat z „Burzy” Kazimierza Wierzyńskiego. Mógłby zostać mottem do interpretacji „Kolistych ruin” (Las ruinas circulares).
Ps. Wielowymiarową, monumentalną treściowo i niewielką objętościowo „Bibliotekę Babel” z tego samego tomu przedstawiamy TUTAJ.
„Ogród o rozwidlających się ścieżkach”. Trwa I wojna światowa. Ju Tsun to agent, Japończyk. Szpieguje dla Niemiec. Podczas jednej z akcji - tropiony przez kapitana Maddena - wysiada na nieznanej nikomu stacji. Tu zostaje przez obcych skierowany do sinologa, Stephena Alberta, a jednocześnie potomka mędrca Ts’ui Pena. Idąc we wskazanym kierunku, trafia do Labiryntu.
Ts’ui Pen posiadł przed laty wiedzę o sposobie istnienia czasu i zawarł ją w Księdze. Właśnie ona jest niezwykłym Labiryntem, w którym - w przeciwieństwie do świata fizykalnego, opartego na linearności i sekwencjonalności czasu - możliwe jest j e d n o c z e s n e istnienie w kilku (czaso)przestrzeniach. W nich także jest realne spotkanie w jednym miejscu z Maddenem, będącym aktualnie... gdzie indziej. Bo Labirynt to nie lokalizacja, ale Księga. Zawsze niedokończona...
Jorge Luis Borges, Ogród o rozwidlających się ścieżkach, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, w: tegoż, Opowiadania, wyd. 2, Kraków 1978, s. 78-90 (sygn. 80583).
„Koliste ruiny”. Świat pomyślany i rzeczywisty (czy na pewno?) przeplatają się też w tym króciutkim opowiadaniu. Twórca staje się w nim obiektem... czyjejś twórczości. Obmyśla, będąc jednocześnie myślanym.
Mężczyzna przybył do wioski nie wiadomo kiedy. Nikt nie dostrzegł owej chwili. Powołany do istnienia przez Ogień, będąc gościem w rzeczywistości, natychmiast zaczął tworzyć, a przynajmniej myślał, że to robi. Świat zewnętrzny i żywioły nie czyniły mu krzywdy. Do momentu, gdy „w śnie człowieka śniącego wyśniony obudził się”. Poszedł w stronę Ognia, swego kreatora. By się odrodzić (por. feniks z popiołów)? By zginąć (por. starotestamentową "Księgę Malachiasza" lub "Vőluspę" z "Eddy starszej" i wizję końcowego pożaru świata w mitologii skandynawskiej)? Przecież "zrozumiał, że sam również jest widmem, które śni ktoś inny"...
Niesamowita, wspaniała twórczość Borgesa. Pełna Zagadek i Tajemnic. Fascynujący literacki (Wszech)świat, pełen maleńkich, olśniewających arcydzieł.
Jorge Luis Borges, Koliste ruiny, przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski, w: tegoż, Opowiadania, wyd. 2, Kraków 1978, s. 47-53 (sygn. 80583).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz