We Francji karę śmierci zniesiono w 1981 roku, a ostatni wyrok wykonano 10 września 1977 roku. Ostatni dzień skazańca (Le Dernier Jour d'un condamné) VICTORA HUGO (1802-1885), napisany ponad 150 lat wcześniej, jest dojmującym protestem przeciw jej zasądzaniu.
Powieść? Raczej opowiadanie, chociaż złożone z 49 króciutkich, czasem kilkuzdaniowych rozdziałów. Debiut, zapowiadający dominującą tematykę późniejszych największych dzieł, głównie "Nędzników". Geneza tych zainteresowań tkwi w dzieciństwie Hugo, w którego pamięci na długie lata wyryły się szczególnie dwie egzekucje: Louisa Pierre’a Louvela (zabójcy księcia de Berry) oraz ojcobójcy, na którym wyrok wykonano… dwukrotnie, gdyż gilotyna funkcjonowała wadliwie i kat został zmuszony do ponowienia czynności następnego dnia.
Co wiemy o bohaterze? Prawie nic. To ostatni dzień jego pobytu w więzieniu. Nie wiemy, za co konkretnie do niego trafił, chociaż z oszczędnych wzmianek wynika, że za „przelanie krwi”. Nie znamy jego nazwiska. Mężczyzna balansuje między nadzieją a zwątpieniem. Pisze o swoim lęku przed śmiercią, o tlącej się nadziei na ułaskawienie, wyrzutach sumienia, o malutkiej córeczce, którą zostawi. Pierwotną apatię chwilami zastępuje niemal zwierzęcy strach. Wspomnienia rwą się, napływają bezładnie. Wreszcie nadchodzi nieuchronny koniec. Musi opuścić celę. Wychodzi na spotkanie Śmierci…
Zamysł autorski, czyli osnucie nader nikłej fabuły wokół ostatniego dnia życia bohatera, potrafiącego jeszcze notować coś na kształt pamiętnika, niektórym krytykom wydał się nieco fantastyczny. A jednak – z perspektywy czasu – można stwierdzić, że był jak najbardziej realistyczny! Wystarczy wspomnieć autentyczny dziennik więzienny Jacquesa Fescha (Za pięć godzin zobaczę Jezusa), straconego na gilotynie w 1957 roku - pamiętnik, spowiedź, wyznanie, długi list do dziecka, świadectwo konwersji urywające się tuż przed egzekucją. U Fescha jest nie tylko nadzieja, ale swoista „radość”, że coś ważnego się wykonało (ostatnie zapisane słowa brzmią: "Jak dobrze jest odchodzić ku jaśniejącej jutrzence"). U bohatera Hugo mamy ból, ale też jakiś promyk ("Muszą mnie ułaskawić!"), który – jak możemy się domyślać – niebawem zgasł. Po bohaterze Hugo - a przed Feschem - był kolejny skazaniec, który pozostawił światu jeszcze jeden wstrząsający pamiętnik:
"Książkę uznano za jeszcze jeden przejaw romantyzmu. Ale było w niej jeszcze coś o wiele ważniejszego. (…) To połączenie analizy psychologicznej i snu, litości i okrucieństwa ma w sobie jakieś współczesne brzmienie. Trzeba będzie Dostojewskiego i jego Wspomnień z domu umarłych, to znaczy relacji autentycznej, aby rzecz Hugo znalazła swój odpowiednik, zresztą nieskończenie pogłębiony."
(Wg: Jean-Bertrand Barrère, Hugo. Człowiek i dzieło, Warszawa 1968, s. 75, sygn. 45153).
Tematyka więzienna pojawiała się w literaturze XIX wieku nierzadko. Wystarczy przypomnieć "Więźnia Chillonu" lorda Byrona (TUTAJ), "Studnię i wahadło" Edgara Allana Poe’go, i "Balladę o więzieniu w Reading" Oscara Wilde’a. Równie przejmujące były kontynuacje motywu w następnym stuleciu, np. "Obcy" Alberta Camusa, "Z zimną krwią" Trumana Capote’a, "Rozmowy z katem" Mieczysława Moczarskiego, "Skazani na Shawshank" Stephena Kinga. Także nurt „obozowy” (Tadeusz Borowski, Aleksander Sołżenicyn i inni). Zwolennicy i przeciwnicy kary śmierci spierają się o jej zasadność. A literatura to dokumentuje, utrwala, uwiecznia…
piątek, 25 lutego 2022
Książki (nie)zapomniane – Ostatni dzień
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz