22 czerwca 2016 r. Sejm RP podjął Uchwałę o ustanowieniu roku 2017 między innymi rokiem Adama Chmielowskiego – Brata Alberta oraz bł. Honorata Koźmińskiego. Obecnie przypada 130. rocznica przywdziania habitu przez Adama Chmielowskiego, a rok temu obchodzono 100. rocznicę śmierci bł. Honorata Koźmińskiego. W przypadku tej drugiej postaci wyakcentowano konieczność upowszechnienia informacji o życiu i działalności zakonnika, które nadal pozostają znane raczej węższemu gronu Polaków. Prezentujemy – jak to niedawno uczyniłyśmy w przypadku trzech innych Patronów roku – ich sylwetki, ciekawostki, niektóre mniej dotąd czytane materiały z naszych zbiorów. Można je wykorzystać przygotowując własne opracowania rocznicowe.
Źródło |
Kaczmarzyk Magdalena, Błogosławiony Albert Adam Chmielowski, w: Bar Joachim Roman (red.), Polscy święci, [t.] 5, Warszawa 1985, s. 249-306
Życie jego obfitowało w przeciwieństwa i niespodzianki. (…) Na to życie złożyła się i wojaczka w tragicznym powstaniu styczniowym, i malarska twórczość artystyczna, i nieudana próba włączenia się do zakonu jezuitów, i w końcu całkowite i konsekwentne wyrzeczenie się dóbr doczesnych po to, aby być sługą najuboższych ludzi. (…) Interesowano się Bratem Albertem i pisano o nim już za jego życia, usiłowano rozgryźć tajemnicę jego niezwykłej drogi, (…) ale dzisiaj w jego historii mamy bardzo wiele niewiadomych, dużo białych plam w atlasie jego wędrówki przez świat.
Etapy tej wędrówki, dylematy i poszukiwania, manowce oraz drogi proste – wszystko, co o nim wiadomo, zostało opisane w pięknym stylistycznie tekście. W nim także znajdziemy bardzo interesująco nakreślony portret duchowy świętego, np. niezwykłą cierpliwość, pokorę czy skłonność do tworzenia humorystycznych wierszyków. I jeszcze dwie ciekawostki. Do młodego człowieka, który chciał mu odstąpić swe siedzące miejsce w zatłoczonym pociągu, powiedział, że nie skorzysta, a odmowę uzasadnił następująco: „ja jestem mocniejszy od pana, bo mam żelazną nogę”. Zaś Jackowi Malczewskiemu, który chciał zostać albertynem, powiedział: „Nie przyjmę cię, bo jesteś taki esteta, że chcesz pewno w trumnie ładnie wyglądać w kapturze”.
Wybór pism bł. Brata Alberta, w: Bar Joachim Roman (red.), Polscy święci, [t.] 5, Warszawa 1985, s. 307-362
W obszernym wyborze zamieszczono m.in. pisma: O istocie sztuki, notatniki rekolekcyjne, pisma związane z działalnością zakonów męskiego i żeńskiego albertynów i albertynek, listy do malarzy, artystów (np. Heleny Modrzejewskiej), krewnych.
Życie jego obfitowało w przeciwieństwa i niespodzianki. (…) Na to życie złożyła się i wojaczka w tragicznym powstaniu styczniowym, i malarska twórczość artystyczna, i nieudana próba włączenia się do zakonu jezuitów, i w końcu całkowite i konsekwentne wyrzeczenie się dóbr doczesnych po to, aby być sługą najuboższych ludzi. (…) Interesowano się Bratem Albertem i pisano o nim już za jego życia, usiłowano rozgryźć tajemnicę jego niezwykłej drogi, (…) ale dzisiaj w jego historii mamy bardzo wiele niewiadomych, dużo białych plam w atlasie jego wędrówki przez świat.
Etapy tej wędrówki, dylematy i poszukiwania, manowce oraz drogi proste – wszystko, co o nim wiadomo, zostało opisane w pięknym stylistycznie tekście. W nim także znajdziemy bardzo interesująco nakreślony portret duchowy świętego, np. niezwykłą cierpliwość, pokorę czy skłonność do tworzenia humorystycznych wierszyków. I jeszcze dwie ciekawostki. Do młodego człowieka, który chciał mu odstąpić swe siedzące miejsce w zatłoczonym pociągu, powiedział, że nie skorzysta, a odmowę uzasadnił następująco: „ja jestem mocniejszy od pana, bo mam żelazną nogę”. Zaś Jackowi Malczewskiemu, który chciał zostać albertynem, powiedział: „Nie przyjmę cię, bo jesteś taki esteta, że chcesz pewno w trumnie ładnie wyglądać w kapturze”.
Wybór pism bł. Brata Alberta, w: Bar Joachim Roman (red.), Polscy święci, [t.] 5, Warszawa 1985, s. 307-362
W obszernym wyborze zamieszczono m.in. pisma: O istocie sztuki, notatniki rekolekcyjne, pisma związane z działalnością zakonów męskiego i żeńskiego albertynów i albertynek, listy do malarzy, artystów (np. Heleny Modrzejewskiej), krewnych.
Źródło |
Ryn Zdzisław, Brat Albert Chmielowski. Refleksje psychiatryczne, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny” 1987, z. 4, s. 537-557
Okres choroby – ten ważny rozdział w życiu Chmielowskiego – jest w sumie mało poznany i krążą wokół niego rozbieżne opinie i poglądy (…). Kryzys psychiczny, jakiemu uległ na przełomie 1881/1882 r., zbiegł się z kulminacyjnym momentem w życiu Adama Chmielowskiego. Zasadne jest więc pytanie, czy był on skutkiem, czy też przyczyną, a może tylko przypadkowym epizodem jego przemiany duchowej.
Zdecydowanie jeden z najlepszych artykułów o Bracie Albercie. Portret Chmielowskiego napisany przez lekarza, wybitnego specjalistę w dziedzinie psychiatrii. Próba odnalezienia w tej biografii źródeł kryzysu, który przeżył i skutecznie przezwyciężył. Wśród czynników analizuje, są np. śmierć obojga rodziców w młodym wieku, brak zdrowia (od dzieciństwa), utrata nogi w 18 roku życia (amputacja odbyła się bez znieczulenia!). W tym kontekście okazuje się, że Adam był prawdziwym gigantem ducha. Niezwykle cenne są opinie osób znających przyszłego świętego. O jego niezwykłej, magnetycznej osobowości, wybitnej urodzie i sile ducha (pomimo kalectwa jeździł na łyżwach!), wielkim szacunku do kobiet. I o chlebie, który był dla niego metaforą dobroci. Dlatego często darował go w prezencie przyjaciołom, lekarzowi, także kardynałowi. I biedakom.
Bałus Wojciech, Wokół "Ecce Homo" Adam Chmielowskiego, „Znak” 1996, nr 3, s. 181-194
Ks. Michalski zanotował słowa, jakie wypowiedział do niego metropolita Szeptycki: „Niech ksiądz patrzy, zawołał z uniesieniem (…). To przecież nowy, genialny sposób przedstawienia Serca Pana Jezusa. Picasso czasem zniekształcał jakieś szczegóły w budowie anatomicznej człowieka, kiedy chciał wydobyć na wierzch niedostępny dla innych szczegół duszy. Brat Albert zdeformował trochę ramię Jezusa, lecz co z tego wyniknęło? (…) Czerwona chlamida opada z ramion tak, że zarysowuje na ubiczowanej piersi Chrystusa olbrzymie serce. Cały Chrystus zamienia się w serce.
Malarstwo religijne w poglądach i twórczości Chmielowskiego. Analiza artystyczna jego najsławniejszego, chociaż niedokończonego obrazu, czyli „tajemnice” Ecce Homo.
Okres choroby – ten ważny rozdział w życiu Chmielowskiego – jest w sumie mało poznany i krążą wokół niego rozbieżne opinie i poglądy (…). Kryzys psychiczny, jakiemu uległ na przełomie 1881/1882 r., zbiegł się z kulminacyjnym momentem w życiu Adama Chmielowskiego. Zasadne jest więc pytanie, czy był on skutkiem, czy też przyczyną, a może tylko przypadkowym epizodem jego przemiany duchowej.
Zdecydowanie jeden z najlepszych artykułów o Bracie Albercie. Portret Chmielowskiego napisany przez lekarza, wybitnego specjalistę w dziedzinie psychiatrii. Próba odnalezienia w tej biografii źródeł kryzysu, który przeżył i skutecznie przezwyciężył. Wśród czynników analizuje, są np. śmierć obojga rodziców w młodym wieku, brak zdrowia (od dzieciństwa), utrata nogi w 18 roku życia (amputacja odbyła się bez znieczulenia!). W tym kontekście okazuje się, że Adam był prawdziwym gigantem ducha. Niezwykle cenne są opinie osób znających przyszłego świętego. O jego niezwykłej, magnetycznej osobowości, wybitnej urodzie i sile ducha (pomimo kalectwa jeździł na łyżwach!), wielkim szacunku do kobiet. I o chlebie, który był dla niego metaforą dobroci. Dlatego często darował go w prezencie przyjaciołom, lekarzowi, także kardynałowi. I biedakom.
Bałus Wojciech, Wokół "Ecce Homo" Adam Chmielowskiego, „Znak” 1996, nr 3, s. 181-194
Ks. Michalski zanotował słowa, jakie wypowiedział do niego metropolita Szeptycki: „Niech ksiądz patrzy, zawołał z uniesieniem (…). To przecież nowy, genialny sposób przedstawienia Serca Pana Jezusa. Picasso czasem zniekształcał jakieś szczegóły w budowie anatomicznej człowieka, kiedy chciał wydobyć na wierzch niedostępny dla innych szczegół duszy. Brat Albert zdeformował trochę ramię Jezusa, lecz co z tego wyniknęło? (…) Czerwona chlamida opada z ramion tak, że zarysowuje na ubiczowanej piersi Chrystusa olbrzymie serce. Cały Chrystus zamienia się w serce.
Malarstwo religijne w poglądach i twórczości Chmielowskiego. Analiza artystyczna jego najsławniejszego, chociaż niedokończonego obrazu, czyli „tajemnice” Ecce Homo.
Źródło |
Przybylska Agata, Portret malarza, „Ruch Literacki” 1999, z. 2, s. 199-212
Brat naszego Boga (…), najbardziej sceniczny z dramatów Karola Wojtyły, przedstawia Chmielowskiego w przełomowym momencie życia. Sztuka pokazuje przebieg zmagań bohatera i ostateczny efekt jego wyborów, jest próbą uchwycenia wewnętrznej dynamiki osoby uwikłanej w konkretne warunki historyczne.
Interpretacja utworu literackiego, będącego świadectwem fascynacji Karola Wojtyły osobą zakonnika. Zaprezentowany w nim niekonwencjonalny sposób malowania, jako nośnik wewnętrznych napięć, będących udziałem tak bohatera, jak twórcy dramatu.
Teusz Leszek, Dać się kształtować miłości. "Brat naszego Boga" Karola Wojtyły, „Akcent” 1998, nr 3, s. 235-243
Karol Wojtyła zawarł w Bracie naszego Boga zasadnicze tezy swojego antropologiczno-etycznego światopoglądu, których szczegółowym rozpracowaniem zajął się kilka lat później w pracach filozoficznych.
Przypadek to nierzadki, gdy artystyczna intuicja pojawia się wcześniej niż naukowa refleksja. Prawdy uchwycone w twórczym natchnieniu z czasem zostają ujęte w języku nauki. Wojtyła-artysta wyprzedza Wojtyłę-myśliciela. Także w dramacie poświęconym Bratu Albertowi.
Brat naszego Boga (…), najbardziej sceniczny z dramatów Karola Wojtyły, przedstawia Chmielowskiego w przełomowym momencie życia. Sztuka pokazuje przebieg zmagań bohatera i ostateczny efekt jego wyborów, jest próbą uchwycenia wewnętrznej dynamiki osoby uwikłanej w konkretne warunki historyczne.
Interpretacja utworu literackiego, będącego świadectwem fascynacji Karola Wojtyły osobą zakonnika. Zaprezentowany w nim niekonwencjonalny sposób malowania, jako nośnik wewnętrznych napięć, będących udziałem tak bohatera, jak twórcy dramatu.
Teusz Leszek, Dać się kształtować miłości. "Brat naszego Boga" Karola Wojtyły, „Akcent” 1998, nr 3, s. 235-243
Karol Wojtyła zawarł w Bracie naszego Boga zasadnicze tezy swojego antropologiczno-etycznego światopoglądu, których szczegółowym rozpracowaniem zajął się kilka lat później w pracach filozoficznych.
Przypadek to nierzadki, gdy artystyczna intuicja pojawia się wcześniej niż naukowa refleksja. Prawdy uchwycone w twórczym natchnieniu z czasem zostają ujęte w języku nauki. Wojtyła-artysta wyprzedza Wojtyłę-myśliciela. Także w dramacie poświęconym Bratu Albertowi.
Źródło |
Okoń Jan, Wokół genezy sztuki o Bracie Albercie, „Zeszyty Naukowe Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” 1991, nr 1/2, s. 147-157
Zaistniał dialektyczny związek pomiędzy autorem i bohaterem: Brat Albert – przedmiot opisu – stał się wzorem życiowym dla Wojtyły. Sam też Wojtyła jednak, jako nie tylko autor, lecz i naśladowca, stawać się zaczął modelem dla bohatera. Związek ów jest szczególnie wyrazisty właśnie w wersji brulionowej, tak drogiej sercu Autora, że zachowanej (jako jedyna) w jego papierach.
Brat naszego Boga jako utwór centralny w dorobku Wojtyły. Wielopłaszczyznowość jego tematyki (przemiana duchowa bohatera, wątek społeczny) oraz kształtu artystycznego (idee teatru rapsodycznego). Jednak najbardziej interesujące są – jak się wydaje – uwagi dotyczące „pokrewieństwa duchowego” i „związków” autora dramatu z głównym bohaterem.
Kaczmarzyk Magdalena, Kalendarium życia bł. Alberta, s. 98-108. Kaczmarzyk Magdalena, Nabożeństwa dziękczynne za beatyfikację bł. Alberta Chmielowskiego, s. 109-125. Szpak Regina Damiana, Modlitwa w duchowości Brata Alberta Chmielowskiego, s. 126-184. Pniaczek Alberta, Brat Albert prekursorem soborowej postawy chrześcijańskiej, s. 185-211, w: Bejze Bohdan (red.), Chrześcijanie, t. 15, Warszawa 1985
Bardzo wnikliwe, źródłowe opracowania. Efekt iście benedyktyńskiej (nie…, albertyńskiej!) pracy.
Zaistniał dialektyczny związek pomiędzy autorem i bohaterem: Brat Albert – przedmiot opisu – stał się wzorem życiowym dla Wojtyły. Sam też Wojtyła jednak, jako nie tylko autor, lecz i naśladowca, stawać się zaczął modelem dla bohatera. Związek ów jest szczególnie wyrazisty właśnie w wersji brulionowej, tak drogiej sercu Autora, że zachowanej (jako jedyna) w jego papierach.
Brat naszego Boga jako utwór centralny w dorobku Wojtyły. Wielopłaszczyznowość jego tematyki (przemiana duchowa bohatera, wątek społeczny) oraz kształtu artystycznego (idee teatru rapsodycznego). Jednak najbardziej interesujące są – jak się wydaje – uwagi dotyczące „pokrewieństwa duchowego” i „związków” autora dramatu z głównym bohaterem.
Kaczmarzyk Magdalena, Kalendarium życia bł. Alberta, s. 98-108. Kaczmarzyk Magdalena, Nabożeństwa dziękczynne za beatyfikację bł. Alberta Chmielowskiego, s. 109-125. Szpak Regina Damiana, Modlitwa w duchowości Brata Alberta Chmielowskiego, s. 126-184. Pniaczek Alberta, Brat Albert prekursorem soborowej postawy chrześcijańskiej, s. 185-211, w: Bejze Bohdan (red.), Chrześcijanie, t. 15, Warszawa 1985
Bardzo wnikliwe, źródłowe opracowania. Efekt iście benedyktyńskiej (nie…, albertyńskiej!) pracy.
Źródło |
Jabłońska-Deptuła Ewa, Sługa Boży Honorat Koźmiński, w: Bar Joachim Roman (red.), Polscy święci, [t.] 10, Warszawa 1987, s. 82-155
W czasie pierwszej zawieruchy wojennej, w 1916 roku, zmarł w klasztorze kapucyńskim, w małym, zapadłym miasteczku – Nowym Mieście nad Pilicą, zakonnik, starzec blisko dziewięćdziesięcioletni. Fakt ten wydaje się banalny, tak banalny, że niewart wspomnienia. A jednak… jednak – w tej postaci jest tak fascynująca wielkość, rozmach i siła.
Obszerna rozprawa napisana jeszcze przed beatyfikacją Koźmińskiego. Rzetelne, dokładne omówienie jego biografii i działalności. Dopełnienie stanowi dość obszerna bibliografia. A dla lubiących pomedytować – ostatnie wskazanie błogosławionego skierowane do zakonnic, które można by zapewne odnieść również do innych środowisk: W rzeczach koniecznych jedność, w wątpliwych swoboda, we wszystkich miłość.
Pulcyn Tadeusz, Świetny pomysł, „Świat Problemów” 2007, nr 8, s. 11-14
16 października 1988 roku Plac św. Piotra obrósł kępami polskich mnichów w brązowych habitach. Podskubując starannie wystrzyżone brody, chłonęli – byłem wśród nich – atmosferę wyniesienia na ołtarze ich współbrata kapucyna – Honorata Wacława Koźmińskiego.
Dorobek błogosławionego na polu propagowania trzeźwości. Wśród interesujących projektów znajdowały się np. publikacje, przykład własnego życia (wzorcowe gospodarstwa zakonników), nawet… chrześcijańskie gospody i herbaciarnie. Tych ostatnich powstawało naprawdę sporo. Można w nich było zjeść smaczny żurek czy kapuśniak, wypić soki warzywne i owocowe, ale także kupić dewocjonalia i popularne hagiografie. Niektóre pełniły funkcję zajazdów, oferując noclegi. Walkę z nimi podjęli zaborcy (pod zarzutem prowadzenia w nich tajnego nauczania). Ale jedna placówka przetrwała… aż do 1984 roku.
Jabłońska-Deptuła Ewa, Boży "organicznik", „Znak” 1996 nr 2 s. 51-64
Ten człowiek „trwania i budowy” pozostaje – mimo wyniesienia na ołtarze – niedoceniony we własnym społeczeństwie.
Honorat Koźmiński jako pozytywista. Jego biografia i imponujące dzieła, chociaż realizowane nader skromnymi środkami. Charakterystyka założonych przezeń zgromadzeń: pomocowo-ekspiacyjnych (zajmujących się chorymi oraz działalnością katechetyczną), oświatowych (kształtujących inteligencję katolicką przełomu wieków), pracujących dla wsi i na wsi oraz pracujących dla miasta. W tej ostatniej grupie można wymienić: siostry fabryczne, sługi Jezusa (zytki), podejmujące walkę z wielkomiejskim kobiecym marginesem społecznym oraz te, które propagowały rzemiosło kobiece i męskie.
W czasie pierwszej zawieruchy wojennej, w 1916 roku, zmarł w klasztorze kapucyńskim, w małym, zapadłym miasteczku – Nowym Mieście nad Pilicą, zakonnik, starzec blisko dziewięćdziesięcioletni. Fakt ten wydaje się banalny, tak banalny, że niewart wspomnienia. A jednak… jednak – w tej postaci jest tak fascynująca wielkość, rozmach i siła.
Obszerna rozprawa napisana jeszcze przed beatyfikacją Koźmińskiego. Rzetelne, dokładne omówienie jego biografii i działalności. Dopełnienie stanowi dość obszerna bibliografia. A dla lubiących pomedytować – ostatnie wskazanie błogosławionego skierowane do zakonnic, które można by zapewne odnieść również do innych środowisk: W rzeczach koniecznych jedność, w wątpliwych swoboda, we wszystkich miłość.
Pulcyn Tadeusz, Świetny pomysł, „Świat Problemów” 2007, nr 8, s. 11-14
16 października 1988 roku Plac św. Piotra obrósł kępami polskich mnichów w brązowych habitach. Podskubując starannie wystrzyżone brody, chłonęli – byłem wśród nich – atmosferę wyniesienia na ołtarze ich współbrata kapucyna – Honorata Wacława Koźmińskiego.
Dorobek błogosławionego na polu propagowania trzeźwości. Wśród interesujących projektów znajdowały się np. publikacje, przykład własnego życia (wzorcowe gospodarstwa zakonników), nawet… chrześcijańskie gospody i herbaciarnie. Tych ostatnich powstawało naprawdę sporo. Można w nich było zjeść smaczny żurek czy kapuśniak, wypić soki warzywne i owocowe, ale także kupić dewocjonalia i popularne hagiografie. Niektóre pełniły funkcję zajazdów, oferując noclegi. Walkę z nimi podjęli zaborcy (pod zarzutem prowadzenia w nich tajnego nauczania). Ale jedna placówka przetrwała… aż do 1984 roku.
Jabłońska-Deptuła Ewa, Boży "organicznik", „Znak” 1996 nr 2 s. 51-64
Ten człowiek „trwania i budowy” pozostaje – mimo wyniesienia na ołtarze – niedoceniony we własnym społeczeństwie.
Honorat Koźmiński jako pozytywista. Jego biografia i imponujące dzieła, chociaż realizowane nader skromnymi środkami. Charakterystyka założonych przezeń zgromadzeń: pomocowo-ekspiacyjnych (zajmujących się chorymi oraz działalnością katechetyczną), oświatowych (kształtujących inteligencję katolicką przełomu wieków), pracujących dla wsi i na wsi oraz pracujących dla miasta. W tej ostatniej grupie można wymienić: siostry fabryczne, sługi Jezusa (zytki), podejmujące walkę z wielkomiejskim kobiecym marginesem społecznym oraz te, które propagowały rzemiosło kobiece i męskie.
Źródło |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz