Motto:
Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta - wraca. To miłość macierzyńska (Józef Ignacy Kraszewski).
Baśnie rzadko pojawiają się w tym cyklu. Aby nadrobić zaniedbanie, dziś przypomnimy dwie.
Opowiadanie o matce HANSA CHRISTIANA ANDERSENA (1805-1875). Zapłakana matka siedziała przy kołysce ciężko chorego dziecka, gdy do drzwi zapukał starzec. Żebrak? Wpuściła go, przygotowała posiłek, a gdy jadł, zdrzemnęła się. Na chwileczkę. Ze zmęczenia. Ale to wystarczyło, by starzec, czyli Śmierć, zabrał jej synka.
I zaczęła się wędrówka zrozpaczonej matki w poszukiwaniu uprowadzonego maleństwa. Noc - w zamian za wskazanie kierunku - zażądała zaśpiewania kołysanek. Krzak cierniowy zażyczył sobie ogrzania przy sercu kobiety, raniąc tym samym do krwi jej ciało. Jezioro zapragnęło wypłakanych oczu, przypominających perły.
Wreszcie okaleczona kobieta dotarła do cieplarni, w której Śmierć sadziła kwiaty, czyli dusze. A w każdej roślinie biło człowiecze serce. Matka rozpoznała swoje dziecko. Idąc za radą Grabarki, której w zamian za informację oddała włosy, usiłowała wyrwać z ziemi kwiatek z serduszkiem własnego synka i jeszcze jeden, rosnący obok niego. Wówczas Śmierć surowo ją upomniała, że tego czynić nie wolno, a zwróciwszy jej wyłowione w jeziorze oczy, kazała przypatrzyć się przyszłości tych dzieci. Jedno miało wyrosnąć na człowieka, którego inni będą błogosławić. Drugie na takiego, na którego będą patrzyć z odrazą, gdyż wiele złego uczyni. Nie powiedziała, który kwiat jest duszą synka cierpiącej kobiety. I ona zrozumiała naukę mądrej Śmierci. Odeszła pogodzona z losem.
Jest jedna miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze, a przebacza, odepchnięta - wraca. To miłość macierzyńska (Józef Ignacy Kraszewski).
Baśnie rzadko pojawiają się w tym cyklu. Aby nadrobić zaniedbanie, dziś przypomnimy dwie.
Opowiadanie o matce HANSA CHRISTIANA ANDERSENA (1805-1875). Zapłakana matka siedziała przy kołysce ciężko chorego dziecka, gdy do drzwi zapukał starzec. Żebrak? Wpuściła go, przygotowała posiłek, a gdy jadł, zdrzemnęła się. Na chwileczkę. Ze zmęczenia. Ale to wystarczyło, by starzec, czyli Śmierć, zabrał jej synka.
I zaczęła się wędrówka zrozpaczonej matki w poszukiwaniu uprowadzonego maleństwa. Noc - w zamian za wskazanie kierunku - zażądała zaśpiewania kołysanek. Krzak cierniowy zażyczył sobie ogrzania przy sercu kobiety, raniąc tym samym do krwi jej ciało. Jezioro zapragnęło wypłakanych oczu, przypominających perły.
Wreszcie okaleczona kobieta dotarła do cieplarni, w której Śmierć sadziła kwiaty, czyli dusze. A w każdej roślinie biło człowiecze serce. Matka rozpoznała swoje dziecko. Idąc za radą Grabarki, której w zamian za informację oddała włosy, usiłowała wyrwać z ziemi kwiatek z serduszkiem własnego synka i jeszcze jeden, rosnący obok niego. Wówczas Śmierć surowo ją upomniała, że tego czynić nie wolno, a zwróciwszy jej wyłowione w jeziorze oczy, kazała przypatrzyć się przyszłości tych dzieci. Jedno miało wyrosnąć na człowieka, którego inni będą błogosławić. Drugie na takiego, na którego będą patrzyć z odrazą, gdyż wiele złego uczyni. Nie powiedziała, który kwiat jest duszą synka cierpiącej kobiety. I ona zrozumiała naukę mądrej Śmierci. Odeszła pogodzona z losem.
Jakie jest serce matki albo kiedy anioł płakał KAZIMIERZA PRZERWY-TETMAJERA (1865-1940). Uboga wdowa miała jedynego syna, Sobusia. A był taki, jak o nim mówiło imię - samolubny, leniwy i zły. Gorszy od dzikiego zwierza. Matka pokornie mu usługiwała, a on traktował ją podle. Nigdy nie miał dla niej dobrego słowa, uśmiechu czy ulgi w ciężkiej pracy.
Tego wieczoru Sobuś zażądał wody do picia. A był mróz. Stara kobieta poszła do studni, ale gdy wróciła, syn kopnął wiaderko wylewając zawartość. Uznał, że woda niezupełnie czysta. Tak postąpił trzykrotnie. Matka za każdym razem przynosiła nowe wiaderko, zarazem coraz bardziej ziębnąc, ale mężczyzna wciąż nie był zadowolony. Wreszcie wygnał ją z domu. Już mu nie była potrzebna, bo postanowił ożenić się z Kaśką. Młoda sprawniej zakręci się wokół niego niż posunięta w latach. Serce Kaśki zaś było tak zimne, jak lodowata noc, w którą jej luby wygnał steraną życiem matkę.
Odchodząc, staruszka jeszcze raz obejrzała się za siebie, a gdy dostrzegła w oświetlonym oknie zarys sylwetki swego niedobrego dziecka, wzruszyła się głęboko. Przecież wylał wodę... Może w nocy zachce mu się pić? Cóż pocznie, spragniony? Nie wyjdzie na taki ziąb...
Zawróciła. Wzięła z szopy inne naczynie. Nabrała wody i cichutko postawiła pod drzwiami. Teraz już mogła definitywnie pogrążyć się w otaczającej wioskę ciemności. Ale nie zdążyła. Została na progu. Martwa. A anioł, który przyszedł po jej duszę, płakał.
Tego wieczoru Sobuś zażądał wody do picia. A był mróz. Stara kobieta poszła do studni, ale gdy wróciła, syn kopnął wiaderko wylewając zawartość. Uznał, że woda niezupełnie czysta. Tak postąpił trzykrotnie. Matka za każdym razem przynosiła nowe wiaderko, zarazem coraz bardziej ziębnąc, ale mężczyzna wciąż nie był zadowolony. Wreszcie wygnał ją z domu. Już mu nie była potrzebna, bo postanowił ożenić się z Kaśką. Młoda sprawniej zakręci się wokół niego niż posunięta w latach. Serce Kaśki zaś było tak zimne, jak lodowata noc, w którą jej luby wygnał steraną życiem matkę.
Odchodząc, staruszka jeszcze raz obejrzała się za siebie, a gdy dostrzegła w oświetlonym oknie zarys sylwetki swego niedobrego dziecka, wzruszyła się głęboko. Przecież wylał wodę... Może w nocy zachce mu się pić? Cóż pocznie, spragniony? Nie wyjdzie na taki ziąb...
Zawróciła. Wzięła z szopy inne naczynie. Nabrała wody i cichutko postawiła pod drzwiami. Teraz już mogła definitywnie pogrążyć się w otaczającej wioskę ciemności. Ale nie zdążyła. Została na progu. Martwa. A anioł, który przyszedł po jej duszę, płakał.
Źródło |
Andersen Hans Christian, Opowiadanie o matce, w: tegoż, Baśnie, t. 2, tł. Stefania Beylin, Jarosław Iwaszkiewicz, wyd. 6, Warszawa 1975, s. 19-22. (Sygnatura: 169130/II. Także w innych wydaniach).
Tetmajer Kazimierz, Jakie jest serce matki albo kiedy anioł płakał, w: tegoż, Na skalnym Podhalu, wyd. 7, Kraków 1984, s. 345-350. (Sygnatura: 106217. Także w innych wydaniach).
Tetmajer Kazimierz, Jakie jest serce matki albo kiedy anioł płakał, w: tegoż, Na skalnym Podhalu, wyd. 7, Kraków 1984, s. 345-350. (Sygnatura: 106217. Także w innych wydaniach).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz