Późne
lata 70. ubiegłego wieku. Siódma czy ósma klasa szkoły podstawowej. Lekcja
chemii. Siedziałam wówczas w ławce z Włodkiem, który absolutnie nie był
zainteresowany kwasami nieorganicznymi, lecz trwał zatopiony w lekturze
trzymanej pod ławką książki. Z tajemniczym uśmiechem na twarzy wędrował po
baśniowej Krainie Deszczowców. I może prędzej niż bohaterowie powieści znalazłby
uprowadzonego profesora Baltazara Gąbkę, gdyby nie zdecydowana reakcja nauczycielki,
która podeszła do niego, zabrała mu książkę, podniosła wysoko i głośno zaczęła
czytać jakiś zabawny fragment. W ten sposób po raz pierwszy usłyszałam o STANISŁAWIE PAGACZEWSKIM (1916-1984).
9
lipca przypadła setna rocznica jego urodzin. Przyszedł na świat w Krakowie. Temu
miastu pozostał wierny aż do śmierci, która nastąpiła także w grodzie Kraka.
Nie znaczy to, że stąd nigdy nie wyjeżdżał. Wręcz przeciwnie! Przecież
encyklopedie najczęściej określają go jako „pisarza i podróżnika”. Jednak nie
uprzedzajmy wypadków. Najpierw było dzieciństwo, spędzone w szacownym,
profesorskim domu. Ojciec Stanisława, Julian, był historykiem sztuki,
profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Matka, nosząca rzadkie imię Adolfina
(z domu Till), to córka wykładowcy prawa cywilnego na Uniwersytecie Lwowskim.
Przy okazji – ciekawostka. Temat rozprawy habilitacyjnej jego ojca brzmiał: Baltazar
Fontana w Krakowie. Czy ten Baltazar
jakoś zainspirował późniejszego literata?
Stanisław
studiował filologię polską. W czasie wojny prowadził tajne nauczanie, a po niej
został przede wszystkim autorem licznych i bardzo cenionych przewodników
turystycznych i dziennikarzem (w telewizji przez jakiś czas prowadził program „Piękno
Polski Południowej”). Bo kochał podróże i sport: narciarstwo, wioślarstwo,
kolarstwo, pływanie, wspinaczki górskie. Zwiedził 60 krajów – prawie wszystkie
w Europie, także liczne afrykańskie i bliskowschodnie. Pływał statkami
handlowymi, gdyż jako członkowi Pen Clubu przysługiwał mu darmowy bilet. Chętnie
przebywał też w polskich górach. Znajomy powiedział o nim: „Gorce uwielbiał,
Pieniny kochał, a Bieszczady były jego drugim domem”. Od 1956 roku nie pracował
na etacie, ale nieregularnie. Pobierał niemałe wynagrodzenie za książki, ale to
nie były stałe dochody, toteż dom utrzymywała żona, Janina (Olszowska), z
zawodu aptekarka.
Dziś
jednak znamy go głównie jako autora trylogii o przygodach Baltazara Gąbki, na
którą składają się: Porwanie Baltazara
Gąbki, Misja profesora Gąbki oraz
Gąbka i latające talerze. Podobno
jego córka, Anna, domagała się opowiadania ciągle nowych bajek, które ojciec
zaczął z czasem spisywać, co go niezwykle bawiło. Młodzi czytelnicy pokochali
te książki, które ukazywały się w rekordowo wysokich nakładach.
I
jeszcze ciekawostka, którą podaje Piotr Legutko (por. bibliografia poniżej).
Powieści Pagaczewskiego nie ominęła ingerencja cenzury. Jedną z postaci w
sfilmowanych przygodach o perypetiach profesora jest Bartolini Bartłomiej,
herbu Zielona Pietruszka. W oryginale pieczętował się herbem Dwa Widelce i
Udziec Barani. Cenzor – świadomy trudności w zaopatrzeniu – zmienił tę
„apetyczną” nazwę.
Całą
trylogię posiadamy w zbiorach. Może zachęcimy do niej kolejne pokolenia?
Bibliografia
EZ,
Pagaczewski Stanisław, w:
Kuliczkowska Krystyna, Tylicka Barbara (red. nauk.), Nowy słownik literatury dla dzieci i młodzieży. Pisarze, książki,
serie, ilustratorzy, przegląd bibliograficzny, Warszawa 1979, s. 408. (Sygnatury: 86280-1, cz IX-8/4).
Legutko Piotr, Pisarz z Krainy Deszczowców, "Gość Niedzielny" 2016, nr 20, s. 64-65.
Legutko Piotr, Pisarz z Krainy Deszczowców, "Gość Niedzielny" 2016, nr 20, s. 64-65.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz