piątek, 9 września 2016

„Zaczes na Krychę”, „ZOO bez klatek”, biosensory, związki badań DNA z językoznawstwem… Prasówka z aktualnych czasopism

Karolina Prewęcka, Wolność tu znaczy więcej, „Eko i My” 2016, nr 6, s. 24-38

Wyspa Kangura – Kangaroo Island, nazywana jest „Arką Noego” albo „Zoo bez klatek”. Nie tylko kangury, jak wskazywałaby nazwa, mają ten maleńki ląd we władaniu. W błogim spokoju żyje na „KI”, jak mawiają Australijczycy, wiele gatunków zwierząt.


Połowę powierzchni malowniczej wyspy zajmuje busz, zaś jedna trzecia tego ostatniego to dwadzieścia parków narodowych i krajobrazowych. Lokalne dobro narodowe stanowi nie tylko miejscowy ekosystem i bajecznie piękna przyroda, ale także… wytwarzany przez tutejsze pszczoły miód. Na całej wyspie są tylko dwie asfaltowe drogi (nie wolno budować kolejnych), a przez większość terenu jeździ się drogami żwirowymi. Można podziwiać nie tylko faunę. Także klifowe wybrzeża, plaże z bielutkim piaskiem, wzgórza z punktami widokowymi, wodne rozlewiska i lazurowe zatoki, baseny skalne i jaskinie. Jest jeszcze tzw. „Little Sahara”. Tak, mała pustynia! Ten raj odkrył angielski żeglarz, Matthew Flinders, w 1802 roku. Warto przeczytać, co ma do zaoferowania. Interesująco napisana treść została uzupełniona licznymi, barwnymi fotografiami.


Borucki Marek, Od szczepionki do Max Factor, rozm. przepr. Barbara Gruszka-Zych, „Gość Niedzielny” 2016, nr 28, s. 44-45

Dlaczego tylko niektórzy zasłużeni przechodzą do historii, a wielu zostaje zapomnianych?
To nieodgadniona zagadka. W „Wielkiej encyklopedii PWN” przez lata widniały szczegółowe informacje o pojeździe terenowym Lunar Roving, który służył do jazdy po księżycu podczas wyprawy Apollo, ale nie podawano nazwiska jego konstruktora – Polaka, Mieczysława Grzegorza Bekkera. Józef Kosacki to człowiek, o którym się mówi, że zatrzymał śmierć. Służąc w armii polskiej w Wielkiej Brytanii, skonstruował ręczny wykrywacz min. Ten wynalazek doskonale służył w czasie wojny Brytyjczykom i ich sojusznikom i był stosowany aż do 1995 r. Niestety, mało kto pamięta o jego genialnym konstruktorze. Sporo z zapomnianych podpadło władzy ludowej i to było powodem wymazania ich z narodowej pamięci.


Wśród tych ostatnich autor wymienia Ferdynanda Goetla, uczestnika ekshumacji polskich oficerów w Katyniu. Przedstawia także postaci Ludwika Hirszfelda (odkrywcy grup krwi), Rudolfa Weigla (odkrywcy szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu), Hilarego Koprowskiego (człowieka wszechstronnie uzdolnionego, „polskiego Pasteura”, odkrywcy szczepionki przeciw polio). Wreszcie – założyciela znanej na całym świecie firmy kosmetycznej Max Factor, czyli Maksymiliana Faktorowicza oraz najsłynniejszego fryzjera, Antoine’a, czyli Antoniego Cierplikowskiego. Warto również nadmienić, że Marek Borucki jest autorem świetnej książki Wielcy zapomniani. Polacy, którzy zmienili świat. W niej – jeszcze więcej sylwetek!



Sajewicz Marek, Ronaldo zawsze na topie, rozm. przepr. Maciej Kalbarczyk, „Gość Niedzielny” 2016, nr 28, s. 58-59

Kto wyznacza trendy w świecie piłkarskiej mody?
Zdecydowanie Cristiano Ronaldo, on jest zawsze na topie. Za każdym razem ma inną fryzurę: zawsze modną, perfekcyjnie wykonaną. Widać, że zajmuje się nim fachowiec wysokiej klasy. (…) Poza tym trendy wyznaczają Neymar i Sergio Ramos. Ten ostatni nosi różne warianty zarostu – w każdym mu do twarzy.


Było Euro 2016. Po nim nastąpiły Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce, a wreszcie - Letnie Igrzyska Olimpijskie. O pierwszej imprezie może więc zdążyliśmy nieco zapomnieć. Powróćmy jednak do niej na chwilę. Marek Sajewicz z warszawskiego salonu Marcodor, fryzjer polskiej reprezentacji piłkarskiej, mówi o modnych fryzurach na Euro 2016. Nie tylko o Europejczykach z pochodzenia. Wspomina na też przykład „odważnych” w eksperymentowaniu z uczesaniem Latynosów. Rzecz jasna,  niemało uwagi poświęca Polakom: pojawiającej się i znikającej brodzie Błaszczykowskiego, łysinie Pazdana, oryginalnych pomysłach Krychowiaka. A jeśli ktoś chce dokładniej wiedzieć, co to jest „zaczes na Krychę”, niech zajrzy do artykułu!


Piłat Aleksandra, Aktywne i inteligentne opakowania żywności, „Ekonatura” 2016, nr 7, s. 15-17

Rosnąca świadomość konsumentów i ich zwiększające się wymagania sprawiają, że klasyczne funkcje opakowań, czyli ochrona produktu przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi oraz informacja o produkcie i jego reklama, stają się niewystarczające. Obserwuje się wzrost zapotrzebowania na opakowania informujące o jakości i przydatności danego artykułu do spożycia. Skłania to producentów do poszukiwania rozwiązań, które wpływają na bezpieczeństwo produktu i umożliwiają jego monitorowanie. Wyzwanie to może zostać zrealizowane z wykorzystaniem opakowań aktywnych i inteligentnych, korzystających z najnowszych osiągnięć nanotechnologii.

Intensywny rozwój produkcji opakowań tego typu datuje się na ostatnie trzydziestolecie, szczególnie na rynkach japońskim, amerykańskim i australijskim. Autorka  (reprezentująca Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu) omawia:
- opakowania aktywne (mające zdolność oddziaływania z otoczeniem i ochranianym artykułem oraz wpływania na produkt w określony i kontrolowany sposób) i inteligentne (także wyposażone w narzędzia współpracujące z nabywcą i otoczeniem);
- integratory czasu i temperatury (TTI);
- wskaźniki świeżości (indykatory chemiczne, mikrobiologiczne oraz wykorzystujące fakt zachodzenia zmian w składzie gazowym opakowania);
- biosensory (wskaźniki przydatne do wykrywania obecności patogenów i ich toksyn w produkcie).
Brzmi to jak fragment książki science-fiction? Nie! To już istnieje. Wyjaśnienia oraz ilustracje – w artykule.


Balter Michael, Językowe spory, „Świat Nauki” 2016, nr 7, s. 65-69

Czymże jest nazwa? – pyta Romea Julia. To, co zowiem różą, / Pod inną nazwą równie by pachniało. Prawdziwa Julia prawdopodobnie przemówiłaby do Romea w niezrozumiałym średniowiecznym włoskim dialekcie, a nie Szekspirowską angielszczyzną. Niemniej jednak użyte przez nią słowo na określenie słodko pachnącego kwiatu miałoby wspólne korzenie lingwistyczne (rosa we współczesnym języku włoskim) z wersją angielską, a w rzeczywistości z wieloma innymi językami używanymi w Europie: w języku niemieckim to Rose, a we francuskim – rose. Ten sam kwiat po chorwacku to ruża. A blisko 60 tys. Szkotów, którzy nadal posługują się starodawnym językiem gaelickim szkockim, ów symbol płomiennej miłości nazywa ros.

Dlaczego w bardzo zróżnicowanych geograficznie językach używa się podobnych nazw na określenie tych samych desygnatów? Jak języki rozprzestrzeniają się? Co było przyczyną niezwykłej ekspansji języka indoeuropejskiego? Gdzie jest kolebka tej niezwykle popularnej rodziny językowej? Pytań sporo. I można je mnożyć. Na niektóre próbuje odpowiedzieć autor artykułu, nawiązujący nie tylko do ustaleń tradycyjnego językoznawstwa, ale przytaczając także nowe dowody, których dostarczyły badania DNA i biologia ewolucyjna.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz