Klondike. Śnieg, mróz, często głód. Wymarzony kraj do przekroczenia wrót śmierci. Co nie znaczy zresztą wcale, że nadaje się on do spędzania w nim życia. W tej niegościnnej krainie rozgrywa się dramatyczna walka o przetrwanie. Serce kobiety JACKA LONDONA (1876-1916).
Nad białą krainą Dalekiej Północy kończy się kolejny dzień. Traperzy, którzy rozbili tu obóz, rozmawiają. Bardziej doświadczeni wracają pamięcią do minionych wypraw, udzielając cennych rad tym, którzy idą z nimi po raz pierwszy. Wreszcie na dłużej do głosu dochodzi Charley - Indianin z plemienia Siwaszów. Rozpoczyna opowieść o morderczej podróży do Słonej Wody, hen, nad Morze Beringa, a później - już wiosną - do Jukonu. O uczestniku tej wyprawy - tęgim mężczyźnie, mającym dostarczyć listy pracownikom okrętu wielorybniczego, uwięzionego w lodach rzeki MacKenzie. I o drobnej kobiecie, która mu towarzyszyła, mimowolnie przyciągając wzrok odważnych, hardych towarzyszy. Czyli - o samym sobie i żonie, Passuk.
Wyruszyli. Początkowo trudności były umiarkowane, ale z czasem sytuacja pogorszyła się. Niesprzyjające warunki geograficzne i pogodowe to znani nieprzyjaciele, pokonywani wielokrotnie. Ale oto pojawił się największy wróg - morderca. Głód.
Charley - doświadczony podróżnik - zdecydował, że wybierze się po żywność do oddalonej o 700 mil Misji Haines. Wraz z nim poszli silny, pewny siebie Długi Jeff i ona - szczuplutka Passuk.
Tak rozpoczęła się droga przez mękę. Znowu to samo: mróz, zawieje śnieżne i głód. Zarozumiały Jeff upadł na duchu jako pierwszy. Gdy ten zwalisty kolos leżał przy ognisku i płakał, kobieta gotowała; nad ranem pomagała zaprzęgać, wieczorem zaś wyprzęgać psy. Jej zawdzięczały, że tak długo utrzymały się przy życiu. Zawsze szła przodem, udeptując psom drogę. Ona jedna nie zwątpiła, że dotrą do celu. Bez zbędnych słów, bez lamentowania przyjmowała klęskę po klęsce. A gdy sanie i trzy wychudzone psy utonęły podczas przeprawy przez rzekę, wzięła na własne barki to, co zostało. Wówczas największym ciężarem stał się bezużyteczny Jeff, więc kobieta - mimo sprzeciwu męża - zastrzeliła go. I poszli dalej.
Nastała wiosna, podczas której rozkwitło serce Charley'a. Wreszcie zrozumiał, że kocha żonę, chociaż do tej pory był wobec niej zimny jak tafla lodu. I dostrzegł, że Passuk umiera. Zdążyła mu jeszcze powiedzieć, iż spotkany na szlaku mężczyzna, ten, któremu zabroniła podać żywność, wiedząc, że niebawem umrze, był jej bratem. Ocaliła w ten sposób resztki pokarmu dla męża. I tego się jeszcze dowiedział od konającej, że od jakiegoś czasu codziennie jadła pół porcji. To, co zaoszczędziła, ma zabrać na dalszą drogę. Bo musi iść dalej... Gdy skonała, zabrał to zawiniątko. Doszedł do celu.
Dziwne jest życie (...). Skąd bierze się w nas tak silne umiłowanie życia? Jest ono przecież grą, w której żaden człowiek nie wygrywa. Żyć - to pracować ciężko i cierpieć dotkliwie (...). Trudno jest żyć (...). Lecz człowiek mimo to zdąża w otwarte ramiona śmierci, potykając się, padając, ale (...) walcząc do końca! A przecież Śmierć jest dobra. Tylko od Życia doznajemy bólu. Kochamy jednak to Życie, a nienawidzimy Śmierci. Dziwne.
Nad białą krainą Dalekiej Północy kończy się kolejny dzień. Traperzy, którzy rozbili tu obóz, rozmawiają. Bardziej doświadczeni wracają pamięcią do minionych wypraw, udzielając cennych rad tym, którzy idą z nimi po raz pierwszy. Wreszcie na dłużej do głosu dochodzi Charley - Indianin z plemienia Siwaszów. Rozpoczyna opowieść o morderczej podróży do Słonej Wody, hen, nad Morze Beringa, a później - już wiosną - do Jukonu. O uczestniku tej wyprawy - tęgim mężczyźnie, mającym dostarczyć listy pracownikom okrętu wielorybniczego, uwięzionego w lodach rzeki MacKenzie. I o drobnej kobiecie, która mu towarzyszyła, mimowolnie przyciągając wzrok odważnych, hardych towarzyszy. Czyli - o samym sobie i żonie, Passuk.
Wyruszyli. Początkowo trudności były umiarkowane, ale z czasem sytuacja pogorszyła się. Niesprzyjające warunki geograficzne i pogodowe to znani nieprzyjaciele, pokonywani wielokrotnie. Ale oto pojawił się największy wróg - morderca. Głód.
Charley - doświadczony podróżnik - zdecydował, że wybierze się po żywność do oddalonej o 700 mil Misji Haines. Wraz z nim poszli silny, pewny siebie Długi Jeff i ona - szczuplutka Passuk.
Tak rozpoczęła się droga przez mękę. Znowu to samo: mróz, zawieje śnieżne i głód. Zarozumiały Jeff upadł na duchu jako pierwszy. Gdy ten zwalisty kolos leżał przy ognisku i płakał, kobieta gotowała; nad ranem pomagała zaprzęgać, wieczorem zaś wyprzęgać psy. Jej zawdzięczały, że tak długo utrzymały się przy życiu. Zawsze szła przodem, udeptując psom drogę. Ona jedna nie zwątpiła, że dotrą do celu. Bez zbędnych słów, bez lamentowania przyjmowała klęskę po klęsce. A gdy sanie i trzy wychudzone psy utonęły podczas przeprawy przez rzekę, wzięła na własne barki to, co zostało. Wówczas największym ciężarem stał się bezużyteczny Jeff, więc kobieta - mimo sprzeciwu męża - zastrzeliła go. I poszli dalej.
Nastała wiosna, podczas której rozkwitło serce Charley'a. Wreszcie zrozumiał, że kocha żonę, chociaż do tej pory był wobec niej zimny jak tafla lodu. I dostrzegł, że Passuk umiera. Zdążyła mu jeszcze powiedzieć, iż spotkany na szlaku mężczyzna, ten, któremu zabroniła podać żywność, wiedząc, że niebawem umrze, był jej bratem. Ocaliła w ten sposób resztki pokarmu dla męża. I tego się jeszcze dowiedział od konającej, że od jakiegoś czasu codziennie jadła pół porcji. To, co zaoszczędziła, ma zabrać na dalszą drogę. Bo musi iść dalej... Gdy skonała, zabrał to zawiniątko. Doszedł do celu.
Dziwne jest życie (...). Skąd bierze się w nas tak silne umiłowanie życia? Jest ono przecież grą, w której żaden człowiek nie wygrywa. Żyć - to pracować ciężko i cierpieć dotkliwie (...). Trudno jest żyć (...). Lecz człowiek mimo to zdąża w otwarte ramiona śmierci, potykając się, padając, ale (...) walcząc do końca! A przecież Śmierć jest dobra. Tylko od Życia doznajemy bólu. Kochamy jednak to Życie, a nienawidzimy Śmierci. Dziwne.
London Jack, Serce kobiety, przeł. Zygmunt Glinka, w tegoż, Biała cisza i inne opowiadania z Północy, Warszawa 1979, s. 186-203. (Sygnatura: 87662).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz