poniedziałek, 18 lipca 2016

Stanisław Pagaczewski, czyli pisarz – obieżyświat

Późne lata 70. ubiegłego wieku. Siódma czy ósma klasa szkoły podstawowej. Lekcja chemii. Siedziałam wówczas w ławce z Włodkiem, który absolutnie nie był zainteresowany kwasami nieorganicznymi, lecz trwał zatopiony w lekturze trzymanej pod ławką książki. Z tajemniczym uśmiechem na twarzy wędrował po baśniowej Krainie Deszczowców. I może prędzej niż bohaterowie powieści znalazłby uprowadzonego profesora Baltazara Gąbkę, gdyby nie zdecydowana reakcja nauczycielki, która podeszła do niego, zabrała mu książkę, podniosła wysoko i głośno zaczęła czytać jakiś zabawny fragment. W ten sposób po raz pierwszy usłyszałam o STANISŁAWIE PAGACZEWSKIM (1916-1984).

9 lipca przypadła setna rocznica jego urodzin. Przyszedł na świat w Krakowie. Temu miastu pozostał wierny aż do śmierci, która nastąpiła także w grodzie Kraka. Nie znaczy to, że stąd nigdy nie wyjeżdżał. Wręcz przeciwnie! Przecież encyklopedie najczęściej określają go jako „pisarza i podróżnika”. Jednak nie uprzedzajmy wypadków. Najpierw było dzieciństwo, spędzone w szacownym, profesorskim domu. Ojciec Stanisława, Julian, był historykiem sztuki, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Matka, nosząca rzadkie imię Adolfina (z domu Till), to córka wykładowcy prawa cywilnego na Uniwersytecie Lwowskim. Przy okazji – ciekawostka. Temat rozprawy habilitacyjnej jego ojca brzmiał: Baltazar Fontana w Krakowie. Czy ten Baltazar jakoś zainspirował późniejszego literata?

Stanisław studiował filologię polską. W czasie wojny prowadził tajne nauczanie, a po niej został przede wszystkim autorem licznych i bardzo cenionych przewodników turystycznych i dziennikarzem (w telewizji przez jakiś czas prowadził program „Piękno Polski Południowej”). Bo kochał podróże i sport: narciarstwo, wioślarstwo, kolarstwo, pływanie, wspinaczki górskie. Zwiedził 60 krajów – prawie wszystkie w Europie, także liczne afrykańskie i bliskowschodnie. Pływał statkami handlowymi, gdyż jako członkowi Pen Clubu przysługiwał mu darmowy bilet. Chętnie przebywał też w polskich górach. Znajomy powiedział o nim: „Gorce uwielbiał, Pieniny kochał, a Bieszczady były jego drugim domem”. Od 1956 roku nie pracował na etacie, ale nieregularnie. Pobierał niemałe wynagrodzenie za książki, ale to nie były stałe dochody, toteż dom utrzymywała żona, Janina (Olszowska), z zawodu aptekarka.

Dziś jednak znamy go głównie jako autora trylogii o przygodach Baltazara Gąbki, na którą składają się: Porwanie Baltazara Gąbki, Misja profesora Gąbki oraz Gąbka i latające talerze. Podobno jego córka, Anna, domagała się opowiadania ciągle nowych bajek, które ojciec zaczął z czasem spisywać, co go niezwykle bawiło. Młodzi czytelnicy pokochali te książki, które ukazywały się w rekordowo wysokich nakładach.

I jeszcze ciekawostka, którą podaje Piotr Legutko (por. bibliografia poniżej). Powieści Pagaczewskiego nie ominęła ingerencja cenzury. Jedną z postaci w sfilmowanych przygodach o perypetiach profesora jest Bartolini Bartłomiej, herbu Zielona Pietruszka. W oryginale pieczętował się herbem Dwa Widelce i Udziec Barani. Cenzor – świadomy trudności w zaopatrzeniu – zmienił tę „apetyczną” nazwę.

Całą trylogię posiadamy w zbiorach. Może zachęcimy do niej kolejne pokolenia?

Bibliografia

EZ, Pagaczewski Stanisław, w: Kuliczkowska Krystyna, Tylicka Barbara (red. nauk.), Nowy słownik literatury dla dzieci i młodzieży. Pisarze, książki, serie, ilustratorzy, przegląd bibliograficzny, Warszawa 1979, s. 408. (Sygnatury:  86280-1, cz IX-8/4).
Legutko Piotr, Pisarz z Krainy Deszczowców, "Gość Niedzielny" 2016, nr 20, s. 64-65.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz