Gierlotka Stefan, Koń jak górnik, „Śląsk” 2016, nr 12, s. 66
W górnictwie węglowym Górnego Śląska ostatni koń zatrudniony był w katowickiej kopalni „Wieczorek”, gdzie zakończył ostatnią szychtę w 1960 roku. (…) Ostatni pracujący w Polsce pod ziemią koń, wyjechał z dołu kopalni soli w Wieliczce wiosną 2002 roku. Używany był do transportu przez firmę wykonywującą zabezpieczenie obudowy starych wyrobisk. Był to 16-letni koń, który przepracował na dole 13 lat. Po wydaniu konia na powierzchnię przeżył tylko dwa tygodnie.
W śląskich kopalniach konie po raz pierwszy „zatrudniono” w 1803 roku. Koń w kopalni mógł ciągnąć 12-15 wozów z prędkością 70-90 metrów na minutę. Pod koniec lat 20. minionego wieku na Górnym Śląsku pracowało w tym resorcie 741 koni. Posiadały na podszybiu swoje stajnie, wodę zwożono im w cysternach, a górnicy traktowali je z szacunkiem. Odpoczywały w takim samym wymiarze czasowym jak ludzie. Ich średni dobowy czas pracy wynosił 8 godzin. Wiele innych ciekawostek, np. na temat ewidencji czasu pracy zwierząt i wolnej niedzieli dla nich – w artykule.
W górnictwie węglowym Górnego Śląska ostatni koń zatrudniony był w katowickiej kopalni „Wieczorek”, gdzie zakończył ostatnią szychtę w 1960 roku. (…) Ostatni pracujący w Polsce pod ziemią koń, wyjechał z dołu kopalni soli w Wieliczce wiosną 2002 roku. Używany był do transportu przez firmę wykonywującą zabezpieczenie obudowy starych wyrobisk. Był to 16-letni koń, który przepracował na dole 13 lat. Po wydaniu konia na powierzchnię przeżył tylko dwa tygodnie.
W śląskich kopalniach konie po raz pierwszy „zatrudniono” w 1803 roku. Koń w kopalni mógł ciągnąć 12-15 wozów z prędkością 70-90 metrów na minutę. Pod koniec lat 20. minionego wieku na Górnym Śląsku pracowało w tym resorcie 741 koni. Posiadały na podszybiu swoje stajnie, wodę zwożono im w cysternach, a górnicy traktowali je z szacunkiem. Odpoczywały w takim samym wymiarze czasowym jak ludzie. Ich średni dobowy czas pracy wynosił 8 godzin. Wiele innych ciekawostek, np. na temat ewidencji czasu pracy zwierząt i wolnej niedzieli dla nich – w artykule.
d'Huy Julien, Ewolucja mitu, „Świat Nauki” 2017, nr 1, s. 52-59
Badacze folkloru, antropologowie, etnografowie i językoznawcy od dawna zastanawiali się, dlaczego złożone opowieści mityczne pojawiające się u ludów żyjących na różnych kontynentach i w różnych czasach są nieraz tak bardzo do siebie podobne.
Analiza filogenetyczna – nowe narzędzie mitologii porównawczej - polegające na porównywaniu kolejnych wersji mitycznych opowieści i łączeniu ich w drzewa rodowe. Jej zastosowanie dla zobrazowania czasowej ewolucji mitów. Ponadto: fascynujące zestawienia mitów greckich i opowieści z Ameryki czy Afryki. Rozważania nad korzeniami protomitów.
Badacze folkloru, antropologowie, etnografowie i językoznawcy od dawna zastanawiali się, dlaczego złożone opowieści mityczne pojawiające się u ludów żyjących na różnych kontynentach i w różnych czasach są nieraz tak bardzo do siebie podobne.
Analiza filogenetyczna – nowe narzędzie mitologii porównawczej - polegające na porównywaniu kolejnych wersji mitycznych opowieści i łączeniu ich w drzewa rodowe. Jej zastosowanie dla zobrazowania czasowej ewolucji mitów. Ponadto: fascynujące zestawienia mitów greckich i opowieści z Ameryki czy Afryki. Rozważania nad korzeniami protomitów.
Ostrowski Wojciech, Święty Graal - legenda wciąż żywa, „Mówią Wieki” 2017, nr 2, s. 45-47
Samo pochodzenie słowa „graal” jest nieznane. Niektórzy wywodzą je od starofrancuskiego graal lub greal albo katalońskiego gresal. Te słowa oznaczają drewniany lub metalowy kubek. Inni twierdzą, że graal pochodzi od łacińskiego gradalis (…), czyli naczynia do mieszania wody z winem, lub od gradus – kroki lub kolejność (w tym przypadku chodzi o kolejność podawania dań podczas posiłku). Ale istnieje jeszcze jedna wersja, mówiąca o błędzie w zapisie. Starofrancuskie san gréal – Święty Graal – ma być zniekształconą wersją sang réal – święta krew.
Najstarsza wzmianka o nim pochodzi z powieści Percewal z Walii czyli opowieść o Graalu Chretiena de Troyes (ok. 1182 r.). Więcej szczegółów znajdujemy u Roberta de Boron, który przedstawił historię o krwi Chrystusa zebranej przez Józefa z Arymatei do kielicha użytego podczas Ostatniej Wieczerzy. Jeszcze inną wizję prezentuje Wolfram von Eschenbach w Parsifalu. Jednak wszystkie warianty świadczą o tym, że historia o Świętym Graalu była w średniowiecznej Europie powszechnie znana. Inspiruje (nie tylko pisarzy) przez setki lat. W jaki sposób? O tym przeczytamy w artykule.
Samo pochodzenie słowa „graal” jest nieznane. Niektórzy wywodzą je od starofrancuskiego graal lub greal albo katalońskiego gresal. Te słowa oznaczają drewniany lub metalowy kubek. Inni twierdzą, że graal pochodzi od łacińskiego gradalis (…), czyli naczynia do mieszania wody z winem, lub od gradus – kroki lub kolejność (w tym przypadku chodzi o kolejność podawania dań podczas posiłku). Ale istnieje jeszcze jedna wersja, mówiąca o błędzie w zapisie. Starofrancuskie san gréal – Święty Graal – ma być zniekształconą wersją sang réal – święta krew.
Najstarsza wzmianka o nim pochodzi z powieści Percewal z Walii czyli opowieść o Graalu Chretiena de Troyes (ok. 1182 r.). Więcej szczegółów znajdujemy u Roberta de Boron, który przedstawił historię o krwi Chrystusa zebranej przez Józefa z Arymatei do kielicha użytego podczas Ostatniej Wieczerzy. Jeszcze inną wizję prezentuje Wolfram von Eschenbach w Parsifalu. Jednak wszystkie warianty świadczą o tym, że historia o Świętym Graalu była w średniowiecznej Europie powszechnie znana. Inspiruje (nie tylko pisarzy) przez setki lat. W jaki sposób? O tym przeczytamy w artykule.
Karcz Anna, Najsłynniejsze polskie meteoryty, „Geografia w Szkole” 2017, nr 1, s. 30-34
W nocy z 11 na 12 marca 1935 r. (z poniedziałku na wtorek) spadł na południe od Łowicza deszcz meteorytów. Dróżnik kolejowy w Lipcach, po przejściu pociągu o godz. 0:50, spojrzał na północny zachód i ujrzał dość wysoko nad horyzontem szybko powiększającą się, czerwoną kulę pędzącą ku wschodowi. Po chwili nastąpił jej wybuch i oślepiające białe światło rozjaśniło okolicę. Po kilkunastu sekundach zgasło i rozległ się huk podobny do wystrzału armatniego, który przeszedł w dudnienie zakończone trzema detonacjami.
Scenariusz lekcji, który w swej przeważającej części zawiera obszerne relacje naocznych świadków upadku meteorytów w Pułtusku, Białymstoku, Baszkówce, Łowiczu i Morasku. Nie zrażajmy się faktem, że to materiał dla uczniów, ale zajrzyjmy do przytoczonych artykułów z dawnych gazet. Są fascynujące!
W nocy z 11 na 12 marca 1935 r. (z poniedziałku na wtorek) spadł na południe od Łowicza deszcz meteorytów. Dróżnik kolejowy w Lipcach, po przejściu pociągu o godz. 0:50, spojrzał na północny zachód i ujrzał dość wysoko nad horyzontem szybko powiększającą się, czerwoną kulę pędzącą ku wschodowi. Po chwili nastąpił jej wybuch i oślepiające białe światło rozjaśniło okolicę. Po kilkunastu sekundach zgasło i rozległ się huk podobny do wystrzału armatniego, który przeszedł w dudnienie zakończone trzema detonacjami.
Scenariusz lekcji, który w swej przeważającej części zawiera obszerne relacje naocznych świadków upadku meteorytów w Pułtusku, Białymstoku, Baszkówce, Łowiczu i Morasku. Nie zrażajmy się faktem, że to materiał dla uczniów, ale zajrzyjmy do przytoczonych artykułów z dawnych gazet. Są fascynujące!
Kulesza Marek, Scenarzyści i muzealnicy, „Kino” 2017, nr 2, s. 60-62
Prawie każdy wie, że Amerykańska Akademia Filmowa z wielką pompą przyznaje Oscary. Rzadko zaś pamiętamy o mniej galowej, codziennej pracy tej instytucji.
Początek cyklu poświęconego historii Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (bo tak brzmi jej pełna nazwa). Kto kocha kino, zapewne zainteresuje się tym opracowaniem.
Prawie każdy wie, że Amerykańska Akademia Filmowa z wielką pompą przyznaje Oscary. Rzadko zaś pamiętamy o mniej galowej, codziennej pracy tej instytucji.
Początek cyklu poświęconego historii Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (bo tak brzmi jej pełna nazwa). Kto kocha kino, zapewne zainteresuje się tym opracowaniem.
Rauch Judith, Stres w wielkim mieście, tł. Magdalena Florek, „Charaktery” 2017, nr 1, s. 66-70
Hałas, korki, ścisk w metrze czy autobusie, ciągły pośpiech – to źródła wielkiego stresu. Taka jest jednak miejska codzienność. Jak się zabezpieczyć przed jej negatywnym wpływem?
Ponad połowa ludności świata mieszka w miastach. Ponoć do 2050 roku będą to aż dwie trzecie. Naukowcy dostrzegli, że miejskie życie negatywnie wpływa na ludzki mózg. Im większe miejsce zamieszkania, tym większy odsetek chorych psychicznie i zapadających na depresję. Jak zatem żyć w aglomeracjach?
Hałas, korki, ścisk w metrze czy autobusie, ciągły pośpiech – to źródła wielkiego stresu. Taka jest jednak miejska codzienność. Jak się zabezpieczyć przed jej negatywnym wpływem?
Ponad połowa ludności świata mieszka w miastach. Ponoć do 2050 roku będą to aż dwie trzecie. Naukowcy dostrzegli, że miejskie życie negatywnie wpływa na ludzki mózg. Im większe miejsce zamieszkania, tym większy odsetek chorych psychicznie i zapadających na depresję. Jak zatem żyć w aglomeracjach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz