piątek, 11 listopada 2016

Książki (nie)zapomniane - Nieuchwytna nastrojowość, niedopowiedzenie i tajemnice Orientu

„W jakim języku przemawiasz, o morze?”
„W języku wiecznego pytania.”
„W jakim języku odpowiadasz, o niebo?”
„W języku wiecznego milczenia.”


Co to? Aforyzm? Dialog? Autor mówił o tym utworze i jemu podobnych: wiersze. My byśmy określili je raczej mianem prozy poetyckiej. Ten, przytoczony w całości, pochodzi z tomu Zbłąkane ptaki (1916). W zbiorze Rosnący księżyc i inne poezje RABINDRANATHA TAGORE (1861-1941), hinduskiego pisarza, malarza, muzyka i filozofa, mamy wybór także z innych tomików. 

Pisał po bengalsku, który – oprócz hindustani (czyli hindi i urdu) – jest najważniejszym żywym językiem Indii i ósmym na świecie pod względem liczby ludzi nim mówiących (ok. 130 milionów). Sporo podróżował. Ubrany w ciemne szaty, z długą, białą brodą, dostojny, lekko uśmiechnięty, przeważnie ze spuszczonymi oczami, magnetyzował otoczenie szlachetnymi rysami urodziwej twarzy i łagodnym głosem. Starał się żyć pięknie i tak umarł. Podobno po wstrząsie, jakiego doznał po usłyszeniu wiadomości o hitlerowskich zbrodniach w Polsce.

Najpierw były Pieśni ofiarne (1912). Zawarte w nich wiersze nie mają tytułów. Są numerowane. Na przykład taki (podaję z niewielkim skrótem):

Czas jest nieskończony w Twoim ręku, o Panie. Twoich minut nikt nie oblicza. Mijają dni i noce, wieki zakwitają i więdną jak kwiaty. Ale Ty umiesz czekać. (…)
My nie mamy czasu do stracenia, a że go nie mamy, więc musimy gonić swe szczęście. Za ubodzy jesteśmy, aby się spóźniać.


Albo jeszcze jeden (tym razem zacytowany bez skrótów):

Nie byłem świadom owej chwili, w której po raz pierwszy przekraczałem próg tego żywota.
Jakaż to potęga sprawiła, żem się do wielkiej tajemnicy otwarł, niczym pąk w lesie o północy?


Jest w tych tekstach zaduma (pisał je filozof!), ale też egzotyka, niedopowiedzenie. Sporo ciszy między wyrazami. Tak by to można nieprecyzyjnie wyrazić.

A potem powstał Rosnący księżyc (1913), w całości po angielsku. Poświęcony tematyce dziecięcej. Stylistycznie - genialny. Pełen wyszukanych, oryginalnych metafor. Zawierający zarysy króciutkich fabuł. A jednocześnie lekki, niemal "powiewny" jak wieczorny wietrzyk na baśniowym Wschodzie. I tylko uważny czytelnik te środki, tak liczne, dostrzega. Oceńmy sami:

Kroczyłem samotny drogą przez pola, gdy słońce zachodzące chowało ostatki swego złota, jak skąpiec. (…)
Wstrzymałem się na chwilę w mej samotnej wędrówce pod światłem gwiazd i ujrzałem przed sobą mroczną ziemię, ogarniającą uściskiem nieprzeliczone domostwa, a w nich kołyski i łóżka, matczyne serca i lampki wieczorne, i młode życia, szczęśliwe tą radością, która nie wie, ile jest warta dla świata.


Co najpierw "widzimy" lub "czujemy"? Trudną do jednoznacznego określenia nastrojowość, prawda? Oczarowanie. I jeszcze mądre zalecenie wychowawcze:

Tylko ja tu mam prawo ganić i karać, bo tylko ten może wymierzać karę, kto kocha.

Ileż głębi w prostych słowach! A taki paradoks - czy nie uroczy? Wiersz napisany z perspektywy dziecka. Odwrócone role. Nastolatek, który już opuścił rodzinny dom, uspokaja matkę tak samo, jak kiedyś ona czuwała nad jego beztroskim snem:

Jeśli będziesz leżeć bezsennie, myśląc do późna w noc o swoim dziecku, zaśpiewam ci kołysankę spod gwiazd: „Uśnij, matko, uśnij.”

W kolejnym tomie, zatytułowanym Ogrodnik (1913), przemawia przede wszystkim filozof. Na przykład asceta, daleki krewny św. Aleksego, chce zostawić rodzinę, którą założył, i szukać Boga poza nią. Oto zaskakująca pointa:

Westchnął Bóg i powiedział ze smutkiem: „Czemu sługa mój wybiera się, aby mnie szukać, odchodząc ode mnie?”

Tak będzie i w kolejnych tomikach (Owocobranie, 1916; Zbieg, 1921) oraz w aforystycznych Świetlikach (1928). Konsekwencja w kroczeniu wybraną drogą, łagodna zgoda na to, co niesie życie, mądrość serca. Końcowy aforyzm - podsumowanie wędrówki, swoisty testament i pogodne pożegnanie:

Moje ostatnie pozdrowienie tym, co znali moją niedoskonałość, a jednak kochali mnie.

Wielka, choć mała rozmiarami (gatunkowymi) poezja. Summa przemyśleń i doświadczeń. Wysokie, bodaj czy nie najwyższe loty (nie tylko) hinduskiej literatury.


Tagore Rabindranath, Rosnący księżyc i inne poezje, wybór, wstęp, tł. z ang. Robert Stiller, il. Małgorzata Krasucka, Warszawa 1989. ISBN 83-10-09069-2. (Sygnatura: 128212).
       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz