piątek, 26 sierpnia 2016

Przedimki, zaimki, poimki, czyli (werbalna) widokówka z Budapesztu

Niedawno jeden ze znajomych zwierzył się, iż będąc na Węgrzech, czuł się jak w innej rzeczywistości. Urzekły go – jak każdego, kto tam był – cuda krajobrazu, ale przeraził… język. Absolutnie niczego nie rozumiał ani nie potrafił powiedzieć w języku naszych bratanków.
Źródło
Miałam ten sam problem, gdy na początku lat 90. ubiegłego wieku wysiadłam w Budapeszcie. Piękne, rozległe miasto, uśmiechnięci ludzie. Niebawem przyszła ochota, by się rozgrzać (był grudzień!). Do stolika podeszła kobieta wielce rozłożystych kształtów. Z nosem zatopionym w Rozmówkach wymamrotałam, że chcę herbatę. I otrzymałam. Oczywiście, mleko. Bo herbata – to tea, a mleko – tej. Drobna pomyłka. Ale okazało się, że nie jest tak źle. Kilka „międzynarodowych” wyrazów tu funkcjonuje. Na przykład bank. Także autóbusz i taxi. A skoro już o pojazdach mowa, to może jeszcze trzy słówka z tego kręgu tematycznego? „Rozległe” rzeczowniki: autóbuszmegállo – to przystanek autobusowy, autóbusz-pályaudvar – dworzec autobusowy, a fizetö parkolö – parking płatny.

„Łatwych” wyrazów ciąg dalszy! Kemping, camping; hotel (są jeszcze dwa inne terminy); motel; bár. Nie cieszmy się nadmiernie. W tym ostatnim możemy na przykład zamówić: zónaételek (zapiekanki), hortobágyi palacsinta (naleśnik z mięsem), rántott esirke (kurczak panierowany), pacalpörkölt (flaki po węgiersku), piritott borjúszeletek magyarosan (sznycle cielęce po węgiersku), a także desszert czy tészta (deser i ciasto). Wśród ostatniego asortymentu – na przykład: piskóta (ciasto biszkoptowe), felfújt tészta (francuskie), almás lepény (z jabłkami), torta (tłumaczyć nie trzeba, prawda?), habcsók (bezy)… Może już wystarczy słodkości…

Wracamy do hotelu. Dość mamy wrażeń na pierwszy dzień. Już przecież éjszaka (noc). Jeszcze tylko zuhany (prysznic) – i do ágy (łóżko)!

Jeśli (z nadmiaru przeżyć) nie będziemy mogli spać, warto poczytać gramatykę języka węgierskiego. Ma interesujące części mowy, np. nie tylko  zaimki, ale też przedimki i poimki.

Ale dlaczego o tym wszystkim piszemy?! 20 sierpnia Węgrzy obchodzili swoje święto narodoweDzień Świętego Stefana, w którym wspominają założenie państwa i przyjęcie chrześcijaństwa. Rozpoczynają je zawsze w bazylice poświęconej temu świętemu (Budapeszt), a następnie odbywają się oficjalne uroczystości na Placu Lajosa Kossutha, bohatera narodowego, a po nich następują okolicznościowe parady i koncerty. Wieczorem niebo rozświetlają sztuczne ognie.

Aha, zaczynając ten tekst, nie przywitałam się pięknym Jó napot (kivánok), czyli dzień dobry, które ma swe warianty, np. Jó reggelt kivánok (z rana), kezét csókolom! (do kobiet – odpowiednik polskiego całuję rączki!). Jednak w tym miejscu wypada raczej powiedzieć: viszlát albo viszontlátásra, czyli do widzenia!

Źródło

Można zobaczyć:
Engelmayer, Akos, Wójcik Alina, Mini rozmówki węgierskie, wyd. 2, Warszawa 1987. ISBN  83-214-0367-0. (Sygnatura: AV 123391).
Engelmayer, Akos, Wójcik Alina, Mini rozmówki węgierskie, Warszawa 1984. ISBN  83-215-0367-0. (Sygnatura: 108422).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz