Od starożytności po czasy nowożytne przyrodnicy nie potrafili jednoznacznie orzec, czy koralowce należą do fauny czy flory. Stworzono więc specjalne określenie greckie anthozoa (anthos – kwiat i zoon – zwierzę), które można przetłumaczyć jako zwierzokwiat.
Kolejny artykuł z cyklu przedstawiającego minerały. Pisali o nich wielcy filozofowie i historycy starożytności, np. Teofrast i Pliniusz Starszy. Dostrzegali znaczenie korali w jubilerstwie, ale widzieli je także jako składniki leków. Roztarte i spopielone, popijane winem, miały leczyć choroby żołądka oraz śledziony. Wykazywały ponadto działanie przeciwgorączkowe. Jedną z najważniejszych funkcji, jaką pełniły, była jednak ochrona przed czarami i urokami. A za co cenimy je współcześnie i gdzie znajduje się jedyne na świecie muzeum korali – o tym w artykule.
Helman Alicja, Elżbieta Batory. Portrety filmowe, „Kino” 2016, nr 9, s. 62-66
W świetle legendy nie było w historii kobiety, której można by przypisać podobną ilość wyrafinowanych zbrodni, wskutek czego zwano ją „krwawą hrabiną” lub „wampirem z Transylwanii”, żeńskim odpowiednikiem osławionego Drakuli. Historycy węgierscy postrzegają ją i opisują zgoła inaczej – jako ofiarę perfidnie uknutego politycznego spisku, mającego pozbawić ją ogromnego majątku i położyć kres dominacji rodu Batorych.
Była arystokratką, siostrzenicą Stefana Batorego. Żyła w latach 1560-1616. Do dziś ma opinię najsłynniejszej w historii seryjnej morderczyni. Znana była z urody i inteligencji (mówiła w kilku językach), ale także z wybuchowego, niestabilnego charakteru. Według zeznań z procesu, jaki jej wytoczono po pojmaniu przez kuzyna, pożarła nawet żywcem swoją służącą. W pozostawionych przez nią dokumentach znaleziono długą listę zamordowanych. Nie dziwi wiec zainteresowanie filmowców jej osobą. I legendą, którą chętnie utrwalają na ekranie. Przegląd tych obrazów stanowi treść artykułu.
W naszym własnym życiu, kiedy zastanawiamy się nad przyszłością ludzkości, a nawet Ziemi jako takiej, próbujemy czynić pewne przewidywania. Ale one ewidentnie jakoś nigdy się nie sprawdzają. Skłonni jesteśmy jednak przypuszczać, że człowiek jest w stanie faktycznie przewidywać przyszłość i najczęściej nadzieje te pokładamy w fantastyce naukowej. Tymczasem ci z nas, którzy tworzą literaturę fantastycznonaukową, dobrze wiedzą z własnego doświadczenia, że jeśli chodzi o przepowiadanie tego, co będzie, to nic nie jest pewne.
We wstępnej części artykułu Robinson przytacza opinię nieżyjącego już pisarza, Iana Banksa: Sądzę, ze popełniacie nagminny błąd, wyobrażając sobie, iż autor fantastyki naukowej wie cokolwiek o przyszłości. Audytorium, przed którym te słowa zostały wypowiedziane, zareagowało głośnym śmiechem. Dlaczego jesteśmy skłonni wierzyć, że pisarze tego gatunku „wiedzą więcej”? Jaka jest specyfika samego gatunku i jakie szczególne kompetencje posiadają tworzący w nim literaci? Autor omawia zagadnienie, odwołując się głównie do przykładu mistrza science fiction, Isaaca Asimova.
Kowaliszyn-Konar Ewa, Jantar – złoto Bałtyku, „Przyroda Polska” 2016, nr 10, s. 8-9
Już w starożytności zachwycano się bursztynem przywożonym z dalekiego kraju Lugiów (Lęgów) i Wenedów (Wędów), położonego nad Oceanem Północnym, jak nazywano wtedy Bałtyk. O bursztynie pisze m.in. Pliniusz Starszy w „Historii Naturalnej”, Homer w „Odysei”, Tacyt w „Germanii”. (…) Szlak Bursztynowy wiodący z Cesarstwa Rzymskiego aż do Zatoki Gdańskiej był w I i II wieku n.e. prawie tak samo słynny, jak Szlak jedwabny z Europy do Chin.
Dzięki odkryciom archeologicznym z pewnością wiemy, że u ujścia Wisły pozyskiwano bursztyn już ok. 3 tysiące lat p.n.e. Używano go nie tylko jako ozdoby, ale także w medycynie. W kolejnych częściach artykułu omówiono współczesne sposoby pozyskiwania jantaru i jego zastosowania. Nie pominięto też kwestii zaginionej Bursztynowej Komnaty, czyli kompletnego wystroju gabinetu wykonanego - na zamówienie Fryderyka Hohenzollerna dla pałacu w Charlottenburgu (w 1701 r.) - przez gdańskich rzemieślników pod kierunkiem mistrza Andreasa Schlűttera. Przedstawiono jej późniejsze dzieje, parametry i historię poszukiwań. Fascynująca lektura!
Jansen Nina, Delfinarium w Harderwijk, „Eko i My” 2016, nr 9, s. 18-21
Harderwijk jest starym holenderskim miasteczkiem rybackim, położonym we wschodniej części kraju, w prowincji Gelderland. Jest niewielkie, zajmuje około 40 km2 powierzchni i liczy ponad 50 tys. Mieszkańców. Można tu zobaczyć fragmenty średniowiecznych murów obronnych i piękne bramy miejskie, dworki z XVII i XVIII wieku, klasztory i budynek uniwersytetu, a w pobliskim porcie dawne kutry rybackie i nowoczesne jachty żaglowe.
W Harderwijk można oglądać - otwarte w 1965 roku - największe w Europie delfinarium, a zarazem lecznicę zwierząt morskich oraz instytut badawczy. Żyją tu również m.in. foki, morsy, uchatki. Organizuje się pokazy tresury zwierząt morskich, a zwiedzający mają możliwość popływania, a nawet … przenocowania z delfinami. Do dzieci skierowana jest oferta specjalnych seansów terapeutycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz