Październik. Definitywnie skończyły się urlopy i wakacje. Uczniowie już od miesiąca pogłębiają wiedzę. Teraz dołączyli do nich studenci. Przypomnimy letnie dni? To chyba najlepsza pora. Oto kilka wspomnień p. Basi.
Nieduża miejscowość uzdrowiskowa. W regionalnej gazetce reklamuje się dwuwierszem:
„Zdrowa kraina
ryb, miodu i wina.”
Poranek. Promyk zagląda do okna, więc trzeba wstać. Po śniadaniu udaję się do kiosku. Jest za torami. To kilkanaście minut marszu. Spoglądam w niebo, z którego już zaczyna lać się żar. Nawet miła odmiana po kilkunastu chłodnych dniach. I co widzę na błękitnym tle? Nie, nie słońce. Księżyc! Bledziutki, zupełnie przyćmiony przez Heliosa. Za chwilę zupełnie zniknie. I myślę, że można by to zjawisko wykorzystać… filozoficznie, metaforycznie. Ale może innym razem.
Docieram do kiosku, który nazywa się „Sklep wielobranżowy”. Towaru w nim mnóstwo, a obok tablica z hasłem: „ Każdego ranka masz dwie możliwości – śnić o swoich marzeniach lub wstać i je spełniać.” Postaram się stosować.
W drodze powrotnej wstępuję do sklepu spożywczego. Na bocznej ścianie kolejna tablica, a na niej spis najważniejszych produktów dostępnych danego dnia. Oto końcówka (w takiej kolejności, a obok - ceny): „skrzydełka, udka, wódka”.
Spaceruję po kurorcie. Wchodzę do kawiarenki. W drzwiach mijam się z panem w wieku senioralnym, dumnie noszącym na koszulce hasło: „Nie robię siary!”
Kawiarenka druga. Ma regionalnie, śląsko brzmiący szyld i takież produkty. Głównie lody. Nie jadam ich, bo lekarz mi przed laty zabronił, ale patrzę na oryginalne nazwy. Nie podam tłumaczeń! Oto niektóre: „blaubera, fest pistacyjo, kawa fusiato, makron na mlyku, maślonka, rabarber, rouza, szekulada, szkocko gorzoła, śmietonka, wieprzka, zmielony mandel”. Są też lody „ciasteczkowe”, „kremówka papieska” i „niezłe ciacho”!
Kontynuacja przechadzki. Ciąg ładnych, zadbanych domów jednorodzinnych. Na niektórych płotach tabliczki mrożące krew w żyłach: „Uwaga, dobry pies – gryzie!” albo „Uwaga, pies! Kto wchodzi bez zaproszenia, zostanie pożarty!” Pełna obaw zaglądam na podwórko pierwszego. I co widzę? Pod krzaczkiem siedzi malutki, bardzo spokojny kotek! Leniwie mruży oczka. Pewnie zasypia.
Niezwykła okazja! Mogę wzbogacić się o 2000 PLN! Na kilku parkowych drzewach (jak się potem okaże, również w wielu innych miejscach) wisi ogłoszenie. Zaginął pies. Tyle właśnie wynosi nagroda dla znalazcy. Niezwłocznie wyruszam na poszukiwania, ale czworonoga – mimo usilnych starań - nigdzie nie dostrzegam. Budżetu więc nie powiększam.
Mijają dni (i noce). Trzeba wracać. Pociąg jest przepełniony. Dużo w nim dzieci. W jednym z miast duża grupa wysiada i takaż wsiada. Na peronie młodzi życzą sobie: „Miłego wakacjowania!” Tak, oni mają jeszcze miesiąc wolnego przed sobą…
A teraz jest październik. I letnie wspomnienia. Aż tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz