piątek, 9 sierpnia 2024

Książki (nie)zapomniane - Chcąc umocnić pozycję rodu, doprowadził do jego ruiny

„Absalomie, Absalomie...”. Oto kolejna wielka powieść WILLIAMA FAULKNERA (1897-1962) ukazująca obraz amerykańskiego Południa przed i po zakończeniu wojny secesyjnej.

Thomas Sutpen to niejednoznaczna postać. Szkot przybyły i osiadły nad Missisipi w dość niejasnych okolicznościach. Zakupiwszy od rdzennych mieszkańców ziemię za bezcen, zatrudniając niewolników na plantacji, dorobił się pięknej posiadłości i sporej fortuny. Nietrudno było mu pozyskać serce córki miejscowego notabla, a gdy kobieta – już jako szacowna małżonka - urodziła Judith i Henry’ego, wydawało się, że pozycja rodziny w lokalnej społeczności jest ostatecznie ugruntowana. Nic bardziej błędnego.

Mijały lata. Dzieci dorosły. Pewnego dnia Henry przywiózł do domu na święta kolegę z uniwersytetu, Charlesa Bona, który zainteresował się Judith. Znowu upłynęło trochę czasu. Zakochana para zaplanowała ogłoszenie zaręczyn. Właśnie wtedy Thomas zorientował się, że narzeczony córki jest… synem jego i Eulalii, kobiety, którą niegdyś poznał pracując na plantacji w Indiach. Judith była zdruzgotana, a przyrodni bracia z trudem przyjęli do wiadomości tę rewelację. Wtedy wybuchła wojna secesyjna. Obaj zaciągnęli się do wojska. Walczyli dzielnie. Wydaje się, że pogodzili się już z myślą o swym pochodzeniu. Ale uprzedzenia rasowe - hodowane przez lata na Południu – odżyły, a w ich wyniku Charles zginął…

Potem było już tylko gorzej. W społeczeństwie sytuacja jako tako ustabilizowała się, a w rodzinie Sutpenów wszystko się waliło. Kolejne złe decyzje (także matrymonialne) głowy rodu spowodowały, że założona przezeń „dynastia” zaczęła podupadać. Zabójstwa, pożar, nieumiejętność stawienia czoła przeciwnościom, wreszcie zwykłe ludzkie pomyłki doprowadziły ją do ostatecznej ruiny. Trochę to przypomina wielki, bolesny finał "Wściekłości i wrzasku” tegoż autora.

Książka rozpoczyna się… od końca, to znaczy narrację zasadniczo prowadzi i akcję inicjuje Quentin Compson - wnuk przyjaciela zmarłego już Thomasa. Mężczyzna wraca pamięcią do przeszłości. Wspomina minione czasy w niezupełnie linearnym ciągu. W jego wypowiedź włączają się inne osoby. Narracje przeplatają się, a każda coś dodaje lub (reinterpretując) – zaciemnia. Faulkner pełnymi garściami czerpie z nowatorskich rozwiązań powieści XX wieku, wkomponowując w tekst rozbudowane zdania, elementy strumienia świadomości i inne techniki przedstawiania zdarzeń. W warstwie treściowej aluzyjnie nawiązuje do biblijnego sporu pomiędzy Absalomem i jego ojcem, Dawidem. To wielowymiarowe dzieło zawiera też inne literackie odniesienia. Wdzięczna rola przypada więc ich tropicielom. Fabuła i „forma” są tu ściśle powiązane i sugerują jeszcze jedną, „naddaną” możliwość interpretacji, czyli… iluzoryczność zuchwałej pewności w jednoznacznej ocenie człowieka. Klęski Sutpena stanowią konsekwencję jego (niedobrych) wyborów i czynów. Chcąc ustabilizować i umocnić pozycję rodu, doprowadził do jego ruiny. Ale co tak naprawdę można powiedzieć (pewnego) o człowieku, nie znając jego myśli i motywacji? Posiadłość ostatecznie trafiła w ręce tego najbardziej „niegodnego”, niezdolnego do jej zarządzania. Czyli kogo?

William Faulkner, Absalomie, Absalomie..., przeł. Zofia Kierszys, wyd. 3, Warszawa 1974 (sygn. 60662).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz