W literaturze przedstawiano lokale różnego typu: jadłodajnie, winiarnie (np. Lalka Bolesława Prusa), herbaciarnie (wielkie marzenie jednej z bohaterek Po pogrzebie Agathy Christie). Dziś pora na kawiarnie. Okazją niech będzie Międzynarodowy Dzień Kawy (29 września). O samej kawie pisałyśmy TUTAJ, o przedwojennych śląskich kawiarniach TUTAJ. Dzisiaj przypomnimy kilka literackich ujęć lokali.
W krajobrazach miast w dużej liczbie pojawiły się w XVIII stuleciu. W literaturze Zachodu interesująco sportretował je Monteskiusz (Charles Louis de Secondat Montesquieu) w Listach perskich. Powieść epistolarna prezentuje korespondencję Usbeka, przybyłego do Paryża perskiego możnowładcy, ze swym przyjacielem, Riką, oraz z kilkoma osobami z ich dalekiego kraju. Szczególnie ten drugi sporo pisze o paryskich lokalach. Na przykład w Liście CXXXII, zaczynającym się od słów:
Przed kilku miesiącami znalazłem się w pewnej kawiarni; zauważyłem tam szlachcica, dość grzecznie odzianego i zażywającego posłuchu. Mówił o przyjemności mieszkania w Paryżu; ubolewał nad położeniem, które zmusza go pleśnieć na prowincji.
Kawiarniana moda szybko dotarła do Polski. Oto fragment Opisu obyczajów za panowania Augusta III Jędrzeja Kitowicza:
Kawa od ludzi majętnych przeszła nareszcie do całego pospólstwa, podniosły się po miastach kafenhauzy: szewcy, krawcy, przekupnie, tragarze i najostatniejszy motłoch udał się do kawy.
O kawiarniach jako miejscach schadzek zakochanych paszkwilancko pisał Jan Czyż w Doniesieniu przyjacielowi, zaś Tomasz Kajetan Węgierski żartobliwie wypowiadał się o kawiarni S. Lexa na Krakowskim Przedmieściu, gdzie można było przeczytać prasę czy książkę:
Mając od zabaw czasu wolnego kawałek
Byłem u Pana Lexa w przeszły poniedziałek,
Ale nie wiesz kto on jest? oto ten jest który
Otworzył nam gabinet tu literatury,
Cały czas się przede mną i żalił i zgrzytał
Że tam każdy więcej pił aniżeli czytał.
(Do księdza Węgierskiego)
Wielki rozkwit życia kawiarnianego przyniósł okres młodopolski i międzywojenny. Tadeusz Boy-Żeleński pisał w Znasz-li ten kraj?...:
Z (…) kawiarni najruchliwszą i przez długi czas najbardziej „literacką” był Schmidt na roku Szewskiej i plantacji. Było tam nieprawdopodobnie brudno, bo właściciel, jako radny miejski, nie lękał się żadnych przepisów i inspekcji. Kiedy mu ktoś zwracał przyjacielską uwagę, że jednak warto by oddzielić kuchnię od klozetu i wprowadzić pewne elementarne ulepszenia, odpowiadał spokojnie: „Pełniej nie będzie”, pokazując gestem salę, w której w obłokach dymu istotnie była głowa przy głowie.
Na wesoło potraktował lokale Konstanty Ildefons Gałczyński w Teatrzyku Zielona Gęś - Śmierć w kawiarni.
źródło |
Kilka migawek o kawiarniach w literaturze zakończymy tam, gdzie zaczęłyśmy. W Paryżu. Ponieważ szczególnie były ważne w życiu egzystencjalistów, im też oddamy głos. Najpierw Jean-Paul Sartre i kawiarnia Mably z Mdłości (La Nausée):
Mdłości nie znajdują się we mnie: czuję je tam na ścianie, na szelkach, wszędzie wokół mnie. Łączą się z kawiarnią, to ja znajduję się w nich.
A teraz Albert Camus i Dżuma (La Peste):
Najdogodniej można poznać miasto, starając się dociec, jak się w nim pracuje, jak kocha i jak umiera. (…) Nasi współobywatele (…) Wieczorem, po wyjściu z biur, spotykają się o umówionej godzinie w kawiarniach, przechadzają po tym samym bulwarze albo siadają na swych balkonach. (…) Bez wątpienia, nic dziś bardziej naturalnego niż ludzie pracujący od rana do wieczora, którzy potem przy kartach, w kawiarni i na gadaniu tracą czas, jaki pozostał im do życia.
I Obcy (L'Étranger), opisujący widok z okna w dzień wolny od pracy:
Na ulicy zostali tylko sklepikarze i koty. (…) W małej kawiarni Pod Pierrotem, obok sklepu z tytoniem, kelner zamiatał trociny w pustej Sali. Była naprawdę niedziela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz